[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krishna też, ale nie tak serdecznie.- Dobrze, zastanów siÄ™ - rzekÅ‚.- Ja rozumiem.Matka też nie lubi siÄ™ rozstawać zdzieckiem.Tyle że możesz spÅ‚odzić takich dzieÅ‚ znacznie wiÄ™cej.Ale pamiÄ™taj o przestrodzePicassa.- Jakiej?- %7Å‚ebyÅ› siÄ™ nie staÅ‚ kolekcjonerem wÅ‚asnej sztuki.PorażajÄ…ca mÄ…drość, która natychmiast zmieniaÅ‚a sposób myÅ›lenia czÅ‚owieka, co zdarzaÅ‚osiÄ™ nadzwyczaj rzadko.Roy pojÄ…Å‚ w lot, że od Picassa naprawdÄ™ dzielÄ… go dalekie horyzonty.* * *Pili kawÄ™ przy blacie kuchennym, siedzÄ…c na taboretach.- Kierowca siÄ™ nie napije? - spytaÅ‚ Roy.Krishna zbyÅ‚ go machniÄ™ciem rÄ™ki.- ZastanowiÅ‚eÅ› siÄ™ już?Roy znów siÄ™ rozeÅ›miaÅ‚.Krishna napiÅ‚ siÄ™ kawy.- Jak sobie życzysz - powiedziaÅ‚ - ale wiedz jedno.- Co takiego?- %7Å‚e Delia byÅ‚aby wniebowziÄ™ta.Roy spojrzaÅ‚ na KrishnÄ™.Już miaÅ‚ mu powiedzieć wszystko, poczÄ…wszy od tego, jakobecnie maÅ‚o znaczy dla niego ćwierć miliona dolarów i jak bardzo możliwe jest, że jegopÅ‚odne dni sÄ… policzone.Wtedy przyszÅ‚o mu do gÅ‚owy coÅ› innego.- PamiÄ™tasz Toma Parisha?- Jak przez mgÅ‚Ä™ - odparÅ‚ Krishna.- Ówczesny szef Delii.PrzemawiaÅ‚ na jej pogrzebie.- ByÅ‚em wtedy w Rzymie.Roy pamiÄ™taÅ‚.- Do dzisiaj wyrzucam sobie, że nie mogÅ‚em.- Niepotrzebnie.- I co z tym szefem Delii? - spytaÅ‚ Krishna.- ChciaÅ‚bym go odnalezć.- Po co?- MuszÄ™ z nim pogadać.Krishna spojrzaÅ‚ w gÅ‚Ä…b dużego pomieszczenia na DeliÄ™.Roy już sobie wyobrażaÅ‚, jakwymyÅ›la jakieÅ› artystyczne wyjaÅ›nienie.- Skontaktuj siÄ™ z tym jak-mu-tam - zaproponowaÅ‚ Krishna.- To znaczy z kim?- Z facetem, który tam pracowaÅ‚ - powiedziaÅ‚ Krishna.- To byÅ‚a agencja paÅ„stwowa,prawda? Delia przysÅ‚aÅ‚a go do mnie.- Kogo do ciebie przysÅ‚aÅ‚a?- Swojego współpracownika, który interesowaÅ‚ siÄ™ mozaikami z okresu mauretaÅ„skiego, aja miaÅ‚em wtedy bodajże marokaÅ„skÄ… misÄ™ w zasiÄ™gu jego możliwoÅ›ci finansowych.Roy zerwaÅ‚ siÄ™ na równe nogi.- Jak on siÄ™ nazywaÅ‚?Krishna siÄ™ wystraszyÅ‚.- To aż takie ważne?Roy usiÅ‚owaÅ‚ zatuszować starcze drżenie w gÅ‚osie, uspokoiÅ‚ siÄ™.- Podaj mi jego nazwisko.Krishna zamknÄ…Å‚ oczy.- MiaÅ‚ takÄ… ekscentrycznÄ… zbitkÄ™ imienia z nazwiskiem - powiedziaÅ‚.- Jak to?- WielokulturowÄ….- Krishna otworzyÅ‚ oczy.- Na imiÄ™ miaÅ‚ Paul, na nazwisko Habib.- SprzedaÅ‚eÅ› misÄ™ Paulowi Habibowi?- Nie byÅ‚a zbyt cenna - powiedziaÅ‚ Krishna.- ZarobiÅ‚em na niej tylko półtora tysiÄ…cadolarów, najwyżej dwa.Inna sprawa, że to byÅ‚ niezÅ‚y ruch, bo ten Habib kupiÅ‚ jÄ… wiele lattemu, a od tamtej pory ceny wyraznie poszÅ‚y w górÄ™.Po prostu usiÅ‚ujÄ™ ci powiedzieć, że mamnamiary na niego w biurze.MogÄ… być nieaktualne, ale czy to wiadomo?- MógÅ‚byÅ› do niego zadzwonić teraz?- Teraz?- ZadzwoÅ„ do swojego biura.Niech ktoÅ› ci odszuka dane.- Roy, dziÅ› jest piÄ…tek.W piÄ…tki mam zamkniÄ™te.- SpojrzaÅ‚ jeszcze raz na Roya, coÅ› gotknęło.WyjÄ…Å‚ telefon.- Philip? - powiedziaÅ‚ do sÅ‚uchawki.- Jak odbierzesz tÄ™ wiadomość,jedz do biura, otwórz archiwum i znajdz namiary na Paula Habiba.Paul Habib.I oddzwoÅ„.- DziÄ™ki - rzuciÅ‚ Roy.- Nie ma za co - powiedziaÅ‚ Krishna, dopijajÄ…c kawÄ™.- NamyÅ›liÅ‚eÅ› siÄ™?RozdziaÅ‚ 17Limuzyna Krishny cofnęła siÄ™ z dÅ‚ugiego, półksiężycowego zauÅ‚ka, wyjechaÅ‚a zgrabniena ulicÄ™ i znikÅ‚a.Starsza pani na spacerze z psem odwróciÅ‚a siÄ™ i odprowadziÅ‚a jÄ… wzrokiem.DwieÅ›cie pięćdziesiÄ…t tysiÄ™cy - majÄ…tek dla czÅ‚owieka, który wychowaÅ‚ siÄ™ w takzapyziaÅ‚ym miasteczku jak North Grafton w stanie Maine.Nie mógÅ‚ nawet marzyć o takiejfortunie wypÅ‚aconej od razu.I oto znalazÅ‚a siÄ™ w jego zasiÄ™gu, wystarczyÅ‚o, żeby powiedziaÅ‚ tak".Roy zadzwoniÅ‚ do mamy.- Jak miÅ‚o, że dzwonisz!- Wszystko w porzÄ…dku, mamo?- Super - powiedziaÅ‚a.- Nie mogÅ‚oby być lepiej.Matka Roya nie należaÅ‚a do tych ludzipółnocy, którzy przeprowadziwszy siÄ™ na FlorydÄ™, choćby tylko na zimÄ™, tÄ™skniÄ… za domem.UwielbiaÅ‚a FlorydÄ™.maÅ‚y apartamencik kupiony przez Roya i minicoopera, którego samawybraÅ‚a w salonie, dokÄ…d jÄ… zabraÅ‚.Pierwszy raz w życiu miaÅ‚a nowy samochód.LubiÅ‚a teżnowe grono przyjaciół, wspólne gry w karty i lekcje taÅ„ca.- Wiesz, jaka teraz u nas jesttemperatura?Lepiej zaniżyć.- DwadzieÅ›cia stopni? - zapytaÅ‚.- %7Å‚artujesz?! - zawoÅ‚aÅ‚a.- Brrr.DwadzieÅ›cia siedem.A wÅ‚aÅ›nie patrzÄ™ na termometr.Wiesz, o którym mówiÄ™, o tym na balkonie.- Wiem, mamo.- Hen na horyzoncie widzÄ™ frachtowiec, chyba czerwony.- To fantastycznie.- Mój wÅ‚asny widok za milion dolarów - pochwaliÅ‚a siÄ™.- A co u ciebie?- Niezle.- Dobrze ci idzie sprzedaż?- O tak - potwierdziÅ‚ i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do siebie.WiedziaÅ‚, że w gÅ‚Ä™bi duszy mama boi siÄ™,czy raj na Florydzie nie pryÅ›nie jak baÅ„ka mydlana.- Nie mam z tym żadnych kÅ‚opotów.- MiÅ‚o sÅ‚yszeć.- ZamilkÅ‚a na chwilÄ™.- W takim razie masz z czymÅ› innym kÅ‚opot?- Nie, nie - zaprzeczyÅ‚ Roy.- ChciaÅ‚em siÄ™ tylko pochwalić, że interesy idÄ… wyjÄ…tkowodobrze.- To Å›wietnie - pogratulowaÅ‚a mama.- SprzedaÅ‚eÅ› coÅ› ostatnio? Jeżeli nie uznasz, żewÅ›ciubiam za bardzo nos.- Wyobraz sobie, że wÅ‚aÅ›nie dostaÅ‚em najlepszÄ… ofertÄ™ w życiu - powiedziaÅ‚.- To znaczy ile?- Dużo.- Teraz już przede mnÄ… nie ukrywaj.- Przyrzeknij, że nikomu nie powiesz.- SÅ‚owo honoru.WymieniÅ‚ kwotÄ™.- Boże! - zawoÅ‚aÅ‚a.- Kto przy zdrowych.UgryzÅ‚a siÄ™ w jÄ™zyk.- Kto przy zdrowych zmysÅ‚ach co? - zapytaÅ‚ rozbawiony Roy.- Wiesz, że uwielbiam twojÄ… pracÄ™ za ten jej rozmach.Zastanawiam siÄ™ tylko, kto ma tylepieniÄ™dzy.- WÅ‚aÅ›ciciel rancza w Teksasie - powiedziaÅ‚ Roy.- Jak siÄ™ nazywa?Przez chwilÄ™ nie mógÅ‚ sobie przypomnieć.- Truesdale - powiedziaÅ‚ w koÅ„cu.- Clifton Truesdale.- ChciaÅ‚eÅ› powiedzieć Calvin Truesdale? - spytaÅ‚a.- Tak, chyba tak - poprawiÅ‚ siÄ™.- SÅ‚yszaÅ‚aÅ› o nim?- Czy sÅ‚yszaÅ‚am? Ty nie czytasz gazet? Chyba w zeszÅ‚ym tygodniu w People" pisali, żepolowaÅ‚ z prezydentem na swoim ranczu na ptaki.Podobno siÄ™ przyjazniÄ….- Z jakim prezydentem?- Na miÅ‚ość boskÄ…, z prezydentem Stanów Zjednoczonych - rzuciÅ‚a zniecierpliwionamama.- Też go chyba raz spotkaÅ‚eÅ›.- Kogo?- Nie kpij sobie.Prezydenta, Roy, prezydenta Stanów Zjednoczonych.- Powiedzmy - stwierdziÅ‚.- Jak można powiedzmy" kogoÅ› spotkać?- Wtedy byÅ‚ jeszcze wiceprezydentem - wyjaÅ›niÅ‚ Roy.- UÅ›cisnÄ…Å‚ mi tylko rÄ™kÄ™.- UÅ›cisk rÄ™ki prezydenta to nie byle co, synu.Nie doceniasz, co ci siÄ™ przytrafiÅ‚o.- Mnie takie rzeczy nie ruszajÄ…, mamo.- A mnie ruszajÄ… - oznajmiÅ‚a mama i zmieniÅ‚a temat.- Co u Jen?- Dobrze.- Wciąż uczy jazdy na nartach?- Tak.- PrzeziÄ™biÅ‚eÅ› siÄ™? - spytaÅ‚a już innym tonem.- Nie.- Ale dobrze siÄ™ czujesz? Bo masz takÄ… chrypÄ™.- Dobrze - odparÅ‚.- MuszÄ™ koÅ„czyć.NiedÅ‚ugo siÄ™ odezwÄ™.- Pa, synku.Kocham ciÄ™.Klik.OdchrzÄ…knÄ…Å‚.ZciÅ›lej rzecz biorÄ…c, wykonaÅ‚ caÅ‚Ä… seriÄ™ dzwiÄ™ków i ruchów gardÅ‚a, jakiewykonuje siÄ™ przy chrzÄ…kaniu, ale bez pożądanego skutku.* * *StanÄ…Å‚ przed DeliÄ….Choć już nie wirowaÅ‚ dookoÅ‚a niej kurz, w dalszym ciÄ…gu wyglÄ…daÅ‚a,jakby siÄ™ krÄ™ciÅ‚a; może nieÅ›wiadomie stworzyÅ‚ zÅ‚udzenie ruchu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Krishna też, ale nie tak serdecznie.- Dobrze, zastanów siÄ™ - rzekÅ‚.- Ja rozumiem.Matka też nie lubi siÄ™ rozstawać zdzieckiem.Tyle że możesz spÅ‚odzić takich dzieÅ‚ znacznie wiÄ™cej.Ale pamiÄ™taj o przestrodzePicassa.- Jakiej?- %7Å‚ebyÅ› siÄ™ nie staÅ‚ kolekcjonerem wÅ‚asnej sztuki.PorażajÄ…ca mÄ…drość, która natychmiast zmieniaÅ‚a sposób myÅ›lenia czÅ‚owieka, co zdarzaÅ‚osiÄ™ nadzwyczaj rzadko.Roy pojÄ…Å‚ w lot, że od Picassa naprawdÄ™ dzielÄ… go dalekie horyzonty.* * *Pili kawÄ™ przy blacie kuchennym, siedzÄ…c na taboretach.- Kierowca siÄ™ nie napije? - spytaÅ‚ Roy.Krishna zbyÅ‚ go machniÄ™ciem rÄ™ki.- ZastanowiÅ‚eÅ› siÄ™ już?Roy znów siÄ™ rozeÅ›miaÅ‚.Krishna napiÅ‚ siÄ™ kawy.- Jak sobie życzysz - powiedziaÅ‚ - ale wiedz jedno.- Co takiego?- %7Å‚e Delia byÅ‚aby wniebowziÄ™ta.Roy spojrzaÅ‚ na KrishnÄ™.Już miaÅ‚ mu powiedzieć wszystko, poczÄ…wszy od tego, jakobecnie maÅ‚o znaczy dla niego ćwierć miliona dolarów i jak bardzo możliwe jest, że jegopÅ‚odne dni sÄ… policzone.Wtedy przyszÅ‚o mu do gÅ‚owy coÅ› innego.- PamiÄ™tasz Toma Parisha?- Jak przez mgÅ‚Ä™ - odparÅ‚ Krishna.- Ówczesny szef Delii.PrzemawiaÅ‚ na jej pogrzebie.- ByÅ‚em wtedy w Rzymie.Roy pamiÄ™taÅ‚.- Do dzisiaj wyrzucam sobie, że nie mogÅ‚em.- Niepotrzebnie.- I co z tym szefem Delii? - spytaÅ‚ Krishna.- ChciaÅ‚bym go odnalezć.- Po co?- MuszÄ™ z nim pogadać.Krishna spojrzaÅ‚ w gÅ‚Ä…b dużego pomieszczenia na DeliÄ™.Roy już sobie wyobrażaÅ‚, jakwymyÅ›la jakieÅ› artystyczne wyjaÅ›nienie.- Skontaktuj siÄ™ z tym jak-mu-tam - zaproponowaÅ‚ Krishna.- To znaczy z kim?- Z facetem, który tam pracowaÅ‚ - powiedziaÅ‚ Krishna.- To byÅ‚a agencja paÅ„stwowa,prawda? Delia przysÅ‚aÅ‚a go do mnie.- Kogo do ciebie przysÅ‚aÅ‚a?- Swojego współpracownika, który interesowaÅ‚ siÄ™ mozaikami z okresu mauretaÅ„skiego, aja miaÅ‚em wtedy bodajże marokaÅ„skÄ… misÄ™ w zasiÄ™gu jego możliwoÅ›ci finansowych.Roy zerwaÅ‚ siÄ™ na równe nogi.- Jak on siÄ™ nazywaÅ‚?Krishna siÄ™ wystraszyÅ‚.- To aż takie ważne?Roy usiÅ‚owaÅ‚ zatuszować starcze drżenie w gÅ‚osie, uspokoiÅ‚ siÄ™.- Podaj mi jego nazwisko.Krishna zamknÄ…Å‚ oczy.- MiaÅ‚ takÄ… ekscentrycznÄ… zbitkÄ™ imienia z nazwiskiem - powiedziaÅ‚.- Jak to?- WielokulturowÄ….- Krishna otworzyÅ‚ oczy.- Na imiÄ™ miaÅ‚ Paul, na nazwisko Habib.- SprzedaÅ‚eÅ› misÄ™ Paulowi Habibowi?- Nie byÅ‚a zbyt cenna - powiedziaÅ‚ Krishna.- ZarobiÅ‚em na niej tylko półtora tysiÄ…cadolarów, najwyżej dwa.Inna sprawa, że to byÅ‚ niezÅ‚y ruch, bo ten Habib kupiÅ‚ jÄ… wiele lattemu, a od tamtej pory ceny wyraznie poszÅ‚y w górÄ™.Po prostu usiÅ‚ujÄ™ ci powiedzieć, że mamnamiary na niego w biurze.MogÄ… być nieaktualne, ale czy to wiadomo?- MógÅ‚byÅ› do niego zadzwonić teraz?- Teraz?- ZadzwoÅ„ do swojego biura.Niech ktoÅ› ci odszuka dane.- Roy, dziÅ› jest piÄ…tek.W piÄ…tki mam zamkniÄ™te.- SpojrzaÅ‚ jeszcze raz na Roya, coÅ› gotknęło.WyjÄ…Å‚ telefon.- Philip? - powiedziaÅ‚ do sÅ‚uchawki.- Jak odbierzesz tÄ™ wiadomość,jedz do biura, otwórz archiwum i znajdz namiary na Paula Habiba.Paul Habib.I oddzwoÅ„.- DziÄ™ki - rzuciÅ‚ Roy.- Nie ma za co - powiedziaÅ‚ Krishna, dopijajÄ…c kawÄ™.- NamyÅ›liÅ‚eÅ› siÄ™?RozdziaÅ‚ 17Limuzyna Krishny cofnęła siÄ™ z dÅ‚ugiego, półksiężycowego zauÅ‚ka, wyjechaÅ‚a zgrabniena ulicÄ™ i znikÅ‚a.Starsza pani na spacerze z psem odwróciÅ‚a siÄ™ i odprowadziÅ‚a jÄ… wzrokiem.DwieÅ›cie pięćdziesiÄ…t tysiÄ™cy - majÄ…tek dla czÅ‚owieka, który wychowaÅ‚ siÄ™ w takzapyziaÅ‚ym miasteczku jak North Grafton w stanie Maine.Nie mógÅ‚ nawet marzyć o takiejfortunie wypÅ‚aconej od razu.I oto znalazÅ‚a siÄ™ w jego zasiÄ™gu, wystarczyÅ‚o, żeby powiedziaÅ‚ tak".Roy zadzwoniÅ‚ do mamy.- Jak miÅ‚o, że dzwonisz!- Wszystko w porzÄ…dku, mamo?- Super - powiedziaÅ‚a.- Nie mogÅ‚oby być lepiej.Matka Roya nie należaÅ‚a do tych ludzipółnocy, którzy przeprowadziwszy siÄ™ na FlorydÄ™, choćby tylko na zimÄ™, tÄ™skniÄ… za domem.UwielbiaÅ‚a FlorydÄ™.maÅ‚y apartamencik kupiony przez Roya i minicoopera, którego samawybraÅ‚a w salonie, dokÄ…d jÄ… zabraÅ‚.Pierwszy raz w życiu miaÅ‚a nowy samochód.LubiÅ‚a teżnowe grono przyjaciół, wspólne gry w karty i lekcje taÅ„ca.- Wiesz, jaka teraz u nas jesttemperatura?Lepiej zaniżyć.- DwadzieÅ›cia stopni? - zapytaÅ‚.- %7Å‚artujesz?! - zawoÅ‚aÅ‚a.- Brrr.DwadzieÅ›cia siedem.A wÅ‚aÅ›nie patrzÄ™ na termometr.Wiesz, o którym mówiÄ™, o tym na balkonie.- Wiem, mamo.- Hen na horyzoncie widzÄ™ frachtowiec, chyba czerwony.- To fantastycznie.- Mój wÅ‚asny widok za milion dolarów - pochwaliÅ‚a siÄ™.- A co u ciebie?- Niezle.- Dobrze ci idzie sprzedaż?- O tak - potwierdziÅ‚ i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do siebie.WiedziaÅ‚, że w gÅ‚Ä™bi duszy mama boi siÄ™,czy raj na Florydzie nie pryÅ›nie jak baÅ„ka mydlana.- Nie mam z tym żadnych kÅ‚opotów.- MiÅ‚o sÅ‚yszeć.- ZamilkÅ‚a na chwilÄ™.- W takim razie masz z czymÅ› innym kÅ‚opot?- Nie, nie - zaprzeczyÅ‚ Roy.- ChciaÅ‚em siÄ™ tylko pochwalić, że interesy idÄ… wyjÄ…tkowodobrze.- To Å›wietnie - pogratulowaÅ‚a mama.- SprzedaÅ‚eÅ› coÅ› ostatnio? Jeżeli nie uznasz, żewÅ›ciubiam za bardzo nos.- Wyobraz sobie, że wÅ‚aÅ›nie dostaÅ‚em najlepszÄ… ofertÄ™ w życiu - powiedziaÅ‚.- To znaczy ile?- Dużo.- Teraz już przede mnÄ… nie ukrywaj.- Przyrzeknij, że nikomu nie powiesz.- SÅ‚owo honoru.WymieniÅ‚ kwotÄ™.- Boże! - zawoÅ‚aÅ‚a.- Kto przy zdrowych.UgryzÅ‚a siÄ™ w jÄ™zyk.- Kto przy zdrowych zmysÅ‚ach co? - zapytaÅ‚ rozbawiony Roy.- Wiesz, że uwielbiam twojÄ… pracÄ™ za ten jej rozmach.Zastanawiam siÄ™ tylko, kto ma tylepieniÄ™dzy.- WÅ‚aÅ›ciciel rancza w Teksasie - powiedziaÅ‚ Roy.- Jak siÄ™ nazywa?Przez chwilÄ™ nie mógÅ‚ sobie przypomnieć.- Truesdale - powiedziaÅ‚ w koÅ„cu.- Clifton Truesdale.- ChciaÅ‚eÅ› powiedzieć Calvin Truesdale? - spytaÅ‚a.- Tak, chyba tak - poprawiÅ‚ siÄ™.- SÅ‚yszaÅ‚aÅ› o nim?- Czy sÅ‚yszaÅ‚am? Ty nie czytasz gazet? Chyba w zeszÅ‚ym tygodniu w People" pisali, żepolowaÅ‚ z prezydentem na swoim ranczu na ptaki.Podobno siÄ™ przyjazniÄ….- Z jakim prezydentem?- Na miÅ‚ość boskÄ…, z prezydentem Stanów Zjednoczonych - rzuciÅ‚a zniecierpliwionamama.- Też go chyba raz spotkaÅ‚eÅ›.- Kogo?- Nie kpij sobie.Prezydenta, Roy, prezydenta Stanów Zjednoczonych.- Powiedzmy - stwierdziÅ‚.- Jak można powiedzmy" kogoÅ› spotkać?- Wtedy byÅ‚ jeszcze wiceprezydentem - wyjaÅ›niÅ‚ Roy.- UÅ›cisnÄ…Å‚ mi tylko rÄ™kÄ™.- UÅ›cisk rÄ™ki prezydenta to nie byle co, synu.Nie doceniasz, co ci siÄ™ przytrafiÅ‚o.- Mnie takie rzeczy nie ruszajÄ…, mamo.- A mnie ruszajÄ… - oznajmiÅ‚a mama i zmieniÅ‚a temat.- Co u Jen?- Dobrze.- Wciąż uczy jazdy na nartach?- Tak.- PrzeziÄ™biÅ‚eÅ› siÄ™? - spytaÅ‚a już innym tonem.- Nie.- Ale dobrze siÄ™ czujesz? Bo masz takÄ… chrypÄ™.- Dobrze - odparÅ‚.- MuszÄ™ koÅ„czyć.NiedÅ‚ugo siÄ™ odezwÄ™.- Pa, synku.Kocham ciÄ™.Klik.OdchrzÄ…knÄ…Å‚.ZciÅ›lej rzecz biorÄ…c, wykonaÅ‚ caÅ‚Ä… seriÄ™ dzwiÄ™ków i ruchów gardÅ‚a, jakiewykonuje siÄ™ przy chrzÄ…kaniu, ale bez pożądanego skutku.* * *StanÄ…Å‚ przed DeliÄ….Choć już nie wirowaÅ‚ dookoÅ‚a niej kurz, w dalszym ciÄ…gu wyglÄ…daÅ‚a,jakby siÄ™ krÄ™ciÅ‚a; może nieÅ›wiadomie stworzyÅ‚ zÅ‚udzenie ruchu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]