[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zebrał resztki sił, by raz jeszcze siępodnieść.Wtedy dostrzegł kolejny ruch.Ułamek sekundy pózniej włócznia znów trafiła go wtwarz.Zwiat ogarnęły ciemności. 22Granie po wsiach329 RPWędrowali.Rojer lekko pląsał, a cztery drewniane piłki w jaskrawych kolorachorbitowały wokół jego głowy.%7łonglerka wciąż stanowiła zadanie ponad siły, gdy stałnieruchomo, ale Rojer Bezpalcy musiał pracować na swą reputację, więc nauczył sięwykorzystywać do granic możliwości okaleczonych rąk.Po długich miesiącach ćwiczeńporuszał się z płynną gracją, a jego okaleczona dłoń sprawnie łapała i wyrzucała piłeczki.Ukończył czternasty rok życia, lecz nadal był drobnym chłopcem, mierzącym niecoponad pięć stóp.Miał marchewkowo rude włosy, zielone oczy i okrągłą twarz usianą piegami.Pochylał się, wyprostowywał, wykonywał pełne obroty, a stopy poruszały się w tym samymrytmie, co podrzucane Piłeczki.Jego miękkie trzewiki pokrywał pył drogi, a pląsające stopywzniecały gęstą chmurę, przez co każdy oddech nosił posmak kurzu. Czy to ma jakiś sens, skoro powinieneś żonglować, stojąc w miejscu?  zapytałpoirytowany Arrick. Wyglądasz na kompletnego amatora, a żadna publiczność nie przepadaza łykaniem kurzu. Przecież nie będę występował na drodze  odparł Rojer. W siołach? To niewykluczone.Nie ma tam deskowanych chodników.Rojer potknął się, a Arrick przystanął, obserwując, jak jego uczeń desperacko usiłuje napowrót złapać rytm.W końcu mu się to udało, piłeczki znów zataczały krąg w tym samymtempie, ale mimo to Arrick burknął z niezadowoleniem. Skoro nie ma deskowanych chodników, to co robią, by demony nie powstawaływewnątrz murów?  zapytał zaciekawiony chłopiec. Murów też nie ma.Utrzymanie bariery runicznej wokół niewielkiej nawet wioskiwymagałoby pomocy jakiegoś tuzina Patronów.A wieś może się uważać za szczęśliwą, jeślima chociaż dwóch  wraz z czeladnikiem.Rojer nagle poczuł w gardle posmak żółci.Przełknął ślinę, czując ogarniającą go słabość. Wrzaski, których pamięć liczyła już dziesięć lat, znów rozbrzmiały w jego głowie.Potknął sięi przewrócił na plecy, a wokół pospadały drewniane piłeczki.Ze złością grzmotnąłokaleczoną dłonią w ziemię. Lepiej zostaw żonglowanie mnie i skup się na innych umiejętnościach  rzekł Arrick zwestchnieniem. Jeśli połowę czasu poświęconego na trening żonglowania przeznaczysz naśpiew, może zdołasz przeciągać trzy sekundy dłużej, zanim załamie ci się głos. Zawsze mówisz, że Minstrel, który nie umie żonglować, nie zasługuje na to miano. Mniejsza o to, co ja wygaduję  warknął mężczyzna. Sądzisz, że Jasin Złotogłosypotrafi żonglować? Ty masz talent.Gdy już zyskamy sławę, najmę czeladników, byżonglowali za ciebie! Skąd ci przyszło do głowy, że chcę, by ktoś wykonywał za mnie moje sztuczki? zapytał Rojer, podnosząc piłki i wsuwając je do sakiewki zawieszonej przy pasie.Wykorzystał ten moment, by pogładzić talizman schowany bezpiecznie w sekretnej kieszeni.Jak zwykle poczuł przypływ nowych sił. Ponieważ nie da się zbić fortuny na drobnych sztuczkach. Arrick pociągnął łyk znieodłącznego bukłaka. Zwykli żonglerzy zarabiają drewniaki.Zyskaj sławę, a zobaczysz,jak do twych kieszeni płynie struga milneńskiego złota, jak niegdyś do moich. Pociągnąłkolejny, tym razem większy. %7łeby jednak zyskać sławę, musisz grać po siołach. Złotogłosy nigdy nie grywał. burknął Rojer. Otóż to!  wykrzyknął Arrick, wymachując rękami. Jego wujek może i jest w staniepociągać w Angiers za odpowiednie sznurki, ale jego wpływy nie sięgają mniejszych wiosek.Gdy już zdobędziesz sławę, będziemy mogli o nim zapomnieć! Gdzie mu się równać ze Słodką Pieśnią i BezPalcym!  szybko dodał Rojer, znówwymieniając imię mistrza na pierwszym miejscu, choć ostatnio czynili odwrotnie przezwzgląd na wzrastającą popularność chłopaka na ulicach Angiers. O tak!  wykrzyknął Arrick, po czym strzelił obcasami i puścił się w szybki pląs.Rojer w porę odwrócił uwagę mistrza.Ostatnimi laty stary Minstrel stawał się corazbardziej podatny na wybuchy wściekłości.Pił też coraz więcej, w miarę jak gwiazda Rojerabłyszczała coraz jaśniej, podczas gdy jego stopniowo bledła.Dobrze wiedział, że w jegopieśniach coraz trudniej było się doszukać słodkości. Jak daleko stąd do Zwierszczowej Ostoi?  zapytał Rojer. Dotrzemy tam jutro w południe. Sądziłem, że sioła leżą w odległości dnia drogi od siebie.Arrick parsknął. Dekret książęcy głosi, że wsie mają leżeć w odległości, którą człowiek na dobrym koniujest w stanie pokonać w ciągu jednego dnia.Na dobrym koniu! Pieszo nie zajdziesz takdaleko.Rojer poczuł, jak opuszczają go wszelkie nadzieje.Arrick naprawdę zamierzał spędzićnoc pod gołym niebem, chroniąc się przed demonami jedynie starym kręgiem Gerala, któregonikt nie używał od dziesięciu lat.Lecz nawet w Angiers nie mogli się już czuć bezpieczni.W miarę jak rosła ich popularność, mistrz Jasin dokładał starań, by podciąć im skrzydła.Rok temu jego czeladnicyzłamali Arrickowi rękę, a po jednym z wielkich występów skradli cały ich utarg.Do tegodochodziło zamiłowanie Arricka do wina i dziwek, które skutecznie opróżniało ich sakiewki.Być może sioła rzeczywiście oferowały lepsze pieniądze.Zdobywanie popularności stanowiło dla Minstreli swoisty rytuał inicjacyjny i dopókiprzebywali bezpiecznie w Angiers, Rojerowi wydawało się to wspaniałą przygodą.Terazchłopak z trudem przełykał ślinę, patrząc w niebo.* * *Rojer siedział na kamieniu i wszywał kolorową łatkę do płaszcza.Podobnie jak wprzypadku innych ubrań, płótno, z którego go wykonano, już dawno się przetarło.Na dziurynaszywał łatki, aż z czasem płaszcz stał się wielką pstrokatą mozaiką. Rozłóż krąg, gdy skończysz, chłopcze  burknął Arrick, opróżniwszy niemal całybukłak.Rojer zerknął na zachodzące słońce i pospieszył wykonać polecenie.Krąg był niewielki, mierzył zaledwie dziesięć stóp średnicy, ale mógł pomieścić dwóchleżących mężczyzn i tlące się między nimi ognisko.Rojer wbił kij w środku obozowiska iwykorzystał przywiązany do niego sznur długości pięciu stóp, by wytyczyć okrąg.Następnierozciągnął wzdłuż niego przenośny krąg Gerala, tu i ówdzie korzystając z liniału, by ułożyćpłytki z runami w odpowiedniej odległości od siebie.Nie był jednak Patronem Runów i niemógł mieć pewności, czy wykonał zadanie prawidłowo.Gdy skończył, Arrick przykuśtykał przyjrzeć się owocom jego pracy. Wygląda porządnie  wymamrotał, ledwie zerknąwszy na krąg.Rojer poczuł mrowienie wzdłuż kręgosłupa.Sprawdził runy jeszcze dwukrotnie, by miećpewność, że zrobił wszystko najlepiej jak tylko potrafił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •