[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy ugryzła go w palec,wyciągnął nóż.Z niezwykłą prędkością masywny policjant chwyciłnapastnika za ramiona i podniósł go jakieś pół metra nadziemią, a potem walnął jego czołem w czoło mniejszegobandyty.Ten upadł z głośnym łomotem.%7łylasty mężczyzna przyłożył nóż do szyi Diane Koos.Bez wahania policjant wyjął swój duży pistolet markiSmith &Wesson i wymierzył w czoło napastnika. Rzućnóż albo zginiesz warknął.Napastnik, łamiącym się głosem, odpowiedział: Wyrzuć pistolet w kierunku ulicy, wtedy ją puszczę.Jeślinie, zabiję ją. Nie, nie zabijesz.Ponieważ nie chcesz mi dać jużkolejnego powodu, aby władować ci kulę w twoje leweoko, a potem kontynuować i władować kulę w twoje praweoko i jeszcze jedną w usta, kiedy będziesz leciał na ziemię.Chcesz powąchać trochę tego białego proszku, kolo? Damci więcej, niż potrzeba! Poderżnę jej gardło! Jeśli pojawi się choć jedna kropla krwi, ty mendoz Aryan Nation, będziesz martwy i znajdziesz się w ogniupiekielnym, zanim zdążysz powiedzieć Adolf Hitler.Mężczyzna, dobrze wyszkolony w szkole nienawiści,spojrzał w oczy policjanta i wiedział bez najmniejszychwątpliwości, że kolos w brązowym mundurze był gotów,jeśli nie palił się, aby zabić go tu na miejscu.Spojrzał należącego na ziemi kumpla z wgniecioną czaszką i upuściłnóż. Dobry piesek.Teraz wypuść ją.Kładz się twarzą doziemi, nazistowskie nasienie, i pocałuj asfalt jakby to byłystopy Hitlera.Mężczyzna natychmiast posłuchał. Ręce na plecy. Pomimo swojej masy gliniarzbłyskawicznie zakuł w kajdanki obu mężczyzn i połączyłsię przez radio z operatorem. 693a.Zatrzymałem dwóch bandziorów z Aryan Na-tion na parkingu podziemnym Miejskiego Pałacu Kultury.Mam tu też ranną kobietę.Przyślijcie karetkę. Nic mi nie jest odezwała się Diane Koos. Zdecydują o tym ratownicy medyczni.Niezle siępani oberwało. Wskazał na faceta na ziemi z pociętątwarzą. Ale wygląda na to, że on bardziej ucierpiał.Diane Koos spojrzała na niego. Myślałam, że ma panzmianę dzienną. Mam, ale Frashour zachorował i zgłosiłem się naochotnika na zastępstwo.Zwłaszcza, że nie byłem nazmianie. A to dlaczego? Dostałem przypomnienie z rozkazem uczestnictwaw całodniowym szkoleniu dotyczącym wrażliwości.Po-wiedziano mi, że to zalecenie rzecznika PR. Cóż, ci goście mieli szczęście, że byłeś świeżo poszkoleniu.Darrin Gallagher wynurzył się gdzieś z cienia. Dia-ne! Nic ci nie jest? Chyba nie. Kurczę! To było istne szaleństwo! Ci goście to jakieśświry! Mógł pan zostać i pomóc kobiecie odparł policjant. Ale oni mogli być uzbrojeni! powiedział Galla-gher. No tak.Mogli ją zabić, uzbrojeni czy nie.Panu tylkorozmazali makijaż.Gallagher odruchowo dotknął policzka. Poleciałemzadzwonić po policję.To należało zrobić w takiej sytuacji.Policjant wpatrywał się w niego. Ktoś to zrobił przedpanem.Pan dzwonił, kiedy wjechałem na parking.A możezadzwonił pan do stacji telewizyjnej po ekipę filmową?Policjant nachylił się i podniósł złotą tabliczkę.Prze-czytał ją i wręczył Diane Koos.Kiedy wyciągała po niąrękę, zauważył cztery złamane paznokcie i zastygłe kroplekrwi na jej palcach dłoni.Koos zwróciła się do policjanta. Zna pan DarrinaGallaghera? Nie.Wprawdzie widziałem go w telewizji, rekla-mach na autobusach i w kilku szaletach publicznych, alepierwszy raz widzę go w rozmazanym makijażu.Przypo-minam sobie jego dochodzenie dotyczące brutalności po-licji.Wydaje mi się nawet, że wspomniał w nim o mnie. Wiedziałem, że skądś cię znam! Gallagher zrobiłkrok w tył. No tak, mnie raczej trudno zapomnieć.Cóż, obajzrobiliśmy dziś wieczorem co do nas należy, Darrin.Tyzwiewałeś jak tchórz, a ja pojawiłem się, aby pomóc jed-nemu z waszej dwójki, który ma jaja.Dzielna kobieta;mógłbyś się od niej uczyć, żebym nie musiał interwenio-wać, kiedy zostaniesz napadnięty przez gang trzecioklasi-stek. To, co pan mówi, jest nie na miejscu! I obrazliwe! Gallagher wyciągnął z kieszeni smartfona i z wściekłościąuderzał kciukami w ekran. Kopie pan sobie ogromną,głęboką dziurę.Właśnie piszę na pana skargę do panaprzełożonych! Proszę tylko dobrze spisać numer spokojnymgłosem odparł policjant.Koos rzuciła piorunujące spojrzenie Gallagherowi.Darrin, jeśli złożysz skargę, wpłynie do mnie.A kiedy tosię stanie, opowiem szeryfowi wszystko, co się tu wyda-rzyło.I roześlę jeszcze kopie po całej telewizji.Policjant wpatrywał się w nagrodzoną byłą prezen-terkę telewizyjną w porozrywanej sukni, z posiniaczonątwarzą i szyją, potarganych włosach i zniszczonych pa-znokciach. Proszę pani, czy ten laluś tutaj to pani chło-pak? Skąd! Nie! To znaczy, przyszedł tu ze mną i chciałmnie zabrać do domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Kiedy ugryzła go w palec,wyciągnął nóż.Z niezwykłą prędkością masywny policjant chwyciłnapastnika za ramiona i podniósł go jakieś pół metra nadziemią, a potem walnął jego czołem w czoło mniejszegobandyty.Ten upadł z głośnym łomotem.%7łylasty mężczyzna przyłożył nóż do szyi Diane Koos.Bez wahania policjant wyjął swój duży pistolet markiSmith &Wesson i wymierzył w czoło napastnika. Rzućnóż albo zginiesz warknął.Napastnik, łamiącym się głosem, odpowiedział: Wyrzuć pistolet w kierunku ulicy, wtedy ją puszczę.Jeślinie, zabiję ją. Nie, nie zabijesz.Ponieważ nie chcesz mi dać jużkolejnego powodu, aby władować ci kulę w twoje leweoko, a potem kontynuować i władować kulę w twoje praweoko i jeszcze jedną w usta, kiedy będziesz leciał na ziemię.Chcesz powąchać trochę tego białego proszku, kolo? Damci więcej, niż potrzeba! Poderżnę jej gardło! Jeśli pojawi się choć jedna kropla krwi, ty mendoz Aryan Nation, będziesz martwy i znajdziesz się w ogniupiekielnym, zanim zdążysz powiedzieć Adolf Hitler.Mężczyzna, dobrze wyszkolony w szkole nienawiści,spojrzał w oczy policjanta i wiedział bez najmniejszychwątpliwości, że kolos w brązowym mundurze był gotów,jeśli nie palił się, aby zabić go tu na miejscu.Spojrzał należącego na ziemi kumpla z wgniecioną czaszką i upuściłnóż. Dobry piesek.Teraz wypuść ją.Kładz się twarzą doziemi, nazistowskie nasienie, i pocałuj asfalt jakby to byłystopy Hitlera.Mężczyzna natychmiast posłuchał. Ręce na plecy. Pomimo swojej masy gliniarzbłyskawicznie zakuł w kajdanki obu mężczyzn i połączyłsię przez radio z operatorem. 693a.Zatrzymałem dwóch bandziorów z Aryan Na-tion na parkingu podziemnym Miejskiego Pałacu Kultury.Mam tu też ranną kobietę.Przyślijcie karetkę. Nic mi nie jest odezwała się Diane Koos. Zdecydują o tym ratownicy medyczni.Niezle siępani oberwało. Wskazał na faceta na ziemi z pociętątwarzą. Ale wygląda na to, że on bardziej ucierpiał.Diane Koos spojrzała na niego. Myślałam, że ma panzmianę dzienną. Mam, ale Frashour zachorował i zgłosiłem się naochotnika na zastępstwo.Zwłaszcza, że nie byłem nazmianie. A to dlaczego? Dostałem przypomnienie z rozkazem uczestnictwaw całodniowym szkoleniu dotyczącym wrażliwości.Po-wiedziano mi, że to zalecenie rzecznika PR. Cóż, ci goście mieli szczęście, że byłeś świeżo poszkoleniu.Darrin Gallagher wynurzył się gdzieś z cienia. Dia-ne! Nic ci nie jest? Chyba nie. Kurczę! To było istne szaleństwo! Ci goście to jakieśświry! Mógł pan zostać i pomóc kobiecie odparł policjant. Ale oni mogli być uzbrojeni! powiedział Galla-gher. No tak.Mogli ją zabić, uzbrojeni czy nie.Panu tylkorozmazali makijaż.Gallagher odruchowo dotknął policzka. Poleciałemzadzwonić po policję.To należało zrobić w takiej sytuacji.Policjant wpatrywał się w niego. Ktoś to zrobił przedpanem.Pan dzwonił, kiedy wjechałem na parking.A możezadzwonił pan do stacji telewizyjnej po ekipę filmową?Policjant nachylił się i podniósł złotą tabliczkę.Prze-czytał ją i wręczył Diane Koos.Kiedy wyciągała po niąrękę, zauważył cztery złamane paznokcie i zastygłe kroplekrwi na jej palcach dłoni.Koos zwróciła się do policjanta. Zna pan DarrinaGallaghera? Nie.Wprawdzie widziałem go w telewizji, rekla-mach na autobusach i w kilku szaletach publicznych, alepierwszy raz widzę go w rozmazanym makijażu.Przypo-minam sobie jego dochodzenie dotyczące brutalności po-licji.Wydaje mi się nawet, że wspomniał w nim o mnie. Wiedziałem, że skądś cię znam! Gallagher zrobiłkrok w tył. No tak, mnie raczej trudno zapomnieć.Cóż, obajzrobiliśmy dziś wieczorem co do nas należy, Darrin.Tyzwiewałeś jak tchórz, a ja pojawiłem się, aby pomóc jed-nemu z waszej dwójki, który ma jaja.Dzielna kobieta;mógłbyś się od niej uczyć, żebym nie musiał interwenio-wać, kiedy zostaniesz napadnięty przez gang trzecioklasi-stek. To, co pan mówi, jest nie na miejscu! I obrazliwe! Gallagher wyciągnął z kieszeni smartfona i z wściekłościąuderzał kciukami w ekran. Kopie pan sobie ogromną,głęboką dziurę.Właśnie piszę na pana skargę do panaprzełożonych! Proszę tylko dobrze spisać numer spokojnymgłosem odparł policjant.Koos rzuciła piorunujące spojrzenie Gallagherowi.Darrin, jeśli złożysz skargę, wpłynie do mnie.A kiedy tosię stanie, opowiem szeryfowi wszystko, co się tu wyda-rzyło.I roześlę jeszcze kopie po całej telewizji.Policjant wpatrywał się w nagrodzoną byłą prezen-terkę telewizyjną w porozrywanej sukni, z posiniaczonątwarzą i szyją, potarganych włosach i zniszczonych pa-znokciach. Proszę pani, czy ten laluś tutaj to pani chło-pak? Skąd! Nie! To znaczy, przyszedł tu ze mną i chciałmnie zabrać do domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]