[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To dla mnie prawdziwy honor - odrzekł.Jasnowłosy młodzieniecśredniego wzrostu wyglądał całkiem atrakcyjnie i był dziedzicem dużegomajątku, choć bez tytułu.- Na pewno pani wie, że jestem gotów na wszystko,byle sprawić jej przyjemność.Lucy spłonęła rumieńcem, ponieważ z jego oczu biła taka uczciwość, żemu uwierzyła.Do tej pory pan Langham nie wystąpił z żadną znaczącądeklaracją, była jednak pewna, że gdyby się oświadczył, to z całkowitą powagą.Sir Hugh, starszy od pana Langhama, choć w żartach, poprosił o jej rękę już trzy- 56 -SRrazy i Lucy nie wierzyła w szczerość jego intencji.Również pan Peter Robinsondawał do zrozumienia, że uważa Lucy za osobę ze wszech miar atrakcyjną, leczani słowem nie wspomniał, iż myśli o czymś więcej niż zwykły flirt.Panowie byli dla niej tak uprzejmi, że Lucy ani przez chwilę nie zostałasama.Mimo to raz po raz nachodziły ją myśli o lordzie Harcourcie.Niepowinna odczuwać rozczarowania jego nieobecnością, gdy otaczało ją tylużyczliwych kawalerów, a jednak tak było.Do domu wracała zadumana.Coraz wyrazniej uświadamiała sobie, żeżaden z dżentelmenów poznanych w Londynie nie robi na niej takiego wrażeniajak lord Harcourt.Kiedy wchodził do pokoju, zdawało jej się, że nagle pogodazmieniła się na lepsze.Zaczynała się niepokoić, co będzie, jeśli do końca sezonulord Harcourt nie zdecyduje się jej oświadczyć.Tego wieczoru Jack miał inne sprawy na głowie niż przyjęcie, choć i onspędził wieczór na grze w karty.Collingwood przegrał pierwsze rozdanie,potem jednak wygrywał.Jack obstawiał konsekwentnie, choć niewysoko, a przez cały czas bacznieprzyglądał się ruchom przeciwnika, choć udawał, że jest pochłonięty swoimikartami.Był już pewien, że rozszyfrował metodę, jaką Collingwood wszystkichzwodził, lecz instynktownie wyczuwał, że za wcześnie na ujawnienie oszustwa.Być może przed natychmiastowym zdemaskowaniem Collingwoodapowstrzymał go drugi list od przyjaciela.Jeśli Davida zamordowano tak, bywyglądało to na skutek nieporozumienia przy grze w karty, to Jack chciałnajpierw się dowiedzieć, co próbowano w ten sposób zamaskować.Zamiastwięc zakończyć sprawę z Collingwoodem już tego wieczoru, pozwolił się ograćz kolejnych dwóch tysięcy trzystu gwinei.- Jest pan dziś dla mnie za mocny, Collingwood - powiedział w końcu iziewnął.- Może rewanż przy okazji?- 57 -SR- Kiedy tylko pan sobie życzy - odparł przymilnym tonem Collingwood.Zjego tonu wynikało, że tracił czujność.- Jestem do pańskiej dyspozycji,Harcourt.- W przyszłym tygodniu? - zaproponował Jack.- Mam wprawdzie dużozajęć, ale może na przykład dokładnie za tydzień.- Czemu nie? Jeśli tylko pański portfel to wytrzyma, powinniśmynastępnym razem podwyższyć stawki, aby mógł się pan odegrać.- Czemu nie? - powtórzył Jack z nie mniejszą nonszalancją.Wstał odstolika.- Dobranoc.Gdy zmierzał do drzwi, podszedł do niego Greaves.- Odprowadzę pana kawałek, Harcourt.- Proszę bardzo, Greaves.Będzie mi miło w pańskim towarzystwie.Na dworze zerknął kątem oka na swego towarzysza.Choć nie byliprzyjaciółmi, znali się niezle, a Jack uważał Greavesa za uczciwego człowieka.Widział w nim dżentelmena starej daty, bardzo wyczulonego na punkcie honoru.- Chcę pana ostrzec, Harcourt - odezwał się Greaves.- Collingwoodoszukuje, a do tego jest niebezpieczny.- Powiem panu, że to było konieczne, ale bardzo proszę, aby zachowałpan tę wiedzę tylko dla siebie.- Ach, tak.- Greaves skinął głową.- Podejrzewałem, że tak się rzeczymają.Najwyższy czas, żeby Collingwood dostał nauczkę.Jeśli potrzebuje panświadka, służę uprzejmie.Są też inni, którzy przez niego wycierpieli.- Niech pan przyjdzie za tydzień.Mogłem zdemaskować go dzisiaj, alewolałem poczekać.W przyszłym tygodniu nie będzie już takiej konieczności.- To dobrze.- Greaves był wyraznie usatysfakcjonowany.- Będępilnował, aby nikt nie stanął panu za plecami.Jack skłonił głowę.- Dziękuję.Moim zdaniem Collingwood ma na sumieniu znacznie więcejniż tylko karciane oszustwa, ale udowodnienie tego może okazać się- 58 -SRniemożliwe.Wystarczy jednak go skompromitować, żeby znalazł się pozanawiasem przyzwoitego towarzystwa.- Domyślam się, że mówi pan o Davidzie Middletonie - stwierdził zpowagą Greaves.- Widziałem tę grę, Harcourt.Middleton wstał od stołu wściekły, chociaż nie wiem, jakie słowa międzynimi padły.Collingwood wyszedł wkrótce potem.Słyszano, że się kłócili.Samsię nad tym zastanawiałem.Być może ktoś wie coś na ten temat.Chyba niechodziło wyłącznie o karty.- Jestem przekonany, że nie, natomiast udowodnienie tego to zupełnieinna sprawa.- Czasem sprawiedliwości nie może stać się zadość, ale kompromitacjaCollingwooda powinna wystarczyć jako zadośćuczynienie.- Może.- Jack wiedział, że jemu nie wystarczy, choć jeśli nie zdołaznalezć dowodu winy Collingwooda, niczego więcej nie zdziała.Rozstał się z Greavesem i zamyślony ruszył dalej.W swoim czasiezastanawiał się, czy nie sprowokować Collingwooda do kłótni i nie rzucić muwyzwania, ale ostatnio odstąpił od tego pomysłu.Wiedział, że strzela dużolepiej od potencjalnego przeciwnika, lecz taki pojedynek miałby wiele zezwykłego morderstwa, a zło uczynione przez kogoś nie usprawiedliwiaodpłacenia mu tą samą monetą.Tak, musiał zadowolić się zdemaskowaniem oszustw Collingwooda.Zresztą pojedynek zagrażałby innym jego celom.Na jego wargach pojawił sięnikły uśmiech.Prawdę mówiąc, niecierpliwie czekał na pierwszą lekcjępowożenia z panną Lucy Horne, gdy tylko będzie dysponował odpowiednim za-przęgiem.W tym celu zaś musiał rano wyruszyć w krótką podróż.- 59 -SRRozdział czwartyWieczorek tańcujący nazajutrz był znacznie skromniejszy od balu,podczas którego Lucy tak dobrze bawiła się w ubiegłym tygodniu, ale pojawiłasię większość poznanych przez nią wcześniej dżentelmenów.Niestety, lordHarcourt nie przybył.Tańczyła z wieloma młodymi ludzmi, między innymi z panemTristramem, który wyraznie okazywał jej względy.Pomna poprzedniegoniefortunnego wydarzenia, Lucy bardzo uważała, żeby nie znalezć się samotniena tarasie, mimo że w sali tanecznej panowała nieznośna duchota [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.- To dla mnie prawdziwy honor - odrzekł.Jasnowłosy młodzieniecśredniego wzrostu wyglądał całkiem atrakcyjnie i był dziedzicem dużegomajątku, choć bez tytułu.- Na pewno pani wie, że jestem gotów na wszystko,byle sprawić jej przyjemność.Lucy spłonęła rumieńcem, ponieważ z jego oczu biła taka uczciwość, żemu uwierzyła.Do tej pory pan Langham nie wystąpił z żadną znaczącądeklaracją, była jednak pewna, że gdyby się oświadczył, to z całkowitą powagą.Sir Hugh, starszy od pana Langhama, choć w żartach, poprosił o jej rękę już trzy- 56 -SRrazy i Lucy nie wierzyła w szczerość jego intencji.Również pan Peter Robinsondawał do zrozumienia, że uważa Lucy za osobę ze wszech miar atrakcyjną, leczani słowem nie wspomniał, iż myśli o czymś więcej niż zwykły flirt.Panowie byli dla niej tak uprzejmi, że Lucy ani przez chwilę nie zostałasama.Mimo to raz po raz nachodziły ją myśli o lordzie Harcourcie.Niepowinna odczuwać rozczarowania jego nieobecnością, gdy otaczało ją tylużyczliwych kawalerów, a jednak tak było.Do domu wracała zadumana.Coraz wyrazniej uświadamiała sobie, żeżaden z dżentelmenów poznanych w Londynie nie robi na niej takiego wrażeniajak lord Harcourt.Kiedy wchodził do pokoju, zdawało jej się, że nagle pogodazmieniła się na lepsze.Zaczynała się niepokoić, co będzie, jeśli do końca sezonulord Harcourt nie zdecyduje się jej oświadczyć.Tego wieczoru Jack miał inne sprawy na głowie niż przyjęcie, choć i onspędził wieczór na grze w karty.Collingwood przegrał pierwsze rozdanie,potem jednak wygrywał.Jack obstawiał konsekwentnie, choć niewysoko, a przez cały czas bacznieprzyglądał się ruchom przeciwnika, choć udawał, że jest pochłonięty swoimikartami.Był już pewien, że rozszyfrował metodę, jaką Collingwood wszystkichzwodził, lecz instynktownie wyczuwał, że za wcześnie na ujawnienie oszustwa.Być może przed natychmiastowym zdemaskowaniem Collingwoodapowstrzymał go drugi list od przyjaciela.Jeśli Davida zamordowano tak, bywyglądało to na skutek nieporozumienia przy grze w karty, to Jack chciałnajpierw się dowiedzieć, co próbowano w ten sposób zamaskować.Zamiastwięc zakończyć sprawę z Collingwoodem już tego wieczoru, pozwolił się ograćz kolejnych dwóch tysięcy trzystu gwinei.- Jest pan dziś dla mnie za mocny, Collingwood - powiedział w końcu iziewnął.- Może rewanż przy okazji?- 57 -SR- Kiedy tylko pan sobie życzy - odparł przymilnym tonem Collingwood.Zjego tonu wynikało, że tracił czujność.- Jestem do pańskiej dyspozycji,Harcourt.- W przyszłym tygodniu? - zaproponował Jack.- Mam wprawdzie dużozajęć, ale może na przykład dokładnie za tydzień.- Czemu nie? Jeśli tylko pański portfel to wytrzyma, powinniśmynastępnym razem podwyższyć stawki, aby mógł się pan odegrać.- Czemu nie? - powtórzył Jack z nie mniejszą nonszalancją.Wstał odstolika.- Dobranoc.Gdy zmierzał do drzwi, podszedł do niego Greaves.- Odprowadzę pana kawałek, Harcourt.- Proszę bardzo, Greaves.Będzie mi miło w pańskim towarzystwie.Na dworze zerknął kątem oka na swego towarzysza.Choć nie byliprzyjaciółmi, znali się niezle, a Jack uważał Greavesa za uczciwego człowieka.Widział w nim dżentelmena starej daty, bardzo wyczulonego na punkcie honoru.- Chcę pana ostrzec, Harcourt - odezwał się Greaves.- Collingwoodoszukuje, a do tego jest niebezpieczny.- Powiem panu, że to było konieczne, ale bardzo proszę, aby zachowałpan tę wiedzę tylko dla siebie.- Ach, tak.- Greaves skinął głową.- Podejrzewałem, że tak się rzeczymają.Najwyższy czas, żeby Collingwood dostał nauczkę.Jeśli potrzebuje panświadka, służę uprzejmie.Są też inni, którzy przez niego wycierpieli.- Niech pan przyjdzie za tydzień.Mogłem zdemaskować go dzisiaj, alewolałem poczekać.W przyszłym tygodniu nie będzie już takiej konieczności.- To dobrze.- Greaves był wyraznie usatysfakcjonowany.- Będępilnował, aby nikt nie stanął panu za plecami.Jack skłonił głowę.- Dziękuję.Moim zdaniem Collingwood ma na sumieniu znacznie więcejniż tylko karciane oszustwa, ale udowodnienie tego może okazać się- 58 -SRniemożliwe.Wystarczy jednak go skompromitować, żeby znalazł się pozanawiasem przyzwoitego towarzystwa.- Domyślam się, że mówi pan o Davidzie Middletonie - stwierdził zpowagą Greaves.- Widziałem tę grę, Harcourt.Middleton wstał od stołu wściekły, chociaż nie wiem, jakie słowa międzynimi padły.Collingwood wyszedł wkrótce potem.Słyszano, że się kłócili.Samsię nad tym zastanawiałem.Być może ktoś wie coś na ten temat.Chyba niechodziło wyłącznie o karty.- Jestem przekonany, że nie, natomiast udowodnienie tego to zupełnieinna sprawa.- Czasem sprawiedliwości nie może stać się zadość, ale kompromitacjaCollingwooda powinna wystarczyć jako zadośćuczynienie.- Może.- Jack wiedział, że jemu nie wystarczy, choć jeśli nie zdołaznalezć dowodu winy Collingwooda, niczego więcej nie zdziała.Rozstał się z Greavesem i zamyślony ruszył dalej.W swoim czasiezastanawiał się, czy nie sprowokować Collingwooda do kłótni i nie rzucić muwyzwania, ale ostatnio odstąpił od tego pomysłu.Wiedział, że strzela dużolepiej od potencjalnego przeciwnika, lecz taki pojedynek miałby wiele zezwykłego morderstwa, a zło uczynione przez kogoś nie usprawiedliwiaodpłacenia mu tą samą monetą.Tak, musiał zadowolić się zdemaskowaniem oszustw Collingwooda.Zresztą pojedynek zagrażałby innym jego celom.Na jego wargach pojawił sięnikły uśmiech.Prawdę mówiąc, niecierpliwie czekał na pierwszą lekcjępowożenia z panną Lucy Horne, gdy tylko będzie dysponował odpowiednim za-przęgiem.W tym celu zaś musiał rano wyruszyć w krótką podróż.- 59 -SRRozdział czwartyWieczorek tańcujący nazajutrz był znacznie skromniejszy od balu,podczas którego Lucy tak dobrze bawiła się w ubiegłym tygodniu, ale pojawiłasię większość poznanych przez nią wcześniej dżentelmenów.Niestety, lordHarcourt nie przybył.Tańczyła z wieloma młodymi ludzmi, między innymi z panemTristramem, który wyraznie okazywał jej względy.Pomna poprzedniegoniefortunnego wydarzenia, Lucy bardzo uważała, żeby nie znalezć się samotniena tarasie, mimo że w sali tanecznej panowała nieznośna duchota [ Pobierz całość w formacie PDF ]