[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Hej, panie, co się stało?- Hej, panie, co się stało?David Fitzgerald - ciągle jeszcze oszołomiony i roztrzęsiony - stał na schodach ipowoli dostrzegał rozmiar gorączkowej krzątaniny wokół jego osoby.Po skończeniubadań przez sanitariuszy, którzy posmarowali mu ręce i twarz maścią, otoczył go cia-sny krąg reporterów.Było ich co najmniej dwudziestu pięciu, a każdy pchał się i przy-suwał jak najbliżej.Skąd oni się wzięli? Z początku przeraził się i poczuł zakłopotany.Czego chcieli? Zamierzali go zadeptać? Przypomniał mu się koncert zespołu  TheWho w Cincinnati i tragedie na angielskich stadionach piłkarskich, powoli jednakwszystko zaczęło się klarować.Rozpoznawał pojedyncze twarze i pytania.Wiele osóbznał z różnych programów informacyjnych, rozpoznał też parę sławnych nazwisk naidentyfikatorach.Chcieli zrozumieć, co się stało.Chcieli, żeby im pomógł.- Dlaczego powstrzymywał pan dzieci przed wejściem do autobusu? - spytał krę-py reporter z  Daily News w dżinsach i krawacie z dzianiny.- Nie wiem.- David potarł oczy.- Nie chciałem nikogo stracić.- Może byłby pan uprzejmy wyrazić się nieco jaśniej - poprosiła dziewczyna zczarnymi włosami i uszminkowanymi na brązowo ustami.Na identyfikatorze miałanapisane: Judy Mandel z  Tribune. Przez chwilę David wbił w nią wzrok.Nie była piękna, ale tak pewnie korzystałaze swych najbardziej atrakcyjnych cech, że nie dało jej się ignorować.- Na jaki temat? - David głęboko wciągnął powietrze, przy czym stwierdził, żesprawia mu to spory kłopot.- Dlaczego powstrzymywał pan uczniów przed wejściem do autobusu?- Tam była bomba.- Nagle poczuł zamęt w głowie i nie był pewien, co gada.Bomba?- Zgadza się - powiedziała odważnie Judy Mandel, patrząc na Davida wielkimioczami, i choć popychano ją z tyłu, próbowała nie stracić miejsca.- Skąd pan o tymwiedział?David otworzył usta, lecz nie wydobył się z nich żaden dzwięk.Ktoś świecił mujaskrawym światłem w oczy.kamerzysta.Był świadom, że wszyscy uważnie przy-glądają się jego twarzy.Za plecami stali uczniowie, podnosząc w górę ręce i pokazującdo kamery symbole swoich gangów.- Jakie to uczucie, być bohaterem? - Sara Kidreaux stanęła przed dziewczyną z Tribune.- O.boja.hm - zamilkli spojrzał przez ramię na dogaszany przez strażaków au-tobus.- Nie sądzę, żebym był bohaterem.To po prostu.no.samo życie.- Czego pan uczy? - krzyknął stojący z tyłu reporter radiowy.- Hm.- David chrząknął i odkaszlnął w chusteczkę.- Przepraszam.O bohate-rach, bohaterstwie.Znaczy się, uczę literatury angielskiej.To właśnie mieliśmy dziśrobić w muzeum.Zajmować się bohaterstwem.- Ale zamiast tego dał pan dzieciakom praktyczny pokaz bohaterstwa.Mam rację?- Sara Kidreaux stała na czubkach palców, starając się patrzeć Davidowi w oczy.Choć ciągle oszołomiony, zauważył, jak bardzo reporterka chce wychwycić jakieś sformułowanie, które dobrze wypadnie w programie.- Nie dostałam odpowiedzi na pytanie, skąd pan wiedział, że tam była bomba -powiedziała Judy Mandel, wyglądając znad ramienia Sary.- Hej, skąd pan wiedział otej bombie?!Dziennikarze za jej plecami pchali się i szarpali jak pędzący do łodzi ratunkowychpasażerowie  Titanica.- A więc dał im pan prawdziwą lekcję bohaterstwa - powtórzyła Sara Kidreaux,próbując wydrzeć z niego swój cytat, zanim odepchną ją na bok.- Chyba tak.- David powiedział to odruchowo, patrzył bowiem na ambulans od-wożący zwęglone i zmiażdżone zwłoki Sama Halla w czarnym plastikowym worku.Biedny Sam.David wzdrygnął się i spróbował ponownie skoncentrować na zadanymmu pytaniu, ale nie potrafił.Czuł się, jak gdyby śnił i równocześnie próbował opowie-dzieć ten sen.- Czego pan dokładnie uczy o bohaterstwie? - spytała Sara, jakby David już po-twierdził tezę zawartą w jej pytaniu.- Nie wiem.- No, daj mi coś.David wstrzymał oddech i patrzył jak sanitariusze badają jego uczniów.Potemspuścił wzrok i ujrzał ośmioletniego Murzynka, zapewne mieszkającego w którymś zpobliskich osiedli, który przepchał się dziennikarzom między nogami.Do koszulkimiał przyczepiony plastrem kawałek papieru, na którym napisał brązową kredką: RE-PORTR.- Przepraszam, ale nic nie wiem o bohaterstwie.Jedynym bohaterem, jakiego po-znałem w życiu, był mój ojciec, a on nigdy o tym nie mówił.- Pański ojciec?- Walczył na wojnie.- David popatrzył na drugą stronę Surf Avenue, gdzie przed wesołym miasteczkiem wisiała podarta, popalona czerwono-niebiesko-biała flaga.- Pański ojciec był bohaterem?Czuł, że powiedział coś, co spodobało się dziennikarzom.- Tak, walczył podczas drugiej wojny światowej.Służył w batalionie inżynieryj-nym.Rozumiecie, zajmował się materiałami wybuchowymi.- I co bohaterskiego zrobił?- Wiem, że raz ryzykował życie, zdobywając wzgórze na Okinawie.Kiedy jegokoledzy po kolei padali, dobiegł do gniazda karabinów maszynowych i wrzucił dośrodka tornister materiału wybuchowego.- Na oki-co? - spytał któryś z bardziej oddalonych dziennikarzy.- Czy on żyje? - nie popuszczała Sara Kidreaux.- Pański ojciec.David znów po-patrzył na dół - na chłopca, który udawał, że robi notatki.- Nie.Niestety, nie.- Sądzi pan, że byłby z pana dumny?Przez chwilę David nie wiedział, co powiedzieć.Sprawa z jego ojcem należała dozbyt skomplikowanych, żeby teraz o niej mówić.Z drugiej strony czuł napięcie, z ja-kim się w niego wpatrywali, chcąc aby okazał się interesujący.Powiedział więc:- Tak sądzę.Na pewno.Mam nadzieję.Gdy to powiedział, poczuł, że coś w nim się odrywa, oddziela.Pojawiło się drugie- nieprawdziwe - ja.Unosiło siew powietrzu i przekazywane było do obiektów kameroraz do mikrofonów.To ono zostanie dziś zaprezentowane w wiadomościach.Prawdziwy David Fitzgerald siedział nadal skulony, zdziwiony i przerażony rym,co właśnie przeszedł. Szpanerski David rozkwitał.- Korpus Marynarki Wojennej USA, starszy szeregowy Patrick V.Fitzgerald,Szósta Dywizja, Batalion Inżynieryjny - powiedział, odpowiadając na pytanie o na-zwisko i stopień ojca.- Został odznaczony Srebrną Gwiazdą, Brązową Gwiazdą, Pur-purowym Sercem i kilkoma innymi orderami, których w tej chwili nie pamiętam.Tak, sądzę, że byłby zadowolony.W rzeczywistości David wiedział, że ojciec, choć o tym nie mówił, był rozczaro-wany tym że jego jedyny syn został niskiej rangi nauczycielem szkoły publicznej.- Gdzie ta strzelanina się odbyła? - dopytywał człowiek z  New York Post.- Na Okinawie.O-K-I-N-A-W-A.Spróbował przełknąć, ale zaschło mu w gardle.Piekły go oczy, szczękał zębami.Chłopiec z  kartą prasową na piersi uśmiechał się do niego.David chciał ponadwszystko iść do domu, objąć Renee i przytulić Arthura, poczuć w jego włosach zapachplacu zabaw.- Czego chcecie? - zapytał jakiś głos.- To nauczyciel.David odwrócił się i ujrzał na schodach kaszlącą i płaczącą Nydię Colone z trze-ma koleżankami z klasy.Hiphopowe dziewczyny bardzo przeżyły całe zdarzenie, jed-na chyba nawet wymiotowała.Przy krawężniku stał Jurij Ehrlich i kamiennym wzro-kiem obserwował znikające nad ruinami Dreamlandu resztki dymu.Niebo pozostało czyste i obojętne.Po prostu robiło to, co powinno, żeby trwałpiękny dzień.David popatrzył na tłumek i natychmiast dostrzegł czarnowłosą dziewczynę z Tribune - Judy Mandeł, wpatrującą się w niego brązowymi półprzymkniętymioczami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •