[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyrzekła zachować goprzy życiu dla syna i dotrzyma danego słowa! Ani urok Trevora, ani namiętne pocałunki nie odwiodąjej od tego zamysłu.Poza tym kobieta nie wychodzi za mąż, nawet za najatrakcyjniejszego mężczyznętylko po to, by zadośćuczynić życzeniom i potrzebom innych, nawet bliskich osób.NiewątpliwieTrevor Rule jest niesłychanie atrakcyjnym mężczyzną i odpowiednim kandydatem na męża.Była podwrażeniem obrotności, z jaką sobie poczynał w interesach.Dostał się na pierwsze strony lokalnychgazet.Zyskał renomę uczciwego, przyzwoitego biznesmena, obdarzonego ponadto otwartym umysłem,wizjonerską wyobraznią, cenionego za nowatorskie koncepcje rozwoju miasta.Fizycznie.O nie, lepiej nie myśleć o jego fizycznych walorach.Lepiej pozostać przy pragmatycznejkalkulacji, wyłączając z niej jakiekolwiek wpływy cielesnych doznań, które mogłyby zmącić ostrośćwidzenia i wypaczyć trzezwy osąd.Rozważania te zajęły jej całą noc.O świcie rozstrzygnęła dylemat.Znajdzie mieszkanie dlasiebie i Aarona.Wyprowadzi się z domu rodziców, by nie blokować im szansy sprzedania domu iżycia po swojemu.Małżeństwo z Trevorem nie jest konieczne.Finansowo była niezależna.Postarasię, by Aaronowi zapewnić towarzystwo rówieśników oraz ich ojców.Nie potrzebuje do tegomężczyzny.W zasadzie powinna podziękować Trevorowi za propozycję, która zdopingowała ją do podjęciażyciowej decyzji.Uchylała się od niej od śmierci Richarda.Postanowiła nie zwlekać z ogłoszeniemswojego postanowienia.Rano, kiedy rodzice szykowali się do kościoła, wybrała numer Trevora.Podniósł słuchawkę w połowie pierwszego dzwonka.- Witaj.Mam nadzieję, że cię nie obudziłam.- Nie, skąd.- Zdecydowałam się.Ja.- Zaraz tam będę.Rozłączył się, nim zdążyła cokolwiek powiedzieć.Niezadowolona odwiesiła słuchawkę.Aatwiejbyłoby oznajmić mu tę decyzję przez telefon, unikając onieśmielającego stawania twarzą w twarz.Zaprowadziła Aarona na trawnik i wyniosła mu plażową piłkę do zabawy.Niech ta scena rozegrasię tutaj, przed domem, bez wiedzy i udziału rodziców.Trevor zjawił się w ciągu kilku minut.Kyla zdziwiła się, kiedy ujrzała go w ciemnymwyjściowym garniturze.Lekkim kopnięciem odbił plastikową piłką, Aaron podreptał za niąucieszony.- Dzień dobry - powiedział Trevor.- Dzień dobry - odparła Kyla.To będzie trudniejsze, niż myślała.Zamiast skupić się narzeczowych argumentach podważających zasadność absurdalnego pomysłu ich małżeństwa, pozwoliła, by opadły ją niezatarte, natarczywe wspomnienia obezwładniających pocałunków ipodniecającego dotyku palców, po mistrzowsku stopniujących rozkosz.- Trevor.- Nerwowozwilżyła wargi i zacisnęła dłonie.Nagle, znikąd, pojawił się biały pudel, rozszczekany, natarczywy.Miotał się i podskakiwał wtanecznych podrygach wokół zatrwożonego Aarona, ujadając głośno i zachęcając do zabawy.Takżywiołowo demonstrowane przejawy psiej radości półtorarocznemu malcowi wydały się zajadłymatakiem.Aaron krzyknął z przerażenia, lecz to jeszcze bardziej podnieciło rozdokazywanestworzenie.Pudel przyskakiwał na przednich łapach, podrywał się i wirował dookoła chłopcaniczym puszysty kłębek.Malec zrobił kilka kroków, chcąc uwolnić się z pułapki.Pies przyskoczył doniego od tyłu, nie dając za wygraną.Chłopiec nie namyślając się, rzucił się, pozornie na oślep, przedsiebie, przebierając co sił pulchnymi nóżkami.Pozornie na oślep, bowiem - jak się okazało - dokładnie wybrał cel swojej ucieczki.Zanajbezpieczniejsze schronienie Aaron uznał nie matkę, lecz krzepkie, opalone, wyciągnięte ku niemuramiona wysokiego mężczyzny, które otoczyły pulchne ciałko zbawiennym kręgiem.Małe rączkikurczowo opasały męski kark, główka wtuliła się desperacko w zaciszne zagłębienie szyi, a z oczutrysnęły strumienie łez.Trevor, pochylony, przygarnął serdecznie małego do siebie i gładził goczułymi, kojącymi gestami.- Już dobrze, malutki, już dobrze, nie bój się, nic się nie stało.Nie pozwolę cię nikomuskrzywdzić.Piesek chciał się tylko pobawić.Nie płacz, już wszystko dobrze.Przysadzista kobieta w średnim wieku, właścicielka pudla, biegła truchtem w ich kierunku,posapując ze zdenerwowania.Złapała niepoprawnego pupila i wymierzyła mu porządnego klapsa.- A ty niedobre stworzenie! Dlaczego tak wystraszyłeś tego biednego szkraba? - strofowała psa,biorąc go pod pachę.- Czy pana synkowi nic się nie stało? - zwróciła się do Trevora z niepokojem.- Nie, nic.Przestraszył się tylko - odparł Trevor, nie przestając głaskać chłopca, który - wciążkurczowo przytulony - przestał tymczasem płakać.- Tak mi przykro.Na chwilę spuściłam go ze smyczy, a ten pomknął jak strzała.On by nie ugryzł,chciał się tylko pobawić.Bardzo przepraszam.- Kobieta oddaliła się, czyniąc pupilowi wyrzuty.Trevor poklepał Aarona po plecach, potarł wąsami policzek malca i serdecznie ucałował.- Nic mu nie będzie.Sądzę, że.- Urwał, spojrzawszy na Kylę.Stała nad nimi z wyrazem twarzy,na którego widok oniemiał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •