X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. No cóż.Chyba będziemy się musieli nad tym zastanowić.Jeśli będziesz grzeczną dziewczynką. Obiecuję, że będę bardzo grzeczną dziewczynką  odparła ze śmiechem.Jack zmrużył oczy i jednym tchem wychylił kieliszek wina.Wszystko zdecydowanie zmierza kulepszemu!*Gina z przyjemnością się przyglądała, jak uczestnicy konferencji gawędzą między sobą.Doug był-by z niej dumny.Od strony biznesowej impreza przebiegała bez najmniejszych uchybień i wszyscy gościebyli zachwyceni hotelem.Nawet wpadka z autokarem stała się obiektem żartów i zaczęto na wesoło zasta-nawiać się, czym CML odwiezie ich na lotnisko.Najczęściej wymienianym środkiem lokomocji byływielbłądy.Podniosła kieliszek, a Jack uzupełnił jego zawartość. Chyba powinnam już przystopować.Jestem już lekko wstawiona. No to co? Nie skończyliśmy pracy? Spójrz na starego Hargreavesa.Zwietnie się bawi.Odwróciła się i spojrzała na dyrektora Lifesavers.Ubranie już miał trochę w nieładzie.Roześmiałasię. Wczoraj dostał nauczkę.Mam nadzieję, że nie będzie znowu tańczyć. Ale najpierw zacznie się rozbierać. Wreszcie udało mu się napełnić jej kieliszek. Chyba ja pierwsza to zrobię. Gina zaczęła wachlować się chustką. Tak tu gorąco. Nie rób mi nadziei, jeśli nie mówisz tego poważnie  szepnął Jack.Uderzyła go po ręku. Panie Byrne, niech pan się zachowuje! Idę się ochłodzić.Zaraz wracam.Poszła do łazienki, stąpając ostrożnie.Połączenie wina i wysokich obcasów oznaczało, że musi siębardzo skoncentrować.Na dworze spojrzała na zegarek.Dochodziła jedenasta trzydzieści, a oni jeszcze niesą w kasynie! Nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie zobaczy Michela.Przez cały wieczór krążył po ja-dalni, rzucając w jej stronę namiętne, znaczące spojrzenia.Może teraz mogłaby się wymknąć.Przemówie-nia już się skończyły i  jak określił to Jack  David Hargreaves zalał się w pestkę.Sprawdziła swój ma-kijaż, poprawiła włosy i udała się do recepcji.Tam podszedł do niej Michel, uśmiechając się szeroko. Ch�rie! Tak się cieszę, że cię widzę! Witaj, Michel! Teraz chyba mogę się urwać. Wspaniale! Zamienię tylko słówko z portierem i za kilka minut wracam do ciebie. Nie zwlekaj  szepnęła, przysuwając się bardzo blisko.Mrugnął do niej. Przyjdę jak najszybciej  powiedział, przesuwając palcami po jej szyi.RLT Uśmiechnęła się i poszła do holu, prowokująco kołysząc biodrami. Gina! Tu jesteś! Martwiłem się o ciebie. Jack!  Pośpiesznie rzuciła okiem przez ramię, ale na szczęście Michel już zniknął Dobrze się czujesz?Widząc troskę w jego oczach, dziewczyna uśmiechnęła się. Miły jesteś, Jack! Wszystko w porządku.Tylko trochę mi gorąco.Chyba pójdę się przewietrzyć.Oczy mu zabłysły. Dobry pomysł! Naprawdę?  Sądziła, że będzie próbował ją zatrzymać. No to do zobaczenia. Do zobaczenia. Uśmiechnął się, a ona podeszła do okna.Stała na werandzie, usiłując dojrzeć coś w mroku, ale było ciemno jak w grobie.Trzymając się ba-lustrady, szła do ogrodu różanego.Wiedziała, że gdzieś tu jest ławka.Postanowiła nie oddalać się zanadto.To straszne, gdyby Michel nie mógł jej znalezć. Gina? Tutaj  szepnęła z bijącym sercem.Wiedziała tylko, że stoi za nią i całuje ją w szyję.Próbowa-ła się odwrócić, ale mocno ją trzymał.Poczuła dotyk jego ust i języka.Oparła się o niego.Ręką pieścił jejpiersi, a językiem dotykał karku.Odrzuciła głowę do tyłu i zaczęła cicho jęczeć, a on palcami ugniatał jejsutki.Znowu poczuła jego język blisko ucha, a jego ręką błądziła po jej udzie.Zaczęła drżeć.Ręka powędrowała wyżej i poczuła jego palce na swoich majtkach. Och tak, Michel!  Ręka zamarła. Michel, nie przestawaj! Co się stało? Przepraszam, ale muszę cię rozczarować.Odwróciła się gwałtownie. Jack! Co tu, u diaska, robisz? W co ty się bawisz?  Poprawiła sukienkę, ciesząc się, że wciemności nie widać jej czerwonej, zakłopotanej twarzy. Robię z siebie idiotę, jak widać.Zostawiam cię.Twój kochaś z pewnością będzie tu za chwilę powiedział tylko i zniknął w ciemnościach.Usiadła na trawę. Cholera, cholera jasna! Gina? Ch�rie? Dlaczego siedzisz na ziemi i rozmawiasz sama ze sobą? Długo czekasz? Prze-praszam cię.Pomógł jej wstać i próbował przyciągnąć do siebie, ale odepchnęła go. Prawdę powiedziawszy, boli mnie trochę głowa.Położę się wcześniej. Ale w recepcji mówiłaś, że chcesz się ze mną spotkać.Na jego twarzy malowało się zdumienie.Zrobiło jej się go żal, ale nastrój chwili już prysnął. Przepraszam cię, Michel. Może przyjdę do pokoju i spróbuję uśmierzyć ten ból głowy? Mogę zrobić ci masaż. Poca-łował ją w szyję i palcami przebiegł po plecach.RLT Pomyślała, że przed chwilą to samo robił Jack i westchnęła: Nie, dziękuję.Chcę zostać sama, przepraszam.Michel patrzył, jak dziewczyna znika w ciemnościach, po czym wyciągnął paczkę cameli. Merde! Te cholerne turystki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •