[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdejmując prześcieradło z nóg Hanny, Mamm nie była w stanie spojrzeć jej w oczy.- Nie zamierzał im mówić42nawet tyle, ale nie było cię tak długo, że zwykły upadek tego nie tłumaczył.Jeśli nie wstaniesz i nie wrócisz do codziennych obowiązków, zaczną wątpić także w tę wersję.- Matka odwróciła się w stronę drzwi.-Potrzebujemy cię, Hannah.- Powiedziała tym razem bardzo bezpośrednio, a ułożenie jej brwi nadało twarzy wyraz cierpienia.- Dom bez ciebie nie jest tak dobrze prowadzony jak zwykle.- Zwróciła się w stronę córki z wymuszonym uśmiechem.Gdy Mamm zamknęła za sobą drzwi, Hannah znowu wsunęła się do łóżka.Czy od tej pory właśnie tak będzie wyglądało jej życie? Będzie udawała, że wszystko jest w porządku, by ukryć prawdę przed młodszym rodzeństwem, a przed rodzicami, że zaczyna być obłąkana? Wpatrywała się w podłogę, zbierając siły, by zejść na dół i udawać.Dziesięć minut później stanęła przed drzwiami z tyłu domu i przejechawszy dłonią po sukience sprawdziła, czy wszystko w fartuchu jest dobrze pozapinane.Spoglądała zza siatkowych drzwi na rodzinę.Mamm i Daed siedzieli na ławce, przyglądając się dzieciom.Młodsze łapały na trawniku robaczki świętojańskie, a starsze wkładały je do słoików.Hannah próbowała głęboko odetchnąć, ale ból w klatce piersiowej zaraz ją powstrzymał.Gdy otworzyła drzwi, skrzypnięcie zwróciło uwagę rodziców.Chciała do nich dołączyć i zmuszała się, by przejść przez trawnik, ale ból w piersiach narastał.Czuła, jakby ktoś obdzierał ją ze skóry.Ale najgorsze było to, że tutaj, na otwartej przestrzeni nie mogła uciszyć myśli.Podeszła do miejsca, gdzie siedział ojciec - wzrok wbijała w ziemię, ręce opuściła wzdłuż tułowia.Mamm wstała z ławki, objęła dłońmi jej twarz i pocałowała w policzek.- Przyniosę trochę lemoniady.- Dankes - wyszeptała Hannah.- Chodź tutaj i usiądź, porozmawiamy.- Daed wskazał jej puste miejsce na ławce obok siebie.43Hannah przysiadła na skraju ławki.Opierając obie stopy na ziemi, ojciec wsparł dłonie na kolanach i wyprostował plecy.- Bóg pomoże nam przez to przejść.Nasze drogi nie są łatwe, ale są proste.- Ojciec zdjął z głowy słomkowy kapelusz i zniżył głos.- Na razie nie wiem, co powinniśmy zrobić z twoją sprawą u biskupa.- Co przez to rozumiesz? - Hannah oblał zimny pot.Podniosła głowę i wpatrywała się w oczy ojca.- Powinienem go poinformować o tym, co się stało, aby mógł podjąć dalsze konieczne kroki.- Ojciec odwrócił głowę w stronę pól.-Daed, proszę, nie.Nikt nie może się dowiedzieć.- Przełykając z trudem, próbowała nie płakać.- Nie twierdzę, że mu powiem.Jeszcze o tym nie zdecydowałem.Ale trzymanie tego w tajemnicy przed biskupem jest złe.On jest naszym duchowym przywódcą, ukrywanie takich spraw przed nim powoduje, że nie może dobrze nami kierować.- Wstając zacisnął szczęki.Jego spojrzenie upewniło ją, że rozumiał.- Ponieważ sprawa jest tak nietypowa, jeśli się nią z nim podzielimy, może będzie chciał zasięgnąć rady ojców naszego Kościoła, a może każdego, kto jest głową rodziny.Wtedy niemożliwe będzie utrzymanie tego w sekrecie przed całą naszą społecznością, a nawet poza nią.To oznacza, że dowiedzą się wszyscy ewentualni kawalerowie.- Spojrzał na nią wypełnionymi smutkiem oczami.- To z kolei zniweczy wszelkie nadzieje, abyś kiedykolwiek założyła własną rodzinę.Straciłaś cnotę, dziecko, a tego nie da się naprawić.Hannah wpatrywała się w zakręt na zakurzonej drodze, która prowadziła do pani Waddell.Poczucie winy ściskało ją za gardło.Może Bóg pozwolił na ten napad po to, by nie opuszczała społeczności, w jakiej ją umieścił.Kim w końcu była, by44rozważać zmianę planów, jakie miał wobec niej? Poczucie winy ustąpiło miejsca złości i poczuciu niesprawiedliwości, jaka ją spotkała.Jak mogła nie chcieć stąd odejść? Wstała.Jak pszczoła miodu, tak ona pragnęła na powrót znaleźć się w łóżku.Nie chciała jednak poddać się potrzebie zagrzebania się w nim.Miała przecież obowiązki, ponosiła za coś odpowiedzialność.- Powinnam zanieść chleb pani Waddell - powiedziała, z przerażeniem myśląc nawet o tym obowiązku.- Nie - zabrzmiał szorstki głos ojca.- Na razie tam nie wrócisz.Luke albo Levi będą zaprowadzać i przyprowadzać Sarah, dopóki nie będzie mogła zatrudnić kogoś innego.-Hannah spojrzała na ojca.Wydawało jej się, że czeka, aż córka zacznie błagać o prawo pójścia do pracy u pani Waddell, ale ona nie miała siły się z nim spierać.Układ szczęk ojca mówił, że jego cierpliwość w jej sprawie już się wyczerpała.Patrzył na nią, jakby chciał przypomnieć o przysługujących mu, jako głowie rodziny, prawach.- Ty musisz pomóc w gospodarstwie na miejscu, tutaj jesteś potrzebna.Milcząc, Hannah powlokła się w stronę domu.45Rozdział 5Okrągły zegar wiszący nad głową profesora pokazywał, że zajęcia powinny się skończyć dziesięć minut temu.Pomimo to wykładowca dalej mówił monotonnym głosem, podczas gdy Paul z każdą minutą był coraz bardziej spóźniony do pracy.Chodził na zajęcia już od trzech tygodni i tak bardzo tęsknił do Hannah, że nie mógł spać w nocy ani skupić się na niczym w ciągu dnia.Może list byłby dla niego jakąś pociechą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •