[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mógł przecież okazać, jak bardzo ją kocha.To było niemożliwe.Czy znajdzie tyle siły, by żyć w jej pobliżu, dzień za dniem, nie okazującswoich uczuć? Odetchnął głęboko i spojrzał na Annę Różę, prosto w jej pełneniemej prośby oczy.Oczy te miały nad nim nieograniczoną władzę.Krew uderzyła mu do twarzy.Dlaczego miałby zrezygnować z propozycji,którą mu oferowała? Czy kiedykolwiek zastanawiał się nad podobnymi drob-nostkami, gdy miał przed sobą tak ważny cel? A czy nie było godne politowaniazwracanie przesadnej uwagi na reputację? Przecież kochał Annę Różę, zanim zo-stała bogatą dziedziczką. Chyba za dużo od pana wymagamy, drogi kuzynie  przerwała jegorozmyślania Anna Róża.Przetarł czoło i potrząsnął głową. Nie, Anno Różo.Możecie bez skrupułów prosić mnie o znacznie więcej.Zastanawiałem się tylko, czy rzeczywiście będę wam niezbędny.Tak pani po-wiedziała, a wuj Jost to potwierdził.Ale być może obejdą się państwo bez mojejpomocy.Proszę to jeszcze raz spokojnie przemyśleć.Mają państwo do mnie takiezaufanie, na które chciałbym jednak zasłużyć.Poczekajmy jeszcze te parę dninaszego tutaj pobytu, zanim się obustronnie zwiążemy.Anna Róża spojrzała na niego ze smutkiem. Nie chce się pan z nami związać, prawda?Podniósł jej dłoń do ust. Jeżeli jestem pani potrzebny, nie pragnę niczego innego, niż móc panisłużyć pomocą.Słowo honoru.Mocno uścisnęła jego rękę i spojrzała na niego błyszczącymi oczami. A zatem jesteśmy już związani, kuzynie.Nie pozwolimy się panu od nasuwolnić, prawda, tato?Jost Billach również uścisnął dłoń Lothara.LRT  Lothar ma rację, powinniśmy sobie jeszcze wszystko przemyśleć. Nadszedł czas, bym się włączyła do dyskusji  stwierdziła ciocia Heniawstając i podchodząc do nich. Chce mi się pani sprzeciwić, ciociu Heniu?  zapytał Lothar zmuszającsię, by nadać swemu głosowi żartobliwy ton.Ciocia Henia spojrzała na niego ciepło. Broń mnie panie Boże! Uważam, że byłoby wspaniale, gdyby zdjął pan znas wszystkich kłopoty zawiązane z Retzbach.Poza tym wiesz doskonale, że nastare lata moje serce zakochało się w pewnym młodym człowieku.Anno Różo,dzięki Bogu, nareszcie się uśmiechnęłaś! Wracając do rzeczy, to była miłość odpierwszego wejrzenia.To uczucie należy do ciebie, Lotharze, powinien pan towiedzieć.Mam nadzieję, że nie powstrzyma to pana przed przyjazdem do Ret-zbach.Lothar podniósł jej dłoń do ust. Przeciwnie, ciociu Heniu.To mnie jeszcze bardziej przekonuje.Będziepani we mnie miała wiernego adoratora  powiedział z uśmiechem.Ciocia Henia roześmiała się zadowolona. Jost, wyglądasz na skonsternowanego.Czyżby moje wyznanie odebrało cimowę?Jost Billach uśmiechnął się z zadowoleniem. Trzeba na starość nadrobić to, co się straciło w młodości.Przed trzydziestulaty podobne wyznanie nie przeszłoby ci tak łatwo przez gardło. Cóż, zgadza się.Ale człowiek uczy się z czasem.No, Anna Róża znowu sięuśmiecha.Popatrz, drogie dziecko, twoje dziedzictwo nie wygląda już tak strasz-nie, prawda?Po czym wzięła Annę Różę w ramiona i serdecznie ucałowała.** *LRT Do załatwienia pozostało jeszcze wiele spraw.Zjawił się więc doktor Haffner.Anna Róża i Jost Billach poprosili Lothara, by pozostał i służył im już teraz radą ipomocą.Od razu okazało się, jak niezbędna jest im jego obecność.Nie potrafili pojąćwielu rzeczy, gdyż nigdy nie mieli najmniejszego pojęcia o gospodarce.Lothar kazał więc od razu zawołać zarządcę, by omówić z nim kilka ważnychspraw.Na pierwszy rzut oka rozpoznał w nim co prawda pilnego, lecz nie wy-kazującego własnej inicjatywy urzędnika.Był przyzwyczajony wykonywać je-dynie polecenia.Nie potrafiłby więc pomóc Billachom.Lothar uzmysłowił sobiewreszcie, że potrzebują osoby, która przejęłaby kierownictwo.Zarząd gotówką córki nie byłby zbyt uciążliwy dla Josta Billacha, zwłaszczagdyby siostra służyła mu pomocą.Ale kierowanie taką olbrzymią posiadłościąbyło dla niego całkowitą nowością.Doktor Haffner mógł mu jedynie poradzić, byzaangażował energicznego, pełnego inicjatywy człowieka, który przejąłby zarządmajątkiem.Gdy usłyszał, że Billachowie poprosili o to Lothara, spojrzał na niegociepło i powiedział: Wydaje mi się, że pan Retzbach jest osobą najbardziej godną zaufania.Wmoim zawodzie można nauczyć się właściwie oceniać ludzi.A o wysokiej war-tości pana Retzbacha przekonałem się już w chwili, w której miałem honor pań-stwa poznać.Lothar spostrzegł, że po tych słowach oczy Anny Róży rozbłysły.Krew po-nownie napłynęła mu do twarzy, a w płucach zabrakło tchu.Najchętniej wstałby iwyszedł na świeże powietrze, by opanować ożywienie.Załatwienie urzędowych spraw kontynuowano aż do obiadu.Pani Brygida Engel przygotowała na dzisiejszy dzień szczególnie uroczystyobiad.Do stołu zasiedli wszyscy goście wraz z doktorem Haffnerem.Równieżzarządca został zaproszony przez Josta Billacha do spożycia wspólnego posiłku.Stare panny w międzyczasie odzyskały równowagę utraconą w czasieotwarcia testamentu, mimo to jednak od czasu do czasu po ich twarzach spływałyłzy wzruszenia.Przy stole brakowało tylko jednej osoby, mianowicie pułkownika Uchteritza.Opuścił Retzbach bardzo wzburzony.Jego nieobecność nie zmartwiła jednak ni-LRT kogo.Panna Inka Uchteritz wyszeptała nawet ciche  Bogu dzięki", gdy usłyszaławiadomość o jego wyjezdzie.Stare panny, zaraz po zjedzeniu zupy, zwróciły się do Anny Róży: Kochana Anno Różo, chciałybyśmy panią prosić, by pozwoliła nam panizostać w Retzbach jeszcze jeden lub dwa dni.Dzisiejsza radość odebrała namwszystkie siły i chciałybyśmy trochę odpocząć przed podróżą  powiedziałapanna Binka.Anna Róża z uśmiechem uścisnęła obie siostry. Nie muszą mnie panie o to prosić.Chciałabym zaprosić panie na dłuższypobyt w Retzbach.Niech panie zostaną tu do końca lata i odpoczną na świeżympowietrzu.Pani Engel zajmie się paniami, gdy my wyjedziemy do Berlina, byuporządkować wszystkie sprawy.A potem muszą nas panie odwiedzać w Ret-zbach każdego lata, choćby na krótki czas.Sprawiłoby mi to niewypowiedzianąradość.Jej słowa wzruszyły siostry.Przez chwilę z radości i ze szczęścia nie mogłynic powiedzieć.W końcu panna Inka wyszlochała: Ach, drogi Boże, spotyka nas tyle szczęścia naraz.Jak mogłybyśmy siępani odwdzięczyć, kochana Anno Różo? Nasze sukienki, Inko!  krzyknęła nagle przerażona panna Binka.Zawstydzona Inka przyjrzała się swojej jedwabnej sukience. No tak, mamy tylko te czarne sukienki, dlatego nie możemy zostać nadłużej. Na to jest doskonała rada  wtrąciła ze śmiechem ciocia Henia. Jutroalbo pojutrze, gdy już panie odpoczną, mogą panie pojechać do miasta, oddalo-nego, jak powiedział pan doktor Haffner, o dwie godziny drogi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •