[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zignorował wprawdzie wielokrotniepowtarzane prośby ojca, by przyjechać z Nowego Jorku i dać sięoprowadzić po tunelach, ale czytał o nich i wiedział, że przejściecałej trasy trwa co najmniej godzinę.W otaczających go ciemnościach Uri miał wreszcie okazję zrobićto, na co zabrakło mu czasu w ciągu ostatnich sześciu dni.A taknaprawdę zabrakło mu odwagi.Teraz jednak nie zostało mu nicinnego, jak porozmyślać o ojcu.Po śmierci zaskoczył go bardziej niżw całym swoim życiu.Do tego momentu Uri nazwałby ojcaprzewidywalnym, tak jak przewidywalni są wszyscy oddani sprawieideowcy.Znał jego poglądy na każdy temat.Zawsze byłybezkompromisowe, a tym samym według Urie-go śmiertelnie nudne.Często się nawet zastanawiał choćoczywiście nigdy na głos czy właśnie nie to zniechęciło go doojcowskiej wersji twardej polityki.Czy jego bunt nie miał podłożabardziej estetycznego niż moralnego.Czy został lewicowcem dlatego,że nie chciał być takim nudziarzem jak ojciec?Ale ostatnie dni dowiodły, że mylił się w swych ocenach.Ojciecchował w zanadrzu wiele sekretów wśród nich także ten, który stałsię najważniejszym wydarzeniem w jego karierze i za któryostatecznie zapłacił życiem.Jednak spośród wszystkich tajemnic ojca za najbardziej zdu-miewającą uważał tę, którą dzięki Maggie Costello poznał jakopierwszą.Jego ojciec dzielił się archeologiczną wiedzą z wrogiem, zPalestyńczykiem, którego nawet obdarzył izraelskim pseudonimem wpostaci anagramu.Jak to brzmiało? Ehud Ramon? Może był starympierdołą, ale na pewno nie był głupi.Usłyszał, że otwierają się drzwi i wchodzi kilka osób.Wiedział, co goczeka, ale był dziwnie spokojny.Zrobi to, co zawsze robili poddawanitorturom ludzie, którym udało się przeżyć: zasklepi się we własnejgłowie.Usłyszał głos mówiący po arabsku z amerykańskim akcentem.Więcjednak się nie pomylił. Okay, zabierajmy się do dzieła.Poczuł, że ktoś odwija mu bandaż z prawej nogi.Więc może tojednak szpital i za chwilę zajmą się jego raną? Może ci ludzie tolekarze, a nie oprawcy, którzy przyszli go torturować?Już miał się odezwać i poprosić o pomoc, gdy poczuł, że czyjeśpalce ugniatają mu obrzeże rany i z sykiem wciągnął powietrze.Chwilę pózniej poczuł tak straszliwy ból, że zawył jak nigdyprzedtem. Zmieszne, co? Co też można zrobić jednym paluszkiem.Ból na moment zelżał. Nic więcej nie trzeba.Tylko jeden mały paluszek.Wystarczy, że go wepchnę tu, w tę dziurkę w nodze i od razu.Uri ponownie zawył z bólu.Obiecywał sobie, że wytrzyma torturyi że nie okaże po sobie cierpienia, ale nie potrafiłzapanować nad bólem.Rana była świeża i wszystkie zakończenianerwów znajdowały się na wierzchu. Zostawcie mnie, bydlaki, zostawcie mnie!Reakcją na jego wrzask było zwiększenie nacisku.Czerwieńzalewająca mu oczy zbielała, ból osiągnął kolejny poziom, po czymznikł jak nagle wyłączony.Omdlenie trwało jednak tylko kilkasekund.Ocucił go docierający gdzieś z daleka głos..i jakbym tak mocniej nacisnął, to mógłbym namacać kość.O, tak! Czego chcecie? Ja nic nie wiem!Znów biel i znów trwający parę sekund ból.Oprzytomniawszy, Urizdał sobie sprawę, co się z nim dzieje.Ból był tak potworny, żekolejno tracił i odzyskiwał przytomność.Teraz pozostało mu już tylko modlić się, by dzganie palcem wranę jak najszybciej pozbawiało go przytomności.Chciał wytrzymaćból i dotrwać do kolejnego omdlenia, ale usłyszał tylko własnywrzask, bo czyjeś dwa palce ponownie zagłębiły się w ranę,rozpychając ją i poszerzając. Powiedz, co wiesz. Wiecie wszystko to co ja.Usłyszał swoje wycie tak, jakby pochodziło od kogoś innego.Iusłyszał też głos odzywający się z głębi jego jestestwa.Teraz,powiedział głos.To twoja szansa, zmuś się.Wyłącz się z bólu.Zasklep się w swojej głowie.Spróbował powrócić do tego, o czym myślał tuż przed przyjściemtych ludzi.Myślał o zgrabnym pseudonimie wymyślonym przez ojca.Ehud Ramon.Zostań przy tym mówił głos trzymaj się tego.Zaczął go powtarzać, czując, jak jego ciało konwulsyjnie drga wcierpieniu.Ehud Ramon, Ehud Ramon, Ehud Ramon.I nagle z mroków zapomnienia wróciło wspomnienie ukryte wnich od lat.Bajka na dobranoc, którą jako dziecko uwielbiał i októrą wciąż prosił ojca.Bajka o uroczo niesfornym chłopcu.Naułamek sekundy zamiast bieli i czerwieni zobaczył okładkę tamtejksiążeczki i jej tytuł.Mój brał, Ehud.Jak to powiedziałojciec w tym nagraniu wideo? Schowałem go w bezpiecznymmiejscu, o którym wiesz tylko ty i mój brat.Oczywiście, myślał Uri, gorączkowo chwytając się tej myśli inie dając się wciągnąć do piekła ogarniającego dolną partię jegociała.Oczywiście! Ojcu nie chodziło o prawdziwego brata.Mówiło wymyślonym bracie z bajki na dobranoc.Był pewien, że jegosyn natychmiast ją sobie przypomni.A to miało go z koleidoprowadzić do innej wymyślonej postaci, mitycznego EhudaRamona.Dzganie w ranę jeszcze przybrało na sile, a jego oprawcyposługiwali się teraz jakimś narzędziem, wciąż powtarzając jednopytanie.Gdzie jest tabliczka? Gdzie ona jest? Ale Uri byłzasklepiony we własnej głowie.Jakże typowo guttmanowskipatos, myślał.Profesor natyka się na starodawne, ręcznie wy-żłobione słowa Abrahama, który mówi o swych dwóch synach:Izaaku, ojcu żydów, i Izmaelu, ojcu muzułmanów.O dwóchbraciach, %7łydzie i Arabie. Mój brat.", mówi Szimon Guttman.Gdyby mógł, Uri uśmiechnąłby się.Jego miotający gromy inieprzejednany ojciec nacjonalista używa najbardziej wytartegofrazesu, jakiego używają ckliwi lewacy, którzy, chwyciwszy sięza ręce, śpiewają rzewne pieśni.%7łydzi i Arabowie to bracia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Zignorował wprawdzie wielokrotniepowtarzane prośby ojca, by przyjechać z Nowego Jorku i dać sięoprowadzić po tunelach, ale czytał o nich i wiedział, że przejściecałej trasy trwa co najmniej godzinę.W otaczających go ciemnościach Uri miał wreszcie okazję zrobićto, na co zabrakło mu czasu w ciągu ostatnich sześciu dni.A taknaprawdę zabrakło mu odwagi.Teraz jednak nie zostało mu nicinnego, jak porozmyślać o ojcu.Po śmierci zaskoczył go bardziej niżw całym swoim życiu.Do tego momentu Uri nazwałby ojcaprzewidywalnym, tak jak przewidywalni są wszyscy oddani sprawieideowcy.Znał jego poglądy na każdy temat.Zawsze byłybezkompromisowe, a tym samym według Urie-go śmiertelnie nudne.Często się nawet zastanawiał choćoczywiście nigdy na głos czy właśnie nie to zniechęciło go doojcowskiej wersji twardej polityki.Czy jego bunt nie miał podłożabardziej estetycznego niż moralnego.Czy został lewicowcem dlatego,że nie chciał być takim nudziarzem jak ojciec?Ale ostatnie dni dowiodły, że mylił się w swych ocenach.Ojciecchował w zanadrzu wiele sekretów wśród nich także ten, który stałsię najważniejszym wydarzeniem w jego karierze i za któryostatecznie zapłacił życiem.Jednak spośród wszystkich tajemnic ojca za najbardziej zdu-miewającą uważał tę, którą dzięki Maggie Costello poznał jakopierwszą.Jego ojciec dzielił się archeologiczną wiedzą z wrogiem, zPalestyńczykiem, którego nawet obdarzył izraelskim pseudonimem wpostaci anagramu.Jak to brzmiało? Ehud Ramon? Może był starympierdołą, ale na pewno nie był głupi.Usłyszał, że otwierają się drzwi i wchodzi kilka osób.Wiedział, co goczeka, ale był dziwnie spokojny.Zrobi to, co zawsze robili poddawanitorturom ludzie, którym udało się przeżyć: zasklepi się we własnejgłowie.Usłyszał głos mówiący po arabsku z amerykańskim akcentem.Więcjednak się nie pomylił. Okay, zabierajmy się do dzieła.Poczuł, że ktoś odwija mu bandaż z prawej nogi.Więc może tojednak szpital i za chwilę zajmą się jego raną? Może ci ludzie tolekarze, a nie oprawcy, którzy przyszli go torturować?Już miał się odezwać i poprosić o pomoc, gdy poczuł, że czyjeśpalce ugniatają mu obrzeże rany i z sykiem wciągnął powietrze.Chwilę pózniej poczuł tak straszliwy ból, że zawył jak nigdyprzedtem. Zmieszne, co? Co też można zrobić jednym paluszkiem.Ból na moment zelżał. Nic więcej nie trzeba.Tylko jeden mały paluszek.Wystarczy, że go wepchnę tu, w tę dziurkę w nodze i od razu.Uri ponownie zawył z bólu.Obiecywał sobie, że wytrzyma torturyi że nie okaże po sobie cierpienia, ale nie potrafiłzapanować nad bólem.Rana była świeża i wszystkie zakończenianerwów znajdowały się na wierzchu. Zostawcie mnie, bydlaki, zostawcie mnie!Reakcją na jego wrzask było zwiększenie nacisku.Czerwieńzalewająca mu oczy zbielała, ból osiągnął kolejny poziom, po czymznikł jak nagle wyłączony.Omdlenie trwało jednak tylko kilkasekund.Ocucił go docierający gdzieś z daleka głos..i jakbym tak mocniej nacisnął, to mógłbym namacać kość.O, tak! Czego chcecie? Ja nic nie wiem!Znów biel i znów trwający parę sekund ból.Oprzytomniawszy, Urizdał sobie sprawę, co się z nim dzieje.Ból był tak potworny, żekolejno tracił i odzyskiwał przytomność.Teraz pozostało mu już tylko modlić się, by dzganie palcem wranę jak najszybciej pozbawiało go przytomności.Chciał wytrzymaćból i dotrwać do kolejnego omdlenia, ale usłyszał tylko własnywrzask, bo czyjeś dwa palce ponownie zagłębiły się w ranę,rozpychając ją i poszerzając. Powiedz, co wiesz. Wiecie wszystko to co ja.Usłyszał swoje wycie tak, jakby pochodziło od kogoś innego.Iusłyszał też głos odzywający się z głębi jego jestestwa.Teraz,powiedział głos.To twoja szansa, zmuś się.Wyłącz się z bólu.Zasklep się w swojej głowie.Spróbował powrócić do tego, o czym myślał tuż przed przyjściemtych ludzi.Myślał o zgrabnym pseudonimie wymyślonym przez ojca.Ehud Ramon.Zostań przy tym mówił głos trzymaj się tego.Zaczął go powtarzać, czując, jak jego ciało konwulsyjnie drga wcierpieniu.Ehud Ramon, Ehud Ramon, Ehud Ramon.I nagle z mroków zapomnienia wróciło wspomnienie ukryte wnich od lat.Bajka na dobranoc, którą jako dziecko uwielbiał i októrą wciąż prosił ojca.Bajka o uroczo niesfornym chłopcu.Naułamek sekundy zamiast bieli i czerwieni zobaczył okładkę tamtejksiążeczki i jej tytuł.Mój brał, Ehud.Jak to powiedziałojciec w tym nagraniu wideo? Schowałem go w bezpiecznymmiejscu, o którym wiesz tylko ty i mój brat.Oczywiście, myślał Uri, gorączkowo chwytając się tej myśli inie dając się wciągnąć do piekła ogarniającego dolną partię jegociała.Oczywiście! Ojcu nie chodziło o prawdziwego brata.Mówiło wymyślonym bracie z bajki na dobranoc.Był pewien, że jegosyn natychmiast ją sobie przypomni.A to miało go z koleidoprowadzić do innej wymyślonej postaci, mitycznego EhudaRamona.Dzganie w ranę jeszcze przybrało na sile, a jego oprawcyposługiwali się teraz jakimś narzędziem, wciąż powtarzając jednopytanie.Gdzie jest tabliczka? Gdzie ona jest? Ale Uri byłzasklepiony we własnej głowie.Jakże typowo guttmanowskipatos, myślał.Profesor natyka się na starodawne, ręcznie wy-żłobione słowa Abrahama, który mówi o swych dwóch synach:Izaaku, ojcu żydów, i Izmaelu, ojcu muzułmanów.O dwóchbraciach, %7łydzie i Arabie. Mój brat.", mówi Szimon Guttman.Gdyby mógł, Uri uśmiechnąłby się.Jego miotający gromy inieprzejednany ojciec nacjonalista używa najbardziej wytartegofrazesu, jakiego używają ckliwi lewacy, którzy, chwyciwszy sięza ręce, śpiewają rzewne pieśni.%7łydzi i Arabowie to bracia [ Pobierz całość w formacie PDF ]