[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Próbuję dotrzeć doakt, które wysłaliśmy sędziemu na podstawie pisemnego nakazu sądowego. Niestety, sędziego nie ma już w biurze. W takim razie jestem niezle załatwiony, złociutka.Popełniłem straszliwy błąd,wysyłając do was te akta, bo wsadziłem do koperty oryginał, a to był nasz jedyny egzemplarz.Bez większego trudu przyszło mi udawać zdesperowanego. Nie jestem pewna, czy będę mogła pomóc, panie Stivic.Jeśli te papiery zostałyuznane za dowód rzeczowy albo włączone do akt, nie będziemy mogli ich zwrócić. Wcale nie chcę, żebyście je odsyłali.Powinienem zrobić kopię przed wysłaniem,ale.No cóż, sam nie wiem, o czym wtedy myślałem.Więc gdyby to było możliwe,chciałbym tylko dostać ich kopię.Zapłacę za to z własnej kieszeni.Udawanie patosu też nie było trudne. Będę musiała to sprawdzić. Uratujesz mi życie, złociutka.Podałem jej datę oraz numer pisma sędziego Lestera, nakazującego ujawnienie moichakt.Czekałem z niecierpliwością.Odezwała się po kilku minutach. Przykro mi, panie Stivic, ale nie mamy już tych papierów.Sędzia odesłał je panuLelandowi Myersowi w ramach prowadzonego przez niego dochodzenia.Może z jego biuradostałby pan ich kopię?Poprosiłem ją o numer telefonu biura Myersa i odłożyłem słuchawkę.Znów ujrzałemw wyobrazni kartonowy skoroszyt, który Richard rzucił na stół, gdy przesłuchiwaliśmy zapisrozmowy z porywaczem.Wszystko wskazywało na to, że owo dochodzenie Myersprowadził na jego rozkaz.Zwiadomość, że ten trop prowadzi donikąd, wprawiła mnie wprzygnębienie.Pomyślałem, że Fallon zdobył podstawowe informacje, włamując się domojego domu, bo reszty mógł się dowiedzieć z setek różnych zródeł.Stivic potwierdził tylkoto, co już wiedziałem Richard pałał do mnie nienawiścią.Usiadłem z powrotem przed telewizorem i sięgnąłem po kanapkę z indykiem, ale pojednym kęsie wyrzuciłem ją do kosza.Ani trochę nie byłem głodny.Bolały mnie wszystkiemięśnie, a oczy piekły z niewyspania.Wydarzenia ostatnich dwóch dni przypominały mirozpędzony pociąg towarowy mknący prosto na człowieka unieruchomionego na torach.Miałem ochotę wyciągnąć się na podłodze, lecz naszły mnie obawy, że nie dam rady siępodnieść.Telefon zadzwonił ponownie, gdy stałem na środku kuchni.Nie miałem siły nawetna to, by go odebrać.Pragnąłem tak stać całe wieki i już nigdy nie być zmuszonym dokiwnięcia choćby jednym palcem.W końcu jednak podniosłem słuchawkę. Cole! wykrzyknęła podniecona Starkey. Znalezliśmy furgonetkę! Wóz patrolowynamierzył ją w śródmieściu! Przed chwilą odebrałam meldunek!Tak samo wykrzyczała mi adres, ale w jej głosie wyczułem dziwne napięcie, jakby jużwiedziała, że nie jest to dobra wiadomość.Wszystkie moje dolegliwości nagle zniknęły,jakbym wcale ich nie odczuwał. Nie znalezli Bena? Tego nie wiem.Jestem już w drodze.Inni również tam jadą.Zbieraj się, Cole.Jak siępospieszysz, dotrzesz na miejsce zaraz po mnie.Chyba chcesz tam być, prawda?Ton jej głosu nasuwał mi najgorsze obawy. Do pioruna, Starkey.Wyduś wreszcie, o co chodzi! W furgonetce znalezli zwłoki.Telefon wysunął mi się z ręki i przekoziołkował w powietrzu, opadając jak nazwolnionym filmie.Zanim zetknął się z podłogą, byłem już przed domem.czas od zaginięcia: 48 godzin, 25 minutMała rzeczka Los Angeles potrafi być bardzo grozna.Ludzie, którzy o tym nie wiedzą, częstodrwią sobie, że strumyk ciurkający szerokim wybetonowanym korytem przypominakrwiobieg anemika.Nie zdają sobie sprawy, że wybudowaliśmy to koryto dla własnegobezpieczeństwa, bo uśpiony strumień przynajmniej raz do roku budzi się do życia.Zanimskierowaliśmy go środkiem tej pozornie idiotycznie przepaścistej betonowej rynny owysokich ścianach, po ulewnych deszczach przybierał do tego stopnia, że porywał drzewa,budynki i mosty, żłobił w brzegach wciąż nowe koryta, jakby szukał ludzi, żeby ich zabić.Iwiele razy mu się to udawało [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Próbuję dotrzeć doakt, które wysłaliśmy sędziemu na podstawie pisemnego nakazu sądowego. Niestety, sędziego nie ma już w biurze. W takim razie jestem niezle załatwiony, złociutka.Popełniłem straszliwy błąd,wysyłając do was te akta, bo wsadziłem do koperty oryginał, a to był nasz jedyny egzemplarz.Bez większego trudu przyszło mi udawać zdesperowanego. Nie jestem pewna, czy będę mogła pomóc, panie Stivic.Jeśli te papiery zostałyuznane za dowód rzeczowy albo włączone do akt, nie będziemy mogli ich zwrócić. Wcale nie chcę, żebyście je odsyłali.Powinienem zrobić kopię przed wysłaniem,ale.No cóż, sam nie wiem, o czym wtedy myślałem.Więc gdyby to było możliwe,chciałbym tylko dostać ich kopię.Zapłacę za to z własnej kieszeni.Udawanie patosu też nie było trudne. Będę musiała to sprawdzić. Uratujesz mi życie, złociutka.Podałem jej datę oraz numer pisma sędziego Lestera, nakazującego ujawnienie moichakt.Czekałem z niecierpliwością.Odezwała się po kilku minutach. Przykro mi, panie Stivic, ale nie mamy już tych papierów.Sędzia odesłał je panuLelandowi Myersowi w ramach prowadzonego przez niego dochodzenia.Może z jego biuradostałby pan ich kopię?Poprosiłem ją o numer telefonu biura Myersa i odłożyłem słuchawkę.Znów ujrzałemw wyobrazni kartonowy skoroszyt, który Richard rzucił na stół, gdy przesłuchiwaliśmy zapisrozmowy z porywaczem.Wszystko wskazywało na to, że owo dochodzenie Myersprowadził na jego rozkaz.Zwiadomość, że ten trop prowadzi donikąd, wprawiła mnie wprzygnębienie.Pomyślałem, że Fallon zdobył podstawowe informacje, włamując się domojego domu, bo reszty mógł się dowiedzieć z setek różnych zródeł.Stivic potwierdził tylkoto, co już wiedziałem Richard pałał do mnie nienawiścią.Usiadłem z powrotem przed telewizorem i sięgnąłem po kanapkę z indykiem, ale pojednym kęsie wyrzuciłem ją do kosza.Ani trochę nie byłem głodny.Bolały mnie wszystkiemięśnie, a oczy piekły z niewyspania.Wydarzenia ostatnich dwóch dni przypominały mirozpędzony pociąg towarowy mknący prosto na człowieka unieruchomionego na torach.Miałem ochotę wyciągnąć się na podłodze, lecz naszły mnie obawy, że nie dam rady siępodnieść.Telefon zadzwonił ponownie, gdy stałem na środku kuchni.Nie miałem siły nawetna to, by go odebrać.Pragnąłem tak stać całe wieki i już nigdy nie być zmuszonym dokiwnięcia choćby jednym palcem.W końcu jednak podniosłem słuchawkę. Cole! wykrzyknęła podniecona Starkey. Znalezliśmy furgonetkę! Wóz patrolowynamierzył ją w śródmieściu! Przed chwilą odebrałam meldunek!Tak samo wykrzyczała mi adres, ale w jej głosie wyczułem dziwne napięcie, jakby jużwiedziała, że nie jest to dobra wiadomość.Wszystkie moje dolegliwości nagle zniknęły,jakbym wcale ich nie odczuwał. Nie znalezli Bena? Tego nie wiem.Jestem już w drodze.Inni również tam jadą.Zbieraj się, Cole.Jak siępospieszysz, dotrzesz na miejsce zaraz po mnie.Chyba chcesz tam być, prawda?Ton jej głosu nasuwał mi najgorsze obawy. Do pioruna, Starkey.Wyduś wreszcie, o co chodzi! W furgonetce znalezli zwłoki.Telefon wysunął mi się z ręki i przekoziołkował w powietrzu, opadając jak nazwolnionym filmie.Zanim zetknął się z podłogą, byłem już przed domem.czas od zaginięcia: 48 godzin, 25 minutMała rzeczka Los Angeles potrafi być bardzo grozna.Ludzie, którzy o tym nie wiedzą, częstodrwią sobie, że strumyk ciurkający szerokim wybetonowanym korytem przypominakrwiobieg anemika.Nie zdają sobie sprawy, że wybudowaliśmy to koryto dla własnegobezpieczeństwa, bo uśpiony strumień przynajmniej raz do roku budzi się do życia.Zanimskierowaliśmy go środkiem tej pozornie idiotycznie przepaścistej betonowej rynny owysokich ścianach, po ulewnych deszczach przybierał do tego stopnia, że porywał drzewa,budynki i mosty, żłobił w brzegach wciąż nowe koryta, jakby szukał ludzi, żeby ich zabić.Iwiele razy mu się to udawało [ Pobierz całość w formacie PDF ]