[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Garunisch wstał i podszedł do okna, aby samemu zobaczyć maszynę. A więc mamy jakąś nadzieję zauważył. Najprawdopodobniej krąży, zbierającsygnały od ludzi uwięzionych w budynkach. Czy powinniśmy dać mu jakiś sygnał? Niech pan robi, co pan uważa za stosowne.Helikopter był już bardzo blisko i zaczął oświetlać silnym reflektorem ConcordeTower.Był to mały, dwuosobowy Bell o przejrzystym kokpicie.Doktor Petrie zacząłmachać obiema rękami do pilota.W tym samym momencie do pokoju wbiegł Herbert Gai-nes, nerwowo zaciągającpasek przy japońskim płaszczu kąpielowym. Czy to jest helikopter? zapytał. Raczej nie łódz podwodna odparł Kenneth Garunisch. A więc są! zawołał Gaines.Powiedzieli, że mnie uratują i dotrzymali słowa!Do pokoju weszła Adelaide i popatrzyła na doktora Petriego pytającymspojrzeniem. Leonardzie, co się stało?Herbert Gaines wprost szalał ze szczęścia. Ludzie z Waszyngtonu.Zadzwonili do mnie w sobotę, kiedy było już wiadomo, żezaraza dotarła na Manhattan i powiedzieli, że przyślą po mnie helikopter.I oto on,moje wybawienie!Podbiegł do okna i zaczął gwałtownie wymachiwać rękami.Przez chwilę zdawałosię, że pilot go nie widzi, nagle jednak reflektor oświetlił wielkie okno i HerbertGaines znalazł się w strumieniu światła niczym aktor na scenie. Jestem tutaj wrzeszczał. Tutaj! Tutaj! Zobaczyli, że pilot wskazuje dłonią nadach i maszyna331zatoczyła koło i zniknęła z pola widzenia.Herbert Gaines, drżący,podekscytowany, pobiegł do salonu i szybko się ubrał.Reszta trwała w absolutnymmilczeniu. No! Herbert Gaines powrócił do nich, wiążąc buty. Myślę, że jestem gotowy.Po chwili do pokoju wszedł Nicholas.Był zaspany, a jego nagość skrywał jedyniebrązowy ręcznik kąpielowy, przepasany wokół bioder. Chcesz mnie zostawić, Herbercie? Chyba żartujesz powiedział.Gaines przerwał zawiązywanie buta i popatrzył na niego.Następnie ogarnąłwzrokiem pozostałych zebranych.Zdał sobie sprawę, że patrzą na niego tępo,niechętnie, i zagryzł wargi. Niestety, Nicky, nie żartuję.Zostawiam ciebie i was wszystkich. Nie wierzę ci.Nie jesteś w stanie tego zrobić.Herbert Gaines opuścił wzrok. Nicky powiedział. W tym helikopterze jest tylko jedno miejsce dla pasażera.Nikt nie może stąd ze mną odfrunąć.Garunisch zakaszlał. Może będziemy losować? zaproponował ponurym głosem. A może to któraśz pań powinna polecieć? Posłuchaj pan powiedział Gaines drżącym głosem desperata. Ten helikopterwłaśnie jest nad nami.Czeka i nie będzie czekał wiecznie.A czeka na mnie i tylko namnie!Garunisch wbił wzrok w podłogę. Jest pan starym człowiekiem, panie Gaines.Jest pan stary i ma pan za sobądługie życie.Sądzę więc, że zamiast pana powinna nas opuścić jedna z tych młodychdam.A może Nicholas? To pana dobry przyjaciel, prawda? Czy nie uważa pan, że towłaśnie Nicholas powinien zająć miejsce w helikopterze? Jest młodszy od pana imiałby szansę jeszcze długo żyć. Ale ten helikopter został przysłany po mnie upie332 rał się Herbert Gaines.Przyleciał tylko dlatego, że ja tutaj jestem.Partia mnie potrzebuje i tylko dlategopodjęła takie ryzyko.Jak uważacie, co powiedzą, kiedy ta maszyna powróci doWaszyngtonu z Nickym na pokładzie? Uważacie że się nie wściekną.Czy ktokolwiekzdecydowałby się ponieść takie koszty, takie ryzyko, tylko dlatego, żeby wywiezć zManhattanu jakiegoś pedała?Nicholas z otwartymi ustami wpatrywał się w Herberta.Nie wierzył w to, cousłyszał.Garunisch odchrząknął. Skoro takie jest pana zdanie, panie Gaines, niech pan jak najszybciej stądspieprza.Zdaje się, że już nikt z nas nie znajduje przyjemności w obcowaniu zpanem.Gaines zbladł. Posłuchajcie, kiedy tylko znajdę się w Waszyngtonie, natychmiast przyślę tutajnastępny helikopter, większy, po was wszystkich&Garunisch położył mu dłoń na ramieniu. Niech się pan nie wysila.Mógłby pan przeciążyć u-mysł, próbując pamiętać o tejobietnicy, a wcale nie życzylibyśmy panu, by coś takiego nastąpiło. Panie Gaines powiedziała Adelaide.Herbert Gaines właśnie zapiął ostatni guzik przy koszuli. Tak podniósł wzrok.Adelaide nie odpowiedziała od razu.Przez chwilę patrzyła mu prosto w oczy. Widziałam kiedyś pański film, panie Gaines.Herbert Gaines skrzywił usta wniechętnym grymasie. Moja droga, helikopter czeka, nie mogę& Lubię tę scenę, kiedy Hannah Carson mówi do kapitana Dashfoota: "Och, tydzielny, dzielny, wspaniały człowieku, żeby cały świat był taki jak ty".Gaines na moment zamarł. %7łałuję, że ma pani tak dobrą pamięć powiedział.Ruszył ku drzwiom wyjściowym i zatrzymał się przy333nich w teatralnej pozie z ręką na klamce, jakby chciał, żeby go wszyscy na zawszezapamiętali.Spowodował jedynie to, że Nicholas powiedział: Na miłość boską, Herbercie, idz już stąd, idz się pierdolić.Herbert Gaines uniósł głowę. Przyślę po was helikoptery powiedział zdecydowanym głosem. Obiecuję towam, wyciągnę was stąd.Otworzył drzwi.Był tak zajęty zachowaniem swej dramatycznej pozy, że kiedy ruszyły na niegoszczury, rzucając się przez uchylone drzwi, w pierwszej chwili wcale nie zareagował,kompletnie zaskoczony.A gryzonie skoczyły na niego, przywarły do koszuli i spodni,kilka z nich wdarło się do mieszkania.Od razu rozbiegły się po kątach.Doktor Petrie jednym susem przesadził salon i zatrzasnął drzwi.Kilka szczurówtrysnęło krwią, przytrzaśniętych w progu.Adelaide, Esmeralda i pani Garunisch,kwicząc z przerażenia zaczęły przestawiać krzesła i gonić gryzonie, które wdarły siędo apartamentu.Jeden ze szczurów zawiesił się na rękawie Herberta Gai-nesa.Stary aktor machałręką bezskutecznie, dopóki nie pomógł mu Kenneth Garunisch, który podniósł zestołu ciężką zapalniczkę i trzasnął nią szczura w łeb.Następnie zgniótł go butem. Och, Matko Boska szepnął Gaines. Och, Matko Boska. Cóż, kochanie powiedział do niego Nicholas. Zdaje się, że nici z twojegohelikoptera.Herbert Gaines trząsł się. Tak ci się zdaje? wyjąkał. Czy uważasz, że potrafi mnie powstrzymać kilkaszczurów? Kilka? zdziwił się doktor Petrie. Czy nie zauważył pan, jak dużo ich jest zadrzwiami? Zapewne opanowały już cały budynek!334 Ale przecież ten helikopter nie będzie długo czekał! Zaraz odleci!Kenneth Garunisch pomógł żonie zagnać ostatniego szczura w kąt, po czymtrzasnął go kijem do baseballa.Następnie powrócił do Herberta Gainesa.PaniGarunisch zaczęła histerycznie łkać, a Esmeralda bezskutecznie próbowała jąuspokoić. Panie Gaines powiedział Garunisch. Jest pan szalony.Jeśli wyjdzie pan stąd,nie przetrwa pan nawet dwóch minut.Te szczury są agresywne i głodne.Gdy byłemmałym chłopcem widziałem, jak jeden z takich szczurów zaatakował człowieka.Odgryzł mu nos! Jeden szczur! A tutaj muszą ich być setki, tysiące!Doktor Petrie popatrzył na aktora i dorzucił: Wie pan dobrze, panie Gaines, że to nie ma sensu.Niech pan to przyzna.Herbert Gaines wpatrywał się w sufit.Zaledwie kilka pięter wyżej, niecierpliwieoczekujący na dachu, znajdował się stalowy ptak, który miał mu przynieśćwybawienie, miał doprowadzić go do wspaniałej kariery w polityce. Władza to atrakcyjna rzecz, prawda, panie Gaines? odezwał się KennethGarunisch. Posmakował jej pan i teraz trudno panu z niej zrezygnować.Herbert Gaines popatrzył na niego. Nie wiem, o czym pan mówi.Przysłali po mnie helikopter i muszę nim odlecieć,to wszystko.Zaczął nerwowo spacerować po pokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Garunisch wstał i podszedł do okna, aby samemu zobaczyć maszynę. A więc mamy jakąś nadzieję zauważył. Najprawdopodobniej krąży, zbierającsygnały od ludzi uwięzionych w budynkach. Czy powinniśmy dać mu jakiś sygnał? Niech pan robi, co pan uważa za stosowne.Helikopter był już bardzo blisko i zaczął oświetlać silnym reflektorem ConcordeTower.Był to mały, dwuosobowy Bell o przejrzystym kokpicie.Doktor Petrie zacząłmachać obiema rękami do pilota.W tym samym momencie do pokoju wbiegł Herbert Gai-nes, nerwowo zaciągającpasek przy japońskim płaszczu kąpielowym. Czy to jest helikopter? zapytał. Raczej nie łódz podwodna odparł Kenneth Garunisch. A więc są! zawołał Gaines.Powiedzieli, że mnie uratują i dotrzymali słowa!Do pokoju weszła Adelaide i popatrzyła na doktora Petriego pytającymspojrzeniem. Leonardzie, co się stało?Herbert Gaines wprost szalał ze szczęścia. Ludzie z Waszyngtonu.Zadzwonili do mnie w sobotę, kiedy było już wiadomo, żezaraza dotarła na Manhattan i powiedzieli, że przyślą po mnie helikopter.I oto on,moje wybawienie!Podbiegł do okna i zaczął gwałtownie wymachiwać rękami.Przez chwilę zdawałosię, że pilot go nie widzi, nagle jednak reflektor oświetlił wielkie okno i HerbertGaines znalazł się w strumieniu światła niczym aktor na scenie. Jestem tutaj wrzeszczał. Tutaj! Tutaj! Zobaczyli, że pilot wskazuje dłonią nadach i maszyna331zatoczyła koło i zniknęła z pola widzenia.Herbert Gaines, drżący,podekscytowany, pobiegł do salonu i szybko się ubrał.Reszta trwała w absolutnymmilczeniu. No! Herbert Gaines powrócił do nich, wiążąc buty. Myślę, że jestem gotowy.Po chwili do pokoju wszedł Nicholas.Był zaspany, a jego nagość skrywał jedyniebrązowy ręcznik kąpielowy, przepasany wokół bioder. Chcesz mnie zostawić, Herbercie? Chyba żartujesz powiedział.Gaines przerwał zawiązywanie buta i popatrzył na niego.Następnie ogarnąłwzrokiem pozostałych zebranych.Zdał sobie sprawę, że patrzą na niego tępo,niechętnie, i zagryzł wargi. Niestety, Nicky, nie żartuję.Zostawiam ciebie i was wszystkich. Nie wierzę ci.Nie jesteś w stanie tego zrobić.Herbert Gaines opuścił wzrok. Nicky powiedział. W tym helikopterze jest tylko jedno miejsce dla pasażera.Nikt nie może stąd ze mną odfrunąć.Garunisch zakaszlał. Może będziemy losować? zaproponował ponurym głosem. A może to któraśz pań powinna polecieć? Posłuchaj pan powiedział Gaines drżącym głosem desperata. Ten helikopterwłaśnie jest nad nami.Czeka i nie będzie czekał wiecznie.A czeka na mnie i tylko namnie!Garunisch wbił wzrok w podłogę. Jest pan starym człowiekiem, panie Gaines.Jest pan stary i ma pan za sobądługie życie.Sądzę więc, że zamiast pana powinna nas opuścić jedna z tych młodychdam.A może Nicholas? To pana dobry przyjaciel, prawda? Czy nie uważa pan, że towłaśnie Nicholas powinien zająć miejsce w helikopterze? Jest młodszy od pana imiałby szansę jeszcze długo żyć. Ale ten helikopter został przysłany po mnie upie332 rał się Herbert Gaines.Przyleciał tylko dlatego, że ja tutaj jestem.Partia mnie potrzebuje i tylko dlategopodjęła takie ryzyko.Jak uważacie, co powiedzą, kiedy ta maszyna powróci doWaszyngtonu z Nickym na pokładzie? Uważacie że się nie wściekną.Czy ktokolwiekzdecydowałby się ponieść takie koszty, takie ryzyko, tylko dlatego, żeby wywiezć zManhattanu jakiegoś pedała?Nicholas z otwartymi ustami wpatrywał się w Herberta.Nie wierzył w to, cousłyszał.Garunisch odchrząknął. Skoro takie jest pana zdanie, panie Gaines, niech pan jak najszybciej stądspieprza.Zdaje się, że już nikt z nas nie znajduje przyjemności w obcowaniu zpanem.Gaines zbladł. Posłuchajcie, kiedy tylko znajdę się w Waszyngtonie, natychmiast przyślę tutajnastępny helikopter, większy, po was wszystkich&Garunisch położył mu dłoń na ramieniu. Niech się pan nie wysila.Mógłby pan przeciążyć u-mysł, próbując pamiętać o tejobietnicy, a wcale nie życzylibyśmy panu, by coś takiego nastąpiło. Panie Gaines powiedziała Adelaide.Herbert Gaines właśnie zapiął ostatni guzik przy koszuli. Tak podniósł wzrok.Adelaide nie odpowiedziała od razu.Przez chwilę patrzyła mu prosto w oczy. Widziałam kiedyś pański film, panie Gaines.Herbert Gaines skrzywił usta wniechętnym grymasie. Moja droga, helikopter czeka, nie mogę& Lubię tę scenę, kiedy Hannah Carson mówi do kapitana Dashfoota: "Och, tydzielny, dzielny, wspaniały człowieku, żeby cały świat był taki jak ty".Gaines na moment zamarł. %7łałuję, że ma pani tak dobrą pamięć powiedział.Ruszył ku drzwiom wyjściowym i zatrzymał się przy333nich w teatralnej pozie z ręką na klamce, jakby chciał, żeby go wszyscy na zawszezapamiętali.Spowodował jedynie to, że Nicholas powiedział: Na miłość boską, Herbercie, idz już stąd, idz się pierdolić.Herbert Gaines uniósł głowę. Przyślę po was helikoptery powiedział zdecydowanym głosem. Obiecuję towam, wyciągnę was stąd.Otworzył drzwi.Był tak zajęty zachowaniem swej dramatycznej pozy, że kiedy ruszyły na niegoszczury, rzucając się przez uchylone drzwi, w pierwszej chwili wcale nie zareagował,kompletnie zaskoczony.A gryzonie skoczyły na niego, przywarły do koszuli i spodni,kilka z nich wdarło się do mieszkania.Od razu rozbiegły się po kątach.Doktor Petrie jednym susem przesadził salon i zatrzasnął drzwi.Kilka szczurówtrysnęło krwią, przytrzaśniętych w progu.Adelaide, Esmeralda i pani Garunisch,kwicząc z przerażenia zaczęły przestawiać krzesła i gonić gryzonie, które wdarły siędo apartamentu.Jeden ze szczurów zawiesił się na rękawie Herberta Gai-nesa.Stary aktor machałręką bezskutecznie, dopóki nie pomógł mu Kenneth Garunisch, który podniósł zestołu ciężką zapalniczkę i trzasnął nią szczura w łeb.Następnie zgniótł go butem. Och, Matko Boska szepnął Gaines. Och, Matko Boska. Cóż, kochanie powiedział do niego Nicholas. Zdaje się, że nici z twojegohelikoptera.Herbert Gaines trząsł się. Tak ci się zdaje? wyjąkał. Czy uważasz, że potrafi mnie powstrzymać kilkaszczurów? Kilka? zdziwił się doktor Petrie. Czy nie zauważył pan, jak dużo ich jest zadrzwiami? Zapewne opanowały już cały budynek!334 Ale przecież ten helikopter nie będzie długo czekał! Zaraz odleci!Kenneth Garunisch pomógł żonie zagnać ostatniego szczura w kąt, po czymtrzasnął go kijem do baseballa.Następnie powrócił do Herberta Gainesa.PaniGarunisch zaczęła histerycznie łkać, a Esmeralda bezskutecznie próbowała jąuspokoić. Panie Gaines powiedział Garunisch. Jest pan szalony.Jeśli wyjdzie pan stąd,nie przetrwa pan nawet dwóch minut.Te szczury są agresywne i głodne.Gdy byłemmałym chłopcem widziałem, jak jeden z takich szczurów zaatakował człowieka.Odgryzł mu nos! Jeden szczur! A tutaj muszą ich być setki, tysiące!Doktor Petrie popatrzył na aktora i dorzucił: Wie pan dobrze, panie Gaines, że to nie ma sensu.Niech pan to przyzna.Herbert Gaines wpatrywał się w sufit.Zaledwie kilka pięter wyżej, niecierpliwieoczekujący na dachu, znajdował się stalowy ptak, który miał mu przynieśćwybawienie, miał doprowadzić go do wspaniałej kariery w polityce. Władza to atrakcyjna rzecz, prawda, panie Gaines? odezwał się KennethGarunisch. Posmakował jej pan i teraz trudno panu z niej zrezygnować.Herbert Gaines popatrzył na niego. Nie wiem, o czym pan mówi.Przysłali po mnie helikopter i muszę nim odlecieć,to wszystko.Zaczął nerwowo spacerować po pokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]