[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiara w tego rodzaju rzeczy, w sposób niemalnieunikniony, prowadziła do uznawania także innej siły, tej odpowiedzialnej za wszelkie zło,za wszystkie kłamstwa, okrucieństwa i niesprawiedliwość na świecie; siły, która solidnążelazną sztabę złamałaby jak zgniły patyk.Niczym mama kuropatwa broniąca swe pisklę stała tam i czekała, kiedy się to stanie.Przez kilka następnych minut kompletnie nic się nie działo.A gdy ci na zewnątrz wkońcu się poruszyli, poczuła wielką otuchę.Wrzeszcząc i krzycząc, rzucili się na drzwi,ludzie z krwi i kości przeciwko zimnemu żelastwu i mocnemu drewnu.Wtedy przypomniałasobie słowa Rose, było to jedno z jej powiedzonek: Bóg nie ma innych rąk niż ludzkie.Tasama prawda tyczyła się diabła.Wszystko inne - czarna magia, biała magia, cuda, wysłuchanemodlitwy - to jedynie pozostałości, resztki, śladowe szczątki po człowieku pierwotnym, któryz lękiem patrzył na zjawiska naturalne i próbował je kontrolować.Gdyby mieli jakąkolwiek moc poza swoją własną, nie waliliby w drzwi, pomyślałapanna Mayfield i zwróciła się w stronę Ethel.- Już jesteś bezpieczna.Ethel, spójrz na mnie.Ethel, przecież mnie znasz, to ja, paniMayfield.Ethel nie odzywała się, stała, na nic nie reagując, niczym lalka, a w dotyku była zimnajak lód.Panna Mayfield rozpięła spódnicę i zsunęła ją przez nogi.Następnie nałożyła ją Ethelprzez głowę i zapięła wokół pasa.W rękawy zapasowego swetra, który miała ze sobą, zaczęławkładać zwiotczałe ręce Ethel.Wyglądało to dokładnie tak samo jak ubieranie manekina nawystawie sklepowej.Gdy zapięła guziki swetra, narzuciła na Ethel swój plastikowy płaszczprzeciwdeszczowy Pomyślała, że jeżeli zesztywniałe ciało dziewczynki kiedykolwiekwygeneruje trochę ciepła, to przynajmniej dzięki temu zaraz się ono nie ulotni.Co pewienczas odzywała się do Ethel, każąc jej się obudzić, błagając, aby zaczęła mówić i patrzeć nanią.Raz nawet delikatnie nią potrząsnęła.Jednak Ethel była poza zasięgiem zwykłychdzwięków i normalnego dotyku.Z zewnątrz dobiegały wrzaski i niewyrazne odgłosy gniewu i frustracji.Wreszcieprzez ten hałas przedarł się głos panny Thorby.Panna Mayfield nie usłyszała, co dokładniesiostra kanonika powiedziała, ale zapewne kazała im się uciszyć.Co teraz? - zastanawiała siępanna Mayfield i znowu stanęła pomiędzy Ethel a drzwiami.Nic się nie działo, a cisza w sposób przejmujący tak się wydłużała, że nawetoddychanie czy łomot bijącego serca zdawały się ją naruszać.Nie poszli chyba do domu.Nagle, w tym przeogromnym spokoju, do jej uszu dotarł dzwięk tak słaby, że wżadnym innym miejscu i w żadnej innej chwili nie usłyszałaby go.A był to delikatny szelestwłosów Ethel, które muskały powierzchnię plastikowego płaszcza.Panna Mayfield w poręodwróciła głowę, aby dostrzec ich ostatni ruch: lekko się zakołysały, gdy Ethel przechyliłagłowę w stronę drzwi, nasłuchując.Nigdy wcześniej panna Mayfield nie widziała, aby ktoś był tak całkowicieskoncentrowany.Ethel słuchała całą sobą, czynność ta pochłaniała ją od stóp do głów.Razwolno i ze zrozumieniem skinęła głową i uśmiechnęła się.Pannę Mayfield, która nie słyszałaniczego, ponownie naszło uczucie, że opierała się czemuś, czego nie potrafiła ocenić.Iponownie przeciwstawiła się temu jedyną bronią, którą dysponowała.- Masz nie słuchać, Ethel! Cokolwiek by nie mówili, to jest złe.Masz słuchać mnie,Ethel, a nie ich! Nie ich!Ethel nie dała żadnego znaku świadczącego o tym, że ludzki głos, znajdujący się takblisko jej ucha, był dla niej w ogóle słyszalny.Jej oczy nie drgnęły, ani spojrzeniem, anigestem nie zdradziła, czy desperackie słowa panny Mayfield w jakikolwiek sposób przerwałyjej nasłuchiwanie.Kiedy się poruszyła, zrobiła to z precyzją doskonałej maszyny i tak nagle,że panna Mayfield, która cały czas na nią patrzyła, była mimo to kompletnie zaskoczona.Ethel chwyciła latarkę, którą, gdy minęła potrzeba ukrywania się, jej nauczycielka zapaliła ipostawiła na podłodze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Wiara w tego rodzaju rzeczy, w sposób niemalnieunikniony, prowadziła do uznawania także innej siły, tej odpowiedzialnej za wszelkie zło,za wszystkie kłamstwa, okrucieństwa i niesprawiedliwość na świecie; siły, która solidnążelazną sztabę złamałaby jak zgniły patyk.Niczym mama kuropatwa broniąca swe pisklę stała tam i czekała, kiedy się to stanie.Przez kilka następnych minut kompletnie nic się nie działo.A gdy ci na zewnątrz wkońcu się poruszyli, poczuła wielką otuchę.Wrzeszcząc i krzycząc, rzucili się na drzwi,ludzie z krwi i kości przeciwko zimnemu żelastwu i mocnemu drewnu.Wtedy przypomniałasobie słowa Rose, było to jedno z jej powiedzonek: Bóg nie ma innych rąk niż ludzkie.Tasama prawda tyczyła się diabła.Wszystko inne - czarna magia, biała magia, cuda, wysłuchanemodlitwy - to jedynie pozostałości, resztki, śladowe szczątki po człowieku pierwotnym, któryz lękiem patrzył na zjawiska naturalne i próbował je kontrolować.Gdyby mieli jakąkolwiek moc poza swoją własną, nie waliliby w drzwi, pomyślałapanna Mayfield i zwróciła się w stronę Ethel.- Już jesteś bezpieczna.Ethel, spójrz na mnie.Ethel, przecież mnie znasz, to ja, paniMayfield.Ethel nie odzywała się, stała, na nic nie reagując, niczym lalka, a w dotyku była zimnajak lód.Panna Mayfield rozpięła spódnicę i zsunęła ją przez nogi.Następnie nałożyła ją Ethelprzez głowę i zapięła wokół pasa.W rękawy zapasowego swetra, który miała ze sobą, zaczęławkładać zwiotczałe ręce Ethel.Wyglądało to dokładnie tak samo jak ubieranie manekina nawystawie sklepowej.Gdy zapięła guziki swetra, narzuciła na Ethel swój plastikowy płaszczprzeciwdeszczowy Pomyślała, że jeżeli zesztywniałe ciało dziewczynki kiedykolwiekwygeneruje trochę ciepła, to przynajmniej dzięki temu zaraz się ono nie ulotni.Co pewienczas odzywała się do Ethel, każąc jej się obudzić, błagając, aby zaczęła mówić i patrzeć nanią.Raz nawet delikatnie nią potrząsnęła.Jednak Ethel była poza zasięgiem zwykłychdzwięków i normalnego dotyku.Z zewnątrz dobiegały wrzaski i niewyrazne odgłosy gniewu i frustracji.Wreszcieprzez ten hałas przedarł się głos panny Thorby.Panna Mayfield nie usłyszała, co dokładniesiostra kanonika powiedziała, ale zapewne kazała im się uciszyć.Co teraz? - zastanawiała siępanna Mayfield i znowu stanęła pomiędzy Ethel a drzwiami.Nic się nie działo, a cisza w sposób przejmujący tak się wydłużała, że nawetoddychanie czy łomot bijącego serca zdawały się ją naruszać.Nie poszli chyba do domu.Nagle, w tym przeogromnym spokoju, do jej uszu dotarł dzwięk tak słaby, że wżadnym innym miejscu i w żadnej innej chwili nie usłyszałaby go.A był to delikatny szelestwłosów Ethel, które muskały powierzchnię plastikowego płaszcza.Panna Mayfield w poręodwróciła głowę, aby dostrzec ich ostatni ruch: lekko się zakołysały, gdy Ethel przechyliłagłowę w stronę drzwi, nasłuchując.Nigdy wcześniej panna Mayfield nie widziała, aby ktoś był tak całkowicieskoncentrowany.Ethel słuchała całą sobą, czynność ta pochłaniała ją od stóp do głów.Razwolno i ze zrozumieniem skinęła głową i uśmiechnęła się.Pannę Mayfield, która nie słyszałaniczego, ponownie naszło uczucie, że opierała się czemuś, czego nie potrafiła ocenić.Iponownie przeciwstawiła się temu jedyną bronią, którą dysponowała.- Masz nie słuchać, Ethel! Cokolwiek by nie mówili, to jest złe.Masz słuchać mnie,Ethel, a nie ich! Nie ich!Ethel nie dała żadnego znaku świadczącego o tym, że ludzki głos, znajdujący się takblisko jej ucha, był dla niej w ogóle słyszalny.Jej oczy nie drgnęły, ani spojrzeniem, anigestem nie zdradziła, czy desperackie słowa panny Mayfield w jakikolwiek sposób przerwałyjej nasłuchiwanie.Kiedy się poruszyła, zrobiła to z precyzją doskonałej maszyny i tak nagle,że panna Mayfield, która cały czas na nią patrzyła, była mimo to kompletnie zaskoczona.Ethel chwyciła latarkę, którą, gdy minęła potrzeba ukrywania się, jej nauczycielka zapaliła ipostawiła na podłodze [ Pobierz całość w formacie PDF ]