[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ludzie płacą za błędy stwierdził łagodnie. Takie już prawo natury.Jeśli kogoś skrzywdzisz, tobie też wyrządząkrzywdę.- Czy ten łańcuch krzywdy będzie miał koniec? zastanawiała się, myśląc o swojej beznadziejnej miłości do Cyrusa.Nawet teraz chciał tylko jejciała, nie uczucia.Nigdy by jej nie pokochał." Nie wiem odparł pan Smith.Spojrzał na nią jak nigdy przedtem, zanim odwrócił się dodrzwi. Chyba nie.Więcej jedz.Tracisz na wadze." Jestem bardzo zmęczona powiedziała, krzyżując ramiona na piersiach. Ciągnącdwie prace, każdy zamieniłby się w szkielet." Możesz rzucić zajęcie w restauracji." I otwarcie zrezygnować z pensji? Ugryz się w język!Zachichotał, widząc jej figlarną minę.Czasem wyglądała o wiele młodziej niż na swojedwadzieścia cztery lata. Dobra.Koniec z dobrymi radami.Będziemy kontakcie kontakcie." Dzięki, panie Smith.Wzruszył ramionami." Nie mam nikogo poza tobą.Muszę cię pilnować.Wyszedł, a Meredith z trudempowstrzymała łzy.Smith troszczył się o nią.I tylko dlatego nie wyrzuciła go na zbity pysk, kiedy zaczął udowadniaćszaleńczość jej planów.Zamknęła drzwi.Czuła skurcze żołądka, kiedy rozważała, jakie mogą ją spotkać konsekwencjetego, czego się podjęła.Nie mogła stracić Blake'a, o nie! Ta myśl nie dawała jej spokoju.Wiedziała, jak bezwzględny potrafi być Cyrus.Nie wahał się z uderzeniem poniżej pasa.Myrna gotego nauczyła.O ironio losu! Groziła Myrnie ruiną, a ten plan mógł rykoszetem zniszczyć jej własne życie.Gdyby Myrna zdała sobie z tego sprawę, nic nie mogłoby jej powstrzymać.Starsza kobieta mogłasię czuć winna i żałować swego postępowania, lecz nie pozwoliłaby Meredith ingerować w jejzwiązek z synem.Oczywiście, przypomniała sobie Meredith, Myrna nie wiedziała o Blake'u.Niewiedziała wcale, czy dziecko przyszło na świat.Meredith zaczęła się uspokajać.Istniały przecież inne kraje.Mogła zabrać Blake'a i zamieszkaćgdzieś, gdzie Cyrus nie znalazłby ich.Tak.Nie musiała sięmartwić o kwestię opieki nad dzieckiem, dopóki miała środki finansowe, by walczyć o swojeprawa, a Henry zapewinił jej pieniądze.Meredith uśmiechnęła się z ulgą.Mogła nie wpadać w panikę.Wszystko powinno dobrze siępotoczyć.Pracowała przez całą noc uradowana, że papierkowa robota odrywa jej myśli od kłopotów.Rankiem zadzwoniła do domu, żeby porozmawiać z Blakiem.Położyła się wreszcie i zasnęła kamiennym snem.Kiedy obudziła się w niedzielę, było już prawie południe.W domu, w Chicago, często zabierałao tej porze Blake'a do kościoła, ale odkąd przyjechała do Billings, nie poszła na żadną mszę.Wuczęszczaniu do kościoła widziała coś niewłaściwego, skoro wzięła zemstę w swoje ręce.Zaparzyła dzbanek kawy i właśnie związywała wstążką potargane włosy, kiedy usłyszałapukanie do tylnych drzwi.Stała nerwowo gładząc różowy kostiumik i zastanawiając się, czypowinna zareagować.Ktoś znów zastukał i znów.Zanim otworzyła, wiedziała już, kto to to jest.- Dziś niedziela odezwał się Cyrus, surowo zaciśkając wargi. Jak widzę, niewybierasz się do kościoła? On widocznie stamtąd wracał, bo ubrany był w eleganckistalowoszary garnitur z kamizelką, sukienny stetson i pantofle.- Nie jesteś z matką? spytała.- Wysłałem ją do domu.Zje lunch z przyjaciółka.- Ciemne oczy otaksowały jązłośliwie. Nie zamierzasz zaprosić mnie na kawę?- Mogę zaproponować tylko kawę odparła, nadając głosowi stanowcze brzmienie, chociaż nogi miałajak z waty.Odsunęła się. Wejdz.Milcząc, wędrował wzrokiem po schludnej kuchni.Meredith nalała kawy i postawiła filiżankęobok swojej.- Szukasz czegoś? spytała uprzejmie.Zdjął stetsona i położył go na krześle.Rozluzniony,spojrzał na nią nad stołem.Wciąż wyglądał elegancko.- Właściwie nie.Jesteś dobrą gospodynią.Zawszetaka byłaś.Mary nauczyła cię wszystkiego, prawda?-Tak, między innymi nauczyła mnie gotować.Podniósł swoją filiżankę i westchnął przeciągle.Na jego twarzy widniały nowe zmarszczki, awśród ciemnych włosów pojawiły się nowe srebrne nitki. Wyglądasz na bardzo zmęczonego stwierdziłabez zastanowienia.Zaśmiał się gorzko. W ogóle nie sypiam. Chłodny, drwiący wzrokprzeszył ją na wylot. Wciąż marzę o tym, że jesteśze mną w łóżku.Zacisnęła szczęki. Pożądanie rzuciła przez zęby. To wszystko, dobrze o tym wiesz.Znów westchnął ciężko i wydobył papierosa.Zapalił, czekając, aż poda mu popielniczkę.Machinalnie schował zapalniczkę do kieszeni.Meredith natychmiast rozpoznała ją.Dała mu tęzapalniczkę przed sześcioma laty.Tania rzecz.Nie stać jej było na drogie podarunki.Zdumiewające, że wciąż jej używał, chociaż pewnie nie zdawał sobie sprawy z wymowy tegofaktu." Wciąż się czerwienisz odezwał się cicho, patrząc badawczo na jej zarumienione policzki. Byłaś kiedyś taka nieśmiała.W oczach miałaś niewinność, otwartość." Niewiedzę i nadpobudliwość sprostowała z zimnym uśmiechem. Byłeś łaskawwyleczyć mnie z tego." Ten sarkazm nie pasuje do ciebie oznajmił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
. Ludzie płacą za błędy stwierdził łagodnie. Takie już prawo natury.Jeśli kogoś skrzywdzisz, tobie też wyrządząkrzywdę.- Czy ten łańcuch krzywdy będzie miał koniec? zastanawiała się, myśląc o swojej beznadziejnej miłości do Cyrusa.Nawet teraz chciał tylko jejciała, nie uczucia.Nigdy by jej nie pokochał." Nie wiem odparł pan Smith.Spojrzał na nią jak nigdy przedtem, zanim odwrócił się dodrzwi. Chyba nie.Więcej jedz.Tracisz na wadze." Jestem bardzo zmęczona powiedziała, krzyżując ramiona na piersiach. Ciągnącdwie prace, każdy zamieniłby się w szkielet." Możesz rzucić zajęcie w restauracji." I otwarcie zrezygnować z pensji? Ugryz się w język!Zachichotał, widząc jej figlarną minę.Czasem wyglądała o wiele młodziej niż na swojedwadzieścia cztery lata. Dobra.Koniec z dobrymi radami.Będziemy kontakcie kontakcie." Dzięki, panie Smith.Wzruszył ramionami." Nie mam nikogo poza tobą.Muszę cię pilnować.Wyszedł, a Meredith z trudempowstrzymała łzy.Smith troszczył się o nią.I tylko dlatego nie wyrzuciła go na zbity pysk, kiedy zaczął udowadniaćszaleńczość jej planów.Zamknęła drzwi.Czuła skurcze żołądka, kiedy rozważała, jakie mogą ją spotkać konsekwencjetego, czego się podjęła.Nie mogła stracić Blake'a, o nie! Ta myśl nie dawała jej spokoju.Wiedziała, jak bezwzględny potrafi być Cyrus.Nie wahał się z uderzeniem poniżej pasa.Myrna gotego nauczyła.O ironio losu! Groziła Myrnie ruiną, a ten plan mógł rykoszetem zniszczyć jej własne życie.Gdyby Myrna zdała sobie z tego sprawę, nic nie mogłoby jej powstrzymać.Starsza kobieta mogłasię czuć winna i żałować swego postępowania, lecz nie pozwoliłaby Meredith ingerować w jejzwiązek z synem.Oczywiście, przypomniała sobie Meredith, Myrna nie wiedziała o Blake'u.Niewiedziała wcale, czy dziecko przyszło na świat.Meredith zaczęła się uspokajać.Istniały przecież inne kraje.Mogła zabrać Blake'a i zamieszkaćgdzieś, gdzie Cyrus nie znalazłby ich.Tak.Nie musiała sięmartwić o kwestię opieki nad dzieckiem, dopóki miała środki finansowe, by walczyć o swojeprawa, a Henry zapewinił jej pieniądze.Meredith uśmiechnęła się z ulgą.Mogła nie wpadać w panikę.Wszystko powinno dobrze siępotoczyć.Pracowała przez całą noc uradowana, że papierkowa robota odrywa jej myśli od kłopotów.Rankiem zadzwoniła do domu, żeby porozmawiać z Blakiem.Położyła się wreszcie i zasnęła kamiennym snem.Kiedy obudziła się w niedzielę, było już prawie południe.W domu, w Chicago, często zabierałao tej porze Blake'a do kościoła, ale odkąd przyjechała do Billings, nie poszła na żadną mszę.Wuczęszczaniu do kościoła widziała coś niewłaściwego, skoro wzięła zemstę w swoje ręce.Zaparzyła dzbanek kawy i właśnie związywała wstążką potargane włosy, kiedy usłyszałapukanie do tylnych drzwi.Stała nerwowo gładząc różowy kostiumik i zastanawiając się, czypowinna zareagować.Ktoś znów zastukał i znów.Zanim otworzyła, wiedziała już, kto to to jest.- Dziś niedziela odezwał się Cyrus, surowo zaciśkając wargi. Jak widzę, niewybierasz się do kościoła? On widocznie stamtąd wracał, bo ubrany był w eleganckistalowoszary garnitur z kamizelką, sukienny stetson i pantofle.- Nie jesteś z matką? spytała.- Wysłałem ją do domu.Zje lunch z przyjaciółka.- Ciemne oczy otaksowały jązłośliwie. Nie zamierzasz zaprosić mnie na kawę?- Mogę zaproponować tylko kawę odparła, nadając głosowi stanowcze brzmienie, chociaż nogi miałajak z waty.Odsunęła się. Wejdz.Milcząc, wędrował wzrokiem po schludnej kuchni.Meredith nalała kawy i postawiła filiżankęobok swojej.- Szukasz czegoś? spytała uprzejmie.Zdjął stetsona i położył go na krześle.Rozluzniony,spojrzał na nią nad stołem.Wciąż wyglądał elegancko.- Właściwie nie.Jesteś dobrą gospodynią.Zawszetaka byłaś.Mary nauczyła cię wszystkiego, prawda?-Tak, między innymi nauczyła mnie gotować.Podniósł swoją filiżankę i westchnął przeciągle.Na jego twarzy widniały nowe zmarszczki, awśród ciemnych włosów pojawiły się nowe srebrne nitki. Wyglądasz na bardzo zmęczonego stwierdziłabez zastanowienia.Zaśmiał się gorzko. W ogóle nie sypiam. Chłodny, drwiący wzrokprzeszył ją na wylot. Wciąż marzę o tym, że jesteśze mną w łóżku.Zacisnęła szczęki. Pożądanie rzuciła przez zęby. To wszystko, dobrze o tym wiesz.Znów westchnął ciężko i wydobył papierosa.Zapalił, czekając, aż poda mu popielniczkę.Machinalnie schował zapalniczkę do kieszeni.Meredith natychmiast rozpoznała ją.Dała mu tęzapalniczkę przed sześcioma laty.Tania rzecz.Nie stać jej było na drogie podarunki.Zdumiewające, że wciąż jej używał, chociaż pewnie nie zdawał sobie sprawy z wymowy tegofaktu." Wciąż się czerwienisz odezwał się cicho, patrząc badawczo na jej zarumienione policzki. Byłaś kiedyś taka nieśmiała.W oczach miałaś niewinność, otwartość." Niewiedzę i nadpobudliwość sprostowała z zimnym uśmiechem. Byłeś łaskawwyleczyć mnie z tego." Ten sarkazm nie pasuje do ciebie oznajmił [ Pobierz całość w formacie PDF ]