[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wówczas nagadany się i oblejemy solidnie twój powrót na ojczyzny łono.Dowmunt stał na peronie i patrzał szklistym wzrokiem na oddalające się z wolna okno, w którymjakimi bolesnym wykrzywieniem uśmiechała się don obca, błyszcząca twarz posła Michała %7łegoty,IIZ góry, z galerii, słyszało się tylko niesamowity gwar skłóconych głosów, stuk drewnianychpulpitów, klaskanie dłoni, dzwonek marszałka Widziało się, że człowiek stojący na trybuniewymachuje rękoma i porusza wargami, lecz głosu jego niepodobna było dosłyszeć.Andrzej pochylił się nad salą i szukał wzrokiem Michała.Starannie przeglądał jeden rząd foteli podrugim i wreszcie doszedł do przekonania, że żegota widocznie do Sejmu nie przyszedł, chociażsam mówił, że dziś jest bardzo ważne posiedzenie.W ogóle pierwsze rzędy foteli świeciły pustkami, w dalszych zaś, podczas gdy jedni posłowiegwałtownie manifestowali swój przyjazny lub wrogi stosunek do mówcy, inni odwróceni tyłemwesoło rozmawiali, czytali dzienniki lub pisali.Wreszcie mówca skończył i na trybunie ukazał siędrugi.Zanim jeszcze zdołał otworzyć usta, ci, którzy pierwszemu bili brawa, powitali gooburzonymi krzykami.Gdy zaczął mówić, hałas się wzmógł i znowu zaczął dzwięczeć dzwonekmarszałka.Hałas jeszcze bardziej potęgowała fatalna akustyka sali.Andrzej nigdy w życiu nie widział obrad parlamentu i teraz nie mógł pojąć, jak w takich warunkachrozpatrywane być mogą najważniejsze sprawy państwowe, jak mogą sobie posłowie wyrobić zdanieo poglądach innych, gdy ich w ogóle nie są w stanie dosłyszeć?Wydawało mu się rzeczą wręcz nieprawdopodobną, by nawet biuro stenograficzne, znajdujące siętuż przy trybunie, potrafiło połapać słowa mówcy.Widział jednak obok, w loży prasowejdziennikarzy, skrzętnierobiących notatki i z uwagą wsłuchujących się w hałas panujący na dole.Nagle poczuł czyjąś rękę na ramieniu.Za nim stał %7łegotaNo cóż, jak ci się podoba nasza buda? zapytał , sadowią c się przy nim.Wiesz, że nie rozumiem tego wcale.Przecież to są dorośli, poważni ludzie, dyskutują o rzeczachwielkiego znaczenia, a zachowują się, no.Doprawdy, zaczynam przyznawać rację wrogomparlamentaryzmu.Cha, cha, a widzisz! Mógłbym cię teraz zaagitować na naszą stronę, ale tak, poufnie, to ci powiem,że nie masz racji.Widzisz, to jest dyskusja przed głosowaniem.Aadna dyskusja, nikt nikomu przyjść do słowa nie daje.%7łegota uśmiechnął się.Mój drogi, i tak z góry wiadomo, kto za czym będzie głosować.Cóż ty sobie myślisz, bracie, że powysłuchaniu dyskusji konserwatysta przekona się do reformy rolnej albo socjalista do zmniejszeniapodatków bezpośrednich? Nie, bracie, przecież tu siedzą politycy, każdy z nas ma swoje wyrobionepoglądy, a jeżeli nie ma, to tym bardziej będzie udawał, że ma i że nie zmieni ich za żadne pierniki.Po cóż zatem dyskusje? dziwił się Dowmunt.Pro foro ex terno.Dla maluczkich, dla społeczeństwa.Taki obywatel lubi przeczytać w dzienniku,jak tam walczą i usiłują się przekonywać wybrańcy narodu.A uda mi się w sejmie sprytną mowępowiedzieć, ci i owi przeczytają, ot i masz już paru zwolenników.A tutaj? Tutaj, bracie, wszystkozdecydowane jest zawczasu na posiedzeniach klubowych.Tam się toczą istotne dyskusje.Dlatego,widzisz, miejsca leaderów są puste, bo prezydia stronnictw obradują.Na dole tymczasem uciszyło się.Na trybunie ukazał się tłusty, wysoki blondyn i przerzucającnotatki zaczął przemówienie.Z wszystkich ław powstawali posłowie i czym prędzej wychodzili zsali.Zostało ich zaledwie kilkunastu, zajętych wertowaniem dzienników.Chodzmy odezwał się %7ł egota Ten Puczyń ski to drewniana pił a*Kto to jest?Centrowiec, uważasz, będzie ględził o konieczności pojednania, kompromisu.Chodzmy do bufetu.Ten to zawsze gada do lampy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Wówczas nagadany się i oblejemy solidnie twój powrót na ojczyzny łono.Dowmunt stał na peronie i patrzał szklistym wzrokiem na oddalające się z wolna okno, w którymjakimi bolesnym wykrzywieniem uśmiechała się don obca, błyszcząca twarz posła Michała %7łegoty,IIZ góry, z galerii, słyszało się tylko niesamowity gwar skłóconych głosów, stuk drewnianychpulpitów, klaskanie dłoni, dzwonek marszałka Widziało się, że człowiek stojący na trybuniewymachuje rękoma i porusza wargami, lecz głosu jego niepodobna było dosłyszeć.Andrzej pochylił się nad salą i szukał wzrokiem Michała.Starannie przeglądał jeden rząd foteli podrugim i wreszcie doszedł do przekonania, że żegota widocznie do Sejmu nie przyszedł, chociażsam mówił, że dziś jest bardzo ważne posiedzenie.W ogóle pierwsze rzędy foteli świeciły pustkami, w dalszych zaś, podczas gdy jedni posłowiegwałtownie manifestowali swój przyjazny lub wrogi stosunek do mówcy, inni odwróceni tyłemwesoło rozmawiali, czytali dzienniki lub pisali.Wreszcie mówca skończył i na trybunie ukazał siędrugi.Zanim jeszcze zdołał otworzyć usta, ci, którzy pierwszemu bili brawa, powitali gooburzonymi krzykami.Gdy zaczął mówić, hałas się wzmógł i znowu zaczął dzwięczeć dzwonekmarszałka.Hałas jeszcze bardziej potęgowała fatalna akustyka sali.Andrzej nigdy w życiu nie widział obrad parlamentu i teraz nie mógł pojąć, jak w takich warunkachrozpatrywane być mogą najważniejsze sprawy państwowe, jak mogą sobie posłowie wyrobić zdanieo poglądach innych, gdy ich w ogóle nie są w stanie dosłyszeć?Wydawało mu się rzeczą wręcz nieprawdopodobną, by nawet biuro stenograficzne, znajdujące siętuż przy trybunie, potrafiło połapać słowa mówcy.Widział jednak obok, w loży prasowejdziennikarzy, skrzętnierobiących notatki i z uwagą wsłuchujących się w hałas panujący na dole.Nagle poczuł czyjąś rękę na ramieniu.Za nim stał %7łegotaNo cóż, jak ci się podoba nasza buda? zapytał , sadowią c się przy nim.Wiesz, że nie rozumiem tego wcale.Przecież to są dorośli, poważni ludzie, dyskutują o rzeczachwielkiego znaczenia, a zachowują się, no.Doprawdy, zaczynam przyznawać rację wrogomparlamentaryzmu.Cha, cha, a widzisz! Mógłbym cię teraz zaagitować na naszą stronę, ale tak, poufnie, to ci powiem,że nie masz racji.Widzisz, to jest dyskusja przed głosowaniem.Aadna dyskusja, nikt nikomu przyjść do słowa nie daje.%7łegota uśmiechnął się.Mój drogi, i tak z góry wiadomo, kto za czym będzie głosować.Cóż ty sobie myślisz, bracie, że powysłuchaniu dyskusji konserwatysta przekona się do reformy rolnej albo socjalista do zmniejszeniapodatków bezpośrednich? Nie, bracie, przecież tu siedzą politycy, każdy z nas ma swoje wyrobionepoglądy, a jeżeli nie ma, to tym bardziej będzie udawał, że ma i że nie zmieni ich za żadne pierniki.Po cóż zatem dyskusje? dziwił się Dowmunt.Pro foro ex terno.Dla maluczkich, dla społeczeństwa.Taki obywatel lubi przeczytać w dzienniku,jak tam walczą i usiłują się przekonywać wybrańcy narodu.A uda mi się w sejmie sprytną mowępowiedzieć, ci i owi przeczytają, ot i masz już paru zwolenników.A tutaj? Tutaj, bracie, wszystkozdecydowane jest zawczasu na posiedzeniach klubowych.Tam się toczą istotne dyskusje.Dlatego,widzisz, miejsca leaderów są puste, bo prezydia stronnictw obradują.Na dole tymczasem uciszyło się.Na trybunie ukazał się tłusty, wysoki blondyn i przerzucającnotatki zaczął przemówienie.Z wszystkich ław powstawali posłowie i czym prędzej wychodzili zsali.Zostało ich zaledwie kilkunastu, zajętych wertowaniem dzienników.Chodzmy odezwał się %7ł egota Ten Puczyń ski to drewniana pił a*Kto to jest?Centrowiec, uważasz, będzie ględził o konieczności pojednania, kompromisu.Chodzmy do bufetu.Ten to zawsze gada do lampy [ Pobierz całość w formacie PDF ]