[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wren zamrugał\ółtymi oczami, po czym znów skupił całą swą uwagę na manuskrypcie.Wiedział doskonale,gdzie znajdowały się \ądane dokumenty, odnalezienie ich zajmie mu najwy\ej kwadrans.Wtej sytuacji pozostawało mu czterdzieści siedem godzin i czterdzieści pięć minut na dokładneobejrzenie manuskryptu.Cisza powróciła szybko.Mogłoby się wydawać, \e niedawna wizytaagenta Pendergasta była jedynie snem lub mo\e złudzeniem.SIEDEMMę\czyzna szedł wzdłu\ Riverside Drive miarowym, równym krokiem, którego rytmwybijała na asfalcie metalowa skuwka jego laski.Słońce wznoszące się nad rzeką Hudsonbarwiło jej wody na odcień ró\u, a drzewa w Riverside Park stały ciche i nieruchome.Dzieńbył bezwietrzny i chłodny.Mę\czyzna nabrał głęboko powietrza, jego zmysł powonieniarejestrował całą gamę rozmaitych miejskich zapachów - bijącej od strony rzeki woni smoły iropy, wilgoci napływającej z głębi parku i kwaśnego odoru ulic.Skręcił za róg i nagle przystanął.Skąpana w blasku wschodzącego słońca ulica byłaopustoszała.Z odległego o jedną przecznicę Broadwayu dochodziły odgłosy ruchu ulicznego,widać było neony sklepów.Tu natomiast panował niespotykany spokój.Większośćbudynków przy tej ulicy była opuszczona.Jego budynek, na przykład, stał obok miejsca,gdzie wiele lat temu znajdował się niedu\y mane\ dla najbogatszych młodych dam zManhattanu.Mane\ naturalnie ju\ dawno przestał istnieć, a w jego miejscu widniał obecniemały, nie mający nazwy słu\bowy podjazd, łączący się z Riverside i oddzielający kamienicęod ulicy.Wysepkę tworzoną przez podjazd porastały dwa drzewa i trawa, stał tam równie\pomnik Joanny d Arc.To było jedno ze spokojniejszych miejsc, zapomnianych, jak wieleinnych na wyspie Manhattan, zapomnianych być mo\e przez wszystkich prócz niego.Nadodatek krą\yły plotki, \e miejsce to nawiedzane jest nocą przez grozne gangi i uwa\ane byłoza szczególnie niebezpieczne.Paskudna opinia szczególnie się przydawała.Wszedł do budynku bocznym wejściem i znalazł się w ciasnej, cuchnącej stęchliznąsieni.Na wyczucie, gdy\ wszystkie okna zabito deskami, przeszedł przez jeden, a potemdrugi ciemny korytarz, by dotrzeć do drzwi gabinetu.Wszedł do środka i przekręcił gałkę wtylnej ścianie.Mur rozsunął się bezgłośnie, ukazując wiodące w dół kamienne stopnie.Mę\czyzna zatrzymał się u podnó\a schodów i po omacku, dotykając palcami ściany,odnalazł na niej staroświecki przełącznik.Przekręcił go i rozmieszczone w równej odległościgołe \arówki zapłonęły jasnym światłem, ukazując stary, kamienny korytarz, zagrzybiony iociekający wilgocią.Powiesił czarny płaszcz na mosię\nym haczyku, odło\ył na miejsce melonik i wstawił laskę do stojaka na parasole.Następnie ruszył w głąb korytarzarozbrzmiewającego głośnym echem jego kroków, a\ zatrzymał się przy masywnych,\elaznych drzwiach ze szczeliną na wysokości jego twarzy.Zasuwka była zaciągnięta.Mę\czyzna na chwilę przystanął przed drzwiami.Następnie sięgnął do kieszeni iwyjąwszy klucz, otworzył \elazne odrzwia.Pomieszczenie było puste.To oczywiste.Zlustrował je wzrokiem i uśmiechnął się.Wszystko było gotowe na przyjęcie kolejnego gościa.Zamknął drzwi i przekręcił klucz w zamku, po czym schował go i przeszedłkorytarzem do olbrzymiego, podziemnego pomieszczenia.Zapaliwszy światło, podszedł dowózka z nierdzewnej stali.Na wózku le\ała staroświecka czarna torba lekarska i dwadzienniki oprawne w tani, czerwony plastik.Mę\czyzna wziął jeden z nich, ten, który le\ał nawierzchu, i jął przeglądać z zainteresowaniem.Có\ za ironia.Teoretycznie te dziennikipowinny były sczeznąć dawno temu w po\arze.W niewłaściwych rękach mogłyby wyrządzićmnóstwo szkód.Mogłyby, gdyby on nie pojawił się we właściwym miejscu o właściwymczasie.A teraz powróciły tam, gdzie powinny się znajdować.Odło\ył dziennik na miejsce i powoli, pieczołowicie otworzył torbę lekarską.Wewnątrz, na dymiących kawałkach suchego lodu, spoczywał cylindryczny pojemnik ztwaraego, szarego, szpitalnego plastiku.Mę\czyzna nało\ył lateksowe rękawiczki.Następniewyjął pojemnik z torby, poło\ył go na wózku i otworzył.Sięgnął do środka, po czym znadzwyczajną ostro\nością wydobył ze środka długą, szarą, włóknistą masę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •