[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No i nie mają żadnego systemu alarmowego.Na razie ani śladu Myry 9834.Hm.Czyżby coś jej przeszkodziło?Może się pomyliłem.Ale rzadko się mylę.Mija pięć niemiłosiernie długich minut.Wyciągam ze swojej kolekcjiwspomnienia obrazu Harveya Prescotta, cieszę się nimi przez chwilę,po czym odkładam na miejsce.Rozglądam się i opanowuję przemożnąchęć, by przetrząsnąć zawartość opasłego kubła na śmieci i sprawdzić,jakie skarby w sobie kryje.Trzymać się w cieniu& Pozostać poza siecią.Zwłaszcza w takichmomentach.I za wszelką cenę unikać okien.Zdziwilibyście się, jakąpokusą jest podglądanie innych i ilu ludzi obserwuje was z drugiejstrony szyby, w której widzicie tylko swoje odbicie albo odblask słońca.Gdzie ona jest? Gdzie? Jeżeli zaraz nie doczekam się transakcji&Ach, nagle czuję wewnątrz znajome drgnienie: widzę Myrę 9834.Sunie powoli, na niskim biegu, mocno pracując pięknymi nogami.Rower za 1020 dolarów.Kosztował więcej niż mój pierwszy samochód.Ma taki obcisły strój.Oddycham szybko.Tak bardzo jej pragnę.Rozglądam się po ulicy.Pusto, jeśli nie liczyć tej kobiety, którą dzieliode mnie już zaledwie dziesięć metrów.Trzymam przy uchu wyłączonąkomórkę, w mojej ręce kołysze się torba z Food Emporium.Rzucamprzelotne spojrzenie na kobietę.Podchodzę do krawężnika, prowadzącożywioną i całkowicie fikcyjną rozmowę.Przystaję, żeby przepuścićrowerzystkę.Unoszę wzrok, marszczę brwi.I nagle się uśmiecham.Myra? Zwalnia.Ależ obcisły ten strój.Opanuj się, opanuj.Zachowuj sięnaturalnie.W pustych oknach wychodzących na ulicę nie ma nikogo.Nienadjeżdża żaden samochód. Myra Weinburg? Pisk hamulców. Cześć. Wita mnie i robi taką minę, jak gdyby mnie poznawała tylko dlatego, że ludzie są gotowi zrobić cokolwiek, by zatuszowaćzmieszanie.Nie wypadając z roli wytrawnego biznesmena, ruszam w jej stronę,informuję swojego niewidzialnego znajomego, że oddzwonię pózniej, izamykam telefon. Przepraszam  mówi.Niepewny uśmiech. Jesteś& Mike.Z obsługi klienta w Ogilvy, pamiętasz? Poznaliśmy sięchyba& tak, na pewno.Na sesji zdjęciowej dla National Foods uDavida, zgadza się? Byliśmy w drugim studiu.Zajrzałem tam do was,poznałem ciebie i& jak on ma na imię? No tak, Richie.Mieliście lepszycatering.Wreszcie widzę szczery uśmiech. Ach, jasne. Pamięta Davida, National Foods, Richiego i cateringw studiu fotograficznym.Nie może jednak pamiętać mnie, bo w ogólemnie tam nie było.I nie było nikogo o imieniu Mike, ale nie będzie tymsobie zaprzątać uwagi, ponieważ tak miał na imię jej nieżyjący ojciec. Miło cię widzieć  mówię, posyłając jej swój najradośniejszyuśmiech pod tytułem  co za zbieg okoliczności". Mieszkasz gdzieś wokolicy? W Village.A ty?Wskazuję mieszkanie Griszinskich. Tam. Och, loft.Cudownie.Pytam ją o pracę, ona o moją.Po chwili krzywię usta. Będę już wracać.Właśnie skończyły się cytryny. Pokazujęcytrusowy rekwizyt. Jest u mnie parę osób. Urywam, bo właśnieprzychodzi mi do głowy znakomity pomysł. Słuchaj, nie wiem, czymasz na dzisiaj jakieś plany, ale właśnie siedzimy przy lunchu.Może się przyłączysz?  Och, dziękuję, ale okropnie wyglądam. Proszę& mój chłopak i ja spędziliśmy cały dzień na marszusolidarności z chorymi na raka. Zwietny ruch.I na dodatekwymyślony zupełnie na poczekaniu. Możesz mi wierzyć, jesteśmy bardziej spoceni od ciebie.To naprawdę żadne eleganckie przyjęcie.Jestszef obsługi klienta z Thompsona.I dwie osoby z Burston.Fajni, aleheterycy. Smętnie wzruszam ramionami. I jeden aktor.Ale toniespodzianka, nie powiem ci, kto to jest. No& Chodz.Zdaje mi się, że cosmopolitan dobrze ci zrobi& Wtedy nasesji zgodziliśmy się, że to nasz ulubiony drink, nie? Rozdział 6Grobowiec.Zgoda, to już nie był oryginalny Grobowiec z dziewiętnastegowieku.Tamten budynek dawno zniknął, ale nadal powszechnieużywano dawnej nazwy, mając na myśli ośrodek zatrzymań, ManhattanDetention Center, gdzie siedział Arthur Rhyme, którego serce od chwiliaresztowania bez przerwy waliło rozpaczliwym łup, łup, łup.Bezwzględu na to, czy areszt nazywano Grobowcem, MDC czy OśrodkiemBernarda Kerika (kompleks krótko nosił jego imię, dopóki byłykomendant policji i naczelnik nowojorskiego wydziału więziennictwanie okrył się niesławą), dla Arthura było to po prostu piekło [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •