[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale onpowiedział jej wtedy, że zostanie ojcem. Czy coś się stało, Amalie? usłyszała głos Kallego.Podniosła głowę ipociągnęła nosem.Nie wstydziła się łez, które płynęły po jej twarzy.Miałaosiemnaście lat, na wiosnę kończyła dziewiętnaście, i doświadczyła ostatnio wie-le złego.Czuła się słaba, taka słaba.Ole w pewnym sensie ją złamał.Kalle usiadł obok niej. yle się czujesz? Boli cię coś? Nie jestem chora, Kalle.Tylko mi smutno. Azy spływały po jej policz-kach.Kalle przycisnął ją do siebie i pocałował w czoło. Na pewno ci przejdzie.LRT Mam nadzieję.Uśmiechnął się i Amalie zauważyła, jak bardzo ostatnio się zmienił.Stał sięprawdziwym mężczyzną.Pomyślała nagle, że nie powinien jej tak do siebieprzyciskać. Wiesz, co ja myślę?Wzruszyła ramionami. Nie. Marie, Inga i ja idziemy na dwór pobawić się w śniegu.Myślę, że powin-naś z nami pójść.Obiecałem Indze, że zbudujemy fort.Amalie była tak zaskoczona, że od razu się zgodziła.Minęło wiele lat, odkądostatnio bawiła się w śniegu. Pójdę powiedziała z uśmiechem. Włożę tylko na siebie coś ciepłe-go i spotkamy się przed domem.Wyciągnęła z szafy w korytarzu buty i płaszcz, ubrała się i wyszła.Na dwo-rze panował mróz, powietrze było czyste i ostre.Rozejrzała się po podwórzu.Gałęzie drzew uginały się pod naporem śniegu, pola wokół były idealnie białe ipiękne.Spojrzała w drugą stronę i zobaczyła, że z komina chaty dzierżawcówwali dym.Z oddali dochodził śmiech Ingi.Marie otworzyła drzwi i wypadła napodwórze, a za nią wybiegła córeczka w białym, futrzanym płaszczyku i grubychrękawicach.Warkocze podskakiwały na jej plecach, a buzię rozjaśniał szerokiuśmiech. Amalie, Amalie! Pobawisz się ze mną? Tak, kochanie.Chodz tutaj. Amalie schyliła się pod kuchennymoknem, ulepiła śnieżkę i zaczęła toczyć ją po ziemi. Ojej, nie potrafię zrobić takiej dużej kuli jak ty! poskarżyła się Inga pochwili. Jesteś dla mnie za dobra. Skrzywiła swoją piegowatą twarzyczkę. Nie poddawaj się tak szybko! krzyknęła do niej Marie. Zaraz ci sięuda.Kalle podszedł do nich z łopatą i zaczął odgarniać dookoła śnieg w wielkiezaspy.Marie śmiała się głośno.Pochyliła się i rzuciła w niego śnieżką.Wtedy sięLRTzaczęło.Kalle podbiegł do niej i wepchnął ją w zaspę.Marie śmiała się z całegoserca.W końcu wygrzebała się ze śniegu i podbiegła do męża z uśmiechem.Amalie kończyła właśnie toczyć pierwszą śniegową kulę, prawie tak wysokąjak Inga, której w końcu także udało się ulepić sporą kulkę.Jej buzia rozjaśniłasię w pełnym zadowolenia uśmiechu. Udało mi się! Udało! krzyczała z radością. No, widzisz.To wcale nie było takie trudne.Gdzie stawiamy fortecę? Amalie zaczęła lepić następną kulę.Znieg sięgał jej do kolan i czuła, że pończo-chy ma już mokre, ale cieszyła się z zachwytu Ingi i wcale nie dbała o to, że jestjej zimno. Tam! Dziewczynka wskazała na stodołę. Tak daleko? To niech Kalle toczy nasze kule.Dla mnie są za ciężkie.Kalle i Marie także pracowali w pocie czoła przy budowie fortu.Kalle ulepiłkulę wysoką jak Marie.%7łona śmiała się z niego tak, że z trudem trzymała się nanogach.Bawili się w najlepsze, gdy na dwór wyszli Tron i Hjalmar.Wkrótce i onidołączyli do zabawy.Hałasowali i rzucali w siebie śniegiem.Inga nie posiadałasię z radości.Co chwila popychała Hjalmara w zaspę i odbiegała, co sił w no-gach.Skończyło się na tym, że sama wpadła głową w śnieg.Amalie myślała, żedziewczynka zaraz się rozpłacze, ale ona tylko śmiała się do rozpuku.Otarłaczerwone od mrozu policzki i wróciła do zabawy.Amalie także śmiała się jak dziecko, gdy Tron popchnął ją w śnieg.Chwyci-ła go za nogawkę i pociągnęła za sobą.Brat wylądował miękko obok niej.Obojeleżeli na plecach i usiłowali złapać oddech.Zaczęło robić się naprawdę zimno,ale Amalie zacisnęła zęby.Od dawna nie bawiła się tak świetnie.Tron leżał wpatrzony w niebo.Westchnął i zsunął czapkę z czoła. Zastanawiam się, czy mama na nas teraz patrzy.Mam nadzieję, że tak.Pewnie od dawna nie widziała nas tak szczęśliwych.Amalie widziała kontury księżyca, przebijające się zza chmur. Masz rację, Tron.Dawno nie było tu tyle śmiechu.LRTInga uklękła obok niej. Kalle skończył budować fort.Chcesz do niego wejść razem ze mną?Amalie uniosła się na łokciach i spojrzała na śniegową budowlę.Była wyso-ka na ponad metr.W środku siedziała już Marie. Chętnie z tobą trochę posiedzę, ale będziesz musiała spytać mamę, czymożemy wziąć z domu lampę i trochę się tam ogrzać.Wyszła do nich Berte z tacą, na której stały parujące kubki. Pomyślałam, że przyda wam się coś ciepłego do picia. Służąca pochy-liła się i postawiła tacę w śniegu. Pijcie mleko, póki gorące. Już idziemy! zawołał Kalle.Berte spojrzała na Trona. Jedzenie wystygło.Czy mam je podgrzać? Tak, Berte, poproszę.Chętnie teraz coś zjem.Amalie spojrzała na służącą z zaskoczeniem. Myślałam, że gdzieś się wybierałaś?Dziewczyna pokiwała głową. Pójdę, jak tylko podgrzeję jedzenie powiedziała i puściła się pędem dodomu.Amalie siedziała w śniegowym forcie razem z Ingą.Kalle odśnieżał podwó-rze.Marie poszła do chaty robić obiad, a Hjalmar poczłapał do swojej rodziny.Tron odśnieżał drogę do domu Helgi.Stara służąca poprosiła go o pomoc, bochciała wyjść na spacer w taką piękną pogodę, ale obawiała się, że przewróci sięw śniegu.Inga przyniosła swoją lalkę.Podniosła do jej ust kubek i pięknie ją poprosiła,żeby wypiła mleko, póki gorące.Amalie poprawiła jej czapkę i warkoczyki. Zimno ci? Płomień lampy drgał nieznacznie.Wpatrywały się w niego.LRT Nie, mnie nigdy nie jest zimno.Tutaj jest ciepło, Amalie.Przestań maru-dzić powiedziała dziewczynka dorosłym tonem.Amalie wyciągnęła szyję, gdy usłyszała w oddali brzęczenie dzwonków.Domyśliła się, że to Sofie wraca do domu saniami Hansa.Ostatnie dwa dni spę-dziła u Kari, ponieważ ojciec nalegał, żeby lepiej poznała swoją drugą siostrę.Ale tak naprawdę wcale nie były ze sobą spokrewnione.Amalie myślała o sło-wach matki.Teraz musiała nosić w sobie dwie tajemnice: prawdę o ojcu Kari i oojcu jej dziecka.Poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku.Sama myśl, że Kari urodziła synaOlego, sprawiała jej ogromny ból.Spojrzała na sanie.Kalle odskoczył na bok, kiedy koń przemknął tuż obok niego.Sofie podnio-sła się i pomachała mu ręką, po czym zeskoczyła z siedzenia i wylądowała mięk-ko w zaspie.Woznica wjechał na podwórze i zawrócił konia.Pozdrowił ich, uno-sząc czapkę, i popędził z powrotem.Sofie puściła się biegiem w ich kierunku z podka saną spódnicą.Wcisnęłasię do fortecy.Inga się rozpromieniła. Sofie, zobacz, jak ślicznie się urządziłyśmy. Uśmiechnęła się zadowo-lona, kiedy dziewczyna usiadła obok niej.Sofie otuliła się szczelniej płaszczem ipodniosła lalkę Ingi. Jaką masz śliczną lalkę.Szczęściara z ciebie.Kiedy ja byłam mała, niemiałam nic tak pięknego. Gładziła jasne włosy lalki. Szczęściara z ciebie powtórzyła.Inga zabrała jej lalkę i zaczęła kołysać ją w ramionach. Ty też masz szczęście, że mogłaś zobaczyć dzidziusia Kari.Mnie nie po-zwolili do niej jechać. Dziewczynka zwinęła usta w trąbkę na znak, jak bar-dzo jest pokrzywdzona.Amalie uśmiechnęła się do nich.Sofie i Inga lubiły się kłócić, ale wiedziała,że starsza dziewczynka traktuje małą jak siostrzyczkę.Poczuła, że zaczyna naprawdę marznąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Ale onpowiedział jej wtedy, że zostanie ojcem. Czy coś się stało, Amalie? usłyszała głos Kallego.Podniosła głowę ipociągnęła nosem.Nie wstydziła się łez, które płynęły po jej twarzy.Miałaosiemnaście lat, na wiosnę kończyła dziewiętnaście, i doświadczyła ostatnio wie-le złego.Czuła się słaba, taka słaba.Ole w pewnym sensie ją złamał.Kalle usiadł obok niej. yle się czujesz? Boli cię coś? Nie jestem chora, Kalle.Tylko mi smutno. Azy spływały po jej policz-kach.Kalle przycisnął ją do siebie i pocałował w czoło. Na pewno ci przejdzie.LRT Mam nadzieję.Uśmiechnął się i Amalie zauważyła, jak bardzo ostatnio się zmienił.Stał sięprawdziwym mężczyzną.Pomyślała nagle, że nie powinien jej tak do siebieprzyciskać. Wiesz, co ja myślę?Wzruszyła ramionami. Nie. Marie, Inga i ja idziemy na dwór pobawić się w śniegu.Myślę, że powin-naś z nami pójść.Obiecałem Indze, że zbudujemy fort.Amalie była tak zaskoczona, że od razu się zgodziła.Minęło wiele lat, odkądostatnio bawiła się w śniegu. Pójdę powiedziała z uśmiechem. Włożę tylko na siebie coś ciepłe-go i spotkamy się przed domem.Wyciągnęła z szafy w korytarzu buty i płaszcz, ubrała się i wyszła.Na dwo-rze panował mróz, powietrze było czyste i ostre.Rozejrzała się po podwórzu.Gałęzie drzew uginały się pod naporem śniegu, pola wokół były idealnie białe ipiękne.Spojrzała w drugą stronę i zobaczyła, że z komina chaty dzierżawcówwali dym.Z oddali dochodził śmiech Ingi.Marie otworzyła drzwi i wypadła napodwórze, a za nią wybiegła córeczka w białym, futrzanym płaszczyku i grubychrękawicach.Warkocze podskakiwały na jej plecach, a buzię rozjaśniał szerokiuśmiech. Amalie, Amalie! Pobawisz się ze mną? Tak, kochanie.Chodz tutaj. Amalie schyliła się pod kuchennymoknem, ulepiła śnieżkę i zaczęła toczyć ją po ziemi. Ojej, nie potrafię zrobić takiej dużej kuli jak ty! poskarżyła się Inga pochwili. Jesteś dla mnie za dobra. Skrzywiła swoją piegowatą twarzyczkę. Nie poddawaj się tak szybko! krzyknęła do niej Marie. Zaraz ci sięuda.Kalle podszedł do nich z łopatą i zaczął odgarniać dookoła śnieg w wielkiezaspy.Marie śmiała się głośno.Pochyliła się i rzuciła w niego śnieżką.Wtedy sięLRTzaczęło.Kalle podbiegł do niej i wepchnął ją w zaspę.Marie śmiała się z całegoserca.W końcu wygrzebała się ze śniegu i podbiegła do męża z uśmiechem.Amalie kończyła właśnie toczyć pierwszą śniegową kulę, prawie tak wysokąjak Inga, której w końcu także udało się ulepić sporą kulkę.Jej buzia rozjaśniłasię w pełnym zadowolenia uśmiechu. Udało mi się! Udało! krzyczała z radością. No, widzisz.To wcale nie było takie trudne.Gdzie stawiamy fortecę? Amalie zaczęła lepić następną kulę.Znieg sięgał jej do kolan i czuła, że pończo-chy ma już mokre, ale cieszyła się z zachwytu Ingi i wcale nie dbała o to, że jestjej zimno. Tam! Dziewczynka wskazała na stodołę. Tak daleko? To niech Kalle toczy nasze kule.Dla mnie są za ciężkie.Kalle i Marie także pracowali w pocie czoła przy budowie fortu.Kalle ulepiłkulę wysoką jak Marie.%7łona śmiała się z niego tak, że z trudem trzymała się nanogach.Bawili się w najlepsze, gdy na dwór wyszli Tron i Hjalmar.Wkrótce i onidołączyli do zabawy.Hałasowali i rzucali w siebie śniegiem.Inga nie posiadałasię z radości.Co chwila popychała Hjalmara w zaspę i odbiegała, co sił w no-gach.Skończyło się na tym, że sama wpadła głową w śnieg.Amalie myślała, żedziewczynka zaraz się rozpłacze, ale ona tylko śmiała się do rozpuku.Otarłaczerwone od mrozu policzki i wróciła do zabawy.Amalie także śmiała się jak dziecko, gdy Tron popchnął ją w śnieg.Chwyci-ła go za nogawkę i pociągnęła za sobą.Brat wylądował miękko obok niej.Obojeleżeli na plecach i usiłowali złapać oddech.Zaczęło robić się naprawdę zimno,ale Amalie zacisnęła zęby.Od dawna nie bawiła się tak świetnie.Tron leżał wpatrzony w niebo.Westchnął i zsunął czapkę z czoła. Zastanawiam się, czy mama na nas teraz patrzy.Mam nadzieję, że tak.Pewnie od dawna nie widziała nas tak szczęśliwych.Amalie widziała kontury księżyca, przebijające się zza chmur. Masz rację, Tron.Dawno nie było tu tyle śmiechu.LRTInga uklękła obok niej. Kalle skończył budować fort.Chcesz do niego wejść razem ze mną?Amalie uniosła się na łokciach i spojrzała na śniegową budowlę.Była wyso-ka na ponad metr.W środku siedziała już Marie. Chętnie z tobą trochę posiedzę, ale będziesz musiała spytać mamę, czymożemy wziąć z domu lampę i trochę się tam ogrzać.Wyszła do nich Berte z tacą, na której stały parujące kubki. Pomyślałam, że przyda wam się coś ciepłego do picia. Służąca pochy-liła się i postawiła tacę w śniegu. Pijcie mleko, póki gorące. Już idziemy! zawołał Kalle.Berte spojrzała na Trona. Jedzenie wystygło.Czy mam je podgrzać? Tak, Berte, poproszę.Chętnie teraz coś zjem.Amalie spojrzała na służącą z zaskoczeniem. Myślałam, że gdzieś się wybierałaś?Dziewczyna pokiwała głową. Pójdę, jak tylko podgrzeję jedzenie powiedziała i puściła się pędem dodomu.Amalie siedziała w śniegowym forcie razem z Ingą.Kalle odśnieżał podwó-rze.Marie poszła do chaty robić obiad, a Hjalmar poczłapał do swojej rodziny.Tron odśnieżał drogę do domu Helgi.Stara służąca poprosiła go o pomoc, bochciała wyjść na spacer w taką piękną pogodę, ale obawiała się, że przewróci sięw śniegu.Inga przyniosła swoją lalkę.Podniosła do jej ust kubek i pięknie ją poprosiła,żeby wypiła mleko, póki gorące.Amalie poprawiła jej czapkę i warkoczyki. Zimno ci? Płomień lampy drgał nieznacznie.Wpatrywały się w niego.LRT Nie, mnie nigdy nie jest zimno.Tutaj jest ciepło, Amalie.Przestań maru-dzić powiedziała dziewczynka dorosłym tonem.Amalie wyciągnęła szyję, gdy usłyszała w oddali brzęczenie dzwonków.Domyśliła się, że to Sofie wraca do domu saniami Hansa.Ostatnie dwa dni spę-dziła u Kari, ponieważ ojciec nalegał, żeby lepiej poznała swoją drugą siostrę.Ale tak naprawdę wcale nie były ze sobą spokrewnione.Amalie myślała o sło-wach matki.Teraz musiała nosić w sobie dwie tajemnice: prawdę o ojcu Kari i oojcu jej dziecka.Poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku.Sama myśl, że Kari urodziła synaOlego, sprawiała jej ogromny ból.Spojrzała na sanie.Kalle odskoczył na bok, kiedy koń przemknął tuż obok niego.Sofie podnio-sła się i pomachała mu ręką, po czym zeskoczyła z siedzenia i wylądowała mięk-ko w zaspie.Woznica wjechał na podwórze i zawrócił konia.Pozdrowił ich, uno-sząc czapkę, i popędził z powrotem.Sofie puściła się biegiem w ich kierunku z podka saną spódnicą.Wcisnęłasię do fortecy.Inga się rozpromieniła. Sofie, zobacz, jak ślicznie się urządziłyśmy. Uśmiechnęła się zadowo-lona, kiedy dziewczyna usiadła obok niej.Sofie otuliła się szczelniej płaszczem ipodniosła lalkę Ingi. Jaką masz śliczną lalkę.Szczęściara z ciebie.Kiedy ja byłam mała, niemiałam nic tak pięknego. Gładziła jasne włosy lalki. Szczęściara z ciebie powtórzyła.Inga zabrała jej lalkę i zaczęła kołysać ją w ramionach. Ty też masz szczęście, że mogłaś zobaczyć dzidziusia Kari.Mnie nie po-zwolili do niej jechać. Dziewczynka zwinęła usta w trąbkę na znak, jak bar-dzo jest pokrzywdzona.Amalie uśmiechnęła się do nich.Sofie i Inga lubiły się kłócić, ale wiedziała,że starsza dziewczynka traktuje małą jak siostrzyczkę.Poczuła, że zaczyna naprawdę marznąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]