[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówiłammu, \e to samobójstwo.Przyrzekł, \e nie wspomni o mnie słów-kiem.Uwa\ał, \e jeśli porozmawia z George'em i obieca zrobić dlaniego wszystko, jak zostanie senatorem, to George ka\e Locke'owipogrzebać całą sprawę. No, wreszcie do czegoś dochodzimy.Więc chciał się zoba-czyć z pani mę\em, a pani próbowała go od tego odwieść? Tak. A czemu, jeśli mo\na wiedzieć, próbowała go pani odwieść? Bałam się  odrzekła powoli  \e mu powie o mnie. I powiedział? Nie wiem  odparła i szybko się poprawiła:  To znaczy,oczywiście nie.Nie widział się w ogóle z George'em.Przekonałamgo, \e nie powinien z nim rozmawiać.Poszedł sobie.Mason zachichotał. Trochę za pózno zauwa\yła pani pułapkę, moja panienko.Więc nie wie pani, czy powiedział mę\owi o pani? Mówię panu, \e się z nim nie widział  powtórzyła nadąsa-na.145  Owszem, mówi pani.Ale faktem jest, \e się widział.Poszedłna górę i rozmawiał z nim. Skąd pan mo\e wiedzieć? Mam na ten temat swoją teorię.Potrzebuję dowodów, aleorientuję się zupełnie dobrze, co zaszło. Co?  spytała.Posłał jej ironiczny uśmiech. Przecie\ pani wie. Nie, nie! Co zaszło?Ignorując pytanie, podjął tym samym monotonnym głosem: Więc Harrison Burke poszedł na górę rozmówić się z panimę\em? Jak długo tam był? Nie wiem.Najwy\ej kwadrans. Teraz lepiej.I nie widziała go pani, kiedy zszedł? Nie. Aha, więc padł strzał, po czym Burke zbiegł po schodach iwyleciał z domu, nic do pani nie mówiąc?Potrząsnęła gwałtownie głową. Nie! Burke wyszedł, zanim mój mą\ został zastrzelony. Jak długo przedtem? Nie wiem, mo\e kwadrans, mo\e trochę więcej.Mo\e nieca-ły kwadrans. Po czym gdzieś zniknął. Co pan powiedział? To, co pani słyszała.Nie mo\na go nigdzie znalezć.Nieprzyjmuje telefonów, nie ma go w domu. Skąd pan wie?146  Próbowałem się do niego dodzwonić, w końcu posłałem de-tektywów. Po co? Bo wiem, \e będzie zamieszany w sprawę.Zrobiła wielkie oczy. Jak to mo\liwe? Nikt prócz nas nie wie, \e był w domu, amy oczywiście nie powiemy, bo to by tylko pogorszyło sprawę.Wy-szedł, zanim się zjawił mę\czyzna, który, strzelił.Mason nie odrywał od niej wzroku. Ale strzał padł z jego pistoletu  powiedział wolno.Spojrzała na niego zaskoczona. Skąd panu to przyszło do głowy? Stąd, \e na pistolecie jest numer, który pozwala prześledzićjego drogę z fabryki do hurtownika, od hurtownika do sklepu i zesklepu do nabywcy.Był nim niejaki Pete Mitchell, zamieszkały1322 Sześćdziesiąta Dziewiąta Ulica Zachodnia, bliski znajomyHarrisona Burke.Policja szuka Mitchella, a jak go znajdzie, będziemusiał wyjaśnić, co zrobił z pistoletem.To znaczy, powiedzieć, \ego dał Burke'owi.Podniosła dłoń do gardła. Jak mo\na tak odtworzyć historię pistoletu? Wszystko jest dokładnie odnotowane. Od razu wiedziałam, \e trzeba coś zrobić z tym pistoletem! pisnęła histerycznie. Tak, i własnoręcznie nało\yłaby pani sobie stryczek na szy-ję.Musi pani myśleć przede wszystkim o sobie.Pani rola w tejsprawie nie jest zbyt jasna.Oczywiście, próbuje pani osłaniać Burke'a.147 A ja chciałbym panią przekonać, \e jeśli Burke jest winien, powinnami pani wszystko powiedzieć.Jeśli to będzie mo\liwe, spróbujemygo ratować.Ale nie chcę dopuścić do sytuacji, \e pani będzie osła-niała Burke'a, a prokuratura będzie pichciła akt oskar\enia przeciw-ko pani.Zaczęła chodzić tam i z powrotem, zwijając chusteczkę wpalcach. Mój Bo\e!  lamentowała. Mój Bo\e! Mój Bo\e! Nie wiem, czy pomyślała pani o tym, \e zatajenie przestęp-stwa dla własnej korzyści jest karalne.Tak samo osłanianie prze-stępcy.Nie mo\emy się na to nara\ać, ani pani, ani ja.Musimy usta-lić, kto zabił, ustalić przed policją.Nie chcę dopuścić, \eby zwalilimorderstwo na panią albo na mnie.Jeśli Burke jest winien, musimygo szybko złapać, przekonać, \eby się oddał w ręce policji.Potembędziemy przeć do sprawy, nim prokurator zdą\y zebrać zbyt wieledowodów.Równocześnie przedsięwezmę kroki, \eby zamknąć buzięLocke'owi i nie dopuścić do wydrukowania tego artykułu w  Pikant-nych Wiadomościach.Patrzyła na niego przez chwilę, po czym zapytała: Jak pan to zrobi?Odpowiedział jej uśmiechem. To ju\ moja sprawa.Im mniej będzie pani wiedziała, tymlepiej.Mniej pani wypapla. Mo\e mi pan zaufać.Ja umiem dochować sekretu. Potrafi pani dobrze kłamać, chciała pani powiedzieć  od-parł trzezwo. Ale tym razem nie będzie pani musiała kłamać.Nie148 będzie pani po prostu wiedziała. Burke go nie zabił  oświadczyła dobitnie.Spojrzał na nią spod oka. To jest właśnie jeden z powodów, dla których chciałem zpanią pomówić.Jeśli Burke go nie zabił, to kto to zrobił?Odwróciła wzrok. Powiedziałam panu, \e jakiś mę\czyzna był u mego mę\a.Nie wiem kto, myślałam, \e pan.Miał zupełnie taki głos jak pan.Wstał z ponurym wyrazem twarzy. Niech pani posłucha.Jeśli ma pani zamiar próbować ze mnątakich sztuczek, to zostawię panią na pastwę losu.Próbowała paniraz, wystarczy.Rozpłakała się. Oco ja na to p-poradzę.P-pyta pan, nikt nas tu n-nie słyszy.M-mówię panu, kto to b-był.S-słyszałam pana głos.Nie powiem p-policji, choćby mnie t-tortu-rowali.Wziął ją za ramiona i przewrócił na łó\ko.Oderwał jej dłonieod twarzy i zajrzał w oczy.Nie było w nich śladu łez. Niech pani sobie dobrze zapamięta.Nie słyszała pani moje-go głosu, bo mnie tam nie było.I niech pani skończy ten cyrk zeszlochami.Albo jak ju\ pani chce koniecznie szlochać, to niech paninosi cebulę w chusteczce. Więc to musiał być ktoś o głosie podobnym do pana  nieustępowała.149 Zmierzył ją złym wzrokiem. Czy pani jest zakochana w Harrisonie Burke i chce pani zro-bić ze mnie kozła ofiarnego, jeśli go z tego nie wyciągnę? Nie.Chciał pan, \ebym powiedziała prawdę, więc mówię. Wie pani co? Miałbym ochotę wstać, wyjść i zostawić paniąz tym całym pasztetem. Wówczas  oznajmiła niewinnie  musiałabym oczywi-ście powiedzieć policji, \e słyszałam pana głos. Taki jest pani plan? Nie mam \adnego planu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •