[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mo-głabym przetestować moje pomysły, gdyby przyszła tu twoja córka. Gracie będzie wniebowzięta. Julia uśmiechnęła się szeroko. Tylkoobawiam się, że potem nie będzie chciała wyjść. Masz jeszcze jakieś dzieci? Julia wyglądała na kobietę, która ma kilkapociech.Hannah wyobraża sobie, jak Julia opanowuje rodzinny chaos niczympolicjant na skrzyżowaniu, jak z uśmiechem pakuje dzieci do minivana.Przez twarz Julii przemknął cień, wbiła wzrok w filiżankę.W jednej chwilistraciła humor.Hannah chciałaby cofnąć swoje słowa, żałowała, że zepsuła tęchwilę radości.Ramiona Julii zesztywniały, Hannah miała wrażenie, że ona zarazwstanie i wyjdzie.Ale Julia została.Podniosła oczy na Hannah. Tak.Mam syna.LRTRozdział 8Jeśli nie spotykasz się z nikim, nie musisz o tym mówić.Od bardzo dawna Julianikomu o tym nie opowiadała, wszyscy w Avalonie znali jakąś wersję tego, co sięwtedy zdarzyło.Julia czuła, że pytanie i oczekiwanie wiszą w powietrzu.Głos miała niepewny,drżący, gdy zaczęła mówić cicho.Nie wiedziała, ile zdoła opowiedzieć.Ale słowawylewały się falą.Potem zapadła cisza.Julia nie wierzyła, że właśnie opowiedziała o wszystkim,co wiązało się ze śmiercią Josha.Nigdy o tym nie rozmawiała, nawet z Markiem, agdy ktoś ją o coś pytał, po prostu wstawała i wychodziła.Madeline odezwała się pierwsza. Tak bardzo mi przykro, Julio. Ujęła jej dłonie w swoje.Pomarszczonaskóra starej kobiety była delikatna.Jak balsam.Hannah wyglądała na oszoło-mioną, oczy miała pełne łez.Julia znała tę reakcję, ten szok, gdy ludzie słyszą oJoshu po raz pierwszy.Hannah nie potrafiła wykrztusić ani słowa; to, że nie starałasię wypełnić ciszy słowami, sprawiało ulgę.Madeline oczy miała utkwione w Julię, gdy ta cofnęła ręce, żeby wytrzeć łzy.Nagle poczuła się strasznie zmęczona.Chciałaby zasnąć.LRT Tak mi przykro. Hannah wzięła chusteczkę od Madeline i wydmuchałanos. Ja.nie wiem, co powiedzieć.Julia popatrzyła na młodą kobietę, która próbowała przestać płakać i nie mo-gła. W porządku, Hannah. Kiedyś strasznie działało jej to na nerwy, gdyludzie opłakiwali śmierć Josha, jakby to była ich rozpacz, jakby się spodziewali,że Julia będzie ich pocieszać.A teraz jest inaczej.Madeline zostawiła je na chwilę, musiała zająć się klientami.Obiecała, że za-raz wróci, przytuliła Julię mocno i pocałowała w czubek głowy.Zmęczenie mija.Julia nagle zdała sobie sprawę, że oto siedzi przy stolikuprzykrytym niebieską per kalową serwetą, a w dłoni trzyma chłodną filiżankę.Zauważa stylową solniczkę i pieprzniczkę, fioletowe krokusy w szklanym wazo-niku.Dawniej takie zmęczenie zawładnęłoby nią na wiele dni i jedyne, do czegobyłaby zdolna, to powlec się do łóżka.A dzisiaj zmęczenie przyszło i odeszło.Czuła pustkę w piersi, czuła się krucha jak skorupka jajka, ale jednak siedziałaprzy stoliku, piła herbatę i mówiła o Joshu.Jest zszokowana.Madeline wróciła do stolika z nowym imbrykiem herbaty.Zostały w saloniesame i Julia spostrzegła, że Madeline przekręciła tabliczkę na drzwiach na Za-mknięte po wyjściu ostatniego klienta.Te kobiety nie znały Julii, nie znały Josha, a mimo to czuła się tak, jakby po-dzielały jej rozpacz.Trzy kobiety siedziały w ciszy, dając sobie czas, zanim zaczną cicho mówić osprawach serca, o których nie da się zapomnieć.LRTLRTDoktor Norma Meehan, 37 lat, terapeutKa Wyrzuć to z siebie zachęca Norma. Jak się wtedy czułaś? Od-chyliwszy się na oparcie, spogląda dyskretnie na mały zegarek za głową klientki.Jeszcze czterdzieści minut. Okropnie, pani doktor! szlocha Phyllis Watts, ściskając chusteczkę.Powiedziałam mu, że nie chcę przedłużonej gwarancji, ale on nie słuchał.Oświadczył, że jest mi potrzebna i po prostu mi ją wypisał! Co za tyran!Doktor Meehan mlaska językiem.Ten dzwięk ma zapewnić Phyllis, że jąsłucha i że współczuje, nie osądzając tego, co się stało. I co wtedy? Powiedziałam mu, że nie mam zamiaru płacić za przedłużoną gwarancję,ponieważ przeczytałam w czasopiśmie dla konsumentów, że nie jest ona ko-nieczna.A wtedy on.on. Wzburzenie i złość powracają, Phyllis oddychapłytko, urywanie. Co zrobił, Phyllis? Roześmiał się! Wyszłam ze sklepu, żeby dać mu nauczkę, ale problem wtym, że naprawdę podoba mi się ten nowy odkurzacz, a tylko u niego można gokupić.LRTI jeśli chcę go mieć, muszę tam wrócić, a wtedy on znów mnie wyśmieje!Doktor Meehan stłumiła ziewnięcie.Wczesne popołudnie, zaraz po lunchu, todla niej najbardziej senna pora dnia. Nie powinien traktować klienta w ten sposób! wykrzyknęła Phyllis.Jestem człowiekiem! A przez niego poczułam się taka mała, jakbym nie miała oniczym pojęcia! Ale poszukałam informacji i wiem, że ten odkurzacz ma naj-wyższe oceny i był na pierwszym miejscu w kategorii ekonomiczne.Jestem takazła, że mam ochotę w coś walnąć!Doktor Meehan wyprostowała się. Chcesz w coś uderzyć? Tak! Może w poduszkę albo ten pani piankowy kij.Doktor Meehan wstała i przeszła do małej wnękikuchennej przy gabinecie.Wróciła parę sekund pózniej, podając Phyllis to-rebkę z zakwasem chleba przyjazni amiszów. Zmiało! Zciśnij ją, ale mocno! Uwolnij się od frustracji! Tylko uważaj, żebynie pękła, narobiłaby strasznego bałaganu.Phyllis patrzy na torebkę, nie rozumiejąc. Mam ją ścisnąć? Tak jest! I przepiszę ci zalecenia. DoktorMeehan zapisała coś szybko nakartce. Ale ja nie chcę brać żadnych lekarstw. Phyllis jest zaniepokojona. To inny rodzaj zaleceń zapewnia doktor Meehan i podaje jej przepis nachleb przyjazni amiszów, dodając kilka wskazówek. Zciśnij tę torebkę, uderzLRTw nią, walnij lub skręć raz dziennie przez dziesięć dni.I musisz dodać pewneskładniki w dniu szóstym, ale to zajmie tylko chwilę.Phyllis robi wielkie oczy. To wszystko? Tak jest.I dziesiątego dnia, jeśli będziesz chciała, możesz upiec dwa bo-chenki chleba jest naprawdę dobry. Ale w jaki sposób ma mi to pomóc?Doktor Meehan nie wie, ale przynajmniej pozbyła się jednej torebki zakwasu.Jej klient przyniósł kilka kawałków chleba, a ona powiedziała nieostrożnie, że jestświetny.To błąd.Godzinę pózniej w jej skrzynce leżała torebka zakwasu i przepis,zaś w powietrzu unosił się swąd spalonej gumy, świadczący o ucieczce klienta.Czemu nie wpadła na to wcześniej? To przecież świetny sposób, żeby pozbyćsię tych nadprogramowych torebek, zostawiając jedną dla siebie! Genialne. Tajemnica zawodowa odpowiada.Dzisiaj ma jeszcze dwóch pacjentów,torebki z zakwasami będą już na nich czekać. Po prostu zróbmy to, dobrze?LRTRozdział 9Na biurku leżał prezent, nieduże błękitne pudełko z wielką białą wstążką.Markzdjął kurtkę i odwiesił na wieszak na drzwiach gabinetu, zastanawiając się, odkogo ten prezent, choć właściwie nie miał wątpliwości.W biurze panowała cisza.Każdy pracował nad projektem, a Victor był nakonferencji AIA (Amerykańskiego Instytutu Architektów) w Stambule.Corocznespotkanie odbędzie się w Miami za parę miesięcy, ale Mark nie przypuszczał, żebyVictor zdążył wyrobić się przed czerwcem.Od dawna nie brał urlopu ani wolnego,zastępując Marka, i stwarzał wrażenie, że Gunther & Evarts działa tak jak zwykle [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Mo-głabym przetestować moje pomysły, gdyby przyszła tu twoja córka. Gracie będzie wniebowzięta. Julia uśmiechnęła się szeroko. Tylkoobawiam się, że potem nie będzie chciała wyjść. Masz jeszcze jakieś dzieci? Julia wyglądała na kobietę, która ma kilkapociech.Hannah wyobraża sobie, jak Julia opanowuje rodzinny chaos niczympolicjant na skrzyżowaniu, jak z uśmiechem pakuje dzieci do minivana.Przez twarz Julii przemknął cień, wbiła wzrok w filiżankę.W jednej chwilistraciła humor.Hannah chciałaby cofnąć swoje słowa, żałowała, że zepsuła tęchwilę radości.Ramiona Julii zesztywniały, Hannah miała wrażenie, że ona zarazwstanie i wyjdzie.Ale Julia została.Podniosła oczy na Hannah. Tak.Mam syna.LRTRozdział 8Jeśli nie spotykasz się z nikim, nie musisz o tym mówić.Od bardzo dawna Julianikomu o tym nie opowiadała, wszyscy w Avalonie znali jakąś wersję tego, co sięwtedy zdarzyło.Julia czuła, że pytanie i oczekiwanie wiszą w powietrzu.Głos miała niepewny,drżący, gdy zaczęła mówić cicho.Nie wiedziała, ile zdoła opowiedzieć.Ale słowawylewały się falą.Potem zapadła cisza.Julia nie wierzyła, że właśnie opowiedziała o wszystkim,co wiązało się ze śmiercią Josha.Nigdy o tym nie rozmawiała, nawet z Markiem, agdy ktoś ją o coś pytał, po prostu wstawała i wychodziła.Madeline odezwała się pierwsza. Tak bardzo mi przykro, Julio. Ujęła jej dłonie w swoje.Pomarszczonaskóra starej kobiety była delikatna.Jak balsam.Hannah wyglądała na oszoło-mioną, oczy miała pełne łez.Julia znała tę reakcję, ten szok, gdy ludzie słyszą oJoshu po raz pierwszy.Hannah nie potrafiła wykrztusić ani słowa; to, że nie starałasię wypełnić ciszy słowami, sprawiało ulgę.Madeline oczy miała utkwione w Julię, gdy ta cofnęła ręce, żeby wytrzeć łzy.Nagle poczuła się strasznie zmęczona.Chciałaby zasnąć.LRT Tak mi przykro. Hannah wzięła chusteczkę od Madeline i wydmuchałanos. Ja.nie wiem, co powiedzieć.Julia popatrzyła na młodą kobietę, która próbowała przestać płakać i nie mo-gła. W porządku, Hannah. Kiedyś strasznie działało jej to na nerwy, gdyludzie opłakiwali śmierć Josha, jakby to była ich rozpacz, jakby się spodziewali,że Julia będzie ich pocieszać.A teraz jest inaczej.Madeline zostawiła je na chwilę, musiała zająć się klientami.Obiecała, że za-raz wróci, przytuliła Julię mocno i pocałowała w czubek głowy.Zmęczenie mija.Julia nagle zdała sobie sprawę, że oto siedzi przy stolikuprzykrytym niebieską per kalową serwetą, a w dłoni trzyma chłodną filiżankę.Zauważa stylową solniczkę i pieprzniczkę, fioletowe krokusy w szklanym wazo-niku.Dawniej takie zmęczenie zawładnęłoby nią na wiele dni i jedyne, do czegobyłaby zdolna, to powlec się do łóżka.A dzisiaj zmęczenie przyszło i odeszło.Czuła pustkę w piersi, czuła się krucha jak skorupka jajka, ale jednak siedziałaprzy stoliku, piła herbatę i mówiła o Joshu.Jest zszokowana.Madeline wróciła do stolika z nowym imbrykiem herbaty.Zostały w saloniesame i Julia spostrzegła, że Madeline przekręciła tabliczkę na drzwiach na Za-mknięte po wyjściu ostatniego klienta.Te kobiety nie znały Julii, nie znały Josha, a mimo to czuła się tak, jakby po-dzielały jej rozpacz.Trzy kobiety siedziały w ciszy, dając sobie czas, zanim zaczną cicho mówić osprawach serca, o których nie da się zapomnieć.LRTLRTDoktor Norma Meehan, 37 lat, terapeutKa Wyrzuć to z siebie zachęca Norma. Jak się wtedy czułaś? Od-chyliwszy się na oparcie, spogląda dyskretnie na mały zegarek za głową klientki.Jeszcze czterdzieści minut. Okropnie, pani doktor! szlocha Phyllis Watts, ściskając chusteczkę.Powiedziałam mu, że nie chcę przedłużonej gwarancji, ale on nie słuchał.Oświadczył, że jest mi potrzebna i po prostu mi ją wypisał! Co za tyran!Doktor Meehan mlaska językiem.Ten dzwięk ma zapewnić Phyllis, że jąsłucha i że współczuje, nie osądzając tego, co się stało. I co wtedy? Powiedziałam mu, że nie mam zamiaru płacić za przedłużoną gwarancję,ponieważ przeczytałam w czasopiśmie dla konsumentów, że nie jest ona ko-nieczna.A wtedy on.on. Wzburzenie i złość powracają, Phyllis oddychapłytko, urywanie. Co zrobił, Phyllis? Roześmiał się! Wyszłam ze sklepu, żeby dać mu nauczkę, ale problem wtym, że naprawdę podoba mi się ten nowy odkurzacz, a tylko u niego można gokupić.LRTI jeśli chcę go mieć, muszę tam wrócić, a wtedy on znów mnie wyśmieje!Doktor Meehan stłumiła ziewnięcie.Wczesne popołudnie, zaraz po lunchu, todla niej najbardziej senna pora dnia. Nie powinien traktować klienta w ten sposób! wykrzyknęła Phyllis.Jestem człowiekiem! A przez niego poczułam się taka mała, jakbym nie miała oniczym pojęcia! Ale poszukałam informacji i wiem, że ten odkurzacz ma naj-wyższe oceny i był na pierwszym miejscu w kategorii ekonomiczne.Jestem takazła, że mam ochotę w coś walnąć!Doktor Meehan wyprostowała się. Chcesz w coś uderzyć? Tak! Może w poduszkę albo ten pani piankowy kij.Doktor Meehan wstała i przeszła do małej wnękikuchennej przy gabinecie.Wróciła parę sekund pózniej, podając Phyllis to-rebkę z zakwasem chleba przyjazni amiszów. Zmiało! Zciśnij ją, ale mocno! Uwolnij się od frustracji! Tylko uważaj, żebynie pękła, narobiłaby strasznego bałaganu.Phyllis patrzy na torebkę, nie rozumiejąc. Mam ją ścisnąć? Tak jest! I przepiszę ci zalecenia. DoktorMeehan zapisała coś szybko nakartce. Ale ja nie chcę brać żadnych lekarstw. Phyllis jest zaniepokojona. To inny rodzaj zaleceń zapewnia doktor Meehan i podaje jej przepis nachleb przyjazni amiszów, dodając kilka wskazówek. Zciśnij tę torebkę, uderzLRTw nią, walnij lub skręć raz dziennie przez dziesięć dni.I musisz dodać pewneskładniki w dniu szóstym, ale to zajmie tylko chwilę.Phyllis robi wielkie oczy. To wszystko? Tak jest.I dziesiątego dnia, jeśli będziesz chciała, możesz upiec dwa bo-chenki chleba jest naprawdę dobry. Ale w jaki sposób ma mi to pomóc?Doktor Meehan nie wie, ale przynajmniej pozbyła się jednej torebki zakwasu.Jej klient przyniósł kilka kawałków chleba, a ona powiedziała nieostrożnie, że jestświetny.To błąd.Godzinę pózniej w jej skrzynce leżała torebka zakwasu i przepis,zaś w powietrzu unosił się swąd spalonej gumy, świadczący o ucieczce klienta.Czemu nie wpadła na to wcześniej? To przecież świetny sposób, żeby pozbyćsię tych nadprogramowych torebek, zostawiając jedną dla siebie! Genialne. Tajemnica zawodowa odpowiada.Dzisiaj ma jeszcze dwóch pacjentów,torebki z zakwasami będą już na nich czekać. Po prostu zróbmy to, dobrze?LRTRozdział 9Na biurku leżał prezent, nieduże błękitne pudełko z wielką białą wstążką.Markzdjął kurtkę i odwiesił na wieszak na drzwiach gabinetu, zastanawiając się, odkogo ten prezent, choć właściwie nie miał wątpliwości.W biurze panowała cisza.Każdy pracował nad projektem, a Victor był nakonferencji AIA (Amerykańskiego Instytutu Architektów) w Stambule.Corocznespotkanie odbędzie się w Miami za parę miesięcy, ale Mark nie przypuszczał, żebyVictor zdążył wyrobić się przed czerwcem.Od dawna nie brał urlopu ani wolnego,zastępując Marka, i stwarzał wrażenie, że Gunther & Evarts działa tak jak zwykle [ Pobierz całość w formacie PDF ]