[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Z wyraznym niepokojem pośpieszył do telefonu i zaczął wystukiwaćnumer.Po kilku słowach kiwnął głową, zakończył rozmowę i wrócił ze spokojniejsząminą.- Wszyscy już się podobno zebrali i chcą, żeby pan przyszedł.- Dokąd?- Dokąd? Przecież pan obiecał.O piątej miałem pójść po pana do domu.To był mężczyzna, którego wysłał po mnie ten drugi ja na zlecenie komisjireprezentującej pracownię hodowli ludzi podwodnych.Wszystko było takie proste, awydawało się jakoś straszliwie pokrętne, i choć było pokrętne, okazało się bardzo proste.- A teraz do kogo pan dzwonił?- Do pana Tanomogiego.- Tanomogi? Co z nim? Czy on ma coś wspólnego z komisją?- Hm. - Czy wiesz, gdzie to jest?- Tak.Z pośpiechem pierwszy wybiegł z restauracji i od razu zatrzymał taksówkę.Stopniowo koło się zamknęło, a myśliwy, tropiący zwierzynę pokazał teraz twarz.Spozapoplątanych gałęzi i pni drzewa ukazała się jego prawdziwa postać.Płać to, co się należy,zwracaj to, co jesteś winien, a jaki ostatecznie będzie wynik odejmowania? Trzebajeszcze dokładnie to wyjaśnić.Nie przejąłem się tym, że byłem w pogniecionej koszuli iw drewniakach geta na gołych stopach.Po uregulowaniu rachunku otrzymałem trzydzieści jenów reszty.Tym też się niezmartwiłem.Tanomogi zapłaci za taksówkę.Jak należało się spodziewać mój przewodnik dobrze znał ulice miasta.Kazałtaksówkarzowi celowo kluczyć to w prawo, to w lewo wąskimi zaułkami.Kierunek jazdywydawał mi się inny od tego, który sobie wyobraziłem: nie jechaliśmy chyba w stronęziemi wydartej morzu, dlatego czułem się coraz bardziej niespokojny.Po chwiliznalezliśmy się na znajomej ulicy.Na drodze, którą uczęszczałem rano i wieczorem.Iwtedy mężczyzna powiedział do kierowcy:- Proszę skręcić w prawo zaraz za rogiem, przy kiosku papierosowym, przed tymbiałym parkanem.- Nie żartuj! - krzyknąłem mimo woli i zmieszany położyłem ręce na oparciu zakierowcą.- To przecież budynek Instytutu Techniki Obliczeniowej.To mój instytut.- Jasne - odrzekł mój towarzysz, przesuwając się w kąt.- Tanomogi powiedział, żeto tutaj, dlatego tu jesteśmy.Nie miałem powodu twierdzić, że się mylił.W każdym razie zdecydowałem sięwysiąść i zapytać strażnika.Odparł, że faktycznie odbywa się zebranie, i dodał, żepolecono mu zawiadomić, jak tylko przyjadę.Nie może być pomyłki.Mój przewodnikodetchnął z ulgą i kiwnął głową potwierdzająco, starannie gładząc się po brodzie.- Który pokój?- Hm, myślę, że sala maszyny prognostycznej na pierwszym piętrze.Okna odbijające ciemniejące chmury błyszczały bielą, nic więc nie było widać.Poleciłem strażnikowi, żeby zapłacił za taksówkę i ruszyłem przed siebie.Kiedyodwróciłem się i spojrzałem przez ramię, ujrzałem, jak się przyglądał ze zdziwieniemmoim drewniakom.Zabójca stał obok niego z opuszczonymi długimi rękami i śmiał się.Przy wejściu do budynku zmieniłem obuwie na słomiane sandały przeznaczonedla odwiedzających. Po drodze zajrzałem do sali dokumentacji na dole.Pracowity Kimura wraz zczterema młodszymi pracownikami zajmował się klasyfikowaniem i znakowaniem całejmasy materiałów i danych, mimo że nie wiedział, w jakim celu i kiedy zostaną użyte.Tobyła kuchnia, która dostarczała pożywienia dla maszyny prognostycznej.Pogrążeni wmonotonnej, ale potrzebnej pracy, byli zadowoleni, dopóki mogli wierzyć w fakty.Ichyba nie obchodziło ich, czy maszyna się pożywi, czy też będzie cierpieć naniestrawność.Prawdę mówiąc, ja też lubię taką robotę.Pokój studiów był pusty.Korytarz na pierwszym piętrze, mający tylko jedno okno na końcu, zasnuła jużciemność.Natężyłem słuch, lecz nie usłyszałem niczego podejrzanego poza odgłosamiulicy.Szedłem cicho, dotarłem do sali i zajrzałem przez dziurkę od klucza, ale nic niedostrzegłem.Gdy położyłem rękę na klamce, powtórzyłem w duchu to, co planowałempowiedzieć zebranym: O co wam chodzi? Jaka komisja zatwierdziła to zebranie? Ktozezwolił na wykorzystanie tego pomieszczenia? Maszyna prognostyczna znajduje się podbardzo ścisłym nadzorem czynników rządowych, dlatego nawet ja muszę dokładnieinformować zwierzchników o każdym jej uruchomieniu.Teraz żądam wyjaśnień.Niemogę pozwolić, żebyście robili, co wam się żywnie podoba.Nie wiem, jakie macieupoważnienie, lecz jedno jest pewne: ja jestem tutaj za wszystko odpowiedzialny, a niktmnie o nic nie pytał.Kalkulując efekty, jednym pchnięciem otworzyłem drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •