[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uścisnął Jana serdecznie i w milczeniupoprowadził go przed obraz poczęty, na którym już kilka postaci tchnęłożyciem, inne jak przez mgłę.i marzenie z nicości występowały.innychnaznaczone było zaledwo miejsce, które zajmować miały.Wielka ta karta przedstawiała Wniebowzięcie N.Panny; na ziemi, przysarkofagu obrzuconym kwiatami, apostołowie i uczniowie Pańscy, w podziwie izachwyceniu; wyżej niesiona przez aniołów, matka-dziewica w apotheozie, a wblasku u góry otwarte niebo i Chrystus.Zadanie to.na które tylekroć porywały się geniusze i talenta, wymagało odartysty całych sił jakie miał w sobie.była w niem apotheoza Maryi, niewiasty,Kościoła, aniołowie, ludzie, spokój w górze, ziemia na dole, twarzy tyle i takolbrzymi dramat! Leon obmyślał długo, studyował pojedyncze części dla ichmateryalnej fizyognomii, ale duchową stronę obrazu wyśnił i dźwignął zsiebie.Jan, który mało widział, stanął zdziwiony przed tem dziełem unoszącemgo w światy i wieki nieznane.Twarz dziewicy, łączyła w sobie ten wyrazniewinności, powagi, majestatu, jaki pojedynczo schwycił nie jeden artysta,jedną stronę zadania tylko spełniając.aniołowie płynęli w powietrzu.którezasiane będąc niemi łączyło się deszczem kwiatów z sarkofagiem stojącym udołu.Z postaci mających go otaczać, kilka tylko skończonych wydatniejwychodziło, do reszty twarzy Leon szukał typów jeszcze.i właśnie na Janaspojrzawszy, drgnął postrzegając, że mu wybornie do jednej z główobmyślanych posłużyć może,— Patrz, patrz — rzekł uśmiechając się — i ty tu będziesz! — rzekł po chwili— bo mi musisz do jednej z tych figur posiedzieć!— Ja? — rzekł Jan zdumiony.— Tak, ty, ale się nie obawiaj.nie poznasz siebie, zdejmę z twej twarzy totylko, co w niej jest niebieskiego i idealnego, ziemskie znamiona zostawię.bolu ślady zetrę z czoła, ułomności piętna wyrzucę.będziesz takim, jakimmarzę, że wstaniemy kiedyś na sąd ostateczny w białych szalach wesela.Jan uśmiechnął się z pociechą widząc, że Leon tak był obrazem zajęły, żedawnej całkiem pozbywszy tęsknoty, o pracy tylko i lepszych myślał światach.— A! — rzekł — jakżem rad, że cię tak widzę odmłodzonego, promieniejącego,szczęśliwego prawie.— Wszystko to skutki błogosławionego wpływu jaki wywiera Borowa — rzekłwesoło Kora.— wśród tych dobrych ludzi, wśród tej ciszy i spokoju.duszapowoli przychodzi do pragnienia dobra i znajduje do niego drogę.a! gdyby tuta nieszczęśliwa kobieta dłużej pobyć mogła, któż wie, możeby jej wróciła takżeświeżość duszy i serca, młodość, wesele, pokój.— Widzisz mnie dziś — dodał Leon — sam siebie poznać nie moge, życie ipraca uśmiechają mi się, nic więcej nie pragnę, tylko tak powoli dobić się dowrót wiekuistego spokoju i światłości.Świat mnie nie nęci.Żal mi latstraconych.ale któż wie, czy i po nich coś we mnie nie pozostało, co dziś służyku umocnieniu na dobrej drodze.Rozmawiali jeszcze, gdy jeden ze służących wszedł przynosząc list, który podadresem malarza z poczty przywieziono.Zrazu obojętnie go na stole położyłLeon, ale gdy na adres zwrócił oczy, pobladł i pochwycił żywo rozdzierająckopertę.Jan usunął się na bok i przypatrywał obrazowi.Tymczasem artysta pożerać się zdawał papier, który oczyma przebiegałniespokojny, i począł widocznie poruszony przechadzać się po pokoju.łatwosię było domyśleć, że pismo to, przyniosło mu jakąś wiadomość niepokojącą ismutną.Bronicz chciał odejść, Leon go zatrzymał.— Nie idź — rzekł z wyrazem prostoty — nie zostawuj mnie samym, nie będępanem siebie, osamotnienie złym jest doradźcą.— Ale cóż się stało?— List.od niej!— Od kogo ?— Mówię ci — od niej.— Z Warszawy.— Nie.z Sadogóry., ale coś się stało, czego pojąć nie mogę.jej ręka, a myśl ismutek cudzy.cierpi.tu nie ma tajemnic, potrzeba cały przeczytać, aby lepiejzrozumieć i poradzić, mam-li jechać? czy zostać.obawiam się znowu wrócićdo mego szaleństwa.z któregoby mnie już drugi raz nie uleczyła Borowa.List Bulskiej w następujących był słowach:— "Czy pozwolicie szczęśliwi odezwać się do was z daleka i zapytać o życiewasze? Myśl moja pragnąc się orzeźwić, leci tam i pogląda na spokój dniwaszych, i gdyby umiała zazdrościć, o! zazdrościłaby go pewnie, nie mogąc zwami podzielić! Powiedz mi panie Leonie, w długim liście, o sobie, owszystkich, z któremi żyjesz, wiele, wiele, opisz mi zajęcia, słowa, uczucia,przyszlij mi długi dziennik Borowski [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •