[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pracować bardzo nie lubię, hałas mismakuje, piję dobrze, jem niezle, umizgać się, to moja rozkosz.ale zresztą,mam wszystkie cnoty możliwe w mym wieku i położeniu.Zmiał się tak, żartował, śpiewał, skakał i zabawiwszy do północy p.Gozdowskiego, ledwie go z rozczulonych objęć wypuścił.Rozstali się najlepszymi przyjaciółmi w świecie.Tejże nocy p.Zygmunt, jakby przeczuwając przybycie ojca swego na wieś,zabrawszy dwóch przyjaciół odjechał.Punkt o godzinie obiadowej zjawił się stary Garbowski, zamiast szarej, ubranyw kapotę czarną i z wywieszonymi na niej dewizkami od zegarka.Gozdowskiwystąpił z obiadem, o ile restauracja zdobyć się mogła.Kuzyn jednak, nawet powódce, został milczącym, jakby się chciał mieć na ostrożności.Zagajono znowurozmowę o Brańskich. Miałem przypadkiem sposobność wczoraj poznać tu waszego syna odezwał się Gozdowski.Stary ręką machnął. Miły, żywy, prawda że trochę rozhulany chłopiec ale to się utemperuje. Już nie wiem jak nie wiem, mruczał stary Garbowski nie mogę mużadną miarą rady dać, desperuję, powiadam że.a kocham tę bestyjkę. Byłby na to sposób. Jaki? Wprowadzić go w lepsze towarzystwo, gdzieby się musiał trochę żenować ina poważniejsze osoby oglądać.Między takimi ludzmi jak nasz młody książę,jak Zenon %7łurba, książę generał, musiałby inaczej się znajdować i umiarkować.Wprawdzie niełatwo go tam wprowadzić, bo do naszych książąt przystęp jest.dosyć obwarowany wielu warunkami, lecz na wszystko są sposoby.Gdybyś ty,Garbowski, mnie posłuchał, wszedł z nimi w interesa, na których nigdy stratymieć nie możesz, syn by się tam łatwo wkręcił.Któż to wie? przy księżniczcejest przyjaciółka jej, panna Antonina %7łurbianka, wychowana jak księżniczka inieubogą, można by go z nią wyswatać, a jakby się z nią ożenił, toby sięodmienił. To go znasz! chmurno rzekł Garbowski to taki chłopiec, że trzeciego dniaby oknem do księżniczki samej wlezć gotów.Gdzie jego ożenić! to szalonapałka! poczciwy w gruncie ale szalony. Tak ci się zdaje kochany Garbowski, szaleje tam, gdzie bezkarnie można.Sąprzecie towarzystwa, które najśmielszym imponują.Ho! ho! Inaczej by on u nasznajdować się musiał.Stary głową trząść zaczął i urwał.Po obiedzie wszakże począł bliżej, z przełajazawsze, rozpytywać o interesa.Gozdowski mu mniej więcej jasno jeprzedstawił, nie tając, że są dosyć zawikłane.Począł go też żywiej namawiać,żeby, rozpatrzywszy się, wszedł w robotę, zapoznał się z rodziną Brańskich ikorzystał z jedynej może sposobności razem wnijścia w świat, wprowadzeniasyna i ulokowania kapitałów na najpiękniejszych dobrach w kraju.Garbowski milczał, nie wyrywał się, nie obiecywał nic, lecz zadawał pytania idocierał do gruntu.Plenipotentowi zdawało się że go tak na lekką wezmieprzynętę, ale przekonał się teraz, iż to była próżna nadzieja.Garbowski nieodrzucał projektu, lecz potrzebował widzieć jasno.Poszli nad wieczór do adwokata, który utrzymywał interesa prawne majątku wLublinie.Garbowski zażądał wyciągów hipotecznych i nie zląkł się ich wcale,kiwał tylko głową. Hm, rzekł w końcu ja pieniądze na wykupno z długów mógłbym dać czemu nie ale co to wam pomoże? Poczekam rok, dwa, dajmy trzy, potemmnie musicie spłacić, a nie, to ja dobra zabiorę. My we trzy lata nieochybnie się spłacimy, zawołał uradowany Gozdowski. Z czego? To nasza rzecz! a jak nie, ma kto inny brać majątki, wezmiesz ty.Garbowski w głowę się skrobał. Zobaczymy, rzekł, to potrzebuje namysłu, ale nie jestem od tego.Zjadę nagrunt, rozpatrzę się, zobaczymy może się co uprojektuje. Wiesz co, dodał Gozdowski wierzyciele są wezwani dla układów doBrańska, przyjedzże i ty w tym samym terminie, to ci najlepiej da poznaćinteresa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Pracować bardzo nie lubię, hałas mismakuje, piję dobrze, jem niezle, umizgać się, to moja rozkosz.ale zresztą,mam wszystkie cnoty możliwe w mym wieku i położeniu.Zmiał się tak, żartował, śpiewał, skakał i zabawiwszy do północy p.Gozdowskiego, ledwie go z rozczulonych objęć wypuścił.Rozstali się najlepszymi przyjaciółmi w świecie.Tejże nocy p.Zygmunt, jakby przeczuwając przybycie ojca swego na wieś,zabrawszy dwóch przyjaciół odjechał.Punkt o godzinie obiadowej zjawił się stary Garbowski, zamiast szarej, ubranyw kapotę czarną i z wywieszonymi na niej dewizkami od zegarka.Gozdowskiwystąpił z obiadem, o ile restauracja zdobyć się mogła.Kuzyn jednak, nawet powódce, został milczącym, jakby się chciał mieć na ostrożności.Zagajono znowurozmowę o Brańskich. Miałem przypadkiem sposobność wczoraj poznać tu waszego syna odezwał się Gozdowski.Stary ręką machnął. Miły, żywy, prawda że trochę rozhulany chłopiec ale to się utemperuje. Już nie wiem jak nie wiem, mruczał stary Garbowski nie mogę mużadną miarą rady dać, desperuję, powiadam że.a kocham tę bestyjkę. Byłby na to sposób. Jaki? Wprowadzić go w lepsze towarzystwo, gdzieby się musiał trochę żenować ina poważniejsze osoby oglądać.Między takimi ludzmi jak nasz młody książę,jak Zenon %7łurba, książę generał, musiałby inaczej się znajdować i umiarkować.Wprawdzie niełatwo go tam wprowadzić, bo do naszych książąt przystęp jest.dosyć obwarowany wielu warunkami, lecz na wszystko są sposoby.Gdybyś ty,Garbowski, mnie posłuchał, wszedł z nimi w interesa, na których nigdy stratymieć nie możesz, syn by się tam łatwo wkręcił.Któż to wie? przy księżniczcejest przyjaciółka jej, panna Antonina %7łurbianka, wychowana jak księżniczka inieubogą, można by go z nią wyswatać, a jakby się z nią ożenił, toby sięodmienił. To go znasz! chmurno rzekł Garbowski to taki chłopiec, że trzeciego dniaby oknem do księżniczki samej wlezć gotów.Gdzie jego ożenić! to szalonapałka! poczciwy w gruncie ale szalony. Tak ci się zdaje kochany Garbowski, szaleje tam, gdzie bezkarnie można.Sąprzecie towarzystwa, które najśmielszym imponują.Ho! ho! Inaczej by on u nasznajdować się musiał.Stary głową trząść zaczął i urwał.Po obiedzie wszakże począł bliżej, z przełajazawsze, rozpytywać o interesa.Gozdowski mu mniej więcej jasno jeprzedstawił, nie tając, że są dosyć zawikłane.Począł go też żywiej namawiać,żeby, rozpatrzywszy się, wszedł w robotę, zapoznał się z rodziną Brańskich ikorzystał z jedynej może sposobności razem wnijścia w świat, wprowadzeniasyna i ulokowania kapitałów na najpiękniejszych dobrach w kraju.Garbowski milczał, nie wyrywał się, nie obiecywał nic, lecz zadawał pytania idocierał do gruntu.Plenipotentowi zdawało się że go tak na lekką wezmieprzynętę, ale przekonał się teraz, iż to była próżna nadzieja.Garbowski nieodrzucał projektu, lecz potrzebował widzieć jasno.Poszli nad wieczór do adwokata, który utrzymywał interesa prawne majątku wLublinie.Garbowski zażądał wyciągów hipotecznych i nie zląkł się ich wcale,kiwał tylko głową. Hm, rzekł w końcu ja pieniądze na wykupno z długów mógłbym dać czemu nie ale co to wam pomoże? Poczekam rok, dwa, dajmy trzy, potemmnie musicie spłacić, a nie, to ja dobra zabiorę. My we trzy lata nieochybnie się spłacimy, zawołał uradowany Gozdowski. Z czego? To nasza rzecz! a jak nie, ma kto inny brać majątki, wezmiesz ty.Garbowski w głowę się skrobał. Zobaczymy, rzekł, to potrzebuje namysłu, ale nie jestem od tego.Zjadę nagrunt, rozpatrzę się, zobaczymy może się co uprojektuje. Wiesz co, dodał Gozdowski wierzyciele są wezwani dla układów doBrańska, przyjedzże i ty w tym samym terminie, to ci najlepiej da poznaćinteresa [ Pobierz całość w formacie PDF ]