[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będziemy kolejno pilnować taty.- Aha - Josh zamyślił się i dodał: - Co on struga? Laura odgarnęła mu włoski z czoła iuśmiechnęła się:- Dlaczego sam go nie zapytasz?Josh trawił przez chwilę tę możliwość, po czym spytał:- Dlaczego ty tak dziwnie na niego patrzysz? Zaskoczona, Laura wykrztusiła pierwszesłowa, które przyszły jej na myśl:- Nie przypuszczałam, że to wygląda dziwnie!Kiedy wróciła do izby, Rye stał nad Danem, badając jego stan.Nieświadom, że jestobserwowany, jedną ręką roztarł kark, drugą plecy, i wygiął się do tyłu z przeciągłymwestchnieniem.- Rye, nie spałeś od czterdziestu ośmiu godzin.Wyprostował się szybko i odwrócił.- Nic mi nie jest.Poza tym zeszłej nocy zdrzemnąłem się trochę.- Na krześle przy łóżku?- Są jeszcze jagody.Powinniśmy go utrzymywać w parówce co najmniej do jutra.- Musisz odpocząć.- Za chwilę.Dan zakaszlał.Rye pochylił się, otarł mu usta i ponownie zamknął drzwi alkówki.Laura podeszła do pieca i niechętnie ujęła łyżkę, żeby zamieszać w garnku.Wyczuła, że Ryecicho stanął za nią.- Wiesz.- roześmiała się z wysiłkiem.- Kiedyś uwielbiałam robienie świec.Ale terazwątpię, czy do końca życia zrobię jeszcze choć jedną.Dłonie Rye'a zaczęły masować obolałe mięśnie jej szyi i pochylonych pleców.Lauraprzymknęła oczy.Westchnęła ze znużeniem, przechylając głowę w tył, aż oparła ją natwardej męskiej piersi.- Lauro.- szepnął, delikatnie odwracając ją do siebie.- Och, Rye.- Na moment spojrzała mu w oczy, potem z powrotem oparła się o jegotors.Rye lekko otoczył ją ramieniem i oparł policzek na jej głowie.W ich uścisku więcej byłozmęczenia niż uczucia.Czerpali z niego siłę, pociechę i świadomość, że jest ktoś, na kimmożna polegać.Przez długą chwilę nie odzywali się do siebie.Laura objęła plecy Rye'a.Czuła podpoliczkiem szorstką fakturę swetra.Wełna zachowała lekki aromat cedru i biło przez niąciepło jego ciała.Rye wdychał z włosów Laury zapach woskownicy, delikatnie masując jej ramiona.- Będzie żył - wymruczał z ustami na jej ciemieniu.- Dzięki Bogu - - westchnęła z ulgą.Nagle poczuła, że Rye chwieje się ze zmęczenia.Zerknęła w jego zaczerwienione oczy.- Proszę cię, odpocznij.Wytrzymam jeszcze co najmniej parę godzin.O północy cięobudzę, przyrzekam.Idz, wyciągnij się obok Josha.Umysł Rye'a już ledwie funkcjonował.Nie potrafił oprzeć się kuszącej perspektywie,że zamknie oczy i odpłynie w zapomnienie.I tak po raz pierwszy od pięciu lat zasnął wewłasnym łóżku, choć nie u boku Laury, jak sobie wymarzył.W zamian za to jego wyciągniętąna poduszce rękę lekko muskał spokojny oddech syna.Obudził się w środku nocy, nasłuchując słabnącego wycia wichru, oddechu Josha igłośnego kaszlu Dana.Usiadł, oprzytomniawszy zerknął na syna i w samych skarpetkachpodszedł cicho do drzwi.Było grubo po trzeciej.Węgle w piecu jarzyły się rubinowymżarem; nowa partia świec wisiała uwiązana knotami na kiju opartym o dwa krzesła.Na stolepaliła się świeca, a obok spała Laura z głową opartą na blacie i jedną ręką wyciągniętą wpoprzek stołu.Dan przestał na chwilę kaszleć, wymamrotał coś niezrozumiale i ucichł.Rye podszedłdo niego i położył mu dłoń na czole.Wydawało się chłodniejsze.Wrócił do Laury, wziął ją naręce i zaniósł do sypialni.Jej powieki uchyliły się i natychmiast zamknęły, jakby były z ołowiu.Głowa opadłamu na szyję.- Rye.- mruknęła bardziej przez sen niż świadomie.- Wiesz, kocham cię.- Wiem - delikatnie położył ją obok Josha i nakrył pierzyną aż po same uszy.Resztkami świadomości Laura czuła na czole dotyk warg Rye'a, gdy mościła się wpościeli, która wciąż zachowała ciepło jego ciała.Nazajutrz Laura i Rye z nowymi siłami podjęli dyżury przy chorym.Rye od razuwyłożył nogi w górę i wyciągnął kozik, udając, że nie zauważa ciekawych spojrzeń Josha.Jako że tajemniczy przedmiot zaczynał przypominać łyżwę, stoicki upór Josha legł wgruzach.Chłopiec podkradał się coraz bliżej, aż w końcu, gdy ciekawość przepełniła czarę,zagadnął:- Co robisz?- Chodzi ci o to? - Rye machnął w powietrzu niemal wykończoną łyżwą.Josh pięć razy energicznie kiwnął głową, nie spuszczając z niej wzroku.- To łyżwa.- Dla ciebie? - Zahipnotyzowane oczy Josha otworzyły się jeszcze szerzej.- Nie, ja już mam.- Masz łyżwy? - Josh zmusił się, żeby na niego spojrzeć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Będziemy kolejno pilnować taty.- Aha - Josh zamyślił się i dodał: - Co on struga? Laura odgarnęła mu włoski z czoła iuśmiechnęła się:- Dlaczego sam go nie zapytasz?Josh trawił przez chwilę tę możliwość, po czym spytał:- Dlaczego ty tak dziwnie na niego patrzysz? Zaskoczona, Laura wykrztusiła pierwszesłowa, które przyszły jej na myśl:- Nie przypuszczałam, że to wygląda dziwnie!Kiedy wróciła do izby, Rye stał nad Danem, badając jego stan.Nieświadom, że jestobserwowany, jedną ręką roztarł kark, drugą plecy, i wygiął się do tyłu z przeciągłymwestchnieniem.- Rye, nie spałeś od czterdziestu ośmiu godzin.Wyprostował się szybko i odwrócił.- Nic mi nie jest.Poza tym zeszłej nocy zdrzemnąłem się trochę.- Na krześle przy łóżku?- Są jeszcze jagody.Powinniśmy go utrzymywać w parówce co najmniej do jutra.- Musisz odpocząć.- Za chwilę.Dan zakaszlał.Rye pochylił się, otarł mu usta i ponownie zamknął drzwi alkówki.Laura podeszła do pieca i niechętnie ujęła łyżkę, żeby zamieszać w garnku.Wyczuła, że Ryecicho stanął za nią.- Wiesz.- roześmiała się z wysiłkiem.- Kiedyś uwielbiałam robienie świec.Ale terazwątpię, czy do końca życia zrobię jeszcze choć jedną.Dłonie Rye'a zaczęły masować obolałe mięśnie jej szyi i pochylonych pleców.Lauraprzymknęła oczy.Westchnęła ze znużeniem, przechylając głowę w tył, aż oparła ją natwardej męskiej piersi.- Lauro.- szepnął, delikatnie odwracając ją do siebie.- Och, Rye.- Na moment spojrzała mu w oczy, potem z powrotem oparła się o jegotors.Rye lekko otoczył ją ramieniem i oparł policzek na jej głowie.W ich uścisku więcej byłozmęczenia niż uczucia.Czerpali z niego siłę, pociechę i świadomość, że jest ktoś, na kimmożna polegać.Przez długą chwilę nie odzywali się do siebie.Laura objęła plecy Rye'a.Czuła podpoliczkiem szorstką fakturę swetra.Wełna zachowała lekki aromat cedru i biło przez niąciepło jego ciała.Rye wdychał z włosów Laury zapach woskownicy, delikatnie masując jej ramiona.- Będzie żył - wymruczał z ustami na jej ciemieniu.- Dzięki Bogu - - westchnęła z ulgą.Nagle poczuła, że Rye chwieje się ze zmęczenia.Zerknęła w jego zaczerwienione oczy.- Proszę cię, odpocznij.Wytrzymam jeszcze co najmniej parę godzin.O północy cięobudzę, przyrzekam.Idz, wyciągnij się obok Josha.Umysł Rye'a już ledwie funkcjonował.Nie potrafił oprzeć się kuszącej perspektywie,że zamknie oczy i odpłynie w zapomnienie.I tak po raz pierwszy od pięciu lat zasnął wewłasnym łóżku, choć nie u boku Laury, jak sobie wymarzył.W zamian za to jego wyciągniętąna poduszce rękę lekko muskał spokojny oddech syna.Obudził się w środku nocy, nasłuchując słabnącego wycia wichru, oddechu Josha igłośnego kaszlu Dana.Usiadł, oprzytomniawszy zerknął na syna i w samych skarpetkachpodszedł cicho do drzwi.Było grubo po trzeciej.Węgle w piecu jarzyły się rubinowymżarem; nowa partia świec wisiała uwiązana knotami na kiju opartym o dwa krzesła.Na stolepaliła się świeca, a obok spała Laura z głową opartą na blacie i jedną ręką wyciągniętą wpoprzek stołu.Dan przestał na chwilę kaszleć, wymamrotał coś niezrozumiale i ucichł.Rye podszedłdo niego i położył mu dłoń na czole.Wydawało się chłodniejsze.Wrócił do Laury, wziął ją naręce i zaniósł do sypialni.Jej powieki uchyliły się i natychmiast zamknęły, jakby były z ołowiu.Głowa opadłamu na szyję.- Rye.- mruknęła bardziej przez sen niż świadomie.- Wiesz, kocham cię.- Wiem - delikatnie położył ją obok Josha i nakrył pierzyną aż po same uszy.Resztkami świadomości Laura czuła na czole dotyk warg Rye'a, gdy mościła się wpościeli, która wciąż zachowała ciepło jego ciała.Nazajutrz Laura i Rye z nowymi siłami podjęli dyżury przy chorym.Rye od razuwyłożył nogi w górę i wyciągnął kozik, udając, że nie zauważa ciekawych spojrzeń Josha.Jako że tajemniczy przedmiot zaczynał przypominać łyżwę, stoicki upór Josha legł wgruzach.Chłopiec podkradał się coraz bliżej, aż w końcu, gdy ciekawość przepełniła czarę,zagadnął:- Co robisz?- Chodzi ci o to? - Rye machnął w powietrzu niemal wykończoną łyżwą.Josh pięć razy energicznie kiwnął głową, nie spuszczając z niej wzroku.- To łyżwa.- Dla ciebie? - Zahipnotyzowane oczy Josha otworzyły się jeszcze szerzej.- Nie, ja już mam.- Masz łyżwy? - Josh zmusił się, żeby na niego spojrzeć [ Pobierz całość w formacie PDF ]