[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ach, to pan.Dzień dobry.Jak się pan czuje w Citta del Mare?- Wspaniale.Zupełnie tak, jakbym się nagle znalazł w zaczarowanym ogrodzie zbajki.- Ja odnoszę takie samo wrażenie.Wszystko tu jest nierealne.Nasz świat został gdzieśbardzo, bardzo daleko, nasuwa się nawet pytanie, czy w ogóle jeszcze istnieje.- Zapewniam panią, że istnieje - powiedział wesoło Downar.- I za sześć dni do niegowrócimy, a nasza wycieczka bardzo prędko ucieknie w przeszłość, stanie się wspomnieniem.- Niech mnie pan nie martwi - poprosiła.- I niech pan sobie wezmie leżak.Stoją tam,przy barierze.Podszedł do bariery i spojrzał w dół.Ukwiecone tarasy spływały ku granatowej taflimorza, roziskrzonej złotą łuską, utkaną z promieni słonecznych.Powietrze było czyste,łagodne, pozwalające sięgnąć wzrokiem daleko, aż do linii horyzontu.Wziął leżak i wrócił do Anny.- Ale może ja pani przeszkadzam? Potrząsnęła głową.- Gdyby mi pan przeszkadzał, to przecież nie zaproponowałabym, żeby pan usiadłkoło mnie.Usadowił się wygodnie, zwracając twarz ku słońcu.- Zdaje się, że się tutaj wspaniale opalimy.Czy pani pływa?- Tak.Ale do basenu wejdę trochę pózniej, jak będzie jeszcze cieplej.Umilkli.Downar rozkoszował się tym dolce far niente.Zwiedzanie Wenecji,Florencji, Sieny, Rzymu było bardzo intensywne, męczące.Za to teraz całkowity, wspaniałyrelaks.- I nagle znalezliśmy się w rajskim ogrodzie - powiedział.Spojrzała na niego z wesołym błyskiem w oczach.- Całe szczęście, że tu nie ma jabłoni.Kto wie, czy nie sięgnęłabym po zakazanyowoc. - Sądzę, że nowoczesna kobieta może się obejść bez jabłka.- Jestem tradycjonalistką.- Czyżby? Nie wygląda pani na osobę przywiązującą zbyt dużą wagę do tradycyjnychform.Jest pani artystką, a artyści.- Co artyści?- Wydaje mi się, że przede wszystkim artyści dążą do zerwania z wszelkiego rodzajukonwenansami.Uśmiechnęła się.- Należy unikać uogólnień.To są sprawy bardzo indywidualne.A zresztą, każda chybaepoka ma swoje konwenanse, które są zwalczane przez gniewną, buntowniczą młodzież, niezdającą sobie sprawy z tego, że na miejsce starych konwenansów, starych form współżyciamiędzy ludzmi przychodzą nowe, kostniejące równie szybko jak te stare.- Widzę, że pani jest w filozoficznym nastroju.- Nie.Po prostu sama kiedyś należałam do tej buntowniczej młodzieży, pragnącejprzewracać świat do góry nogami.- To chyba było nie tak dawno.- Bardzo dawno.Nie wyobraża pan sobie jak dawno.Od tamtych lat w moim życiudużo się zmieniło, bardzo dużo.I w tej chwili na pewne zagadnienia patrzę zupełnie inaczej.Ale nie mówmy o mnie.To nieciekawy temat.Proszę mi powiedzieć, czy pan wierzy, wzbrodnię doskonałą.Był zaskoczony.- Dlaczego pani o to pyta?- Tak sobie.Bez żadnych ukrytych intencji.Czytam właśnie jakiś kryminał i.Zastanawiałam się, czy można popełnić zbrodnię doskonałą.Downar nieznacznie wzruszył ramionami.- Bo ja wiem.Zapewne można popełnić zbrodnię doskonałą, ale to nie takie proste.Oczywiście, że wiele zbrodni pozostaje nie wykrytych.Wynika to jednak przeważnie znieudolności prowadzących śledztwo.Czyżby pani miała zamiar pozbyć się kogoś?Roześmiała się.- Nie wiem.Być może, że miałabym ochotę, ale chyba nigdy nie wystarczyłoby miodwagi.- Jeżeli pani interesuje się zbrodniami doskonałymi, to najlepiej niech paniprzekonsultuje to zagadnienie z jakimś fachowcem.- A pan nie jest fachowcem? - Skąd to przypuszczenie?- Nie wiem.Jak tylko pana zobaczyłam, jeszcze na lotnisku w Warszawie, to zarazprzyszło mi na myśl, że nadałby się pan do roli Sherlocka Holmesa.Roześmiał się.- Nie bardzo rozumiem, skąd to skojarzenie.Nie mam żadnych wspólnych cech zbohaterem Conan Doyla.Nie palę fajki, nie gram na skrzypcach, nie przyjaznię się z żadnymlekarzem, nie posługuję się metodę dedukcji.- A jaką się pan metodą posługuje? - spytała podchwytliwie.- %7ładną.Po prostu żadną.Wstała z leżaka.- Chodzmy popływać.Pływała bardzo dobrze, ale Downar bez trudu wyprzedził ją.Kiedy wyszli z wody,miała niezadowoloną minę.- Ach, ten pański crawl.- To najszybszy styl - uśmiechnął się, wycierając głowę ręcznikiem.- Ja tam wolę żabkę.- Jako żabka jest pani niezrównana.- Czy tylko jako żabka?- Czy pani chce, żebym powiedział, że ma pani kształty olimpijskiej bogini?- Takie stwierdzenie jest zawsze mile widziane, a raczej mile słyszane.- No, więc dobrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •