[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Sądzę, że masz rację.Lia zjada o tej porze bardzo dużo i dlategopodejrzewam, że to głód ją budzi, a nie siła przyzwyczajenia.Ale to sięniedługo skończy.I tak dostaje w nocy już tylko jedną butelkę.Leżeli oboje w wielkim łożu Tannera, wsparci o poduszki.Kellyogarnęło przemożne pragnienie, aby zamknąć oczy i oddać sięsłodkim marzeniom, że tak już będzie zawsze.Zamiast tego,wyciągnęła rękę i dotknęła maleńkiej piąstki dziecka.Niemowlę zacisnęło rączynę wokół jej palca i trzymało gokurczowo.Kelly wdychała z lubością świeży zapach pudru dla dzieci imocną woń ciała Tannera.Połączenie tych dwóch składnikówprzyprawiało ją o zawrót głowy.Wbrew początkowym intencjom, otworzyła swe serce w całości dlatego mężczyzny i dziecka.Chciała myśleć, że jest to wynikrelaksującego działania seksu.Była przekonana, że każdy, ktodoświadczył takiego uniesienia jak ona i Tanner, musi przeżyćpsychiczny wstrząs i odkryć w sobie nowe pokłady czułości i uczucia.Wiedziała jednak, że chodziło jeszcze o coś więcej.Tanner należał do tego typu mężczyzn, o jakich marzy każdakobieta.Był przystojny, ale miał także inne zalety - był silny, czuły,uprzejmy.Nie sposób było oprzeć się jego urokowi.Postanowiłporzucić beztroskie życie kawalera i zaopiekować się maleńkącóreczką.Wziął Lię, chociaż wiedział, że będzie musiał samotniedzwigać ciężar jej wychowania.Nie miał do tego ani kwalifikacji, anidoświadczenia.Drżał z obawy przed tym krokiem, ale odważniepodjął się zadania.Kelly zapragnęła się na nim oprzeć, przejąć choćby cząstkęzadziwiającej siły i energii tego mężczyzny.Ciekawiło ją, czy zgodziłbysię na taki układ.Niechby to nawet było na krótko.Do momentu, ażprzemyśli własną sytuację.Lia skończyła ssać.Tanner fachowo położył sobie dziecko naramieniu i poklepał po pleckach.Kiedy jej się odbiło, przeprosił Kelly izaniósł ją z powrotem do łóżeczka.Spokój i pewność ruchówstanowiły uderzający kontrast z nerwowością, jaka cechowała jegozachowanie na początku, po przywiezieniu Lii do domu.Bał się wtedynajmniejszej czynności przy niemowlęciu.Obecnie on i dzieckopoznali się już dobrze i zgodnie dorastali do swoich ról.Pokochali się.Kelly wiedziała, że tak będzie.Nie przypuszczała tylko, że te więzy154SR obejmą również i ją.Straciła czujność i mimo woli dała się wciągnąć wuczuciowy krąg Lii i Tannera.To nie jest odpowiedni moment na miłość, pomyślała, wyciągającsię na łóżku i przykrywając kołdrą po brodę.Jej obecna sytuacja niesprzyjała nawiązywaniu uczuciowych kontaktów z kimkolwiek.Dopiero niedawno zdała sobie sprawę, jaki chaos panuje w jej życiu.Wiele nie załatwionych spraw z przeszłości, które dotąd lekceważyła,czekało na uporządkowanie.Przyszła chwila, aby przestać odsuwać jeod siebie i upychać w zakamarkach niepamięci.Przeciwnie, należywyciągnąć je na światło dzienne i bez lęku stawić im czoło.Jak wobec tego powinna postąpić z Tannerem?- Już śpi - oznajmił, wracając do pokoju.Nie zadał sobie trudu,aby włożyć chociaż szlafrok i stał teraz przed Kelly bezwstydnie nagi,w całej krasie swej męskiej urody.Wpatrywała się w niego jakurzeczona.Pod zafascynowanym spojrzeniem kobiety czuły męskiorgan drgnął i zaczął gwałtownie powiększać swe rozmiary.Onazareagowała instynktownie równie prędko.Mówiła sobie, że muszą pomówić o wielu sprawach, że pragnie muwiele rzeczy wyjaśnić.Tanner wsunął się do łóżka i położył obok niej.Przygarnął ją do siebie.- Wiem, o czym myślisz - odezwał się, przyciskając ją mocniej.-Chcesz powiedzieć, że nowa jakość naszego związku wymagadojrzałego podejścia.Uważasz, że minie sporo czasu, zanimznajdziemy sposób, który pozwoli pogodzić naszą fizyczną bliskość zprzyjaznią.Poważna mina Tannera, w równej mierze co jego dłonie błądzącepo piersiach, wywołała uśmiech na twarzy Kelly.- Prawdę mówiąc, nie myślałam o tym zupełnie, ale masz rację.Musimy pomówić o tych sprawach.- Zamierzam zachować się dojrzale - odparł, sięgając do nocnejszafki po kondom.- Porozmawiamy o tym wszystkim, ale najpierwchcę się znowu z tobą kochać.Gdy zagłębił się w jej łono, zrozumiała, że spotkała na swej drodzeniezwykłego mężczyznę.Ale ona nie była na to przygotowana.Jeślipragnie zatrzymać go przy sobie, musi zmienić swoje nastawienie.Zbliżył usta do jej warg.Westchnęła, oddając pocałunek.Pózniej sięnad tym zastanowię, pomyślała mgliście, czując wzbierającepożądanie.155SR - Malone - warknął w słuchawkę Tanner.Wzrok miał utkwiony wrozłożony przed sobą grafik.Prace na budowie posuwały się naprzód,ale ciągle za wolno.- Mówi Kelly.Jak się masz?- Kelly? - Minęła dłuższa chwila, zanim znajomy głos przedarł siędo jego świadomości.Upojne obrazy miłosnych igraszek pojawiły sięnatychmiast w jego wyobrazni.Jeden z nich był szczególnie kuszący -sposób, w jaki kochali się w jego wielkim łożu dziś o piątej nad ranem.Uśmiechnął się na to wspomnienie i poczuł, że znowu pragnie Kelly.- Halo, witaj.Co za miła niespodzianka.- Zerknął na zegarek.Byłokilka minut po trzeciej.- Wszystko u ciebie w porządku?- Jak najbardziej.Jestem w szpitalu, przy pacjentce.- Wpadniesz do mnie?- Bardzo bym chciała, ale to jest blizniacza ciąża i mogą wystąpićkomplikacje przy porodzie.- Bliznięta.- Wstrząsnął się na samą myśl o tym.Jedna Liadostarczała mu aż nadto zajęcia, a co dopiero mówić o blizniętach.-Powodzenia.- Dziękuję.Nie przewiduję komplikacji, ale dla pewności wolę byćprzy niej.- Jesteś dobrym lekarzem.- Dziękuję za komplement.Jej głos był łagodny i sympatyczny, tak jak i sama Kelly.Mógł jejsłuchać bez końca.Godzinami mógł też robić z nią wiele innych rzeczy.- Jeżeli chodzi o ostatnią noc - powiedział półgłosem.-Czy ci jużmówiłem, jak bardzo mi było z tobą dobrze?Roześmiała się.- Wspominałeś o tym kilkanaście, a może nawet więcej razy.- To dobrze.Chcę, abyś wiedziała, że ta nasza wspólna noc byładla mnie wyjątkowa.Wręcz niewiarygodna.- Mnie to mówisz.Nigdy bym siebie nie podejrzewała o podobnereakcje.Wiedział, że było jej z nim dobrze.Chętnie by sobie przypisał tęzasługę, swej wprawie i doświadczeniu w sztuce miłości, ale prawdabyła taka, że on i Kelly seksualnie się dobrali.Nie wiedział, dlaczegotak było.Niezależnie od przyczyny, zdawał sobie sprawę, że ichmiłosna noc była zupełnie wyjątkowa.- Wstąpisz do mnie, kiedy twoja pacjentka urodzi?156SR - Bardzo bym chciała, ale nie mogę.W jej głosie wyczuwał dziwną nutę.Wyprostował się na krześle.- Co się stało?- Nic.Tylko.- Wciągnęła powietrze w płuca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •