X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powinno to być święto w wielkim stylu, ponieważ wszyscy zrobili co mogli, byspotkanie się udało.Nikt nie mógł się skarżyć, jeśli tylko ktoś czegoś zapragnął, natychmiastsłodkie, małe panienki z rodu elfów przybiegały, by spełnić życzenie.Ale noc świętojańska nie była już tą wielką uroczystością, jaką bywała niegdyś.Jakieśdwa czy trzy lata temu do bezpiecznego świata we wnętrzu Ziemi zakradło się coś złego.Istoty natury lepiej niż ludzie znały się na górach i dolinach, one wiedziały, że teraz jest tutajo jednego czy o jedno za dużo.Nie wiedziały jedynie, o kogo czy o co chodzi.Tylko jedna mała panienka z rodu elfów domyślała się, ona jednak nie odważyłaby siępowiedzieć tego głośno, czuła się bowiem zbyt mała i zbyt głupia, by otworzyć usta wobecności tych wszystkich potężnych istot zebranych w lesie.Ale mała panienka posiadała zdolność, którą obdarzonych zostało bardzo niewielu.Toona prowadziła Dolga Lanjelina do tajemniczych sal w dolinie Gj�in.To ona pomogła muodnalezć czerwony farangil.I właśnie dlatego, że dotknęła czerwonego kamienia, orazdlatego, że przebywała obok niebieskiego szafiru, widziała więcej niż inne elfy i pozostałeistoty natury.Jej imię brzmiało Fivrelde.Dawniej tak nazywano pięknego motyla, do niej nazwarównież pasowała, bo panienka była naprawdę nieduża.Uwielbiała Lanjelina, towarzyszyłamu w drodze do tego świata w głębi Ziemi, a kiedy on schwytany przez złych rycerzy zostałpo tamtej stronie Wrót, jej małe serduszko o mało nie pękło.Być może cierpiała po jegostracie równie mocno jak Tiril, matka Dolga.Fivrelde znajdowała się w lesie Madragów tamtego dnia, kiedy młodzi ludzie wycięli dziurę w murze, by przeprowadzić Siskę do Królestwa Zwiatła.Razem z wielu innyminiewidzialnymi elfami przyglądała się temu szaleństwu, ale ona, tylko ona, zwróciła uwagę naniezwykłe zjawisko.Kiedy potwory strumieniem płynęły przez dziurę w murze doKrólestwa.Wkrótce potem przybył do Królestwa Zwiatła Dolg Lanjelin i szczęście Fivrelde byłoznowu pełne.Nigdy nie dopuściła do tego, by Dolg ją poznał, ale często przebywała wpobliżu niego, mogła siedzieć i godzinami mu się przyglądać, a czasami mu pomagała,znajdowała rzeczy, których szukał, albo we śnie szeptała mu do ucha odpowiedz na pytanie,nad którym się zastanawiał w ciągu dnia.Dolg domyślał się niekiedy, że otrzymuje pomoc.Nie wiedział tylko, skąd onanadchodzi.Od czasu do czasu szeptał krótkie  dziękuję przed siebie, w powietrze, a wtedyFivrelde promieniała niczym słoneczko, a jej skrzydełka podobne do skrzydeł ważkiporuszały się z zapałem.Teraz siedziała tutaj w lesie elfów i uczestniczyła w obchodach nocy świętojańskiej,ale nie odważyła się powiedzieć nikomu, co widziała tamtego razu koło muru.Niepowiedziała tego, mimo że wiedziała, iż wszystkie elfy są zmartwione.Ale jak mogła oznajmić coś takiego? Widziała coś, to prawda, wiedziała też, comartwi elfy, ale jak miała im to wytłumaczyć? Jak połączyć te dwa zjawiska? Była przecieżtylko maleńką panienką z rodu elfów mieszkającą w krainie niebieskich dzwonków.ydzbłatrawy były wyższe niż ona sama, a mały żuk to wielka bestia.Czy takie nic nie znaczące stworzenie mogło przemawiać do potężnegozgromadzenia? 18Chociaż nie wiadomo, jak do tego doszło, to wkrótce Gondagil odzyskał wzrok.Akurat w odpowiednim czasie, by popatrzeć w dół na piękne kwitnące łąki w okolicach stacji,w której odbywano kwarantannę.Sama stacja tonęła w ogrodzie pełnym kwiatów.A ja chciałem pokazać Mirandzie moje żałosne zbocze, myślał przejęty.Tenieszczęsne kwiatki na wątłych łodyżkach.Dwie sosny i mieszkanie w grocie.Tymczasem ona przez cały czas posiadała to! I gotowa była wszystko zostawić, byzamieszkać ze mną.To, co widział, odbierało mu mowę.Czuł, że szczęście rozsadza mu piersi.Ale spotkanie z personelem stacji przeznaczonej na kwarantanny nie było już takiezabawne.Miranda wciąż jeszcze rozmawiała z Ramem na temat, co trzeba zrobić, żeby odnalezćchłopców (i przekazać wiadomość Gondagilowi), kiedy zadzwonił telefon.Dzwoniono ze stacji, Ram słuchał z niedowierzaniem.Miranda słyszała tylko jegokrótkie komentarze, które jednak oznaczały, iż chłopcy się znalezli.To oczywiście wielkaradość, ale.W pewnym momencie Ram powiedział: Naprawdę to zrobił? Ależ to fantastyczne! I zabrali go ze sobą? Tutaj, do naszegokrólestwa? Jakie to nieprzemyślane.Miranda zerwała się na równe nogi Kogo?  zapytała teatralnym szeptem.Ram machnął ręką, żeby się uspokoiła. Nie wypuszczajcie go ze stacji  mówił do telefonu. Chłopców zresztą też nie.Jeśli byli w Górach Czarnych, to są z pewnością oblepieni bakteriami i innym paskudztwem.Tak, wiewiórkę też! Te same zabiegi dla wszystkich.Gondola powinna zostaćzdezynfekowana.To już tylko wrak.? Prawie.Rozumiem.Ta wyprawa to prawdziwyhazard.Kiedy nareszcie zakończył rozmowę, zwrócił się do zniecierpliwionej Mirandy. Tak, to on.Gondagil.No, no, żadnych łez, proszę, masz tu chusteczkę.On uratowałchłopców od straszliwej śmierci, tak przynajmniej opowiada Jori ludziom z kwarantanny.Ateraz Gondagil jest tutaj w. Idę tam natychmiast!Ram złapał ją za rękę.  Mowy nie ma! On musi odbyć kwarantannę, tyle chyba rozumiesz, musi tam zostaćco najmniej do jutra.Absolutnie nie możesz się z nim spotkać. W takim razie rozbiję namiot koło stacji. Proszę bardzo  Ram uśmiechnął się z odrobiną szyderstwa.Z czułą wesołością patrzył, jak dziewczyna wybiega niczym strzała.Z pewnością jestzadowolona, pomyślał.Jak to dobrze, że problemy rozwiązały się tak nieoczekiwanie.Terazbędzie chciała pokazać Gondagilowi, że bardzo go kocha i że czeka na niego.Jakby ktośmógł mieć co do tego wątpliwości.Piękna twarz Rama o rysach Lemura spoważniała.Mnie też ulżyło, pomyślał teraz.Bardzo mi ulżyło.Chłopcy są bezpieczni I.nie byłoby lekko przerywać tych więzi, jakiepowstały między Mirandą a jej dzikim mężczyzną.Znowu jego twarz rozjaśniła się w uśmiechu.Wrócili żywi z Gór Czarnych? Nigdyprzedtem nic takiego się nie przytrafiło! No tak, ale to zupełnie wyjątkowa grupa, ci młodziszaleńcy.Dzielni, spragnieni życia, odważni aż do głupoty, niekiedy naprawdę człowiekowichce się płakać, ale w przyszłości na pewno wyrośnie z nich prawdziwa elita.Przygotował się do wyjazdu na stację kwarantanny.Było już pózno, od dawna trwałczas snu, on jednak musiał natychmiast porozmawiać z odnalezionymi uciekinierami,wydobyć z nich wszystkie informacje, które jeszcze na świeżo tkwią im w pamięci.To oczywiste, że będzie z nimi rozmawiać przez kraty.Nie chciał tylko mówićMirandzie, że istnieje taka możliwość.%7ładna dziewczyna nie powinna okazywać zanadtoswoich uczuć, Miranda zaś nigdy nie potrafiła niczego ukryć.Była jak Tsi-Tsungga.Nicdziwnego, że się tak zaprzyjaznili.Ale Gondagil jest człowiekiem jak najbardziej odpowiednim dla Mirandy, to Ramzauważył na samym początku.I Miranda także jest dla niego odpowiednia.Ona potrafi nadaćsens życiu Gondagila.Na szczęście nie będzie musiał ich rozdzielać.Spojrzał w górę ku Zwiętemu Słońcu, które jest bóstwem Lemurów, i westchnął zwdzięcznością. Niczego nie rozumiem  rzekła Paula głucho [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •