[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie było też wodą, dymem ani parą wodną, musiała to być jakaś nieznana substancja,tak gęsta, że niemal dawała się wziąć do ręki.Wszystkie istoty zrobiły się niewyrazne, jakbypatrzyło się na nie przez przydymione szkło.Te, które stały najdalej, trudno było odróżnić.Poruszały się jakby w gęstej zawiesinie.Wydawało się, że istoty, które się zbliżają, przenikają przez ten lepki ciągliwy płyn, awłaściwie masę.I jeszcze zapach.Aączył się nierozerwalnie z ciężkim, nieruchomym powietrzem.Byłtak wstrętny, że całym ciałem Vanji wstrząsnął dreszcz obrzydzenia.Poznała go natychmiast,to zapach chuci, wydzielany przez tysiące podnieconych samców i tysiące gotowych dozbliżenia samic.Drażnił jej nozdrza, wywołując mdłości.I stąd pochodził Tamlin! Nic dziwnego, że nie potrafił zrezygnować z niej jakokobiety!Nagle zrozumiała dzielącą ich dwoje różnicę, tę, o której mówił Marco.Z wysiłkiem przełknęła ślinę.Ale to nie pomogło.Nauczyła się go kochać na ludzki sposób, nie potrafiła o nimzapomnieć.W grocie panowała cisza aż gęsta.Ohydni żołnierze demonów, którzy mieli zająć sięVanją, nie mogli się do niej zbliżyć ze względu na wilki.Małe potwory przykucnęły iodczołgały się w tył, położywszy uszy po sobie, ale nadal odsłaniały zęby, długie i ostreniczym szydła.Cały czas gotowe do ataku, ale trzymane w szachu przez wielkie bestie,których nie znały.Niesamowite rzeczy ujrzała Vanja w tej mrocznej sali, oświetlonej bladym światłemksiężyców unoszących się pod nieskończenie wysokim sklepieniem.Demony wszelkiej maścii rozmiarów przelatywały dookoła, podniecone zjawieniem się obcych, wiele z nich siedziałopod ścianami i w niszach wykutych w skale.Wszystkie były nagie, zielonkawe jak Tamlin,ale niewiele miało fascynujący wygląd.Większość była po prostu straszna, powykrzywiana iszpetna brzydotą niewyobrażalną dla ludzkiego umysłu.A to przecież nie były jeszczepostacie z koszmarów sennych, potrafiące przybrać dowolną formę i kształt.To były tylkodemony, nic innego.Któryś ze starszyzny na podwyższeniu zawezwał mniejszego demona i szepnął coś doniego.Mały kiwnął głową i przemknął wzdłuż ścian ku otwartej bramie, ale w chwili gdymijał Vanję, jeden z wilków rzucił się w bok, kłapnął zębami i przytrzymał demona.Zgromadzeni w sali jęknęli, a zabrzmiało to prawie jak krzyk.Wilk trzymałwierzgającego demona w pysku, głębokie warczenie brzmiało groznie.I znów któryś ze starszyzny uczynił znak ręką i wszyscy strażnicy rzucili się naratunek swemu kamratowi.Wilk w odpowiedzi tylko mocniej zacisnął szczęki, aż dało sięsłyszeć trzask kości.Demon pisnął, a strażnicy się zatrzymali.Jeden z wilków przekazał sygnał Vanji.Na moment, po raz pierwszy, spotkały się ichspojrzenia, i dziewczyna popatrzyła w najbardziej niezwykłe zwierzęce oczy, jakiekiedykolwiek widziała.Spoglądały na nią całkiem po ludzku.Muszę pamiętać, że to tylko sen, pomyślała.Ale to nie jest proste.Wszystko wydajesię takie prawdziwe, takie rzeczywiste, jakbym naprawdę to przeżywała.Te ohydne stworysiedzące dookoła na ścianach i unoszące się w powietrzu, włochate ręce, które ukradkiemmnie dotykają.Czuję, że dostaję gęsiej skórki, reagując na łaskotanie.I jeszcze ten zapach,ten odór, ten smród, nie wiem, jak mam to nazwać.Zgęszczony zapach chuci panował w całejgrocie, jak gdyby aktywność płciowa stanowiła dla demonów sens istnienia.Widziała już, żeparzą się gdzie i kiedy tylko im się spodoba, na sposób zwierząt albo ludzi, w dowolniewybranych pozycjach i miejscach.Ale czyniły to jedynie te, które znajdowały się z samegotyłu, inne wystraszone skupiały się na niej i na wilkach.Zlepia wilka mocno przytrzymały jej wzrok.Vanja przejęła wiadomość, myślizwierzęcia przeniknęły w jej umysł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Nie było też wodą, dymem ani parą wodną, musiała to być jakaś nieznana substancja,tak gęsta, że niemal dawała się wziąć do ręki.Wszystkie istoty zrobiły się niewyrazne, jakbypatrzyło się na nie przez przydymione szkło.Te, które stały najdalej, trudno było odróżnić.Poruszały się jakby w gęstej zawiesinie.Wydawało się, że istoty, które się zbliżają, przenikają przez ten lepki ciągliwy płyn, awłaściwie masę.I jeszcze zapach.Aączył się nierozerwalnie z ciężkim, nieruchomym powietrzem.Byłtak wstrętny, że całym ciałem Vanji wstrząsnął dreszcz obrzydzenia.Poznała go natychmiast,to zapach chuci, wydzielany przez tysiące podnieconych samców i tysiące gotowych dozbliżenia samic.Drażnił jej nozdrza, wywołując mdłości.I stąd pochodził Tamlin! Nic dziwnego, że nie potrafił zrezygnować z niej jakokobiety!Nagle zrozumiała dzielącą ich dwoje różnicę, tę, o której mówił Marco.Z wysiłkiem przełknęła ślinę.Ale to nie pomogło.Nauczyła się go kochać na ludzki sposób, nie potrafiła o nimzapomnieć.W grocie panowała cisza aż gęsta.Ohydni żołnierze demonów, którzy mieli zająć sięVanją, nie mogli się do niej zbliżyć ze względu na wilki.Małe potwory przykucnęły iodczołgały się w tył, położywszy uszy po sobie, ale nadal odsłaniały zęby, długie i ostreniczym szydła.Cały czas gotowe do ataku, ale trzymane w szachu przez wielkie bestie,których nie znały.Niesamowite rzeczy ujrzała Vanja w tej mrocznej sali, oświetlonej bladym światłemksiężyców unoszących się pod nieskończenie wysokim sklepieniem.Demony wszelkiej maścii rozmiarów przelatywały dookoła, podniecone zjawieniem się obcych, wiele z nich siedziałopod ścianami i w niszach wykutych w skale.Wszystkie były nagie, zielonkawe jak Tamlin,ale niewiele miało fascynujący wygląd.Większość była po prostu straszna, powykrzywiana iszpetna brzydotą niewyobrażalną dla ludzkiego umysłu.A to przecież nie były jeszczepostacie z koszmarów sennych, potrafiące przybrać dowolną formę i kształt.To były tylkodemony, nic innego.Któryś ze starszyzny na podwyższeniu zawezwał mniejszego demona i szepnął coś doniego.Mały kiwnął głową i przemknął wzdłuż ścian ku otwartej bramie, ale w chwili gdymijał Vanję, jeden z wilków rzucił się w bok, kłapnął zębami i przytrzymał demona.Zgromadzeni w sali jęknęli, a zabrzmiało to prawie jak krzyk.Wilk trzymałwierzgającego demona w pysku, głębokie warczenie brzmiało groznie.I znów któryś ze starszyzny uczynił znak ręką i wszyscy strażnicy rzucili się naratunek swemu kamratowi.Wilk w odpowiedzi tylko mocniej zacisnął szczęki, aż dało sięsłyszeć trzask kości.Demon pisnął, a strażnicy się zatrzymali.Jeden z wilków przekazał sygnał Vanji.Na moment, po raz pierwszy, spotkały się ichspojrzenia, i dziewczyna popatrzyła w najbardziej niezwykłe zwierzęce oczy, jakiekiedykolwiek widziała.Spoglądały na nią całkiem po ludzku.Muszę pamiętać, że to tylko sen, pomyślała.Ale to nie jest proste.Wszystko wydajesię takie prawdziwe, takie rzeczywiste, jakbym naprawdę to przeżywała.Te ohydne stworysiedzące dookoła na ścianach i unoszące się w powietrzu, włochate ręce, które ukradkiemmnie dotykają.Czuję, że dostaję gęsiej skórki, reagując na łaskotanie.I jeszcze ten zapach,ten odór, ten smród, nie wiem, jak mam to nazwać.Zgęszczony zapach chuci panował w całejgrocie, jak gdyby aktywność płciowa stanowiła dla demonów sens istnienia.Widziała już, żeparzą się gdzie i kiedy tylko im się spodoba, na sposób zwierząt albo ludzi, w dowolniewybranych pozycjach i miejscach.Ale czyniły to jedynie te, które znajdowały się z samegotyłu, inne wystraszone skupiały się na niej i na wilkach.Zlepia wilka mocno przytrzymały jej wzrok.Vanja przejęła wiadomość, myślizwierzęcia przeniknęły w jej umysł [ Pobierz całość w formacie PDF ]