[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nina słyszała dobiegającyz saloniku gwar i czuła się trochę niezręcznie, bo wiedziała, żeDianne marzy o tym, aby jak najszybciej wrócić do swojej rodziny.- Obchodzimy dziś drugie urodziny mojego wnuka - wyjaśniła z uśmiechem pani domu.-Urządziliśmy dla niego małe przyjęcie.- To bardzo miło - stwierdziła Nina, usiłując stłumić podejrzenie, że Blake może czuć sięnieswojo, siedząc samotnie w swoim pokoju podczas ich rodzinnej uroczystości.Wszystkie złemyśli opuściły ją jednak, gdy tylko ujrzała jego rozpromienioną twarz.- Cześć, Nina! - zawołał chłopiec z radością.- Czy mogę jej pokazać nowy plakat, którywisi w moim pokoju? - spytał, zwracając się do Dianne.- Wolałabym, żebyś mi go pokazał pojutrze wieczorem, kiedy odwiozę cię do domu -wtrąciła Nina, chcąc jak najszybciej uwolnić panią domu od swojego towarzystwa.- Mam nadzieję, że spodoba ci się nasze nowe mieszkanie - powiedziała do brata, brnącw kierunku domu przez zaśnieżoną ulicę.- Muszę przygotować łóżko i ustawić meble, któredla ciebie kupiłam.Liczę na to, że mi pomożesz.- Chciałbym zobaczyć mecz - mruknął chłopiec.L RTBył zapalonym kibicem hokeja, więc lubił spędzać piątkowe wieczory przed telewizo-rem.Nina wiedziała, że szybciej przygotuje pokój o własnych siłach.Zdawała sobie jednaksprawę, że nie powinna go rozpieszczać, rezygnując zbyt łatwo z jego pomocy.Marzyła o tym,by Blake mieszkał już z nią pod jednym dachem i miała nadzieję, że będzie umiała go dobrzewychować.Kiedy w końcu dotarli na miejsce i zaczęli wchodzić po schodach, ze zdumieniem ujrzałaJacka, który stał pod drzwiami jej mieszkania, trzymając w ręku butelkę wina.- Co ty tutaj robisz?- Przyszedłem z tobą porozmawiać.- Przecież ci mówiłam, że w czasie weekendu mam pod opieką Blake'a.- Spojrzała nabrata, który szeroko uśmiechał się do Jacka.Postanowiła, że poważne rozmowy odłoży na póz-niej.- Wejdz do środka, Blake - powiedziała, otwierając drzwi.- Zaraz do ciebie przyjdę.- Na-gle uświadomiła sobie, że chłopiec jeszcze tu nie był.- Jack, jeśli chcesz, wejdz, proszę.Blake zaczął biegać po mieszkaniu, a Jack stał skrępowany w holu.- To jest twój pokój, braciszku - oznajmiła Nina.- Meble złożę pózniej.Obejrzyj miesz-kanie i przyzwyczajaj się do niego.- Przepraszam cię - mruknął Jack, kiedy zostali sami - nie powinienem był zwalać ci sięna głowę.Zakładałem, że mówiąc weekend, miałaś na myśli sobotę.- Nie.Blake spędza u mnie dwie noce raz na dwa tygodnie, ale mam nadzieję, że nieba-wem zamieszka ze mną na stałe.- Rozumiem.Jak poszło ci w sądzie?- Dobrze.Aha, widziałam w jakimś czasopiśmie artykuł poświęcony twojej rodzinie.- Pewnie była w nim sama prawda.- Autor nie wspominał o żadnych skandalach - oznajmiła z uśmiechem.- Pisał głównie otym, że twoja matka nie może się doczekać wnuków.- Niech czeka dalej.Słysząc jego pogardliwy ton, przypomniała sobie, że ma do czynienia z człowiekiempozbawionym wyższych uczuć.- Czy ty naprawdę nikogo nie kochasz? - spytała ze zdumieniem, a on przewrotnie sięuśmiechnął.- Mówię poważnie, Jack.- Przecież już ci powiedziałem, że nie wierzę w istnienie takiej rzeczy jak idealna rodzi-na.L RT- A jak wyglądają twoje stosunki z bratem?- Dzieli nas różnica sześciu lat.Chcę powiedzieć, że nie widywaliśmy się w szkole.- A w domu?- Mieszkaliśmy w różnych internatach.Moi rodzice byli trudni we współżyciu, bo wy-znawali staroświeckie zasady.- Nina, jestem głodny - oznajmił Blake, wchodząc do pokoju.- Czy możemy kupić cośna wynos?- Przecież pytałeś mnie już o to kilka razy, a ja ci powiedziałam, że przygotowałam kola-cję.- Czy mam to traktować jako zaproszenie? - spytał z uśmiechem Jack.- To będzie tylko spaghetti.- Wspaniale.Uwielbiam makaron.Nina poszła do kuchni, a Jack usiadł na kanapie obok Blake'a i zaczął z nim rozmawiać.Ich głosy i wybuchy śmiechu wzbudziły w niej irytację.Zdawała sobie sprawę, że chłopiec jestzachwycony Jackiem i lgnie do niego jak mały piesek.- Jack! - zawołała, napełniając wodą duży garnek.- Czy możesz tu na chwilę przyjść?- Słucham? - powiedział, stając w drzwiach.- Jemu brakuje męskiego towarzystwa.Zachowaj umiar i nie pozwól, żeby się do ciebieza bardzo przywiązał.Nie składaj żadnych obietnic, których nie dotrzymasz.- Czy uważasz mnie za głupca?- Nie - odparła oschłym tonem.- Jeśli spyta, co nas łączy, powiedz mu, że jesteśmy tylkoprzyjaciółmi.- Naprawdę? - spytał z zachwytem Jack, udając zdumienie.- Wyjaśniłem mu, że jeste-śmy kolegami z pracy, a ja przyszedłem, żeby porozmawiać z tobą o naszym pacjencie.Jeślijednak chcesz, mogę podnieść nasze stosunki do rangi przyjazni.Wyszedł z kuchni, a ona zacisnęła usta, oburzona jego nonszalanckim tonem, i zabrałasię do roboty.Zaczęła przygotowywać ulubione danie Blake'a: spaghetti z sosem pomidoro-wym i dużą ilością ziół [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Nina słyszała dobiegającyz saloniku gwar i czuła się trochę niezręcznie, bo wiedziała, żeDianne marzy o tym, aby jak najszybciej wrócić do swojej rodziny.- Obchodzimy dziś drugie urodziny mojego wnuka - wyjaśniła z uśmiechem pani domu.-Urządziliśmy dla niego małe przyjęcie.- To bardzo miło - stwierdziła Nina, usiłując stłumić podejrzenie, że Blake może czuć sięnieswojo, siedząc samotnie w swoim pokoju podczas ich rodzinnej uroczystości.Wszystkie złemyśli opuściły ją jednak, gdy tylko ujrzała jego rozpromienioną twarz.- Cześć, Nina! - zawołał chłopiec z radością.- Czy mogę jej pokazać nowy plakat, którywisi w moim pokoju? - spytał, zwracając się do Dianne.- Wolałabym, żebyś mi go pokazał pojutrze wieczorem, kiedy odwiozę cię do domu -wtrąciła Nina, chcąc jak najszybciej uwolnić panią domu od swojego towarzystwa.- Mam nadzieję, że spodoba ci się nasze nowe mieszkanie - powiedziała do brata, brnącw kierunku domu przez zaśnieżoną ulicę.- Muszę przygotować łóżko i ustawić meble, któredla ciebie kupiłam.Liczę na to, że mi pomożesz.- Chciałbym zobaczyć mecz - mruknął chłopiec.L RTBył zapalonym kibicem hokeja, więc lubił spędzać piątkowe wieczory przed telewizo-rem.Nina wiedziała, że szybciej przygotuje pokój o własnych siłach.Zdawała sobie jednaksprawę, że nie powinna go rozpieszczać, rezygnując zbyt łatwo z jego pomocy.Marzyła o tym,by Blake mieszkał już z nią pod jednym dachem i miała nadzieję, że będzie umiała go dobrzewychować.Kiedy w końcu dotarli na miejsce i zaczęli wchodzić po schodach, ze zdumieniem ujrzałaJacka, który stał pod drzwiami jej mieszkania, trzymając w ręku butelkę wina.- Co ty tutaj robisz?- Przyszedłem z tobą porozmawiać.- Przecież ci mówiłam, że w czasie weekendu mam pod opieką Blake'a.- Spojrzała nabrata, który szeroko uśmiechał się do Jacka.Postanowiła, że poważne rozmowy odłoży na póz-niej.- Wejdz do środka, Blake - powiedziała, otwierając drzwi.- Zaraz do ciebie przyjdę.- Na-gle uświadomiła sobie, że chłopiec jeszcze tu nie był.- Jack, jeśli chcesz, wejdz, proszę.Blake zaczął biegać po mieszkaniu, a Jack stał skrępowany w holu.- To jest twój pokój, braciszku - oznajmiła Nina.- Meble złożę pózniej.Obejrzyj miesz-kanie i przyzwyczajaj się do niego.- Przepraszam cię - mruknął Jack, kiedy zostali sami - nie powinienem był zwalać ci sięna głowę.Zakładałem, że mówiąc weekend, miałaś na myśli sobotę.- Nie.Blake spędza u mnie dwie noce raz na dwa tygodnie, ale mam nadzieję, że nieba-wem zamieszka ze mną na stałe.- Rozumiem.Jak poszło ci w sądzie?- Dobrze.Aha, widziałam w jakimś czasopiśmie artykuł poświęcony twojej rodzinie.- Pewnie była w nim sama prawda.- Autor nie wspominał o żadnych skandalach - oznajmiła z uśmiechem.- Pisał głównie otym, że twoja matka nie może się doczekać wnuków.- Niech czeka dalej.Słysząc jego pogardliwy ton, przypomniała sobie, że ma do czynienia z człowiekiempozbawionym wyższych uczuć.- Czy ty naprawdę nikogo nie kochasz? - spytała ze zdumieniem, a on przewrotnie sięuśmiechnął.- Mówię poważnie, Jack.- Przecież już ci powiedziałem, że nie wierzę w istnienie takiej rzeczy jak idealna rodzi-na.L RT- A jak wyglądają twoje stosunki z bratem?- Dzieli nas różnica sześciu lat.Chcę powiedzieć, że nie widywaliśmy się w szkole.- A w domu?- Mieszkaliśmy w różnych internatach.Moi rodzice byli trudni we współżyciu, bo wy-znawali staroświeckie zasady.- Nina, jestem głodny - oznajmił Blake, wchodząc do pokoju.- Czy możemy kupić cośna wynos?- Przecież pytałeś mnie już o to kilka razy, a ja ci powiedziałam, że przygotowałam kola-cję.- Czy mam to traktować jako zaproszenie? - spytał z uśmiechem Jack.- To będzie tylko spaghetti.- Wspaniale.Uwielbiam makaron.Nina poszła do kuchni, a Jack usiadł na kanapie obok Blake'a i zaczął z nim rozmawiać.Ich głosy i wybuchy śmiechu wzbudziły w niej irytację.Zdawała sobie sprawę, że chłopiec jestzachwycony Jackiem i lgnie do niego jak mały piesek.- Jack! - zawołała, napełniając wodą duży garnek.- Czy możesz tu na chwilę przyjść?- Słucham? - powiedział, stając w drzwiach.- Jemu brakuje męskiego towarzystwa.Zachowaj umiar i nie pozwól, żeby się do ciebieza bardzo przywiązał.Nie składaj żadnych obietnic, których nie dotrzymasz.- Czy uważasz mnie za głupca?- Nie - odparła oschłym tonem.- Jeśli spyta, co nas łączy, powiedz mu, że jesteśmy tylkoprzyjaciółmi.- Naprawdę? - spytał z zachwytem Jack, udając zdumienie.- Wyjaśniłem mu, że jeste-śmy kolegami z pracy, a ja przyszedłem, żeby porozmawiać z tobą o naszym pacjencie.Jeślijednak chcesz, mogę podnieść nasze stosunki do rangi przyjazni.Wyszedł z kuchni, a ona zacisnęła usta, oburzona jego nonszalanckim tonem, i zabrałasię do roboty.Zaczęła przygotowywać ulubione danie Blake'a: spaghetti z sosem pomidoro-wym i dużą ilością ziół [ Pobierz całość w formacie PDF ]