[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Umówmy siÄ™ zatem tak.OtrzymaÅ‚ pan polecenie przeprowa-dzenia kontroli sÅ‚użbowej? To paÅ„ski problem.Jedyne, comuszÄ™ zrobić, to zÅ‚ożyć panu wstÄ™pne wyjaÅ›nienia, a dalejpracuje pan sam.WyjaÅ›nienia zÅ‚ożyÅ‚am.JeÅ›li pan nie zrozu-miaÅ‚, to powtórzÄ™: Eduard Pietrowicz Denisow to mój znajo-my.PrzyjechaÅ‚ do Moskwy w interesach, chciaÅ‚ siÄ™ ze mnÄ…spotkać i zaprosiÅ‚ na kolacjÄ™.%7Å‚adnych poleceÅ„ zwiÄ…zanych zwykonywanÄ… przeze mnie pracÄ… nigdy mi nie wydawaÅ‚ i zanic nie pÅ‚aciÅ‚.To wszystko, co mam panu do powiedzenia.JeÅ›li chce pan usÅ‚yszeć ode mnie coÅ› jeszcze, to proszÄ™ miećna uwadze, że z mojej strony bÄ™dzie to już uprzejmość, którejnie muszÄ™ panu wyÅ›wiadczać.JeÅ›li interesuje pana historiamojej znajomoÅ›ci z Denisowem, gotowa jestem opowiedziećjÄ… panu, ale pisać niczego nie bÄ™dÄ™.- Ale dlaczego? - Diegtiariow zdziwiÅ‚ siÄ™.- Co to za róż-nica dla pani, powiedzieć coÅ› czy napisać?- Nie chce mi siÄ™.333 - Chyba rozumie pani jednak, że góra potrzebuje paniwyjaÅ›nieÅ„, a nie mojej relacji.Nastia w milczeniu wyjęła czystÄ… kartkÄ™ papieru i napisaÅ‚akilka linijek.- ProszÄ™.- Podsunęła kartkÄ™ Diegtiariewowi.- Oto mojewyjaÅ›nienie.ProsiÅ‚ pan, żebym wyjaÅ›niÅ‚a, dlaczego spotkaÅ‚amsiÄ™ z Denisowem? No to napisaÅ‚am.Co wiÄ™cej, zaznaczyÅ‚am,że znam go od 1993 roku.Niech pan to pokaże swoim sze-fom, na pewno powiedzÄ… panu, co dalej z tym robić.Pan,panie majorze, pracuje na Pietrowce niecaÅ‚y rok, i jeÅ›li dobrzepamiÄ™tam, to już czwarta albo piÄ…ta kontrola, którÄ… panu zle-cono.Widocznie jest pan w tych sprawach specjalistÄ…, wiÄ™cnie bÄ™dÄ™ pana pouczać.Diegtiariow wziÄ…Å‚ kartkÄ™, wÅ‚ożyÅ‚ jÄ… do teczki i wstaÅ‚.Sto-jÄ…c już w drzwiach, odwróciÅ‚ siÄ™.- Chyba popeÅ‚niÅ‚em jakiÅ› bÅ‚Ä…d.Przykro mi, że nie doszli-Å›my do porozumienia.MyÅ›li pani, że to przeze mnie spotkaÅ‚ypaniÄ… nieprzyjemnoÅ›ci?- Ależ skÄ…d! - Nastia uÅ›miechnęła siÄ™ rozbrajajÄ…co.-PaÅ„ska wina polega tylko na tym, że szedÅ‚ pan do mnie półgodziny.A ja wiem dlaczego.- Naczelnik mnie wezwaÅ‚, potem przyszli inni.- Niech pan przestanie, panie majorze.Nie urodziÅ‚am siÄ™wczoraj.Ten chwyt ma wiÄ™cej lat niż my oboje razem.Przy-zwyczaiÅ‚ siÄ™ pan sÄ…dzić, że pracownik, w stosunku do któregoprowadzi siÄ™ dochodzenie sÅ‚użbowe, musi być winien.Wzy-wa go pan do zÅ‚ożenia wyjaÅ›nieÅ„, zapewnia, że natychmiast znim porozmawia i czeka pan, aż klient zmiÄ™knie.Straci gÅ‚owÄ™ze strachu i zdenerwowania, przestanie siÄ™ kontrolować.Iwtedy zjawia siÄ™ pan jak gdyby nigdy nic.Pracownik boi siÄ™pana, bo jego los leży w paÅ„skich rÄ™kach.Wszystko zależy odtego, co pan napisze w swojej notatce.Jaka bÄ™dzie notatka, takÄ…334 decyzjÄ™ podejmie góra.I chce pan, żeby ten nieszczÄ™snyczÅ‚owiek biÅ‚ siÄ™ przy panu w piersi.Ponieważ ja jednak niemam nic na sumieniu, w tym również żadnych powiÄ…zaÅ„ zmafiÄ…, które pan mi insynuuje, to mnie paÅ„skie pół godzinynie wytrÄ…ciÅ‚o z równowagi, ale po prostu rozzÅ‚oÅ›ciÅ‚o.I todlatego nie znalezliÅ›my wspólnego jÄ™zyka.- Rozumiem - powiedziaÅ‚ wolno Diegtiariow, wracajÄ…cspod drzwi i ponownie zajmujÄ…c miejsce naprzeciwko Nasti.-No cóż, to znaczy, że naprawdÄ™ popeÅ‚niÅ‚em bÅ‚Ä…d.Może spró-bujemy od poczÄ…tku?- Spróbujmy.- Nastia przyzwalajÄ…co kiwnęła gÅ‚owÄ….ZnudziÅ‚a jej siÄ™ walka z Diegtiariowem, wyÅ‚adowaÅ‚a nanim zÅ‚ość, a teraz zaczęła sobie wyrzucać, że znowu pozwoli-Å‚a, by emocje wzięły górÄ™ nad dobrem sprawy.W koÅ„cu facetteż nie jest przecież winien, że dostaÅ‚ takie zadanie.W pierw-szej kolejnoÅ›ci ona sama jest winna.W drugiej generaÅ‚, którynie daÅ‚ wiary argumentom Gordiejewa, nie uwierzyÅ‚ mu i niewyrzuciÅ‚ tych fotografii do kosza.Natomiast Diegtiariow jestnikim, pionkiem.OtrzymaÅ‚ polecenie, to je wykonuje.I gdybynie te pół godziny, które tak jÄ… rozsierdziÅ‚y, rozmawiaÅ‚aby znim zupeÅ‚nie inaczej.- Od jak dawna zna pani obywatela Denisowa?- PoznaliÅ›my siÄ™ jesieniÄ… 1993 roku.- W jakich okolicznoÅ›ciach?- LeczyÅ‚am siÄ™ w sanatorium tam, gdzie mieszka Deni-sow.W sanatorium zamordowano jednego z kuracjuszy.Deni-sow zwróciÅ‚ siÄ™ do mnie z proÅ›bÄ…, żebym pomogÅ‚a w Å›ledztwie.- Dlaczego zwróciÅ‚ siÄ™ do pani?- Bo znaÅ‚am zabitego, co prawda niezbyt blisko, to byÅ‚aluzna znajomość.- Dlaczego potrzebna mu byÅ‚a pani pomoc? Miejscowamilicja nie mogÅ‚a sobie poradzić?335 - Tak uważaÅ‚ Denisow.ProponowaÅ‚am pomoc milicjan-tom, ale oni jÄ… odrzucili.- I wtedy zaproponowaÅ‚a pani pomoc Denisowowi?- Nie, już powiedziaÅ‚am, że Denisow sam siÄ™ do mniezwróciÅ‚.Nie znaÅ‚am go wczeÅ›niej, nie wiedziaÅ‚am nawet ojego istnieniu.- WiÄ™c skÄ…d on paniÄ… znaÅ‚? Dlaczego zwróciÅ‚ siÄ™ wÅ‚aÅ›niedo pani?- O to musi pan jego zapytać.- Anastazjo PawÅ‚owno! - z wyrzutem zawoÅ‚aÅ‚ Diegtia-riow.- WydawaÅ‚o mi siÄ™, że zawarliÅ›my umowÄ™.- Nie wiem, dlaczego postanowiÅ‚ zwrócić siÄ™ wÅ‚aÅ›nie domnie.Pewnie dowiedziaÅ‚ siÄ™, że pracujÄ™ w wydziale krymi-nalnym.A ponieważ mieszkaÅ‚am w sanatorium, w którympopeÅ‚niono zabójstwo, pomyÅ›laÅ‚, że mogÄ™ posiadać ważne dlaÅ›ledztwa informacje.- No i jak? RozwiÄ…zaÅ‚a pani sprawÄ™ zabójstwa?- Tak.- Dlaczego Denisowowi tak na tym zależaÅ‚o?- Wiem, co pan ma na myÅ›li.Nie, ofiara nie pracowaÅ‚adla niego, nawet jej nie znaÅ‚.Po prostu Eduardowi Pietrowi-czowi nie spodobaÅ‚o siÄ™, że w mieÅ›cie panoszÄ… siÄ™ jacyÅ› kry-minaliÅ›ci niewiadomego pochodzenia.- Naruszenie ukÅ‚adu?- CoÅ› w tym stylu.- Denisow jakoÅ› odwdziÄ™czyÅ‚ siÄ™ pani za pomoc?- KupiÅ‚ mi bilet na pociÄ…g do Moskwy.SÄ…dzi pan, żemożna to nazwać Å‚apówkÄ…? W takim razie niech pan nie za-pomina, że przysÅ‚uguje mi bezpÅ‚atny przejazd do miejscawypoczynku i z powrotem.MiaÅ‚am już bezpÅ‚atny bilet doMoskwy, po prostu nie chciaÅ‚o mi siÄ™ mÄ™czyć z jego zamianÄ…,bo zdecydowaÅ‚am siÄ™ wyjechać wczeÅ›niej.A zatem żadnych336 korzyÅ›ci materialnych nie odniosÅ‚am, pozwalajÄ…c mu opÅ‚acićswój przejazd.- Czy pózniej utrzymywaÅ‚a pani z nim kontakty?- Przez rok nie.- A potem?- ZwróciÅ‚am siÄ™ do niego o pomoc.Jak tylko Diegtíariow wyszedÅ‚, natychmiast zjawiÅ‚ siÄ™ Korot-kow.- No i co? - zapytaÅ‚, z troskÄ… spoglÄ…dajÄ…c na NastiÄ™.-Mocno daÅ‚ ci popalić?- Nieszczególnie.Jeszcze żyjÄ™ - uÅ›miechnęła siÄ™ blado.- Asiu, dowiedziaÅ‚em siÄ™, do kogo należy ciemnoniebie-ski moskwicz.Ale to wszystko nie trzyma siÄ™ kupy.- No do kogo?- Do niejakiego Wiktora Iljicza Triszkana.Wiesz, co toza jeden?- Nie.- Na pewno?- Na sto procent, Jurik.Co to za facet?- Pracuje jako starszy inspektor w wydziale kadr w jed-nym z okrÄ™gowych komisariatów.- Ta-a-a-k - przeciÄ…gle powiedziaÅ‚a zaskoczona Nastia.-No to jesteÅ›my w kropce.Może samochód ktoÅ› ukradÅ‚?- SprawdziÅ‚em.Kradzieży nie zgÅ‚oszono.A przy okazji,dopóki jeszcze jesteÅ› pod wrażeniem tej informacji, powiemci coÅ› jeszcze.Wiesz, że Tamara Koczenowa ma samochód?- Wiem, jej matka mówiÅ‚a.- A wiesz, gdzie on teraz jest?- Nie.Gdzie?- Ja też nie wiem.Kradzieży tego samochodu też nikt niezgÅ‚osiÅ‚.Kiedy Tamara wyjechaÅ‚a w delegacjÄ™, samochód staÅ‚337 pod jej domem, tak twierdzi sÄ…siadka.StaÅ‚ sobie, staÅ‚, nikt siÄ™nim nie interesowaÅ‚, a potem w jednej chwili wyparowaÅ‚ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •