[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kocham go, mamo.Nareszcie zdobyła się na to wyznanie.- Wiem, kochanie.- Pani Renfrew poszukała w torebce córki czystej chusteczkido nosa i delikatnie wytarła jej twarz.- Nie mówię o Brooku.- Wiem - rzekła matka.- Co ja zrobię? Co ja teraz zrobię? - powtarzała Dottie.- Zobaczymy - uspokajała ją matka.W tej chwili zależało jej tylko na tym, abyzetrzeć łzy z twarzy córki, upudrować ją i zabrać do domu, zanim zobaczy je tu ktoś zeznajomych.- Damy sobie spokój z miarą - powiedziała.Portier podstawił samochód (on i pani Renfrew byli starymi przyjaciółmi), paniRenfrew nacisnęła gaz małą stopą i po kilku minutach były już w domu, w pokojuDottie za zamkniętymi drzwiami; weszły tak cichutko, że stara pokojówka Margaretich nie słyszała.Usiadły na kanapce przytulone do siebie.- Myślałam, że mi to przeszło.Myślałam, że kocham Brooka - mówiła Dottie.Pani Renfrew skinęła głową, choć nie dowiedziała się jeszcze o okolicznościachtej miłości ani nie znała imienia młodego człowieka.- Chciałabyś wyjść za niego? - spytała, przechodząc od razu do rzeczy.- 168 -SR - O tym nie ma mowy, mamo - powiedziała Dottie zimno, niemal jakby chciaładać matce nauczkę.Pani Renfrew odetchnęła głęboko.- Chcesz z nim  żyć?" - zapytała śmiało.Dottie przywarła głową do mocnego, niedużego ramienia matki.- Nie, chyba nie - przyznała.- To czego chcesz, kochanie? - Pani Renfrew głaskała czoło Dottie.- Chciałabym go jeszcze raz zobaczyć - powiedziała Dottie po namyśle.- Towszystko.Chcę go tylko jeszcze raz zobaczyć.- Pani Renfrew mocniej objęła córkę.-Myślałam, że będzie na przyjęciu u Kay.Byłam pewna, że tam będzie.I wiesz, zpoczątku chciałam tylko, żeby dowiedział się o moich zaręczynach, zobaczył mójpierścionek i jaka jestem szczęśliwa.Bardzo dobrze tego dnia wyglądałam.Ale gdynie przychodził, chciałam już tylko go zobaczyć, tylko zobaczyć, a nie pokazać mu, żenic już dla mnie nie znaczy.Myślisz, że to pierwsze uczucie było tylko czymś wrodzaju pancerza?- Tak sądzę.- Och, to było straszne.Za każdym razem, gdy ktoś dzwonił do drzwi, byłampewna, że to Dick - wymówiła to imię nieśmiało, zerkając z ukosa na matkę - a potem,gdy to nie był on, omal nie mdlałam, tak mnie bolało serce.Wszyscy nowi przyjacieleKay byli bardzo mili, ale nienawidziłam ich prawie za to, że nie są nim.Jak myślisz,dlaczego nie przyszedł?- Czy był zaproszony? - praktycznie spytała pani Renfrew.- Nie wiem i nie mogłam spytać.To było takie dziwne, że nikt o nim niewspominał.Ani jednym słowem.I przez cały czas wisiał tam na ścianie jegorysunkowy portret Haralda.Jak duch Banka lub coś takiego.Byłam pewna, że zostałzaproszony i nie przyszedł specjalnie, że wszyscy wiedzą o tym i obserwują mniekątem oczu.- Mów gramatycznie - odezwała się matka, myśląc o czym innym, jejniebieskie oczy pociemniały.- Czy Kay wie o tym? - Starała się, by pytania jejbrzmiały obojętnie, nie jak wyrzut.Dottie, nie patrząc na matkę, bez słowaprzytaknęła.Pani Renfrew skrzywiła się lekko, ale natychmiast się opanowała.- Jeśli- 169 -SR wiedziała i wiedziała też, że jesteś zaręczona, to oczywiście nie zaprosiła go.Dlatwego dobra.- Pani Renfrew zarzuciła wędkę, ale Dottie nie brała.- To okrutne - rzekła, co niczego jej matce nie wyjaśniało.- Nie bądz niesprawiedliwa - powiedziała pani Renfrew odruchowo - dlatego,że cierpisz.Twój ojciec orzekłby - dodała z uśmiechem - że Kay wykazała rozsądek.-Pytająco zajrzała córce w oczy.Jak daleko zaszła ta sprawa? Matka musiała towiedzieć, ale córka nie zdawała sobie jakby sprawy, że zostawiła rodzicielkę wciemnościach.- Więc myślisz, że nie powinnam się z nim zobaczyć? - szybko rzuciła Dottie.- Skąd mam wiedzieć - broniła się pani Renfrew.- Nic mi o nim niepowiedziałaś.Wydaje mi się jednak, że to ty myślisz, że nie powinnaś się z nimzobaczyć.Nie jest tak?- Myślę, że muszę się z nim zobaczyć - odezwała się Dottie, patrząc napierścionek zaręczynowy.- To znaczy, że los tak chce.Zobaczę go, nawet jeśli nicsama w tej sprawie nie zrobię.%7łe to się jakoś stanie, zanim wyjdę za mąż, że go choćraz jeszcze zobaczę.Ale myślę, że nie powinnam starać się go zobaczyć.Rozumiesz?- Rozumiem, że chcesz, aby wilk był syty i owca cała.Chcesz, żeby Bógsprawił, abyś dostała coś, co byłoby dla ciebie niedobre, gdybyś to wybrała z własnej inieprzymuszonej woli.- Masz rację! - krzyknęła Dottie z wyrazem ulgi i podziwu na twarzy.- Jesteśwspaniała! Przejrzałaś mnie na wylot.- Jesteśmy wszystkie dość podobne do siebie - pocieszyła córkę pani Renfrew.- Pamiętasz Kiplinga:  Prosta dziewczyna i pani hrabina to siostry pod skórą"? -Zcisnęła rękę Dottie.- Ale nawet jeśli to niedobre dla mnie - ciągnęła dalej Dottie - nie mogęprzestać mieć nadzieję.Nawet nie nadzieję.Spodziewać się.%7łe jakoś, jakoś go jednakzobaczę.Na ulicy.W autobusie czy pociągu.Na drugi dzień po przyjęciu u Kayposzłam do muzeum sztuki nowoczesnej, udawałam przed sobą, że idę na wystawę.Ale nie było go tam.A zostało już tak mało czasu.Tylko miesiąc.Mniej.Wiesz, kiedybyłam w Arizonie, prawie wcale o nim nie myślałam, prawie zapomniałam o nim.Wszystko odżyło na przyjęciu u Kay.I od tego czasu mam przedziwne uczucie.%7łe on- 170 -SR też myśli o mnie.Nie tylko to.%7łe obserwuje mnie sceptycznie, gdziekolwiek pójdę,jak dziś do doktora Perry lub do miary, on ma najbardziej niezwykle szare oczy, któremruży.- Zawahała się i umilkła.- Wierzysz w przekazywanie myśli, mamo?Pamiętasz powieść du Mauriera Peter Ibbetson? Bo ja czuję, że Dick słucha moichmyśli.I czeka.- Masz zbyt bujną wyobraznię, kochanie.- Pani Renfrew westchnęła.- Stajeszsię igraszką wyobrazni.- Och, mamo! Gdybyś go mogła zobaczyć! Też byś go polubiła.Jest strasznieprzystojny i tyle się nacierpiał.- Uśmiechnęła się nagle, w jej policzkach ukazały siędołeczki.- Jak mogłaś nawet pomyśleć, że zakochałabym się w kimś, kto wygląda jakten Putnam Blake? Przecież jest biały jak trędowaty i ma brudne włosy! Dick nie jestbrudasem, pochodzi z bardzo dobrej rodziny, ich przodkiem był Hawthorne.Brown tobardzo dobre nazwisko.Pani Renfrew łagodnie położyła dłonie na ramionach córki i lekko niąpotrząsnęła.- Połóż się teraz.Przyniosę ci zimny kompres na oczy.Odpocznij do kolacji.Albo do powrotu tatusia.Sprawdziły się obawy pani Renfrew: mówienie o tym mężczyznie wskrzesiłocałą miłość Dottie do niego, zaczęła od płaczu, a skończyła na uśmiechach idołeczkach na twarzy.Wyżymając w łazience dwa ręczniki zmoczone w zimnejwodzie, pani Renfrew zastanawiała się, czy Dottie jednak nie powinna się z nimzobaczyć.Na własnym gruncie, wśród przyjaciół.Niezależnie od tego, co Dottie onim mówi, najwyrazniej jest nieoszlifowanym diamentem.Gdyby Dottie nie byłazaręczona, mogłaby go zaprosić na małe przyjęcie w Nowym Jorku, może wmieszkaniu Polly [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •