X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sanki uciekły, kocze i landaryZerwano z płozów; grzmią po bruku koła;Lecz pośród mroku i dymu, i paryOko pojazdów rozróżnić nie zdoła;Widać je tylko po latarek błyskach,Jako płomyki błędne na bagniskach.Szli owi młodzi podróżni nad brzegiemOgromnej Newy; lubią iść o zmroku,Bo czynowników unikną widokuI w pustym miejscu nie zejdą się z szpiegiem.Szli obcym z sobą gadając językiem;201 Czasem pieśń jakąś obcą z cicha nucą,Czasami staną i oczy obrócą,Czy kto nie słucha? - nie zeszli się z nikim.Nucąc błądzili nad Newy korytem,Które się ciągnie jak alpejska ściana,Aż się wstrzymali, gdzie między granitemKu rzece droga spada wyrąbana.Stamtąd, na dole, ujrzeli z dalekaNad brzegiem wody z latarką człowieka:Nie szpieg, bo tylko śledził czegoś w wodzie,Ani przewoznik, któż pływa po lodzie?Nie jest rybakiem, bo nic nie miał w rękuOprócz latarki i papierów pęku.Podeszli bliżej, on nie zwrócił oka,Wyciągał powróz, który w wodę zwisał,Wyciągnął, węzły zliczył i zapisał;Zdawał się mierzyć, jak woda głęboka.Odblask latarki odbity od loduOblewa jego księgi tajemniczeI pochylone nad świecą oblicze%7łółte jak obłok nad słońcem zachodu:Oblicze piękne, szlachetne, surowe.Okiem tak pilnie w swojej księdze czytał,%7łe słysząc obcych kroki i rozmowęTuż ponad sobą, kto są, nie zapytał,I tylko z ręki lekkiego skinieniaWidać, że prosi, wymaga milczenia.202 Coś tak dziwnego było w ręki ruchu,%7łe choć podróżni tuż nad nim stanęli,Patrząc i szepcąc, i śmiejąc się w duchu,Umilkli wszyscy, przerwać mu nie śmieli.Jeden w twarz spojrzał i poznał, i krzyknął:"To on!" - i któż on? - Polak, jest malarzem,Lecz go właściwiej nazywać guślarzem,Bo dawno od farb i pędzla odwyknął,Bibliją tylko i kabałę bada,I mówią nawet, że z duchami gada.Malarz tymczasem wstał, pisma swe złożyłI rzekł, jak gdyby rozmawiając z sobą:"Kto jutra dożył, wielkich cudów dożył;Będzie to drugą, nie ostatnią próbą;Pan wstrząśnie szczeble asurskiego tronu,Pan wstrząśnie grunty miasta Babilonu;Lecz trzecią widzieć.Panie! nie daj czasu!"Rzekł i podróżnych zostawił u wody,A sam z latarką z wolna szedł przez schodyI zniknął wkrótce za parkan terasu.Nikt nie zrozumiał, co ta mowa znaczy;Jedni zdumieni, drudzy rozśmieszeni,Wszyscy krzyknęli: "Nasz guślarz dziwaczy",I chwilę jeszcze stojąc pośród cieni,Widząc noc pózną, chłodną i burzliwą,Każdy do domu powracał co żywo.203 Jeden nie wrócił, lecz na schody skoczyłI biegł terasem; nie widział człowieka,Tylko latarkę jego z dala zoczył,Jak błędna gwiazda świeciła z daleka.Chociaż w malarza nie zajrzał oblicze,Choć nie dosłyszał, co o nim mówili,Ale dzwięk głosu, słowa tajemniczeTak nim wstrząsnęły! - przypomniał po chwili,%7łe głos ten słyszał, i biegł co miał mocyNieznaną drogą śród słoty, śród nocy.Latarka prędko niesiona mignęła,Coraz mniej szata, zakryta mgły mrokiemZdała się gasnąć; wtem nagle stanęłaW pośrodku pustek na placu szeroki�m.Podróżny kroki podwoił, dobiega;Na placu leżał wielki stos kamieni,Na jednym głazie malarza spostrzega:Stał nieruchomy pośród nocnych cieni.Głowa odkryta, odsłonione barki,A prawa ręka wzniesiona do góry,I widać było z kierunku latarki,%7łe patrzył w dworca cesarskiego mury.I w murach jedno okno w samym roguBłyszczało światłem; to światło on badał,Szeptał ku niebu, jak modląc się Bogu,Potem głos podniósł i sam z sobą gadał.204 "Ty nie śpisz, carze! noc już wkoło głucha,Zpią już dworzanie - a ty nie śpisz, carze;Jeszcze Bóg łaskaw posłał na cię ducha,On cię w przeczuciach ostrzega o karze.Lecz car chce zasnąć, gwałtem oczy zmrużą,Zaśnie głęboko - dawniej ileż razyBył ostrzegany od anioła stróżaMocniej, dobitniej, sennymi obrazy.On tak zły nie był, dawniej był człowiekiem;Powoli wreszcie zszedł aż na tyrana,Anioły Pańskie uszły, a on z wiekiemCoraz to głębiej wpadał w moc szatana.Ostatnią radę, to przeczucie ciche,Wybije z głowy jak marzenie liche;Nazajutrz w dumę wzbiją go pochlebcęWyżej i wyżej, aż go szatan zdepce.Ci w niskich domkach nikczemni poddaniNaprzód za niego będą ukarani;Bo piorun, w martwe gdy bije żywioły,Zaczyna z wierzchu, od góry i wieży,Lecz między ludzmi naprzód bije w dołyI najmniej winnych najpierwej uderzy.Usnęli w pjaństwie, w swarach lub w rozkoszy,Zbudzą się jutro - biedne czaszki trupie!Zpijcie spokojnie jak zwierzęta głupie,Nim was gniew Pański jak myśliwiec spłoszy,Tępiący wszystko, co w kniei spotyka,205 Aż dojdzie w końcu do legowisk dzika.Słyszę! - tam! - wichry - już wytknęły głowyZ polarnych lodów, jak morskie straszydła;Już sobie z chmury porobili skrzydła,Wsiedli na falę, zdjęli jej okowy;Słyszę! - już morska otchłań rozchełznanaWierzga i gryzie lodowe wędzidła,Już mokrą szyję pod obłoki wzdyma;Już! - jeszcze jeden, jeden łańcuch trzyma -Wkrótce rozkują - słyszę młotów kucie."Rzekł i postrzegłszy, że ktoś słucha z boku,Zadmuchnął świecę i przepadł w pomroku.Błysnął i zniknął jak nieszczęść przeczucie,Które uderzy w serce, niespodziane,I przejdzie straszne - lecz nie zrozumiane.Koniec UstępuDO PRZYJACI�A MOSKALIWy, czy mnie wspominacie! ja, ilekroć marzęO mych przyjaciół śmierciach, wygnaniach, więzieniach,I o was myślę: wasze cudzoziemskie twarzeMają obywatelstwa prawo w mych marzeniach.Gdzież wy teraz? Szlachetna szyja Rylejewa,Którąm jak bratnią ściskał carskimi wyroki206 Wisi do hańbiącego przywiązana drzewa;Klątwa ludom, co swoje mordują proroki.Ta ręka, którą do mnie Bestużew wyciągnął,Wieszcz i żołnierz, ta ręka od pióra i broniOderwana, i car ją do taczki zaprzągnął;Dziś w minach ryje, skuta obok polskiej dłoni.Innych może dotknęła sroższa niebios kara;Może kto z was urzędem, orderem zhańbiony,Duszę wolną na wieki przedał w łaskę caraI dziś na progach jego wybija pokłony [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •  

    Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.