[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byli gotowi do walkiw obronie mistrza, podobnie jak wówczas, kiedy stawiali czoÅ‚o sza-lej¹cej burzy.Gdy jednak kalamariañska pani ambasador wbiegÅ‚ado ogromnej komnaty audiencyjnej, ujrzaÅ‚a widok, którego nie spo-dziewaÅ‚a siê zobaczyæ nawet w najbardziej koszmarnych snach.MaÅ‚y Jacen wyci¹g¹Å‚ zapalony Swietlny miecz i wymachiwaÅ‚ nimz wpraw¹ i wdziêkiem doSwiadczonego szermierza.ByÅ‚ atakowanyprzez trzy potworne stworzenia, które staraÅ‚y siê go dosiêgn¹æ kol-cami ociekaj¹cymi jadem, ostrymi kÅ‚ami albo zakrzywionymi pazu-rami.Jacen jednak tañczyÅ‚, wywijaÅ‚ piruety energetycznym ostrzem,trzymaj¹c miecz Swietlny w ten sposób, ¿e wydawaÅ‚ siê przedÅ‚u¿e-niem jego wyci¹gniêtej rêki.W wielkiej komnacie byÅ‚o sÅ‚ychaæ po-mruk i skwierczenie Swietlistej klingi.Podniecony Artoo przemieszczaÅ‚ siê wzdÅ‚u¿ przeciwlegÅ‚ej kra-wêdzi stoÅ‚u, tocz¹c siê raz w jedn¹, raz w drug¹ stronê.Koñcówk¹spawalnicz¹ robiÅ‚, co mógÅ‚, ¿eby odpêdziæ gadoptaki od ciaÅ‚a mi-strza Skywalkera.Jacen zaS nie ustawaÅ‚ w walce.Jedno ze stworzeñ nagle zanurkowaÅ‚o z obna¿onymi kÅ‚ami, alemaÅ‚y chÅ‚opiec pÅ‚ynnym ruchem miecza odci¹Å‚ mu paskudny Å‚eb odszyi.PozostawiÅ‚ jedynie dymi¹cy kikut, bluzgaj¹cy posok¹, a w tymczasie drugi Å‚eb dwugÅ‚owego potwora usiÅ‚owaÅ‚ opryskaæ Jacena Sli-n¹.Po chwili upiorne stworzenie runêÅ‚o na posadzkê i zaczêÅ‚o tÅ‚uco kamienie skrzydÅ‚ami przypominaj¹cymi skórzane pÅ‚achty.PozostaÅ‚e dwa gadoptaki zaatakowaÅ‚y Jacena kolcami, podobny-mi do takich, jakie maj¹ skorpiony.MaÅ‚y chÅ‚opiec zamachn¹Å‚ siêjednak Swietlnym mieczem i odci¹Å‚ jeden stercz¹cy kolec, by w na-stêpnym uÅ‚amku sekundy uchyliæ siê przed strumieniem czarnego108jadu, który trysn¹Å‚ z odciêtego kikuta.Jadowita ciecz zaczêÅ‚a pÅ‚on¹æi parowaæ na kamieniach posadzki prastarej Swi¹tyni niczym kwas,wydzielaj¹c kÅ‚êby smolistego, purpurowo-szarego dymu.OszalaÅ‚y z bólu potwór, Å‚opocz¹c skrzydÅ‚ami, poderwaÅ‚ siê w po-wietrze i jak gdyby wini¹c za to lataj¹cego nieco wy¿ej towarzysza,zwarÅ‚ siê z nim w Smiertelnej walce.ZaatakowaÅ‚ go szponami, usi-Å‚uj¹c równoczeSnie dosiêgn¹æ obydwoma kompletami ostrych zê-bów.PróbowaÅ‚ zadaæ cios bezu¿ytecznym kikutem ogona, ale sil-niejsze stworzenie odparÅ‚o podstêpny atak, zagÅ‚êbiaj¹c w cielskusÅ‚abszego wÅ‚asny kolec z jadem.WypaliÅ‚o w torsie napastnika czar-n¹ dziurê, która w miarê jak trucizna przenikaÅ‚a coraz gÅ‚êbiej i gÅ‚ê-biej, zaczêÅ‚a dymiæ i gÅ‚oSno skwierczeæ.Silniejszy lataj¹cy gad wpiÅ‚ kÅ‚y w szyjê napastnika, pokryt¹ ochron-nymi Å‚uskami.Kiedy sÅ‚abszy potwór przestaÅ‚ drgaæ i walczyæ, zwy-ciêzca rozluxniÅ‚ chwyt szponów.£opocz¹c skrzydÅ‚ami, uniósÅ‚ siê w po-wietrze, pozwalaj¹c, by martwe szcz¹tki z gÅ‚uchym hukiem wyl¹do-waÅ‚y na posadzce.Artoo potoczyÅ‚ siê i koñcem wypustki dxgn¹Å‚ nie-ruchomego gadoptaka, chc¹c siê upewniæ, ¿e naprawdê nie ¿yje.Cilghal, Tionna i Dorsk Osiemdziesi¹ty Pierwszy zamarli na pro-gu drzwi kabiny turbowindy, z przera¿eniem spogl¹daj¹c na nie-prawdopodobnie dramatyczn¹ scenê, jaka rozgrywaÅ‚a siê przed ichoczami. Musimy mu pomóc odezwaÅ‚ siê Dorsk Osiemdziesi¹tyPierwszy. W jaki sposób? zapytaÅ‚a Cilghal. Nie mamy przecie¿ broni.Przygl¹daÅ‚a siê zaciekÅ‚ej walce. Mo¿e Jacen nie chce, bySmy mupomogli.Jaina szarpnêÅ‚a rêkê, uwalniaj¹c j¹ z uScisku dÅ‚oni Cilghal, i za-czêÅ‚a biec promenad¹ o uÅ‚amek sekundy wczeSniej ni¿ zrobili touczniowie Jedi.Jako pierwsza pospieszyÅ‚a jej Sladami kalamariañ-ska pani ambasador.Tymczasem trzeci lataj¹cy gad, rozwScieczony atakiem towarzy-sza, wydaÅ‚ gÅ‚oSny podwójny skrzek.Ze zÅ‚o¿onymi skrzydÅ‚ami za-nurkowaÅ‚, zdecydowany nie daæ siê powstrzymaæ.Jacen cofn¹Å‚ siêo krok i przygotowaÅ‚ do walki.UniósÅ‚ Swietlny miecz i znierucho-miaÅ‚.Trzymaj¹c ostrze pionowo, czekaÅ‚ na odpowiedni¹ chwilê.Zachowuj¹c zimn¹ krew w chwili, gdy stworzenie zaatakowaÅ‚ogo kÅ‚ami ociekaj¹cymi Slin¹ i wyci¹gniêtymi szponami, Jacenz wdziêkiem i wpraw¹ zatoczyÅ‚ kling¹ niewielki Å‚uk, doskonale pa-nuj¹c nad ruchami.Rwietliste ostrze, gÅ‚oSno skwiercz¹c, odciêÅ‚o oba109potworne Å‚by tu¿ u nasady wspólnej czêSci szyi.Martwe szcz¹tkigadoptaka, machaj¹c konwulsyjnie skrzydÅ‚ami, runêÅ‚y na Jacena,przewracaj¹c go na posadzkê.Na pomoc chÅ‚opcu pospieszyÅ‚ Artoo, Swiergocz¹c i popiskuj¹c. Nic mu nie jest! zawoÅ‚aÅ‚a Jaina, która wÅ‚aSnie wbiegaÅ‚a napodwy¿szenie. Jacenie! Jaino! krzyknêÅ‚a Cilghal, kiedy w koñcu udaÅ‚o siêjej dogoniæ dziewczynkê.Nad zwÅ‚okami potwora, przysÅ‚aniaj¹cymi ciaÅ‚o chÅ‚opca, pojawiÅ‚siê nagle koniec ostrza Swietlnego miecza.Ze skwierczeniem, wy-dzielaj¹c kÅ‚êby dymu, rozci¹Å‚ na pół paskudnie wygl¹daj¹ce szcz¹t-ki, spomiêdzy których wyÅ‚oniÅ‚ siê Jacen.Cilghal pochyliÅ‚a siê, ¿ebypomóc mu wstaæ z kamiennej posadzki.Zdumiona Jaina odwróciÅ‚a siê i zobaczyÅ‚a, ¿e pierwsze koszmar-ne stworzenie, nagle jakby obudziÅ‚o siê do ¿ycia.PoderwaÅ‚o siê dolotu i paÅ‚aj¹c ¿¹dz¹ mordu, zanurkowaÅ‚o ku ciaÅ‚u mistrza Jedi.Niezwracaj¹c uwagi na to, ¿e z kikuta pierwszego odciêtego Å‚ba nadals¹czy siê czarna posoka, uczepiÅ‚o siê pazurami krawêdzi blatu ka-miennego stoÅ‚u i wymachuj¹c dÅ‚ugim ogonem, zakoñczonym jado-witym kolcem, szykowaÅ‚o siê do zadania Smiertelnego ciosu.Nie-poradnie machaj¹c skrzydÅ‚ami, staraÅ‚o siê zachowaæ równowagê,zapewne chc¹c jak najszybciej rozedrzeæ ciaÅ‚o Luke a na strzêpy.W ostatnim odruchu przekory, a mo¿e posÅ‚uszny woli zÅ‚ego du-cha, kieruj¹cego jego ruchami, ranny gadoptak usiÅ‚owaÅ‚ dosiêgn¹ækÅ‚ami bezbronnego gardÅ‚a Luke a.Jaina byÅ‚a jednak szybsza.SkoczyÅ‚a i pochwyciÅ‚a rozÅ‚o¿one skrzy-dÅ‚a lataj¹cego gada, a póxniej zaczêÅ‚a ci¹gn¹æ ku sobie, ile miaÅ‚asiÅ‚y.Wykrêcaj¹c siê i kÅ‚api¹c zêbami, potwór staraÅ‚ siê dostaæ kÅ‚amir¹czki trzymaj¹ce jego dÅ‚ugie skrzydÅ‚a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Byli gotowi do walkiw obronie mistrza, podobnie jak wówczas, kiedy stawiali czoÅ‚o sza-lej¹cej burzy.Gdy jednak kalamariañska pani ambasador wbiegÅ‚ado ogromnej komnaty audiencyjnej, ujrzaÅ‚a widok, którego nie spo-dziewaÅ‚a siê zobaczyæ nawet w najbardziej koszmarnych snach.MaÅ‚y Jacen wyci¹g¹Å‚ zapalony Swietlny miecz i wymachiwaÅ‚ nimz wpraw¹ i wdziêkiem doSwiadczonego szermierza.ByÅ‚ atakowanyprzez trzy potworne stworzenia, które staraÅ‚y siê go dosiêgn¹æ kol-cami ociekaj¹cymi jadem, ostrymi kÅ‚ami albo zakrzywionymi pazu-rami.Jacen jednak tañczyÅ‚, wywijaÅ‚ piruety energetycznym ostrzem,trzymaj¹c miecz Swietlny w ten sposób, ¿e wydawaÅ‚ siê przedÅ‚u¿e-niem jego wyci¹gniêtej rêki.W wielkiej komnacie byÅ‚o sÅ‚ychaæ po-mruk i skwierczenie Swietlistej klingi.Podniecony Artoo przemieszczaÅ‚ siê wzdÅ‚u¿ przeciwlegÅ‚ej kra-wêdzi stoÅ‚u, tocz¹c siê raz w jedn¹, raz w drug¹ stronê.Koñcówk¹spawalnicz¹ robiÅ‚, co mógÅ‚, ¿eby odpêdziæ gadoptaki od ciaÅ‚a mi-strza Skywalkera.Jacen zaS nie ustawaÅ‚ w walce.Jedno ze stworzeñ nagle zanurkowaÅ‚o z obna¿onymi kÅ‚ami, alemaÅ‚y chÅ‚opiec pÅ‚ynnym ruchem miecza odci¹Å‚ mu paskudny Å‚eb odszyi.PozostawiÅ‚ jedynie dymi¹cy kikut, bluzgaj¹cy posok¹, a w tymczasie drugi Å‚eb dwugÅ‚owego potwora usiÅ‚owaÅ‚ opryskaæ Jacena Sli-n¹.Po chwili upiorne stworzenie runêÅ‚o na posadzkê i zaczêÅ‚o tÅ‚uco kamienie skrzydÅ‚ami przypominaj¹cymi skórzane pÅ‚achty.PozostaÅ‚e dwa gadoptaki zaatakowaÅ‚y Jacena kolcami, podobny-mi do takich, jakie maj¹ skorpiony.MaÅ‚y chÅ‚opiec zamachn¹Å‚ siêjednak Swietlnym mieczem i odci¹Å‚ jeden stercz¹cy kolec, by w na-stêpnym uÅ‚amku sekundy uchyliæ siê przed strumieniem czarnego108jadu, który trysn¹Å‚ z odciêtego kikuta.Jadowita ciecz zaczêÅ‚a pÅ‚on¹æi parowaæ na kamieniach posadzki prastarej Swi¹tyni niczym kwas,wydzielaj¹c kÅ‚êby smolistego, purpurowo-szarego dymu.OszalaÅ‚y z bólu potwór, Å‚opocz¹c skrzydÅ‚ami, poderwaÅ‚ siê w po-wietrze i jak gdyby wini¹c za to lataj¹cego nieco wy¿ej towarzysza,zwarÅ‚ siê z nim w Smiertelnej walce.ZaatakowaÅ‚ go szponami, usi-Å‚uj¹c równoczeSnie dosiêgn¹æ obydwoma kompletami ostrych zê-bów.PróbowaÅ‚ zadaæ cios bezu¿ytecznym kikutem ogona, ale sil-niejsze stworzenie odparÅ‚o podstêpny atak, zagÅ‚êbiaj¹c w cielskusÅ‚abszego wÅ‚asny kolec z jadem.WypaliÅ‚o w torsie napastnika czar-n¹ dziurê, która w miarê jak trucizna przenikaÅ‚a coraz gÅ‚êbiej i gÅ‚ê-biej, zaczêÅ‚a dymiæ i gÅ‚oSno skwierczeæ.Silniejszy lataj¹cy gad wpiÅ‚ kÅ‚y w szyjê napastnika, pokryt¹ ochron-nymi Å‚uskami.Kiedy sÅ‚abszy potwór przestaÅ‚ drgaæ i walczyæ, zwy-ciêzca rozluxniÅ‚ chwyt szponów.£opocz¹c skrzydÅ‚ami, uniósÅ‚ siê w po-wietrze, pozwalaj¹c, by martwe szcz¹tki z gÅ‚uchym hukiem wyl¹do-waÅ‚y na posadzce.Artoo potoczyÅ‚ siê i koñcem wypustki dxgn¹Å‚ nie-ruchomego gadoptaka, chc¹c siê upewniæ, ¿e naprawdê nie ¿yje.Cilghal, Tionna i Dorsk Osiemdziesi¹ty Pierwszy zamarli na pro-gu drzwi kabiny turbowindy, z przera¿eniem spogl¹daj¹c na nie-prawdopodobnie dramatyczn¹ scenê, jaka rozgrywaÅ‚a siê przed ichoczami. Musimy mu pomóc odezwaÅ‚ siê Dorsk Osiemdziesi¹tyPierwszy. W jaki sposób? zapytaÅ‚a Cilghal. Nie mamy przecie¿ broni.Przygl¹daÅ‚a siê zaciekÅ‚ej walce. Mo¿e Jacen nie chce, bySmy mupomogli.Jaina szarpnêÅ‚a rêkê, uwalniaj¹c j¹ z uScisku dÅ‚oni Cilghal, i za-czêÅ‚a biec promenad¹ o uÅ‚amek sekundy wczeSniej ni¿ zrobili touczniowie Jedi.Jako pierwsza pospieszyÅ‚a jej Sladami kalamariañ-ska pani ambasador.Tymczasem trzeci lataj¹cy gad, rozwScieczony atakiem towarzy-sza, wydaÅ‚ gÅ‚oSny podwójny skrzek.Ze zÅ‚o¿onymi skrzydÅ‚ami za-nurkowaÅ‚, zdecydowany nie daæ siê powstrzymaæ.Jacen cofn¹Å‚ siêo krok i przygotowaÅ‚ do walki.UniósÅ‚ Swietlny miecz i znierucho-miaÅ‚.Trzymaj¹c ostrze pionowo, czekaÅ‚ na odpowiedni¹ chwilê.Zachowuj¹c zimn¹ krew w chwili, gdy stworzenie zaatakowaÅ‚ogo kÅ‚ami ociekaj¹cymi Slin¹ i wyci¹gniêtymi szponami, Jacenz wdziêkiem i wpraw¹ zatoczyÅ‚ kling¹ niewielki Å‚uk, doskonale pa-nuj¹c nad ruchami.Rwietliste ostrze, gÅ‚oSno skwiercz¹c, odciêÅ‚o oba109potworne Å‚by tu¿ u nasady wspólnej czêSci szyi.Martwe szcz¹tkigadoptaka, machaj¹c konwulsyjnie skrzydÅ‚ami, runêÅ‚y na Jacena,przewracaj¹c go na posadzkê.Na pomoc chÅ‚opcu pospieszyÅ‚ Artoo, Swiergocz¹c i popiskuj¹c. Nic mu nie jest! zawoÅ‚aÅ‚a Jaina, która wÅ‚aSnie wbiegaÅ‚a napodwy¿szenie. Jacenie! Jaino! krzyknêÅ‚a Cilghal, kiedy w koñcu udaÅ‚o siêjej dogoniæ dziewczynkê.Nad zwÅ‚okami potwora, przysÅ‚aniaj¹cymi ciaÅ‚o chÅ‚opca, pojawiÅ‚siê nagle koniec ostrza Swietlnego miecza.Ze skwierczeniem, wy-dzielaj¹c kÅ‚êby dymu, rozci¹Å‚ na pół paskudnie wygl¹daj¹ce szcz¹t-ki, spomiêdzy których wyÅ‚oniÅ‚ siê Jacen.Cilghal pochyliÅ‚a siê, ¿ebypomóc mu wstaæ z kamiennej posadzki.Zdumiona Jaina odwróciÅ‚a siê i zobaczyÅ‚a, ¿e pierwsze koszmar-ne stworzenie, nagle jakby obudziÅ‚o siê do ¿ycia.PoderwaÅ‚o siê dolotu i paÅ‚aj¹c ¿¹dz¹ mordu, zanurkowaÅ‚o ku ciaÅ‚u mistrza Jedi.Niezwracaj¹c uwagi na to, ¿e z kikuta pierwszego odciêtego Å‚ba nadals¹czy siê czarna posoka, uczepiÅ‚o siê pazurami krawêdzi blatu ka-miennego stoÅ‚u i wymachuj¹c dÅ‚ugim ogonem, zakoñczonym jado-witym kolcem, szykowaÅ‚o siê do zadania Smiertelnego ciosu.Nie-poradnie machaj¹c skrzydÅ‚ami, staraÅ‚o siê zachowaæ równowagê,zapewne chc¹c jak najszybciej rozedrzeæ ciaÅ‚o Luke a na strzêpy.W ostatnim odruchu przekory, a mo¿e posÅ‚uszny woli zÅ‚ego du-cha, kieruj¹cego jego ruchami, ranny gadoptak usiÅ‚owaÅ‚ dosiêgn¹ækÅ‚ami bezbronnego gardÅ‚a Luke a.Jaina byÅ‚a jednak szybsza.SkoczyÅ‚a i pochwyciÅ‚a rozÅ‚o¿one skrzy-dÅ‚a lataj¹cego gada, a póxniej zaczêÅ‚a ci¹gn¹æ ku sobie, ile miaÅ‚asiÅ‚y.Wykrêcaj¹c siê i kÅ‚api¹c zêbami, potwór staraÅ‚ siê dostaæ kÅ‚amir¹czki trzymaj¹ce jego dÅ‚ugie skrzydÅ‚a [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]