[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To było jednak wliczone w koszty.Morann szarpała się, nie chcąc przyznać się do ponownej porażki.Magran trzymała jąmocno, chociaż bez niepotrzebnego okrucieństwa. Wiele bym dała, żeby sprawy potoczyły się inaczej, Morann szepnęła jej do ucha.I ty dobrze o tym wiesz.Oddałam ci wszystko i chciałam usunąć się w cień.To nie mnieobwiniaj, siostro.Nie mnie. Wiem! krzyknęła udręczona dziewczyna, a z jej oczu popłynęły łzy. Wiem, że to nietwoja wina.Ale łatwiej było nienawidzić ciebie niż Jego.To tak boli&Magran puściła ją.Morann opadła na kolana i ukryła twarz w dłoniach, do których powoliwracało czucie.Nie oponowała, gdy przeciwniczka kucnęła obok i przytuliła ją, głaszcząc powłosach. Wiem, maleńka, jak On potrafi ranić wyszeptała. Aż nazbyt dobrze.Była zaskoczona, gdy pierwszy raz zobaczyła Morann.Dziewczyna wyglądała niemal jakjej odbicie.Niemal, bo rysy twarzy były trochę inne i odcień oczu się nie zgadzał.Poza tymniewiele się od siebie różniły podobny wzrost, budowa, ruchy.Stała przed wrotami dworu, w którym mieszkała Nantosvelta, i nie przebierającw słowach, obrażała Magran.Jeden rzut oka na drącą się wniebogłosy Tuatha wystarczył, byMagran odczytała wiadomość od Cromma.Chciał, żeby wróciła.To był jedyny list miłosny , najaki było Go stać.Ale ona nie chciała wrócić.Mimo to wyszła do kobiety przysłanej, by ją zabić.Wieleoczu obserwowało dwie kapłanki Złej Zmierci stojące naprzeciw siebie, widząc w tej sytuacjipotencjalną rozrywkę.Niektórzy zaczęli nawet po cichu robić zakłady.Sama Nantosveltawyjrzała przez okno swojej siedziby.Przez chwilę przyglądała się całej sytuacji zezmarszczonymi brwiami, by zaraz pogodnie się uśmiechnąć i wrócić do swoich zajęć. Czego ode mnie chcesz, kapłanko? spytała Magran, patrząc w pełne nienawiścijasnozielone oczy. Jesteś niegodna, by nosić tytuł Zabójczyni i być uznawana za najwyższą kapłankęprześwietnego Cromm Cruagha.Przyszłam, by odebrać ci te dwie rzeczy! Była bardzo pewnasiebie. Tylko tyle? zdziwiła się Magran. Proszę bardzo, bierz je sobie.Nawet ciępobłogosławię, jeśli tego sobie życzysz. Takiego tchórzostwa się po tobie nie spodziewałam.Jednak nawet ono nie uchroni cięprzed śmiercią.Nasz Pan otrzyma twoją duszę jako prezent do swojej kolekcji. Jak chcesz. Magran westchnęła, wyciągając dwa zakrzywione sztylety zza pasa. Jaksię nazywasz, uparta i głupia kobieto? Jestem Morann.Pamiętaj to imię, gdy będziesz umierać.Zaatakowała.W promieniach słońca błysnęły dwa identyczne, zakrzywione sztylety.Magran ledwie o włos udawało się unikać śmiercionośnych ostrzy.Sama jednak nie atakowała.Czekała.Na zmęczenie przeciwniczki, na błąd, na szczęśliwe zrządzenie losu, które mogłabywykorzystać.Nie wyglądało jednak na to, że Morann szybko się zmęczy lub popełni błąd.Miałaświetną technikę, wyuczoną u tych samych mistrzów, u których nauki pobierała Magran, ale niepanowała nad emocjami.Zasypywała przeciwniczkę gradem ciosów, na które ta nieodpowiadała, blokując je tylko lub unikając.Walcząc z najwyższą kapłanką Morann czuła się jakuczeń przy pobłażliwym mistrzu.Drażniło ją to jeszcze bardziej.Była świetna, poświęcała sięw całości temu, co robiła.Zawsze jednak mówiono o niej jako o tej drugiej, a to bolało.Chciałabyć najlepsza i jedyna.Dla Niego.Zmieniła taktykę.Zaniechała szybkich ataków i odskoczyła od przeciwniczki na dystans.Krążąc, Magran w skupieniu przyglądała się dziewczynie, świadoma tego, że przyszła pora nadrugi etap wyszukanie luki w obronie wroga.Teraz wszystko się rozstrzygnie.Wybrałapostawę defensywną, czekając na błąd Morann, która jednak nie kwapiła się do popełnieniategoż.Miała świetną technikę, była bardzo szybka i inteligentna.Magran nigdy nie walczyłaz kimś, kto w takim stopniu przypominał ją samą.Musiała przyznać, że młoda Tuatha była dlaniej wymagającym przeciwnikiem.I gdyby ten pojedynek odbywał się ze dwieście lat temu, toszanse byłyby bardzo wyrównane.Teraz jednak jasne było, że doskonale wyszkolonej Morannbrakuje czegoś, co ma jej rywalka.Doświadczenia.Magran przeanalizowała, jakie niedociągnięcia zaobserwowała u siebie, gdy stała u progukariery, a potem przyjrzała się Morann.No tak, dziewczyna nie miała czasu, by je wyłapać i tobyła jej jedyna słabość.Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie.yle ustawiona stopa, zlerozłożony ciężar, jedno kopnięcie, wybicie z rytmu, ostrze na gardle i błękitne niebo nad głową.A potem ciemność.Jedna chwila dekoncentracji wystarczyła, by przekreślić na zawsze marzenia dziewczyny.Magran z żalem patrzyła na ciało Morann leżące w kałuży krwi.Czerwień krwi i zieleń trawy kolory smutku.Teraz, będąc upiorem i lepiej znając Magran, Morann miała czas, by zrozumieć wielespraw. Wiesz, gdy mnie wybrał, miałam kilka lat i wcale nie byłam pierworodna przyznała,odwracając twarz ku siedzącej obok Zabójczyni. Podczas wiosennego składania ofiar wybrałmojego starszego brata.W swojej łaskawości dał rodzicom szansę zachowania pierworodnegow zamian za mnie.Oczywiście się zgodzili.Teraz wiem, że Cromm miał to zaplanowane.Niemógł bezpośrednio zażądać mnie, bo nie miał do tego prawa, ale droga wymiany to już innasprawa. Zamilkła na chwilę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.To było jednak wliczone w koszty.Morann szarpała się, nie chcąc przyznać się do ponownej porażki.Magran trzymała jąmocno, chociaż bez niepotrzebnego okrucieństwa. Wiele bym dała, żeby sprawy potoczyły się inaczej, Morann szepnęła jej do ucha.I ty dobrze o tym wiesz.Oddałam ci wszystko i chciałam usunąć się w cień.To nie mnieobwiniaj, siostro.Nie mnie. Wiem! krzyknęła udręczona dziewczyna, a z jej oczu popłynęły łzy. Wiem, że to nietwoja wina.Ale łatwiej było nienawidzić ciebie niż Jego.To tak boli&Magran puściła ją.Morann opadła na kolana i ukryła twarz w dłoniach, do których powoliwracało czucie.Nie oponowała, gdy przeciwniczka kucnęła obok i przytuliła ją, głaszcząc powłosach. Wiem, maleńka, jak On potrafi ranić wyszeptała. Aż nazbyt dobrze.Była zaskoczona, gdy pierwszy raz zobaczyła Morann.Dziewczyna wyglądała niemal jakjej odbicie.Niemal, bo rysy twarzy były trochę inne i odcień oczu się nie zgadzał.Poza tymniewiele się od siebie różniły podobny wzrost, budowa, ruchy.Stała przed wrotami dworu, w którym mieszkała Nantosvelta, i nie przebierającw słowach, obrażała Magran.Jeden rzut oka na drącą się wniebogłosy Tuatha wystarczył, byMagran odczytała wiadomość od Cromma.Chciał, żeby wróciła.To był jedyny list miłosny , najaki było Go stać.Ale ona nie chciała wrócić.Mimo to wyszła do kobiety przysłanej, by ją zabić.Wieleoczu obserwowało dwie kapłanki Złej Zmierci stojące naprzeciw siebie, widząc w tej sytuacjipotencjalną rozrywkę.Niektórzy zaczęli nawet po cichu robić zakłady.Sama Nantosveltawyjrzała przez okno swojej siedziby.Przez chwilę przyglądała się całej sytuacji zezmarszczonymi brwiami, by zaraz pogodnie się uśmiechnąć i wrócić do swoich zajęć. Czego ode mnie chcesz, kapłanko? spytała Magran, patrząc w pełne nienawiścijasnozielone oczy. Jesteś niegodna, by nosić tytuł Zabójczyni i być uznawana za najwyższą kapłankęprześwietnego Cromm Cruagha.Przyszłam, by odebrać ci te dwie rzeczy! Była bardzo pewnasiebie. Tylko tyle? zdziwiła się Magran. Proszę bardzo, bierz je sobie.Nawet ciępobłogosławię, jeśli tego sobie życzysz. Takiego tchórzostwa się po tobie nie spodziewałam.Jednak nawet ono nie uchroni cięprzed śmiercią.Nasz Pan otrzyma twoją duszę jako prezent do swojej kolekcji. Jak chcesz. Magran westchnęła, wyciągając dwa zakrzywione sztylety zza pasa. Jaksię nazywasz, uparta i głupia kobieto? Jestem Morann.Pamiętaj to imię, gdy będziesz umierać.Zaatakowała.W promieniach słońca błysnęły dwa identyczne, zakrzywione sztylety.Magran ledwie o włos udawało się unikać śmiercionośnych ostrzy.Sama jednak nie atakowała.Czekała.Na zmęczenie przeciwniczki, na błąd, na szczęśliwe zrządzenie losu, które mogłabywykorzystać.Nie wyglądało jednak na to, że Morann szybko się zmęczy lub popełni błąd.Miałaświetną technikę, wyuczoną u tych samych mistrzów, u których nauki pobierała Magran, ale niepanowała nad emocjami.Zasypywała przeciwniczkę gradem ciosów, na które ta nieodpowiadała, blokując je tylko lub unikając.Walcząc z najwyższą kapłanką Morann czuła się jakuczeń przy pobłażliwym mistrzu.Drażniło ją to jeszcze bardziej.Była świetna, poświęcała sięw całości temu, co robiła.Zawsze jednak mówiono o niej jako o tej drugiej, a to bolało.Chciałabyć najlepsza i jedyna.Dla Niego.Zmieniła taktykę.Zaniechała szybkich ataków i odskoczyła od przeciwniczki na dystans.Krążąc, Magran w skupieniu przyglądała się dziewczynie, świadoma tego, że przyszła pora nadrugi etap wyszukanie luki w obronie wroga.Teraz wszystko się rozstrzygnie.Wybrałapostawę defensywną, czekając na błąd Morann, która jednak nie kwapiła się do popełnieniategoż.Miała świetną technikę, była bardzo szybka i inteligentna.Magran nigdy nie walczyłaz kimś, kto w takim stopniu przypominał ją samą.Musiała przyznać, że młoda Tuatha była dlaniej wymagającym przeciwnikiem.I gdyby ten pojedynek odbywał się ze dwieście lat temu, toszanse byłyby bardzo wyrównane.Teraz jednak jasne było, że doskonale wyszkolonej Morannbrakuje czegoś, co ma jej rywalka.Doświadczenia.Magran przeanalizowała, jakie niedociągnięcia zaobserwowała u siebie, gdy stała u progukariery, a potem przyjrzała się Morann.No tak, dziewczyna nie miała czasu, by je wyłapać i tobyła jej jedyna słabość.Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie.yle ustawiona stopa, zlerozłożony ciężar, jedno kopnięcie, wybicie z rytmu, ostrze na gardle i błękitne niebo nad głową.A potem ciemność.Jedna chwila dekoncentracji wystarczyła, by przekreślić na zawsze marzenia dziewczyny.Magran z żalem patrzyła na ciało Morann leżące w kałuży krwi.Czerwień krwi i zieleń trawy kolory smutku.Teraz, będąc upiorem i lepiej znając Magran, Morann miała czas, by zrozumieć wielespraw. Wiesz, gdy mnie wybrał, miałam kilka lat i wcale nie byłam pierworodna przyznała,odwracając twarz ku siedzącej obok Zabójczyni. Podczas wiosennego składania ofiar wybrałmojego starszego brata.W swojej łaskawości dał rodzicom szansę zachowania pierworodnegow zamian za mnie.Oczywiście się zgodzili.Teraz wiem, że Cromm miał to zaplanowane.Niemógł bezpośrednio zażądać mnie, bo nie miał do tego prawa, ale droga wymiany to już innasprawa. Zamilkła na chwilę [ Pobierz całość w formacie PDF ]