[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jegookrągłą twarz rozjaśnił uśmiech, siwe włosy wymykały się spod zniszczonegokapelusza, sprawiając, \e Clare pomyślała o Marku Twainie. Ciarel Zastanawiałem się, kiedy do nas wpadniesz.Wtedy u Jane nie było jakpogadać.Alice powiedziała mi, \e co jakiś czas bierzesz sobie wolne w ciągu tygodnia.Miałamnadzieję, \e złapię cię, kiedy nie będziesz zajęty. Udało się.Mam tylko pracę z moimi damami. Są piękne. Clare zrobiło się trochę smutno na widok kwiatów.Jej ojciec idoktor tyle razy mówili o przycinaniu gałęzi, o nawozach. Jak zawsze.Uśmiechała się, lecz stary doktor widział wyraznie, \e coś ją gnębi.Lekarz domowyw małym miasteczku słucha zwierzeń niemal tak często jak pulsu.Klepnął dłoniąkamienny murek i usiadł. Dotrzymaj towarzystwa staremu.Chętnie posłucham, co się z tobą teraz dzieje.Skorzystała z zaproszenia.Iozmawiali przez chwilę o jej sprawach oboje wiedzielidobrze, \e w ten sposób będzie jej łatwiej mówić o tym, o czym chciała, zadaćpytania, z którymi do niego przyszła..no i mama z Jerrym powinni za parę tygodni wrócić do Wirginii.Mamie bardzosię tam podoba.167 Skoro przyjechałaś ju\ tutaj, mogłabyś przecie\ zajrzeć do nich, zanim wrócisz dosiebie. Mo\e. Spuściła wzrok i przesunęła ręką po plamie na spodniach. Cieszę się,\e jest szczęśliwa.Naprawdę się cieszę. Jasne, \e tak. Nie wiedziałam, \e to będzie tak trudne. Jej głos zadr\ał, załamał się.Uspokoiła się dopiero po dwóch głębokich oddechach. Poszłam wczoraj na górę.Na strych. Ciare ujął jej dłoń nie musiałaś tego robić sama. Nie jestem ju\ dzieckiem, nie boję się duchów. Zawsze będziesz dzieckiem swojego ojca.Zawsze będziesz do niego tęsknić, tozrozumiałe.Mnie te\ go brakuje.Westchnęła z dr\eniem, a potem zaczęła mówić dalej: Wiem, jak bardzo się przyjazniliście.Jak starałeś się mu pomóc, gdy zaczął pić.Pamiętam, jak nam pomogłeś, kiedy wybuchł skandal. Przyjaciół nie opuszcza się w biedzie.Niektórzy opuszczają. Wyprostowała sięi uśmiechnęłasię do niego. Ale nie ty.Ty nigdy nie zrobiłeś czegoś takiego.Miałam nadzieję, \enadal jesteś jego przyjacielem, i \e będziesz mógł mi pomóc.Zaniepokoiło go napięcie, z jakim to powiedziała, wcią\ trzymał ją za rękę. Clare, przychodziłaś tu, odkąd zaczęłaś raczkować.Oczywiście, \e ci Pomogę.Zewzględu na Jacka.I na ciebie. Narobiłam sobie w \yciu kłopotów.Zciągnął gniewnie brwi. Jak mo\esz tak mówić? Przecie\ świetnie ci idzie. Jako artystce.Tak, nawet niezle.Ale jako kobiecie.Słyszałeś pewnie, \e miałammę\a, a potem się rozwiodłam.W jej oczach błysnęła słaba iskierka rozbawienia. No, doktorze.Przecie\ wiem, \e nie pochwalasz rozwodów. Na ogół rzeczywiście nie pochwalam.Sapnął, trochę zły.Nie chciał, by to, co powie, zabrzmiało pompatycznie. Przysięga to przysięga, ja to tak rozumiem.Ale nie jestem tak sztywny w swoichpoglądach, by nie rozumieć, \e czasem zachodzą pewne., okoliczności.168 To ja stworzyłam te okoliczności. Schyliła się po zdzbło trawy, która rosłapod murkiem. Nie umiałam go dość pokochać, nie umiałam stać się tym, kimchciał mnie widzieć.Nie umiałam nawet być tym, kim sama chciałam być.I wszystkozepsułam.Stary lekarz zacisnął usta.Wydaje mi się, \e od obojga ludzi zale\y, czy mał\enstwo będzie udane, czy nie.Prawie się roześmiała. Wierz mi, Rob by się z tym nie zgodził.Ale kiedy zastanawiam się nad tym i nadinnymi związkami, w których byłam, zdaję sobie sprawę, \e nie umiem się do końcaotworzyć, \e coś w sobie tłumię. Jeśli wiesz ju\ tyle, musisz tak\e wiedzieć, czemu to robisz. Tak.Ja.Ja muszę się dowiedzieć, czemu on to zrobił! wypaliła. Och tak,wiem wszystko o uzale\nieniach i o tym, \e alkoholizm to choroba.Ale to sąogólniki, a on był moim ojcem.Był mój.Muszę to jakoś zrozumieć, \eby móc mu..wybaczyć dokończył Crampton miękko, a Clare zamknęła oczy. TaATo właśnie na te słowa nigdy się nie godziła, nawet gdy doktor Janowski próbowałnalegać.Ale tu, gdy siedziała z najbli\szymprzyjacielem ojca, który trzymał ją ciepło za rękę, poczucie winy nie było a\ tak silne. Wczoraj w nocy, kiedy tam poszłam, zdałam sobie sprawę, \e nigdy mu niewybaczyłam.Tak bardzo się boję, \e nigdy mu nie wybaczę.Crampton siedział przez chwilę w milczeniu, zasłuchany w odgłosy swojego ogrodu,w śpiew ptaków, w cichy szelest liści poruszanych wiosennym wietrzykiem. Przez wiele wieczorów Jack i ja gadaliśmy o wielu rzeczach, nie tylko okompoście i chrząszczach.Mówił mi, jak bardzo jest dumny z ciebie, z Blaira.Ale tybyłaś dla niego kimś wyjątkowym, tak jak Blair jest kimś wyjątkowym dla Rosemary,wiesz przecie\. Tak. Clare uśmiechnęła się leciutko. Wiem. Chciał dla ciebie jak najlepiej.Chciał, \eby wszystko ci się udawało.Westchnął.Ogarnął go \al, przypomniał sobie tyleró\nych rzeczy. Mo\e chciał za du\o I dlatego popełnił błędy.Ale wiem jedno,Ciare: cokolwiek robił, dobrego czy złego.Wszystko, co robił, wynikało w jakiśsposób z miłości do ciebie.I nie wiń go zbytnio za słabość.Nawet w słabości tyliczyłaś się dla niego przede wszystkim. Ja nie chcę go obwiniać.Tylko tyle jest wspomnień.Czuję, jakbym w nich tonęła.Popatrzył na nią smutno. Czasami nie mo\na wrócić, choćby człowiek nie wiem jak bardzo chciał.Próbypowrotu mogą być bardziej bolesne ni\ uzdrawiające. Właśnie się tego dowiedziałam Spojrzała gdzieś daleko, ponad równowystrzy\onym trawnikiem. Ale nie mogę iść przed siebie, doktorze, nie mogę,dopóki się nie dowiem.Rozdział XIśadna siła nie była w stanie odwieść Jasie Stokey od urządzenia pogrzebu z otwartątrumną.Gdy ktoś umiera, obowiązkiem tych, co zostali przy \yciu, jest spojrzeć naniego po raz ostatni, wspomnieć go.Przemówić nad jego ciałem. To dopiero był skurwiel rzekł Oscar Roody poprawiając krawat. Po kilkupiwach mógł przywalić w twarz, i przychodziło mu to tak samo łatwo jak gapienie sięna ludzi. Fakt. Less skinął głową z powagą.Patrzył uwa\nie na twarz Biffa. Chuckzna się na swojej robocie, nie? Z tego, co słyszałem, BuT był niezle pokancerowany, atu le\y sobie, jakby sobie przysnął. Poszło na to sporo pudru. Oscar wyjął bandanę i dotknął twarzy nieboszczyka. Mów, co chcesz, dziwnie musi być pudrować umarlaka. Ja bym się nie przejmował, gdybym miał mieć z tego basen.Słyszałem, \ewszystkie kości mu pogruchotali [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Jegookrągłą twarz rozjaśnił uśmiech, siwe włosy wymykały się spod zniszczonegokapelusza, sprawiając, \e Clare pomyślała o Marku Twainie. Ciarel Zastanawiałem się, kiedy do nas wpadniesz.Wtedy u Jane nie było jakpogadać.Alice powiedziała mi, \e co jakiś czas bierzesz sobie wolne w ciągu tygodnia.Miałamnadzieję, \e złapię cię, kiedy nie będziesz zajęty. Udało się.Mam tylko pracę z moimi damami. Są piękne. Clare zrobiło się trochę smutno na widok kwiatów.Jej ojciec idoktor tyle razy mówili o przycinaniu gałęzi, o nawozach. Jak zawsze.Uśmiechała się, lecz stary doktor widział wyraznie, \e coś ją gnębi.Lekarz domowyw małym miasteczku słucha zwierzeń niemal tak często jak pulsu.Klepnął dłoniąkamienny murek i usiadł. Dotrzymaj towarzystwa staremu.Chętnie posłucham, co się z tobą teraz dzieje.Skorzystała z zaproszenia.Iozmawiali przez chwilę o jej sprawach oboje wiedzielidobrze, \e w ten sposób będzie jej łatwiej mówić o tym, o czym chciała, zadaćpytania, z którymi do niego przyszła..no i mama z Jerrym powinni za parę tygodni wrócić do Wirginii.Mamie bardzosię tam podoba.167 Skoro przyjechałaś ju\ tutaj, mogłabyś przecie\ zajrzeć do nich, zanim wrócisz dosiebie. Mo\e. Spuściła wzrok i przesunęła ręką po plamie na spodniach. Cieszę się,\e jest szczęśliwa.Naprawdę się cieszę. Jasne, \e tak. Nie wiedziałam, \e to będzie tak trudne. Jej głos zadr\ał, załamał się.Uspokoiła się dopiero po dwóch głębokich oddechach. Poszłam wczoraj na górę.Na strych. Ciare ujął jej dłoń nie musiałaś tego robić sama. Nie jestem ju\ dzieckiem, nie boję się duchów. Zawsze będziesz dzieckiem swojego ojca.Zawsze będziesz do niego tęsknić, tozrozumiałe.Mnie te\ go brakuje.Westchnęła z dr\eniem, a potem zaczęła mówić dalej: Wiem, jak bardzo się przyjazniliście.Jak starałeś się mu pomóc, gdy zaczął pić.Pamiętam, jak nam pomogłeś, kiedy wybuchł skandal. Przyjaciół nie opuszcza się w biedzie.Niektórzy opuszczają. Wyprostowała sięi uśmiechnęłasię do niego. Ale nie ty.Ty nigdy nie zrobiłeś czegoś takiego.Miałam nadzieję, \enadal jesteś jego przyjacielem, i \e będziesz mógł mi pomóc.Zaniepokoiło go napięcie, z jakim to powiedziała, wcią\ trzymał ją za rękę. Clare, przychodziłaś tu, odkąd zaczęłaś raczkować.Oczywiście, \e ci Pomogę.Zewzględu na Jacka.I na ciebie. Narobiłam sobie w \yciu kłopotów.Zciągnął gniewnie brwi. Jak mo\esz tak mówić? Przecie\ świetnie ci idzie. Jako artystce.Tak, nawet niezle.Ale jako kobiecie.Słyszałeś pewnie, \e miałammę\a, a potem się rozwiodłam.W jej oczach błysnęła słaba iskierka rozbawienia. No, doktorze.Przecie\ wiem, \e nie pochwalasz rozwodów. Na ogół rzeczywiście nie pochwalam.Sapnął, trochę zły.Nie chciał, by to, co powie, zabrzmiało pompatycznie. Przysięga to przysięga, ja to tak rozumiem.Ale nie jestem tak sztywny w swoichpoglądach, by nie rozumieć, \e czasem zachodzą pewne., okoliczności.168 To ja stworzyłam te okoliczności. Schyliła się po zdzbło trawy, która rosłapod murkiem. Nie umiałam go dość pokochać, nie umiałam stać się tym, kimchciał mnie widzieć.Nie umiałam nawet być tym, kim sama chciałam być.I wszystkozepsułam.Stary lekarz zacisnął usta.Wydaje mi się, \e od obojga ludzi zale\y, czy mał\enstwo będzie udane, czy nie.Prawie się roześmiała. Wierz mi, Rob by się z tym nie zgodził.Ale kiedy zastanawiam się nad tym i nadinnymi związkami, w których byłam, zdaję sobie sprawę, \e nie umiem się do końcaotworzyć, \e coś w sobie tłumię. Jeśli wiesz ju\ tyle, musisz tak\e wiedzieć, czemu to robisz. Tak.Ja.Ja muszę się dowiedzieć, czemu on to zrobił! wypaliła. Och tak,wiem wszystko o uzale\nieniach i o tym, \e alkoholizm to choroba.Ale to sąogólniki, a on był moim ojcem.Był mój.Muszę to jakoś zrozumieć, \eby móc mu..wybaczyć dokończył Crampton miękko, a Clare zamknęła oczy. TaATo właśnie na te słowa nigdy się nie godziła, nawet gdy doktor Janowski próbowałnalegać.Ale tu, gdy siedziała z najbli\szymprzyjacielem ojca, który trzymał ją ciepło za rękę, poczucie winy nie było a\ tak silne. Wczoraj w nocy, kiedy tam poszłam, zdałam sobie sprawę, \e nigdy mu niewybaczyłam.Tak bardzo się boję, \e nigdy mu nie wybaczę.Crampton siedział przez chwilę w milczeniu, zasłuchany w odgłosy swojego ogrodu,w śpiew ptaków, w cichy szelest liści poruszanych wiosennym wietrzykiem. Przez wiele wieczorów Jack i ja gadaliśmy o wielu rzeczach, nie tylko okompoście i chrząszczach.Mówił mi, jak bardzo jest dumny z ciebie, z Blaira.Ale tybyłaś dla niego kimś wyjątkowym, tak jak Blair jest kimś wyjątkowym dla Rosemary,wiesz przecie\. Tak. Clare uśmiechnęła się leciutko. Wiem. Chciał dla ciebie jak najlepiej.Chciał, \eby wszystko ci się udawało.Westchnął.Ogarnął go \al, przypomniał sobie tyleró\nych rzeczy. Mo\e chciał za du\o I dlatego popełnił błędy.Ale wiem jedno,Ciare: cokolwiek robił, dobrego czy złego.Wszystko, co robił, wynikało w jakiśsposób z miłości do ciebie.I nie wiń go zbytnio za słabość.Nawet w słabości tyliczyłaś się dla niego przede wszystkim. Ja nie chcę go obwiniać.Tylko tyle jest wspomnień.Czuję, jakbym w nich tonęła.Popatrzył na nią smutno. Czasami nie mo\na wrócić, choćby człowiek nie wiem jak bardzo chciał.Próbypowrotu mogą być bardziej bolesne ni\ uzdrawiające. Właśnie się tego dowiedziałam Spojrzała gdzieś daleko, ponad równowystrzy\onym trawnikiem. Ale nie mogę iść przed siebie, doktorze, nie mogę,dopóki się nie dowiem.Rozdział XIśadna siła nie była w stanie odwieść Jasie Stokey od urządzenia pogrzebu z otwartątrumną.Gdy ktoś umiera, obowiązkiem tych, co zostali przy \yciu, jest spojrzeć naniego po raz ostatni, wspomnieć go.Przemówić nad jego ciałem. To dopiero był skurwiel rzekł Oscar Roody poprawiając krawat. Po kilkupiwach mógł przywalić w twarz, i przychodziło mu to tak samo łatwo jak gapienie sięna ludzi. Fakt. Less skinął głową z powagą.Patrzył uwa\nie na twarz Biffa. Chuckzna się na swojej robocie, nie? Z tego, co słyszałem, BuT był niezle pokancerowany, atu le\y sobie, jakby sobie przysnął. Poszło na to sporo pudru. Oscar wyjął bandanę i dotknął twarzy nieboszczyka. Mów, co chcesz, dziwnie musi być pudrować umarlaka. Ja bym się nie przejmował, gdybym miał mieć z tego basen.Słyszałem, \ewszystkie kości mu pogruchotali [ Pobierz całość w formacie PDF ]