[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uderzenie gromu rozległo się nie tylko na zewnątrz, lecz także w samym domu.Zciany zadrżały w posadach, polana w kominku buchnęły jaśniejszym płomieniem.- O kurczę.- Dana głośno przełknęła ślinę i poszukała ręki Jordana.- Mam nadzieję,że to oznacza zgodę.Ze stłumionym okrzykiem Rowena przytuliła się do Pitte'a.Wyrzuciła z siebie słowaw obcym języku, nasycone emocją - i podobnie zabrzmiała odpowiedz Pitte'a.Na twarzymężczyzny, zanim wtulił ją we włosy Roweny, zagościł całkowity spokój.- Przypuszczam, że zgoda została uzyskana - stwierdził Jordan.- Faktycznie, Zoe, jesteś kobietą o silnych przekonaniach.- No cóż.- Sięgnęła po kieliszek i zauważyła z pewnym rozbawieniem, że jej rękadrży.Odetchnęła głęboko.- Przez wszystkie lata przebywania tutaj - przemówił cicho Pitte - przez nieskończonegodziny i dni tęsknoty za domem nie przypuszczałem, że będzie mi brakowało czegokolwiekz tego świata.Ale was będzie mi brakowało.- Przytulił mocno Rowenę i pochylił się, byucałować Zoe.- Będzie mi brakowało was wszystkich.- Pozostaniecie dla nas niezapomniani.- Rowena cofnęła się o krok, schyliła w niskimukłonie i zachichotała, gdy Moe przejechał jęzorem po jej twarzy.- I za wieloma rzeczamibędę tęskniła.Pilnuj ich, mój dzielny wojowniku.- Pocałowała Moego prosto w nos.-Pilnujcie się nawzajem.Bogowie nie zapomną o długu wdzięczności.Wyprostowała się z promiennym uśmiechem.- Siostry, bracia, przyjaciele.Przyjmijcie słowa podzięki i nasze błogosławieństwo.Wyciągnęła rękę Pitte'a.Zaledwie połączyli dłonie, zniknęli.Nazajutrz, o szóstej czterdzieści pięć po południu, Dana zamknęła na klucz drzwi Pokusy.Odwróciła się i uśmiechnęła szeroko do przyjaciółek, po czym opadła bezwładniena podłogę.- Na pewno wszyscy wyszli? Na pewno zostałyśmy tylko my? - spytała z naciskiemZoe.- Oczywiście - zapewniła Malory.- Jezu przenajświętszy! - wykrzyknęła Zoe i aż podskoczyła.- Odniosłyśmy sukces!- Olbrzymi i dający się przeliczyć na gotówkę - uzupełniła Dana.- Jestem zmęczonajak nigdy w życiu.Mogę tu przespać całą noc i otworzyć rano.- Jesteśmy przebojem sezonu.Widziałyście, jak idealnie wszystko działa? - spytałaMalory drżącym głosem i obróciła się na pięcie.- Tak, jak sobie wymarzyłyśmy.Jedna z pań,która robiła u ciebie manikiur, kupiła moją kompotierkę ze szkła artystycznego.- A dwie twoje klientki zamówiły kompleksowy zabieg kosmetyczny.- Sprzedałam książki całemu światu - oznajmiła Dana, składając głowę na rękach.- Mnóstwo osób przechodziło przez moją galerię w drodze do salonu Zoe.I bardzo imsię podobało.Ile razy usłyszałaś, że wszystko jest przepiękne, dostarcza radości i że niclepszego nie mogło się temu miastu przytrafić?- Straciłam rachubę.- Dana uniosła głowę.- Muszę zatrudnić drugą sprzedawczynię.Joannę i ja nie damy sobie rady.- Trzeba zamówić kosmetyki.- Zoe zerknęła w stronę schodów.- Powinnam chyba pójść na górę i zrobić inwentaryzację.- Do diabła z inwentaryzacją.- Malory złapała ją za ramię.- Mamy święto.W kuchnistoi szampan.- Przez całe życie nie wypiłam tyle szampana, ile w ciągu ostatnich trzech miesięcy.-Dana westchnęła głęboko.- Ale co tam, w końcu coś mi się należy od życia.Kto mnieodniesie?Zoe ujęła ją za jedno ramię, Malory za drugie i razem dzwignęły przyjaciółkę na nogi.- Dzięki Bogu, nie musimy dzisiaj gotować kolacji - westchnęła Zoe.- Zostało dośćresztek z wczoraj.Nie mogę się doczekać, by opowiedzieć Bradleyowi i Simonowi, co siędzisiaj działo.Nie ma porównania z tym, co widzieli rano.- Mam nadzieję, że nakłonię Jordana, by przez godzinę albo dłużej masował mi stopy.- Dana, już w kuchni, wsunęła głowę do lodówki w poszukiwaniu szampana.- Nie zapominaj, że musimy w niedzielę zacząć planować śluby.Luty zbliża sięszybkimi krokami.- Pogromczyni niewolników.- Dana wyjęła butelkę.- Co tak oglądasz, Zoe?- To leżało na blacie.- Trzymała pudełko w srebrnym papierze, opasane złotą wstążką.W kokardę wpleciono trzy złote klucze.- Nie używasz takiego papieru, prawda, Malory?- Nie.Jest przepiękny i warto poznać producenta.Ale nie zostawił go żaden z moichklientów.- Może to pomysł któregoś z naszych chłopaków.- Dana lekko trąciła paczkę isięgnęła po kieliszek.- To by było miłe.- Więc sprawdzmy.- Zoe skubnęła ostrożnie brzeg papieru.- Nie chcę rozedrzeć, jestzbyt ładny.- Spokojnie.Zaczekajmy na to, co najlepsze.- Malory oparła się o blat, podczas gdyDana otwierała butelkę.- O Boże, jestem zmęczona, ale w przyjemny sposób.Jakbym się zkimś kochała i czerpała z tego naprawdę wielką satysfakcję.- Spojrzała na Zoe, któraotworzyła pudełko.- I co mamy?- W środku są trzy mniejsze pudełka.I list.Zoe wyjęła paczuszki.- Są dla nas.Na każdej jest wypisane imię.Do licha, te pudełka wyglądają, jakby byłyze złota.Dana sięgnęła po swoje i wydała cichy okrzyk, gdy Malory trzepnęła ją po ręce.- Nie otwieraj.Najpierw przeczytamy list.- Rany, ale jesteś zasadnicza.Co to za list, Zoe? - Och! To od Roweny.- Uniosła kartkę, żeby wszystkie mogły przeczytać.-  Najdroższe Przyjaciółki.wiem, że mój list zastanie Was w dobrym zdrowiu, i sprawia mi to wielką radość.Obydwoje z Pitte'em przesyłamy wyrazy miłości i wdzięczności.W naszym świecie jest nadaldużo do zrobienia, lecz równowaga stopniowo powraca.Uroczystości już się rozpoczęły.Choć nie można do końca rozproszyć cienia, dzięki niemu światło jaśnieje mocniej.Piszę ten list, siedząc w ogrodzie, słyszę głosy, które od tak dawna milczały.Radość,która w nich rozbrzmiewa, budzi echo w moim sercu.Te trzy dary pochodzą od Cór, które pragną przekazać Wam symbol więzi, jakamiędzy Wami zaistniała.Symbol, który podtrzyma i uhonoruje tę więz.Wiedzcie, że po tej stronie Zasłony uczcimy dzień Waszego ślubu i bogowiebłogosławią Wam wszystkim.Pozdrawiam Was, Waszych mężczyzn i wszystkich, których ceni Rowena.- To brzmi.pocieszająco - westchnęła Malory.- Dobrze, że znalazła spokój.Zoe odłożyła list, pogładziła go palcami.- Powinnyśmy razem otworzyć pudełka.Uniosły je jednocześnie, skinęły głowami i odchyliły wieczka.- Nie do wiary! - Zoe wyjęła złoty łańcuszek z wisiorem, przyjaciółki również.- Takieozdoby nosiły dziewczęta z obrazu.Rowena mówiła, że dostały je od ojca.- Ostrożniedotknęła półkolistego, ciemnozielonego szmaragdu.- Są przepiękne.- Malory wpatrywała się oszołomiona w połyskliwy szafir.- Poprostu doskonałe.- I pasują do osoby - podsumowała Dana, unosząc swój rubin.- Jak rodzinnedziedzictwo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •