[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale dlamnie ma znaczenie to, co myślisz, Sam.- Lubię Sebastiana - odparł Sam.- Polubiłem go od razu,kiedy go spotkałem.Mam nadzieję, iż sprawy poukładają siętak, że zostanie moim agentem.Ale o wiele bardziej zależymi na tym, żeby ułożyło się między wami.Katharine przez jakiś czas porównywała to, co przeżywałaz Davidem, z tym, co czuje do Sebastiana.Jednak nie dałosię tych uczuć porównać.Może po prostu dlatego, że Davidnie był Sebastianem.W każdym razie wszystko sprowadzałosię do jednego:SR - Kochamy się - powiedziała Laszlo.- Oczywiście.- Nie podoba ci się to.Był to czwarty wieczór pobytu Sebastiana.Laszlo i Bettyprzyszli na obiad, aby go poznać.Katharine ubijała pianę nadeser, kiedy Laszlo wszedł do kuchni.- Nie potrzebujesz mojej aprobaty - Laszlo złagodniał.-W każdym razie to nieprawda, że mi się to nie podoba.Do-piero co poznałem Locke'a.Wygląda na porządnego faceta.I to jasne jak słońce, że cię kocha.- Więc w czym leży problem?- Obawiam się, że postąpisz pochopnie i że cię stracimy,kedves.- Nigdy mnie nie stracisz, Laszlo - odparła Katharinewzruszona.- Jesteś jednym z moich najlepszych przyjaciół.- Wyjdziesz za Sebastiana?Katharine dalej przyrządzała deser.- Nie poprosił mnie o to.- Rumienisz się, Katharine.- Gorąco mi od ubijania piany.- Poprosi cię - Laszlo nie dał się zwieść.- Co mu odpowiesz?Odstawiła miskę.- Deser gotowy - powiedziała.Pewnego wieczoru znowu wybrali się, żeby obejrzeć  Pa-ryż", po czym poszli na kolację do Alessandro na Park Ave-nue.Po kaczce z wiśniami, kiedy czekali, aż przyniosą deser,Sebastian sięgnął po dłoń Katharine.- Wyjdz za mnie.Katharine szeroko otwartymi oczyma wpatrzyła się w jegotwarz.Milczała.- Wiem, że to wariactwo, w pewnym sensie.i o wiele zaprędko, ale.- Nie - odpowiedziała.- O Boże.- Nie, to nie wariactwo i nie, to nie jest za prędko.Serce Sebastiana mocno zabiło.- Więc zgadzasz się?- Zapytaj mnie jeszcze raz.SR Trzymał jej dłoń, jakby to był największy skarb na świecie.- Katharine Andersen.Czy wyjdziesz za mnie?Oczy dziewczyny wypełniły się łzami.- Tak.Dwa dni pózniej sędzia udzielił im ślubu.Zwiadkami byliSam Raphael i Dixie Callaghan.Tempo tego romansu zrobiłowielkie wrażenie na Dixie, Sama natomiast ten pośpiech roz-bawił i zaniepokoił.Katharine usiłowała mu wytłumaczyć, żeSebastian, który nie jest impulsywnym człowiekiem, po pro-stu nie chciał czekać.- A ty? - zapytał Sam.- Sądzę, że to dla niego ważne - odparła Katharine.- My-ślę, że byłoby inaczej, gdyby żyli jego rodzice.Mówi, że terazja jestem jego rodziną i marzy o tym, by przywiezć do domuswoją pannę młodą.- A ty - dalej pytał Sam - co ty czujesz?- Chcę poślubić Sebastiana.Nie mam najmniejszych wąt-pliwości.I nie ma dla mnie znaczenia, czy wyjdę za mążw kościele, w sądzie, czy też na polu.Chcę po prostu z nimbyć, uczynić go szczęśliwym.- I pojedziesz do Anglii?- Tak, Sam.- Przecież jesteś Amerykanką, Katharine.Uśmiechnęła się.- Ale kocham Anglika.- Możemy pobłogosławić nasze małżeństwo, jeśli tego prag-niesz - powiedział Sebastian do Katharine, kiedy usiedliz tyłu limuzyny w drodze do sądu.- Możemy to zrobić w ko-ściele w Anglii, w Nowym Jorku, w Waszyngtonie, a nawetw Danii.Gdziekolwiek zechcesz, tylko żebym nie musiał cze-kać jeszcze jeden dzień, aż zostaniesz moją żoną.- To szaleństwo, wiesz? - śmiała się Katharine, jej twarzbyła radosna.- To wszystko jest zwariowane.Ja po prostunie robię takich rzeczy.A przynajmniej nie robiłam, zanimnie spotkałam ciebie.To była prawda.Katharine Andersen rzadko dawała sięponosić emocjom.Zdawała sobie jednak sprawę, że samo za-SR kochanie się spowodowało, że oszalała, a skoro już tak sięstało, chciała, żeby już tak zostało na zawsze.Gdyby Seba-stian wyraził życzenie, by poleciała z nim na Księżyc, zgodzi-łaby się.A najbardziej niezwykłe w tym było to, że czuła siętaka spokojna i wydawało się jej, że postąpiła słusznie.***- Czy naprawdę jesteś pewna? - zapytał ją miękko, gdyz Samem i Dixie czekali na sędziego.- To znaczy, czy jesteścałkiem pewna, że to jest właśnie to, czego chcesz?Na tysiąc procent - szepnęła.- Wiem, że mówiłam, iż tojest szaleństwo.Ale wydaje mi się, że poślubienie ciebie jestnajbardziej oczywistą, najbardziej właściwą rzeczą, jaką kie-dykolwiek w życiu zrobiłam.Miała na sobie biały kostium od Saint Laurenta, który ku-piła w zeszłym roku, kapelusz z szerokim rondem i jasnopo-marańczową wstążką.Stroju dopełniały takiegoż koloru rę-kawiczki i pantofelki.Dixie przygotowała dla niej bukiet liliii aksamitnych róż herbacianych, zaś Sam dał jej jasnoniebie-ską podwiązkę.- Czy masz na sobie coś starego, szefowo? - spytała Dixie.Katharine dotknęła pereł na szyi.- Należały do mojej mamy, Dixie.Więc jestem gotowa.- Wyglądasz.- Dixie pokręciła głową.- Brakuje mi słów.Zawsze wyglądasz pięknie, szefowo, ale dzisiaj.- Dziękuję, Dixie - Katharine uścisnęła jej rękę.- Kiedyprzestaniesz nazywać mnie szefową?- Nigdy.- Dixie pochyliła się ku niej.- To jest jedynarzecz, która naprawdę mnie wkurza w całym tym interesie,szefowo.- Co takiego?- Jeśli będziesz mieszkała w Londynie, czy będziemy jesz-cze kiedykolwiek razem pracować? Bo masz zamiar nadalprojektować, prawda?- Nie wiem - odparła Katharine.- Prawdopodobnie.A najwspanialsze w tym wszystkim jest to, Dixie, że wcalemi na tym nie zależy.W podróż poślubną pojechali do Wenecji do Gritti Palące.Były to niebiańskie dni.Pogrążyli się w cudownej nierealno-SR ści tego miasta morza, z jego magicznym pięknem.Wszystkobyło im tak dobrze znane z wielu obrazów i filmów.Unosilisię poza czasem, tak jak wtedy, kiedy się poznali.Budzili sięo brzasku, kochali się, znowu zasypiali, jedli śniadanie nabalkonie - żona i mąż, kochankowie, przyjaciele.- Spójrz na sufit - zamruczała, kiedy znów położyli się dołóżka.- Czy to nie najpiękniejszy sufit, jaki kiedykolwiekwidziałeś, mój najdroższy?- Tak, aniele - przytaknął, lecz patrzył na jej twarz, wło-sy, rozpostarte na poduszce, szyję, ramiona i w dół, na piersi,na ich doskonałe sutki, i dalej w dół, na łagodne wzniesieniejej brzucha i niżej, na ciemnozłotą kępkę jej wzgórka łono-wego.- Najpiękniejszy - powiedział, całując ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •