[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tych, zawsze pełnych ludzi,miejscach łatwiej było, oczywiście, pannie Trubb dostrzecpolicjanta, niż policjantowi zauważyć ją.A jeszcze bardziejnaturalne było, że nie postawili posterunkowego przed domemnumer dwadzieścia sześć.Zachowanie panny Trubb byłoabsolutnym zaskoczeniem.- Najgorzej z wariatami - westchnął nadinspektor.- Niemożna przewidzieć ich działania tak jak u przestępców.Brown rzucił na niego dziwne spojrzenie.- A czy Trubb nie zalicza się do przestępców? - zapytałpółgłosem.Nadinspektor poczerwieniał.- Pan wie, o co mi chodzi - burknął.- Nawet za dobrze.I to mnie niepokoi.)- To znaczy?- Przez cały czas, od tej historii z gazem, była idealniekonsekwentna.Dawała do zrozumienia, że teraz, gdy jestwolna, ktoś chce się jej pozbyć i że ten ktoś chce nastraszyćtych młodych durniów Holmesów, bo próbują dotrzeć do sednasprawy.Wie pan, że byli w Warrington-Reeve a, jej obrońcy wczasie procesu? I u jej siostry?- Tak, wiem.Reeve przyłapał Mitchella w Yardzie, aby goostrzec - tak to sformułował - że sprawa Trubb jest na nowoaktualna.Myślę, że porozmawiam sam z panią Meadows.- A ja tymczasem zamienię kilka słów z głównym facetem wFlowerfield.Zdaje się, że ci psychiatrzy zupełnie nie mająpojęcia o swoich pacjentach.Spróbuję ich nakłonić, by jejpilnowali do czasu, aż to wszystko uporządkujemy.To pomoże,nawet jeżeli nic więcej się nie wydarzy.Ostatecznie do Weyfordu pojechał Brown.Pani Meadowswydawała się głęboko wstrząśnięta wiadomościami, któreprzywiózł.Incydent z porwaniem zakończył się zbyt szybko, byzwrócić uwagę prasy.Lekarz ze szpitala nie uważał zapotrzebne porozumieć się z nią.- Może ma zamiar napisać - powiedziała.- Ale należałooczekiwać, że zatelefonuje.Choć nie jestem za nicodpowiedzialna.Byłoby inaczej, gdyby ją oficjalnie uznano zaumysłowo chorą.On.on, niestety, nie odniósł się do mnieżyczliwie.- W czym to się przejawiło?Oczy pani Meadows napełniły się łzami.W jej łagodnymzwykle głosie zabrzmiały ostre nuty.- Nie pozwolił mi zobaczyć się z Heleną.- Mimo że ona sobie tego życzyła?- O to właśnie chodzi.Ona nie chce mnie widzieć.Nigdy niechciała.Odwiedzałam ją regularnie w więzieniu i wtedy,naturalnie, musiała, bo ją przyprowadzała strażniczka.Alenigdy ze mną nie rozmawiała.%7łałuję.- wargi jej zadrżały, leczopanowała się.- Nawet wtedy.no, od samego początku byłampewna, że nie jest normalna.Od jej zwolnienia jestem jeszczebardziej o tym przekonana.Ale nie chcą jej uznać za umysłowochorą i ubezwłasnowolnić.Byłoby o wiele lepiej dla niej.-Czyżby?Ku swemu własnemu zdziwieniu inspektor stwierdził, że wtej sprawie nieoczekiwanie jest po stronie panny Trubb.Przypomniał sobie jej jasną, trzezwą relację o wszystkim, cowiedziała, o wypadku z gazem i nawet o tej ostatniej historii zJoy.Siedząc w izolatce w Flowerfiekl spokojnie i rozsądnieopowiadała, że czuwała nad Holmesami za każdym razem, gdywychodziła ze szpitala.%7łe widziała, jak Mavis i jej przyjaciółkazostawiają Joy bez opieki i oddalają się.I że zdając sobie naglesprawę, że dziecku grozi niebezpieczeństwo, wsadziła je dowózka i wywiozła.Były w tym i nielogiczności.Mogła przecież zawiezć Joy domatki, zamiast wywozić ją z parku, napędzając wszystkimstrachu.Przypomniał sobie, że już przedtem, po próbiesamobójstwa, myślał, jakie to dziwne, że ktoś tak rozsądnymógł się do tego zabrać w tak nieprzemyślany sposób,odkręcając kurek gazu w kuchni, zamiast przy kominku wewłasnym pokoju.Logiczny, jasny umysł, logiczne słowa - i takiegłupie postępowanie.A jeśli się te fakty zsumuje, jaki będzieostateczny wniosek: obłąkanie, czy też - jak ona uparcietwierdzi - zagrożenie z zewnątrz? W obecnej chwili upór inaleganie pani Meadows wywołały w nim gwałtowne poparciedla tej drugiej hipotezy.Nagle, ku swemu dalszemu zdziwieniu, zauważył, że jegokrótkie pytanie i kryjące się za nim wątpliwości dotknęły irozgniewały jego rozmówczynię.Jej ładna twarz zesztywniała,a w oczach ukazała się złość.- Ma pan niezwykle staromodne poglądy, panie inspektorze.Obecnie ich tam bardzo dobrze traktują.To szpital, a nie domwariatów w dawnym znaczeniu.- Ale nie jest się wolnym - zaoponował z uporem Brown.-Czy nie sądzi pani, że zasłużyła na wolność po piętnastu latach?Pani Meadows nie znalazła na to odpowiedzi.Zamiast słówpopłynęły znowu łzy.Była szczerze przejęta i uspokoiła sięnieco dopiero wtedy, gdy inspektor zaczął się usprawiedliwiać.- Gdyby chociaż umiała żyć spokojnie - powiedziała.-Słyszałam, że dostała bardzo dobrą posadę u jakiegoś panaPhilpota.Po zwolnieniu straciliśmy ją zupełnie z oczu.Jeżelijest normalna, to dlaczego nagle chciała się zabić?- Wszyscy chcieliby to wiedzieć.Zwłaszcza jej lekarze i tomłode małżeństwo, z którym mieszkała.- Holmesowie.Tak, oni tu byli u mnie.- Wiem o tym.Znów na twarzy pani Meadows błysnęło nagłe zdziwienie, alenatychmiast znikło.- Tak, oczywiście.To porwanie.- Nie, jesteśmy w kontakcie od samego początku.Nie mówilipani?- Chyba nie.Nie pamiętam.Starałam się im pomóc, chociażto z ich strony natręctwo.Nie powinni się wtrącać w sprawyHeleny.- W domu było pełno gazu.Mogli tam być.- Och, oczywiście! - Pani Meadows załamała ręce.- ChybaHelena nie byłaby tak niegodziwa czy szalona, by zamordowaćswego życzliwego gospodarza wraz z całą rodziną przy próbiewłasnego samobójstwa!W ten sposób zgrabnie i ostatecznie zostałem pobity własnąbronią, pomyślał Brown.Wstąpił jeszcze do komendy policji wWeyfordzie, aby rozmawiać z inspektorem Frostem, izamyślony wrócił do Londynu.Przy pomocy pana Coke udało się Warrington-Reeve owiodnalezć ślad jeszcze kilku przyjaciół Frances z jej latstudenckich [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.W tych, zawsze pełnych ludzi,miejscach łatwiej było, oczywiście, pannie Trubb dostrzecpolicjanta, niż policjantowi zauważyć ją.A jeszcze bardziejnaturalne było, że nie postawili posterunkowego przed domemnumer dwadzieścia sześć.Zachowanie panny Trubb byłoabsolutnym zaskoczeniem.- Najgorzej z wariatami - westchnął nadinspektor.- Niemożna przewidzieć ich działania tak jak u przestępców.Brown rzucił na niego dziwne spojrzenie.- A czy Trubb nie zalicza się do przestępców? - zapytałpółgłosem.Nadinspektor poczerwieniał.- Pan wie, o co mi chodzi - burknął.- Nawet za dobrze.I to mnie niepokoi.)- To znaczy?- Przez cały czas, od tej historii z gazem, była idealniekonsekwentna.Dawała do zrozumienia, że teraz, gdy jestwolna, ktoś chce się jej pozbyć i że ten ktoś chce nastraszyćtych młodych durniów Holmesów, bo próbują dotrzeć do sednasprawy.Wie pan, że byli w Warrington-Reeve a, jej obrońcy wczasie procesu? I u jej siostry?- Tak, wiem.Reeve przyłapał Mitchella w Yardzie, aby goostrzec - tak to sformułował - że sprawa Trubb jest na nowoaktualna.Myślę, że porozmawiam sam z panią Meadows.- A ja tymczasem zamienię kilka słów z głównym facetem wFlowerfield.Zdaje się, że ci psychiatrzy zupełnie nie mająpojęcia o swoich pacjentach.Spróbuję ich nakłonić, by jejpilnowali do czasu, aż to wszystko uporządkujemy.To pomoże,nawet jeżeli nic więcej się nie wydarzy.Ostatecznie do Weyfordu pojechał Brown.Pani Meadowswydawała się głęboko wstrząśnięta wiadomościami, któreprzywiózł.Incydent z porwaniem zakończył się zbyt szybko, byzwrócić uwagę prasy.Lekarz ze szpitala nie uważał zapotrzebne porozumieć się z nią.- Może ma zamiar napisać - powiedziała.- Ale należałooczekiwać, że zatelefonuje.Choć nie jestem za nicodpowiedzialna.Byłoby inaczej, gdyby ją oficjalnie uznano zaumysłowo chorą.On.on, niestety, nie odniósł się do mnieżyczliwie.- W czym to się przejawiło?Oczy pani Meadows napełniły się łzami.W jej łagodnymzwykle głosie zabrzmiały ostre nuty.- Nie pozwolił mi zobaczyć się z Heleną.- Mimo że ona sobie tego życzyła?- O to właśnie chodzi.Ona nie chce mnie widzieć.Nigdy niechciała.Odwiedzałam ją regularnie w więzieniu i wtedy,naturalnie, musiała, bo ją przyprowadzała strażniczka.Alenigdy ze mną nie rozmawiała.%7łałuję.- wargi jej zadrżały, leczopanowała się.- Nawet wtedy.no, od samego początku byłampewna, że nie jest normalna.Od jej zwolnienia jestem jeszczebardziej o tym przekonana.Ale nie chcą jej uznać za umysłowochorą i ubezwłasnowolnić.Byłoby o wiele lepiej dla niej.-Czyżby?Ku swemu własnemu zdziwieniu inspektor stwierdził, że wtej sprawie nieoczekiwanie jest po stronie panny Trubb.Przypomniał sobie jej jasną, trzezwą relację o wszystkim, cowiedziała, o wypadku z gazem i nawet o tej ostatniej historii zJoy.Siedząc w izolatce w Flowerfiekl spokojnie i rozsądnieopowiadała, że czuwała nad Holmesami za każdym razem, gdywychodziła ze szpitala.%7łe widziała, jak Mavis i jej przyjaciółkazostawiają Joy bez opieki i oddalają się.I że zdając sobie naglesprawę, że dziecku grozi niebezpieczeństwo, wsadziła je dowózka i wywiozła.Były w tym i nielogiczności.Mogła przecież zawiezć Joy domatki, zamiast wywozić ją z parku, napędzając wszystkimstrachu.Przypomniał sobie, że już przedtem, po próbiesamobójstwa, myślał, jakie to dziwne, że ktoś tak rozsądnymógł się do tego zabrać w tak nieprzemyślany sposób,odkręcając kurek gazu w kuchni, zamiast przy kominku wewłasnym pokoju.Logiczny, jasny umysł, logiczne słowa - i takiegłupie postępowanie.A jeśli się te fakty zsumuje, jaki będzieostateczny wniosek: obłąkanie, czy też - jak ona uparcietwierdzi - zagrożenie z zewnątrz? W obecnej chwili upór inaleganie pani Meadows wywołały w nim gwałtowne poparciedla tej drugiej hipotezy.Nagle, ku swemu dalszemu zdziwieniu, zauważył, że jegokrótkie pytanie i kryjące się za nim wątpliwości dotknęły irozgniewały jego rozmówczynię.Jej ładna twarz zesztywniała,a w oczach ukazała się złość.- Ma pan niezwykle staromodne poglądy, panie inspektorze.Obecnie ich tam bardzo dobrze traktują.To szpital, a nie domwariatów w dawnym znaczeniu.- Ale nie jest się wolnym - zaoponował z uporem Brown.-Czy nie sądzi pani, że zasłużyła na wolność po piętnastu latach?Pani Meadows nie znalazła na to odpowiedzi.Zamiast słówpopłynęły znowu łzy.Była szczerze przejęta i uspokoiła sięnieco dopiero wtedy, gdy inspektor zaczął się usprawiedliwiać.- Gdyby chociaż umiała żyć spokojnie - powiedziała.-Słyszałam, że dostała bardzo dobrą posadę u jakiegoś panaPhilpota.Po zwolnieniu straciliśmy ją zupełnie z oczu.Jeżelijest normalna, to dlaczego nagle chciała się zabić?- Wszyscy chcieliby to wiedzieć.Zwłaszcza jej lekarze i tomłode małżeństwo, z którym mieszkała.- Holmesowie.Tak, oni tu byli u mnie.- Wiem o tym.Znów na twarzy pani Meadows błysnęło nagłe zdziwienie, alenatychmiast znikło.- Tak, oczywiście.To porwanie.- Nie, jesteśmy w kontakcie od samego początku.Nie mówilipani?- Chyba nie.Nie pamiętam.Starałam się im pomóc, chociażto z ich strony natręctwo.Nie powinni się wtrącać w sprawyHeleny.- W domu było pełno gazu.Mogli tam być.- Och, oczywiście! - Pani Meadows załamała ręce.- ChybaHelena nie byłaby tak niegodziwa czy szalona, by zamordowaćswego życzliwego gospodarza wraz z całą rodziną przy próbiewłasnego samobójstwa!W ten sposób zgrabnie i ostatecznie zostałem pobity własnąbronią, pomyślał Brown.Wstąpił jeszcze do komendy policji wWeyfordzie, aby rozmawiać z inspektorem Frostem, izamyślony wrócił do Londynu.Przy pomocy pana Coke udało się Warrington-Reeve owiodnalezć ślad jeszcze kilku przyjaciół Frances z jej latstudenckich [ Pobierz całość w formacie PDF ]