[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tęsknił za atmosferą pierwszych dni na ranczu.Nieśmiała adoracja Nell wtedy go wzruszała,teraz natomiast czuł rodzaj pustki, dotąd mu nieznanej, której kompletnie nie pojmował.Przybliżył się, obserwując bacznie zachowanie Nell.Szybko spuściła wzrok ipoderwała się na nogi, po czym wyszła z przegrody.Zupełnie jakby nie mogła znieść, żeznalazła się z nim sam na sam w zamkniętej przestrzeni.- Chciałem cię poinformować, że zatrudniłem okresowo dwóch mężczyzn do pomocyprzy remontach - oznajmił.- Tylko nie panikuj - dodał zaraz, zauważając strach w jej oczach.- To nie są mordercy ani nie będą próbowali cię zgwałcić.Nell zaczerwieniła się, łzy napłynęły jej do oczu.Nie powiedziała ani słowa.Zakręciłasię na pięcie i wybiegła ze stodoły.Nie była w stanie powiedzieć mu, co ją tak zabolało, awspomnienia zapłonęły w jej głowie niczym ogniska.- Niech to cholera! - mruknął Tyler ze złością i ruszył za Nell biegiem.Kiedy dotarła do drzwi, chwycił ją mocno za rękę, by ją zatrzymać.Jej reakcjawprawiła go w kompletne osłupienie.Nell rozpłakała się histerycznie, wyrwała mu się, jej wytrzeszczone oczy pociemniałyod strachu.Poniewczasie zdał sobie sprawę, że przestraszyła ją jego wykrzywiona złościątwarz i mocny uścisk, będący także wyrazem złości.- Nie mam zwyczaju bić kobiet - odezwał się cicho, odsuwając się o krok.- I niechciałem cię zdenerwować.Nie powinienem był żartować na temat tych nowych, to był głupiżart.Nell.Wepchnęła ręce do kieszeni spodni, zbierając się w sobie.Była wściekła, że pokazałaTylerowi strach, jaki wzbudziła w niej jego przemoc.Odwróciła wzrok.Ciemne, gęste rzęsyzasłaniały przed nim jej oczy i skrywane w nich emocje.Przysunął się, wsunął palce w jej włosy i uniósł ku sobie jej twarz.- Przestań wreszcie uciekać - rzekł półgłosem.- Robisz to od tygodni i dłużej tego niezniosę.Nie mogę się do ciebie zbliżyć.- Nie chcę, żebyś się do mnie zbliżał - oznajmiła.- Puść mnie.Jej słowa zraniły jego dumę, ale nie okazał tego.- Powiedz mi, dlaczego? Chcę to jakoś ogarnąć - nalegał.Patrzył jej prosto w oczy,bez mrugnięcia.- No mów.- Słyszałam, co powiedziałeś o mnie do Belli tamtego wieczoru - odparła, odwracającwzrok.- Uważasz mnie za smarkulę, a kiedy Bella ci powiedziała, ile mam lat, ty.typowiedziałeś, że nie chcesz, żeby czepiała się ciebie jakaś chłopczyca - wyrzuciła z siebiewzburzonym szeptem.Zobaczył jej łzy i zaraz potem poczuł je na swoich rękach.- Ach, więc o to chodzi.- Skrzywił się.Nie wiedział, że Nell ich podsłuchała.Tak,musiała się poczuć mocno dotknięta.- Nell, te słowa nie były przeznaczone dla ciebie -wyjaśniał łagodnie.- Dobrze, że tak się stało - stwierdziła, unosząc z dumą głowę, kiedy pokonałaonieśmielenie.- Nie miałam pojęcia, jak.jak głupio się zachowywałam.Już nie będę cięwprawiać w zakłopotanie, obiecuję.Polubiłam cię, chciałam, żebyś czuł się tu szczęśliwy.-Zaśmiała się nerwowo.- Wiem, że nie jestem dziewczyną, która spodobałaby się takiemumężczyznie jak ty, i wcale ci się nie narzucałam.- Zacisnęła powieki.- A teraz proszę, puśćmnie.- Och, Nell.Przyciągnął ją do siebie i mocno objął, pochylił ku niej głowę, zamknął oczy i kołysałją w ramionach.Ta bliskość łagodziła jej łzy i ból.Nell popłakiwała z cicha, ciesząc się tąchwilą z pełną świadomością, że nie wolno jej liczyć na nic więcej.Kilka sekund litościwymieszanej z poczuciem winy.Tyle dostała w prezencie.Zimna pociecha dla samotnego życia.Przez jeden wyjątkowy moment pozwoliła sobie wesprzeć się na Tylerze, znajdującradość w zapachu skóry i tytoniu, które przylgnęły do miękkiej bawełny jego koszuli, w biciujego serca, do którego przykleiła ucho.Będzie o tym marzyć, kiedy Tyler wyjedzie, ale terazmusi być silna.Odsunęła się od niego, a on nie protestował.Wiedziała, że nie ma dla niej miejsca wjego życiu.Margie bardziej do niego pasowała - była taka barwna, przystojna i dojrzała.SercuNell nie wolno przywiązać się do Tylera, ponieważ Margie ma na niego ochotę, a Margiezawsze dostaje to, o co nawet nie musi zabiegać.Nabrała powietrza w płuca, drżąc z lekka.- Dziękuję za pocieszenie - odezwała się, a nawet zdobyła się na uśmiech.- Niemusisz się mną przejmować [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Tęsknił za atmosferą pierwszych dni na ranczu.Nieśmiała adoracja Nell wtedy go wzruszała,teraz natomiast czuł rodzaj pustki, dotąd mu nieznanej, której kompletnie nie pojmował.Przybliżył się, obserwując bacznie zachowanie Nell.Szybko spuściła wzrok ipoderwała się na nogi, po czym wyszła z przegrody.Zupełnie jakby nie mogła znieść, żeznalazła się z nim sam na sam w zamkniętej przestrzeni.- Chciałem cię poinformować, że zatrudniłem okresowo dwóch mężczyzn do pomocyprzy remontach - oznajmił.- Tylko nie panikuj - dodał zaraz, zauważając strach w jej oczach.- To nie są mordercy ani nie będą próbowali cię zgwałcić.Nell zaczerwieniła się, łzy napłynęły jej do oczu.Nie powiedziała ani słowa.Zakręciłasię na pięcie i wybiegła ze stodoły.Nie była w stanie powiedzieć mu, co ją tak zabolało, awspomnienia zapłonęły w jej głowie niczym ogniska.- Niech to cholera! - mruknął Tyler ze złością i ruszył za Nell biegiem.Kiedy dotarła do drzwi, chwycił ją mocno za rękę, by ją zatrzymać.Jej reakcjawprawiła go w kompletne osłupienie.Nell rozpłakała się histerycznie, wyrwała mu się, jej wytrzeszczone oczy pociemniałyod strachu.Poniewczasie zdał sobie sprawę, że przestraszyła ją jego wykrzywiona złościątwarz i mocny uścisk, będący także wyrazem złości.- Nie mam zwyczaju bić kobiet - odezwał się cicho, odsuwając się o krok.- I niechciałem cię zdenerwować.Nie powinienem był żartować na temat tych nowych, to był głupiżart.Nell.Wepchnęła ręce do kieszeni spodni, zbierając się w sobie.Była wściekła, że pokazałaTylerowi strach, jaki wzbudziła w niej jego przemoc.Odwróciła wzrok.Ciemne, gęste rzęsyzasłaniały przed nim jej oczy i skrywane w nich emocje.Przysunął się, wsunął palce w jej włosy i uniósł ku sobie jej twarz.- Przestań wreszcie uciekać - rzekł półgłosem.- Robisz to od tygodni i dłużej tego niezniosę.Nie mogę się do ciebie zbliżyć.- Nie chcę, żebyś się do mnie zbliżał - oznajmiła.- Puść mnie.Jej słowa zraniły jego dumę, ale nie okazał tego.- Powiedz mi, dlaczego? Chcę to jakoś ogarnąć - nalegał.Patrzył jej prosto w oczy,bez mrugnięcia.- No mów.- Słyszałam, co powiedziałeś o mnie do Belli tamtego wieczoru - odparła, odwracającwzrok.- Uważasz mnie za smarkulę, a kiedy Bella ci powiedziała, ile mam lat, ty.typowiedziałeś, że nie chcesz, żeby czepiała się ciebie jakaś chłopczyca - wyrzuciła z siebiewzburzonym szeptem.Zobaczył jej łzy i zaraz potem poczuł je na swoich rękach.- Ach, więc o to chodzi.- Skrzywił się.Nie wiedział, że Nell ich podsłuchała.Tak,musiała się poczuć mocno dotknięta.- Nell, te słowa nie były przeznaczone dla ciebie -wyjaśniał łagodnie.- Dobrze, że tak się stało - stwierdziła, unosząc z dumą głowę, kiedy pokonałaonieśmielenie.- Nie miałam pojęcia, jak.jak głupio się zachowywałam.Już nie będę cięwprawiać w zakłopotanie, obiecuję.Polubiłam cię, chciałam, żebyś czuł się tu szczęśliwy.-Zaśmiała się nerwowo.- Wiem, że nie jestem dziewczyną, która spodobałaby się takiemumężczyznie jak ty, i wcale ci się nie narzucałam.- Zacisnęła powieki.- A teraz proszę, puśćmnie.- Och, Nell.Przyciągnął ją do siebie i mocno objął, pochylił ku niej głowę, zamknął oczy i kołysałją w ramionach.Ta bliskość łagodziła jej łzy i ból.Nell popłakiwała z cicha, ciesząc się tąchwilą z pełną świadomością, że nie wolno jej liczyć na nic więcej.Kilka sekund litościwymieszanej z poczuciem winy.Tyle dostała w prezencie.Zimna pociecha dla samotnego życia.Przez jeden wyjątkowy moment pozwoliła sobie wesprzeć się na Tylerze, znajdującradość w zapachu skóry i tytoniu, które przylgnęły do miękkiej bawełny jego koszuli, w biciujego serca, do którego przykleiła ucho.Będzie o tym marzyć, kiedy Tyler wyjedzie, ale terazmusi być silna.Odsunęła się od niego, a on nie protestował.Wiedziała, że nie ma dla niej miejsca wjego życiu.Margie bardziej do niego pasowała - była taka barwna, przystojna i dojrzała.SercuNell nie wolno przywiązać się do Tylera, ponieważ Margie ma na niego ochotę, a Margiezawsze dostaje to, o co nawet nie musi zabiegać.Nabrała powietrza w płuca, drżąc z lekka.- Dziękuję za pocieszenie - odezwała się, a nawet zdobyła się na uśmiech.- Niemusisz się mną przejmować [ Pobierz całość w formacie PDF ]