[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Godfrydczynił wszystko, aby stąd wyjechać, zapomnieć o mnie i.dopomóc mi,abym o nim zapomnieć mogła.Hektor Ci powie, dlaczego nie mógł tegouczynić.Od owego okropnego wiosennego poranku Twój ojciec myślałciągle o śmierci tego człowieka, który był przedtem jego przyjacielem.Obawiam się, aby to się nie stało jakąś manią, która go opanuje wzupełności.Na mnie spada cała wina, o ile beznadziejna miłość może byćuważana za winę.Nie umiem Ci powiedzieć, jak to się stało, że po wielulatach błądzenia po omacku zakochałam się.Pragnę tylko, Autumno,abyś wiedziała, że stało się to już po Twym urodzeniu i że nie złamałamprzysięgi, która uczyniła mnieżoną Twego ojca.Chcę Ci też powiedzieć, Autumno, że prawdziwamiłość jest dla kobiety całą treścią jej istnienia.Nigdy nie może ona uciecprzed taką miłością, nawet gdyby poszła na koniec świata.Nie wiem, co Cię w życiu czeka, Autumno.Janina Landor jest upartą ienergiczną kobietą.Zamierza pozostać tu na swej farmie, pospłacaćwszystkie zobowiązania i wychować tu syna.Wzrośniecie więc razem istaniecie się z czasem przyjaciółmi lub wrogami to ostatnie z woli jegomatki i Twego ojca, którzy się teraz nienawidzą.%7łyczeniem moim,Autumno, jest, abyś patrzyła na te rzeczy bez uprzedzeń i odsunęławszelki wpływ tej minionej tragedii.Cieszyłabym się, gdyby stara winamogła być zmazana.Twoja kochająca Cię matka Millicent".Ostatnie słowa listu przesuwały się przed oczyma Autumny poprzez łzyjak zamglona, srebrzysta karawana.Jasnowidzenie umierających! MożeMillicent spodziewała się nawet, iż jej córkę będzie łączyło z synemGodfryda coś więcej, aniżeli przyjazń i że przez nich spełni sięprzeznaczenie.Autumna spojrzała na Hektora, siedzącego znów przyoknie, i w zamyśleniu złożyła list. Dziękuję, Hektorze, że mi to pokazałeś rzekła.Nie odwrócił się.Położyła list obok paczki z innymi listami i podeszła doniego. Spełniłeś twoją rolę i jestem ci bardzo wdzięczna.Zwrócił się ku niej,wstał i objął ją ramieniem.Przez chwilę zdawało się, że coś powie, a potem pogładził ją tylko wmilczeniu po włosach. Pójdę już chyba powiedział niepewnie. Musisz mnie znowuwnet odwiedzić. Wziął kapelusz z sofki i odszedł wyprostowany inieugięty jak żołnierz.Autumna patrzyła za nim z okna, przygryzającwargi.Potem odeszła do swego pokoju.ROZDZIAA DWUDZIESTY CZWARTYBruce Landor ubrany w wygodny flanelowy garnitur wyskoczył ze swegomałego samochodu i pobiegł stromymi schodami do domu HektoraCardigana.Nalegające zaproszenie Hektora na obiad zastanowiło gonieco, lecz nie podejrzewał w tym żadnego podstępu.Hektor sam widocznie poruszony otworzył mu drzwi, wziął od niegopalto i kapelusz i zawiesił je w hallu, na nieco niepewnym wieszadle,które zdaniem Bruce'a należałoby podziwiać jako własność niegdyśKleopatry czy może Konfucjusza. Cieszę się, że przyszedłeś, kochany chłopcze rzekł Hektor,prostując się. Wejdz i napij się czegoś.Mam tu dla ciebie doskonałągorzką. Brawo, Hektorze! zawołał Bruce i udał się za panem domu dojadalni, w której jeden koniec długiego dębowego stołu był nakrytyozdobnym obrusem, zastawiony srebrem, porcelaną i mnóstwemdoskonałych przekąsek.Bruce doznawał tu zawsze dziwnego wrażenia, iż z gobelinów wyjdąpostaci dawnych wieków i zazdrośnie odbiorą Hektorowi skarby,nagromadzone w jego domu.Stał wyczekująco, podczas gdy Hektor napełnił dwa kieliszki i zuprzejmym gestem podał mu jeden z nich. Za naszą przyjazń! zawołał, wyciągając swój kieliszek, aby siętrącić z Bruce'em.Wypili jednym haustem i Bruce podał z uśmiechem swój kieliszek doponownego napełnienia. Jeszcze jeden, Hektorze.na pomyślność duchów przeszłości.Ruchem ręki wskazał na ścienne gobeliny.Hektor spojrzał nań przelotnie, po czym nalał wódki w kieliszki.Jegoruchy wyrażały takie podniecenie, że musiały dziwić Bruce'a.Ale Hektoruśmiechnął się, powtórnie ukłonił się Bruce'owi i wypił. Zapewne jest pan już głodny, kochany chłopcze rzekł następnie.Chodzmy do stołu.Spodziewam się, że nigdy nie będę głodniejszy odrzekł Bruce i usiadłna krześle, które pan domu wskazał mu ruchem ręki.Wino było wyśmienite, a zimne potrawy i sałatki też były doskonałe.Zdenerwowanie Hektora zdawało się stopniowo ustępować i prowadziłrozmowę zrównoważonym tonem.Mówili o śmierci Jarvisa Dęana, owspaniałym jego pogrzebie, posiadłości Deanów, planach Autumnyzamieszkania w Anglii, lecz wszystko to miało charakter tak nieosobisty,że Bruce nie mógł się zorientować, o co staremu przyjacielowi idzie.Kiedy wstali od stołu, Hektor przykrył starannie półmiski, zaprowadziłBruce'a do bawialni i zamknął za sobą drzwi. Duchy będą miały ucztę pomyślał Bruce z uśmiechem.Ponieważ wieczór był chłodny, Hektor zapalił sosnowe drwa na kominku,obok którego teraz usiedli przy stoliczku, mając przed sobą wódkę ipapierosy. Nie czułby się pan dobrze pośród nowoczesnych sprzętów,nieprawdaż? zauważył, rozglądając się wokoło Bruce.Za długoprzebywał pan z duchami przeszłości.Oczy Hektora zalśniły dziwnie. Słuszne spostrzeżenie, kochany chłopcze powiedział z naciskiem. Nie pozwoliłem jednak nigdy duchom, żeby mnie trapiły.I wskazując stojący na serwantce kunsztownie rzezbiony kielich do winaz czasów królowej Elżbiety, dodał: Kto wie, czy jakiś rycerski dworzanin nie otruł się, pijąc zeń? A czyżkielich przez to stał się dla nas mniej cenny lub mniej piękny? Nie sądzę odparł Bruce przeciwnie. Przeszłość zaczął wywodzić z zapałem Hektor jest ciemnąulicą, po której stąpamy, by znalezć jej boczne drogi lęku, piękna inamiętności.Gdy zatrzymamy się na początku tej ulicy i patrzymy w jejgłąb, wówczas widzimy jasno, że zdarzenia przeszłości i ubiegłychdziesiątków lat mają tę samą wartość.Rozumiesz mnie, młodyprzyjacielu?Bruce patrzał na Hektora Cardigana z wzmożoną ciekawością. Zdaje mi się, że pana rozumiem rzekł bezwiednie, dostrajając się douroczystego tonu Hektora.Hektor wskazał rasową, opaloną ręką na gobelin wiszący na ścianiepokoju, po lewej ich ręce. Dokonane fakty przeszłości ciągnął dalej można porównać z tątkaniną, na której z bezinteresowną sympatią i współczuciem oglądamyosobliwe pragnienia, ambicje, tragedie i miłosne przeżycia naszychprzodków.Dla umysłu, powodującego się rozumem, nawet minionepokolenie jest takim gobelinem, mój chłopcze.Hektor widocznie zmierzał do jakiegoś celu.Jego słowa byływypowiedziane z pewnym rozmysłem.Bruce usiadł wygodnie w fotelu ipostanowił czekać spokojnie, aż Hektor powie, o co mu idzie. Przypomina pan sobie to powiedzenie z Burzy Szekspira: To, co sięstało, jest wstępem"? zapytał Hektor. Proszę mi nie brać za złe tego,co powiedziałem usprawiedliwiał się ale jestem starymczłowiekiem, hołdującym romantyce.Bruce uśmiechnął się. Proszę mówić dalej, Hektorze, mnie też już podobne myśliprzychodziły do głowy.Nie umiałem ich jednak nigdy wypowiedzieć.Hektor spojrzał nań bystro.Zupełnie zrozumiałe, że miałeś tego rodzaju myśli.Rozmyślałeś wszak oprzeszłości.na przykład o śmierci swego ojca.Bruce rzucił w ogień papierosa. Właśnie o tym ciągle myślałem, Hektorze wyznał.Nastąpiłokrótkie milczenie.Hektor pochylił się naprzódi w zamyśleniu bawił się kieliszkiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Godfrydczynił wszystko, aby stąd wyjechać, zapomnieć o mnie i.dopomóc mi,abym o nim zapomnieć mogła.Hektor Ci powie, dlaczego nie mógł tegouczynić.Od owego okropnego wiosennego poranku Twój ojciec myślałciągle o śmierci tego człowieka, który był przedtem jego przyjacielem.Obawiam się, aby to się nie stało jakąś manią, która go opanuje wzupełności.Na mnie spada cała wina, o ile beznadziejna miłość może byćuważana za winę.Nie umiem Ci powiedzieć, jak to się stało, że po wielulatach błądzenia po omacku zakochałam się.Pragnę tylko, Autumno,abyś wiedziała, że stało się to już po Twym urodzeniu i że nie złamałamprzysięgi, która uczyniła mnieżoną Twego ojca.Chcę Ci też powiedzieć, Autumno, że prawdziwamiłość jest dla kobiety całą treścią jej istnienia.Nigdy nie może ona uciecprzed taką miłością, nawet gdyby poszła na koniec świata.Nie wiem, co Cię w życiu czeka, Autumno.Janina Landor jest upartą ienergiczną kobietą.Zamierza pozostać tu na swej farmie, pospłacaćwszystkie zobowiązania i wychować tu syna.Wzrośniecie więc razem istaniecie się z czasem przyjaciółmi lub wrogami to ostatnie z woli jegomatki i Twego ojca, którzy się teraz nienawidzą.%7łyczeniem moim,Autumno, jest, abyś patrzyła na te rzeczy bez uprzedzeń i odsunęławszelki wpływ tej minionej tragedii.Cieszyłabym się, gdyby stara winamogła być zmazana.Twoja kochająca Cię matka Millicent".Ostatnie słowa listu przesuwały się przed oczyma Autumny poprzez łzyjak zamglona, srebrzysta karawana.Jasnowidzenie umierających! MożeMillicent spodziewała się nawet, iż jej córkę będzie łączyło z synemGodfryda coś więcej, aniżeli przyjazń i że przez nich spełni sięprzeznaczenie.Autumna spojrzała na Hektora, siedzącego znów przyoknie, i w zamyśleniu złożyła list. Dziękuję, Hektorze, że mi to pokazałeś rzekła.Nie odwrócił się.Położyła list obok paczki z innymi listami i podeszła doniego. Spełniłeś twoją rolę i jestem ci bardzo wdzięczna.Zwrócił się ku niej,wstał i objął ją ramieniem.Przez chwilę zdawało się, że coś powie, a potem pogładził ją tylko wmilczeniu po włosach. Pójdę już chyba powiedział niepewnie. Musisz mnie znowuwnet odwiedzić. Wziął kapelusz z sofki i odszedł wyprostowany inieugięty jak żołnierz.Autumna patrzyła za nim z okna, przygryzającwargi.Potem odeszła do swego pokoju.ROZDZIAA DWUDZIESTY CZWARTYBruce Landor ubrany w wygodny flanelowy garnitur wyskoczył ze swegomałego samochodu i pobiegł stromymi schodami do domu HektoraCardigana.Nalegające zaproszenie Hektora na obiad zastanowiło gonieco, lecz nie podejrzewał w tym żadnego podstępu.Hektor sam widocznie poruszony otworzył mu drzwi, wziął od niegopalto i kapelusz i zawiesił je w hallu, na nieco niepewnym wieszadle,które zdaniem Bruce'a należałoby podziwiać jako własność niegdyśKleopatry czy może Konfucjusza. Cieszę się, że przyszedłeś, kochany chłopcze rzekł Hektor,prostując się. Wejdz i napij się czegoś.Mam tu dla ciebie doskonałągorzką. Brawo, Hektorze! zawołał Bruce i udał się za panem domu dojadalni, w której jeden koniec długiego dębowego stołu był nakrytyozdobnym obrusem, zastawiony srebrem, porcelaną i mnóstwemdoskonałych przekąsek.Bruce doznawał tu zawsze dziwnego wrażenia, iż z gobelinów wyjdąpostaci dawnych wieków i zazdrośnie odbiorą Hektorowi skarby,nagromadzone w jego domu.Stał wyczekująco, podczas gdy Hektor napełnił dwa kieliszki i zuprzejmym gestem podał mu jeden z nich. Za naszą przyjazń! zawołał, wyciągając swój kieliszek, aby siętrącić z Bruce'em.Wypili jednym haustem i Bruce podał z uśmiechem swój kieliszek doponownego napełnienia. Jeszcze jeden, Hektorze.na pomyślność duchów przeszłości.Ruchem ręki wskazał na ścienne gobeliny.Hektor spojrzał nań przelotnie, po czym nalał wódki w kieliszki.Jegoruchy wyrażały takie podniecenie, że musiały dziwić Bruce'a.Ale Hektoruśmiechnął się, powtórnie ukłonił się Bruce'owi i wypił. Zapewne jest pan już głodny, kochany chłopcze rzekł następnie.Chodzmy do stołu.Spodziewam się, że nigdy nie będę głodniejszy odrzekł Bruce i usiadłna krześle, które pan domu wskazał mu ruchem ręki.Wino było wyśmienite, a zimne potrawy i sałatki też były doskonałe.Zdenerwowanie Hektora zdawało się stopniowo ustępować i prowadziłrozmowę zrównoważonym tonem.Mówili o śmierci Jarvisa Dęana, owspaniałym jego pogrzebie, posiadłości Deanów, planach Autumnyzamieszkania w Anglii, lecz wszystko to miało charakter tak nieosobisty,że Bruce nie mógł się zorientować, o co staremu przyjacielowi idzie.Kiedy wstali od stołu, Hektor przykrył starannie półmiski, zaprowadziłBruce'a do bawialni i zamknął za sobą drzwi. Duchy będą miały ucztę pomyślał Bruce z uśmiechem.Ponieważ wieczór był chłodny, Hektor zapalił sosnowe drwa na kominku,obok którego teraz usiedli przy stoliczku, mając przed sobą wódkę ipapierosy. Nie czułby się pan dobrze pośród nowoczesnych sprzętów,nieprawdaż? zauważył, rozglądając się wokoło Bruce.Za długoprzebywał pan z duchami przeszłości.Oczy Hektora zalśniły dziwnie. Słuszne spostrzeżenie, kochany chłopcze powiedział z naciskiem. Nie pozwoliłem jednak nigdy duchom, żeby mnie trapiły.I wskazując stojący na serwantce kunsztownie rzezbiony kielich do winaz czasów królowej Elżbiety, dodał: Kto wie, czy jakiś rycerski dworzanin nie otruł się, pijąc zeń? A czyżkielich przez to stał się dla nas mniej cenny lub mniej piękny? Nie sądzę odparł Bruce przeciwnie. Przeszłość zaczął wywodzić z zapałem Hektor jest ciemnąulicą, po której stąpamy, by znalezć jej boczne drogi lęku, piękna inamiętności.Gdy zatrzymamy się na początku tej ulicy i patrzymy w jejgłąb, wówczas widzimy jasno, że zdarzenia przeszłości i ubiegłychdziesiątków lat mają tę samą wartość.Rozumiesz mnie, młodyprzyjacielu?Bruce patrzał na Hektora Cardigana z wzmożoną ciekawością. Zdaje mi się, że pana rozumiem rzekł bezwiednie, dostrajając się douroczystego tonu Hektora.Hektor wskazał rasową, opaloną ręką na gobelin wiszący na ścianiepokoju, po lewej ich ręce. Dokonane fakty przeszłości ciągnął dalej można porównać z tątkaniną, na której z bezinteresowną sympatią i współczuciem oglądamyosobliwe pragnienia, ambicje, tragedie i miłosne przeżycia naszychprzodków.Dla umysłu, powodującego się rozumem, nawet minionepokolenie jest takim gobelinem, mój chłopcze.Hektor widocznie zmierzał do jakiegoś celu.Jego słowa byływypowiedziane z pewnym rozmysłem.Bruce usiadł wygodnie w fotelu ipostanowił czekać spokojnie, aż Hektor powie, o co mu idzie. Przypomina pan sobie to powiedzenie z Burzy Szekspira: To, co sięstało, jest wstępem"? zapytał Hektor. Proszę mi nie brać za złe tego,co powiedziałem usprawiedliwiał się ale jestem starymczłowiekiem, hołdującym romantyce.Bruce uśmiechnął się. Proszę mówić dalej, Hektorze, mnie też już podobne myśliprzychodziły do głowy.Nie umiałem ich jednak nigdy wypowiedzieć.Hektor spojrzał nań bystro.Zupełnie zrozumiałe, że miałeś tego rodzaju myśli.Rozmyślałeś wszak oprzeszłości.na przykład o śmierci swego ojca.Bruce rzucił w ogień papierosa. Właśnie o tym ciągle myślałem, Hektorze wyznał.Nastąpiłokrótkie milczenie.Hektor pochylił się naprzódi w zamyśleniu bawił się kieliszkiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]