[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Striptizerka w stroju pielęgniarki.Stroju oczywiście szybko siępozbyła.Samantha z trudem powstrzymała śmiech.- Siostra musiała się bardzo o pana martwić.Może i tak; nieprzyszło mu to do głowy.To on zawsze martwił się o młodsząsiostrzyczkę, nigdy na odwrót.- Pewnie tak.Ale nie o tym chciałem z panią rozmawiać.Nie zadawała pytań ani nie ponaglała go.Siedziałauśmiechnięta, z rękami na kolanach, swymi niebieskimi oczamiwpatrując się w jego twarz.No, no.Rzadko spotykał ludzi takuprzejmych i cierpliwych, którzy spokojnie czekali, nie zmuszając godo pośpiechu.- Chodzi o to.Ten facet na zdjęciu, którego zabiera helikopter,to mój przyjaciel.Samantha wciąż milczała,- Przebywa obecnie w szpitalu w Bathesdzie.Obie nogi mazmiażdżone.Chciałbym wybrać się do niego z wizytą.- Ależ oczywiście - zgodziła się Samantha.- Kiedy? Jutro?Poproszę Walkera, żeby załatwił mi.43Anulaouslaandcs - Prawdę mówiąc - rzekł Marcus, przerywając jej w pół słowa -miałem nadzieję, że pojedzie pani ze mną.%7łeby.żeby podnieśćczłowieka na duchu.Zmrużyła oczy.- Naprawdę pan sądzi, że moja obecność mogłaby podnieść naduchu pańskiego przyjaciela?No dobrze, teraz musiał uważać, co powie.Ambasador Barnesnie jest idiotką.Jimmy'emu dwie rzeczy mogłyby poprawić nastrój:parę skrętów i zapewnienie lekarza, że jest zdrów jak rydz.Samanthaprzypuszczalnie się tego domyśla.Marcus wzruszył ramionami.- Diabli wiedzą.Mnie by na pewno podniosła.- W takim razie wybiorę się z panem.Spoglądając jej w oczy,poczuł się jak ostatni drań.Jest dla niego taka miła, a on ją bezczelnie okłamuje.Dla jej własnego dobra, powtarzał w duchu.Nie może zostawićSamanthy Barnes samej z Walkerem.Nie wie przecież, czy facet jestgodzien zaufania.A bezpieczeństwo może jej zapewnić tylko w jedensposób: nie spuszczając jej z oczu.Czyli jednak nie kłamie; faktycznieczułby się lepiej, gdyby towarzyszyła mu do szpitala.Mimo wszystko ogarnęły go wyrzuty sumienia.Philip wytrzeszczył ze zdumienia oczy, zupełnie jakby Samanthamu oznajmiła, że zamierzą nabyć parę papużek nierozłączek.- Jaki mają sens odwiedziny u rannego majtka, jeżeli nie zgadzasię pani na obecność fotografa?44Anulaouslaandcs - Taki, że ów majtek został ranny, kiedy służył ojczyznie wZatoce Perskiej - odparła cicho, obserwując rumieniec zakwitający natwarzy asystenta.-I z jakiegoś powodu ma ochotę spotkać się ze mną.Zresztą może to nie on ma ochotę, lecz jego przyjaciel chce mu umilićpobyt w szpitalu.Wszystko jedno.Uważam, że mogę poświęcićgodzinę na wizytę u rannego człowieka.- Pani program jest napięty.Tak było zawsze.Praca pomagała zapełnić pustkę, jakatowarzyszyła jej od śmierci Stana.Ale po raz pierwszy od dawnaSamantha miała ochotę zrobić coś, czego nie było w programie.Cośnieplanowanego.Zachować się spontanicznie.- Philipie, jest sierpień.W sierpniu w Waszyngtonie panujetropikalny upał.Kto tylko może, wyjeżdża z miasta.Chyba nicstrasznego się nie stanie, jeżeli godzinę czy dwie przeznaczę na wizytęw szpitalu, prawda?Asystent uniósł ręce w geście rezygnacji.- Oczywiście, tylko niech mi pani pozwoli zamówić fotografa.Ranny marynarz miałby zdjęcie na pamiątkę.Samantha pokręciła przecząco głową.- Jeśli zechce, podpiszę mu się na gipsie.Starczy.Niezamierzam biedaka wykorzystywać do własnych celów.- A jeśli on chce wykorzystać panią?- Po co? Do czego? Na miłość boską, Philipie.Facet leży wszpitalu wojskowym w Bathesdzie.W tym samym szpitalu, w którym,45Anulaouslaandcs gdy zachodzi potrzeba, leczy się prezydent.Tam naprawdę majądoskonałe warunki.- Nie mówię o rannym, tylko o Evansie.Jestem gotów sięzałożyć, że on czegoś od pani chce.Może chce, pomyślała Samantha.I ku własnemu zdziwieniuodkryła, że wcale jej to nie przeszkadza.- W takim razie dowiem się co.- Obawiam się, że.- Urwał.Ciekawe, co zamierzał powiedzieć? %7łe Samantha igra z ogniem?%7łe straciła obiektywizm? %7łe postradała zmysły?Niewykluczone.Bardzo możliwe.Kusiła ją perspektywaspędzenia popołudnia z młodym, przystojnym ochroniarzem.Przecieżnie zamierzają robić nic złego.Nie wymykają się gdzieś we dwoje, byuprawiać szalony seks.Wybierają się do szpitala wojskowego, byodwiedzić rannego żołnierza.Chwalebne.Niewinne.- Nie martw się, Philipie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •