[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jess - mruknął półprzytomnie, kiedy zobaczył, że to ja.- Co ty tu.Skąd ty.?- Fajna fryzura - powiedziałam.Wyciągnął rękę i spróbował trochę przygładzić testerczące kosmyki.- Zaraz.Skąd wiedziałaś, gdzie mnie szukać?- Zadzwoniłam do ciebie do domu.A co? Chciałeś uniknąć rozgłosu? Bo Chick beznajmniejszych oporów powiedział mi, gdzie się zatrzymałeś.- Nie - stwierdził Rob.- Nie, nie ma sprawy.Poprosiłem Chicka, żeby popilnowałdomu w razie, gdyby Hannah miała się tam pojawić, kiedy mnie nie będzie.Ja po prostu.Przepraszam.Jeszcze się nie obudziłem.Proszę, wejdz do środka.Weszłam do pokoju.Nie był zbyt przestronny - żaden pokój hotelowy w NowymJorku przestronny nie jest (przynajmniej z tych, które widziałam).Ale był przyjemny.Robnajwyrazniej całkiem niezle zarabiał ostatnimi czasy w tym swoim warsztacie, jeśli mógłsobie pozwolić na taki pokój w hotelu.- Chcesz coś na śniadanie? - zapytał, nadal owinięty tą kołdrą, która przy chodzeniuciągnęła się za nim jak tren ślubnej sukni.- Mogę zamówić nam na górę naleśniki, jeśli maszochotę.A! Tu jest ekspres do kawy.Chcesz kawy?- Pewnie - odpowiedziałam.- Ale prościej byłoby napić się jej już na lotnisku.Rzucił mi zaskoczone spojrzenie.- Na lotnisku? - powtórzył.Trudno było nie zauważyć, jak cudownie wyglądał, taki pro sto z łóżka.Nawet z tymiwłosami.I utrzymywał pokój w całko witym porządku, mimo że to był tylko pokój hotelowy.Dżinsową kurtkę powiesił nawet na takim wieszaku, którego nie da się zdjąć z drążka.- Na lotnisku - powtórzyłam.- Chcesz, żebym odnalazła twoją siostrę, czy nie?- No cóż, tak.- Nadal miał zakłopotaną minę.- Ale myślałem, że.- No to muszę wrócić z tobą do Indiany - dokończyłam.- Ale.- Z tego całegozmieszania przestał tak kurczowo przytrzymywać owijającą go kołdrę i w nagrodę mogłamsobie zerknąć na jego goły tors.Z ulgą zauważyłam, że chociaż jest teraz szanowanym właścicielem firmy, nadal ma kaloryferek na brzuchu.- Ale wydawało mi się, że mówiłaś.To znaczy, wczoraj powiedziałaś mi.- Wiem, co powiedziałam wczoraj - przerwałam mu.- Ale.- Nie rozmawiajmy już o tym, dobra? - Zorientowałam się, że obejmuję się ramionamii mocno je przyciskam do klatki piersiowej.Opuściłam ręce luzno.- Po prostu jedzmy.Ręką przeczesał swoje gęste ciemne włosy - co tylko pogorszyło stan sterczącychkosmyków.I pozwoliło kołdrze zsunąć się jeszcze niżej, tak że zobaczyłam pasek jego slipówod Calvina.- Dobra.Ale.- Przyjrzał mi się.Z trudem zniosłam spojrzenie jego błękitnych oczu,tak badawcze, tak przenikliwe.Musiałam wbić wzrok w podłogę, żeby nie patrzeć mu woczy.- Wiesz, gdzie ona jest?- Ja naprawdę nie chcę o tym rozmawiać - powtórzyłam.- Możemy już jechać? Ale Rob nie chciał tego tak zostawić.- Przysięgam na Boga, Jess.Ja nie miałem zamiaru.To znaczy, ja po prostumyślałem, że ta cała twoja gadanina, że już nie możesz nikogo odnalezć, służyła tylko temu,żeby już nie musieć pracować dla tego typka, Cyrusa.Jak ostatnim razem.Ja nie wiedziałem, że to naprawdę.Nie chcę, żebyś brała się do czegoś, do czego niejesteś gotowa.Nie chcę.Burzyć tego nowego życia, które sobie stworzyłaś.Trochę na to za pózno, nieprawdaż? Właśnie to chciałam mu powiedzieć.Ale co by mi to dało? Najwyrazniej już i tak zle się z tym wszystkim czuł.Nie trzebamu było jeszcze dokładać.I nie mam zamiaru twierdzić, że mnie to zmartwiło, że zle się z tym czuł.Powinien zlesię czuć po tym, przez co przez nie go przeszłam.Nie miałam zamiaru wspominać, jakidreszczyk mnie ogarnął, kiedy obudziłam się godzinę wcześniej, wiedząc, gdzie jest jegosiostra, po ponad roku, w ciągu którego nie bardzo u miałam odnalezć własne buty, a codopiero jakąś ludzką istotę.No bo to nie miało z nim nic wspólnego, naprawdę.To tylkoznaczyło, że wreszcie zaczynam dochodzić do siebie po tym wszystkim, co mnie spotkało.Inic więcej.I może Mike miał rację.Co do tego, że odkąd zaczęłam pracować z tymi dzieciakamiRuth, znów miewam sny, a nie wiercę się całymi nocami, pogrążona w niekończących siękoszmarach.- Posłuchaj - powiedziałam do Roba twardym tonem.Bo nie miałam zamiaru dzielićsię z nim żadnymi takimi myślami.- Chcesz, żeby twoja siostra wróciła, czy nie? - Chcę - oświadczył, gorliwie kiwając głową.- Oczywiście.- To nie zadawaj pytań.Tylko działaj.- Jasne.- Rob sięgnął po telefon.- Jasne, zadzwonię i za rezerwuję ci bilet na ten samlot, na który kupiłem bilet sobie.Pojedziemy, jak tylko wezmę prysznic.- Super - rzuciłam.I patrzyłam, jak on wybiera numer, zadając sobie pytanie (po raztysięczny tego ranka), co ja do wszystkich diabłów niby wyprawiam.Czy naprawdę chcę sięw to wszystko wplątywać? Przecież to już i tak był a niesamowita poprawa, sam fakt, że wogóle udało mi się wyśnić miejsce pobytu Hannah.Psychiatrzy w Waszyngtonie skakaliby donieba z radości, gdyby o tym wiedzieli, i okrzyknęliby to przełomową chwilą.Dlaczegousiłowałam kusić los, jadąc tam z nim, żeby ją odnalezć? No bo mogłam przecież podaćRobowi adres i mieć sprawę z głowy.Umyć od tego ręce.Wrócić do pracy z Ruth i nauczyćkolejnych kilka dzieciaków, że poza grami wideo i pizzą sprzedawaną na kawałki jest jeszczejakieś inne życie.Ale ostatniej nocy, przed zaśnięciem, przez jakąś godzinę leżałam i zastanawiałam sięnad tym, co on mi powiedział.To zna czy o tym, że jestem psychicznie poharatana.Bo co,jeśli miał rację? To znaczy, byłam prawie pewna, że ją miał.Wróciłam z tych dalekich stron.częściowo odmieniona.Pewnie można by nawet powiedzieć, że poharatana.I nie tylko jeślichodzi o tę część, która umiała we śnie odnajdywać zaginionych ludzi.I może rzeczywiście nieco za szybko potępiłam go w sprawie tej Panny - Z - Cyckami- Rozmiarów - Mojej - Głowy.Najwyrazniej Rob i ja nigdy się nie sprawdzaliśmy jako para.Najpierw dzieliła nas różnica wieku, potem różnica środowiska rodzinnego, a wreszcie fakt,że jestem jednym wielkim biologicznym dziwadłem.Ale nadal możemy być przyjaciółmi, dokładnie jak to po wiedział.A przyjaciele pomagają sobie nawzajem w potrzebie.Nieprawdaż?Zauważyłam, że Rob nie zadawał mi żadnych pytań w drodze na lotnisko.Spełniłmoją prośbę co do joty: nie pytał, tylko działał.Kiedy już przeszliśmy przez odprawę, kupiłmi bułkę z jajkiem i kiełbasą - śniadanie mistrzów - i sok pomarańczowy, a dla siebie jakieśwafle na gorąco.Zjedliśmy w milczeniu w zatłoczonej, hałaśliwej jadłodajni na LaGuardia.Może, myślałam sobie, on się jeszcze do końca nie obudził [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •