[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Annatrzymała rękę na moim ramieniu i za każdym razem, gdy wstrząsał niąszloch - a miałem niemal wrażenie, że wstrząsają nią bóle porodowe- wbijała mi paznokcie w skórę.Choć tuliła się do mnie z całej siły,chyba nie za bardzo wiedziała, kim jestem, i niewiele ją to w sumieobchodziło.Uścisk, jakim byliśmy złączeni, miał w sobie coś bardzoprawdziwego, a zarazem prymitywnego - niczym dwa samotne wilki,które leżą skulone podczas burzy, szukaliśmy wzajemnie pocieszenia,usiłując wytrwać przy życiu.- Taka głupia, niepotrzebna śmierć - mówiła Anna.- Ingrid powiedziała, że stali na rogu Piątej Alei, czekając na zieloneświatło i nagle Hugh wtargnął na skrzyżowanie.Po przekątnej.Jakbychciał popełnić samobójstwo, choć jestem pewna, że nie to miał nacelu.On po prostu nie znosił czekania w tłumie.Był strasznie butny, wjakiśdziecinny sposób.I wolny jak ptak.Jego zdaniem człowiekniezależny to taki, który skacze przez parkan, chodzi po trawnikach,zrywa w parku bukiet kwiatów, w które wpycha swój wielki nos,zamawia w restauracji dania, które nie figurują w menu.Zawsze byłkrnąbrny i lubił wszystko robić po swojemu.Pamiętasz, jak powtarzał: Wolę działać po swojemu niż tak jak wszyscy"? Nienawidził tradycji,zasad oraz świateł ruchu.I wreszcie się stało.Cholera.Tak nie powinien umierać dorosłymężczyzna.Dorośli ludzie nie giną, przechodząc przez ulicę.Terazmuszę zadzwonić do dzieci i przekazać im, że ich ojciec nie miał dośćrozsądku, żeby przejść na zielonym świetle.A jego kochanka zamęczalekarzy w szpitalu, żeby pozwolili jej zrobić maskę pośmiertną.Jestempewna, że nie dostanie zgody.Czekają, aż zjawi się ktoś, kto załatwiformalności.Chyba ten zaszczyt przypadnie w udziale mnie, byłejżonie.O ileż byłoby prościej, gdybyśmy się nie rozwiedli.Wcale nie pragnęłam rozwodu.Powiedziałam Hugh, że natychmiastotrzyma moją zgodę, jeśli będzie się chciał żenić po raz drugi, ale żenie ma sensu się rozwodzić tylko po to, aby mieszkać oddzielnie.Wolałabym pójść do szpitala jako żona i zająć się czym trzeba.Nawetnie wiem, czy zechcą ze mną rozmawiać.Może będę musiała wezwaćbrata Hugh, Roberta, który mieszka w Nowym Orleanie.Na Keitha niema co liczyć, nie poradziłby sobie.Może Jade? Ale nawet nie wiem,gdzie teraz przebywa.Pojechała na biwak.Gdzieś nad jezioroChamplain.Boże.Marzę jedynie o tym, żeby położyć się spać.Albowyskoczyć przez okno.Nawet nie chcę myśleć o tym, co będzie jutro.Oddychając głęboko, siedziałem prawie bez ruchu i z oczami pełnymiłez uważnie słuchałem tego, co Annamówi.Pragnąłem zamienić się w kamienny mur i odgrodzić Annę odotaczającego ją chaosu.Cała wina była po mojej stronie, mogłem czućwstręt do siebie, mogłem litować się nad sobą.Ale wyrzuty sumieniastanowiłyby tylko akt tchórzostwa, próbę częściowego uwolnienia sięod przeciwności losu, które rządzą moim życiem, przede wszystkimjednak byłyby poddańczym gestem wobec przyszłości, próbą dobiciatargu z dniem, w którym Anna oraz reszta rodziny dowie się, że to zamną pędził Hugh, kiedy wpadł pod taksówkę.Wyrzuty sumienia doprowadziłyby do tego, że egoistyczniezacząłbym się roztkliwiać nad sobą, a nie mogłem tak postąpić wobecAnny.Poczucie winy, niespokojne, splamione sumienie, niemożnośćzrozumienia własnego wpływu na los Butterfieldów - wszystko tobyłoby dla Anny kolejnym ciosem.Najwyższy czas, żebym przestałmyśleć o sobie i po prostu towarzyszył Annie w jej smutku.Cokolwiekchciałem wyznać, było nieważne w porównaniu ze śmiercią Hugh;prawdziwa wersja zdarzeń nie miała na razie żadnego znaczenia.Mojaspowiedz zwiększyłaby jedynie rozmiary tragedii i rozpacz kobiety,która go kochała, która połączyła się z nim cieleśnie, dając począteknowemu życiu, która kiedyś widziała w jego oczach całe swojeistnienie.Po tych wszystkich uwagach, jakie czyniłem na tematodrębnego świata doznań oraz niepowtarzalnej percepcji, która jest uzródeł miłości bez granic, teraz kiedy siedziałem z Anną, obserwując,jak unosi się ponad warstwę normalnych uczuć, zrozumiałem chwiejnąi trudną do określenia istotę miłości; toteż gdy Anna znów zaczęłaszlochać, przytuliłem ją mocno do siebie i pojąłem, że całym sercemkocham ją oraz życie jako takie.Po pewnym czasie wstałem i przyrządziłem nam coś do picia.Biorącszklankę, Anna uśmiechnęła się.- Jesteś dobrym przyjacielem, David.Cieszę się, że tu jesteś.Byłobynieprawdą, gdybym powiedziała, że Hugh też by się z tego cieszył, alenie wyobrażam sobie nikogo innego, z kim wolałabym tu terazsiedzieć.Moi nowi znajomi odpadają.Pozostajesz tylko ty.I dzieci.Sammy.Tak, Sammy byłby pociechą.O Boże, muszę je zawiadomić.- Mógłbym cię wyręczyć.- Wiem, ale to mój obowiązek - rzekła, odstawiając na stół pełnąszklankę.- A potem co?- Potem szpital.Powinnam tam pojechać.Dowiedzieć się, co mamrobić.- Wszyscy ci pomogą.- Mam nadzieję.- Jestem tego pewien.- Zadzwonię do nich.- Wolisz, żebym poszedł?- Nie, ale tak będzie najlepiej.Nie powinieneś tu siedzieć, kiedy będęzawiadamiać dzieci o śmierci ich ojca.Skinąłem głową.- Wracaj do domu, David.Powinieneś być już w drodze do Chicago.Możesz mieć kłopoty.Sam mi mówiłeś.- To nie ma znaczenia.- Tak ci się wydaje, ale mylisz się.Każdy musi troszczyć się o siebie.Tak to już jest.Kiedyś Hugh powiedział: skończyły się marzenia oraju, teraz każdy walczy za siebie.- To nierealne.- Wracaj do domu.- Jestem w domu.- Nie.Przestań.Wiem, co czujesz.I jestem ci za to wdzięczna.Ale nicjuż nie można poradzić.Muszę się teraz wszystkim zająć, wziąć się wgarść.Przede mną cależycie i mogę sobie rozpaczać do woli, ale w tej chwili czeka mniezałatwianie różnych formalności.Muszę zadzwonić do dzieci i byćdzielna, nawet jeśli tego po mnie nie oczekują.Tak, muszę być dzielna.Wracaj do Chicago, a ja podzwonię po rodzinie i postaram sięzapomnieć, że to ty byłeś przy mnie, kiedy najbardziej potrzebowałampomocy.- Nagle głos się jej załamał, spuściła wzrok i znów zaczęłapłakać.- Muszę załatwić parę telefonów.A ty musisz wyjechać.Niepozostało nic innego.Chciałem zaprotestować.Nie chciałem jej opuszczać, ale wiedziałem,że nie wypada, abym siedział przy niej, gdy będzie dzwoniła do Keitha,Sama, Jade; gdyby to kiedyś wyszło na jaw, poczuliby się urażeni ioszukani, a tylko smutek powinien zajmować miejsce w ich sercach.Niewątpliwie dowiedzą się, że byłem w Nowym Jorku, kiedy Hughzginął, i na pewno zaczną zastanawiać się nad celem mojej wizyty.Może jednak, zanim znajdą rozwiązanie w tym strasznym labiryncieprzypadkowych zdarzeń, nadarzy się okazja, aby wyznać im, jakąodegrałem rolę w śmierci Hugh.Opuściłem mieszkanie Anny.Nie wiem, czy spodziewała się, iżwrócę do hotelu, czy też że zadzwonię do linii American Airlines izarezerwuję bilet do Chicago.Nie miało to jednak znaczenia.Niezamierzałem nigdzie wyjeżdżać.Noc była ciepła i bezgwiezdna.Wdomu Anny na parterze mieściła się restauracja, w której panował dużyruch.Zajrzałem do środka przez odsłonięte, jasno oświetlone okna:ludzie sprawiali wrażenie bardzo szczęśliwych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl centka.pev.pl
.Annatrzymała rękę na moim ramieniu i za każdym razem, gdy wstrząsał niąszloch - a miałem niemal wrażenie, że wstrząsają nią bóle porodowe- wbijała mi paznokcie w skórę.Choć tuliła się do mnie z całej siły,chyba nie za bardzo wiedziała, kim jestem, i niewiele ją to w sumieobchodziło.Uścisk, jakim byliśmy złączeni, miał w sobie coś bardzoprawdziwego, a zarazem prymitywnego - niczym dwa samotne wilki,które leżą skulone podczas burzy, szukaliśmy wzajemnie pocieszenia,usiłując wytrwać przy życiu.- Taka głupia, niepotrzebna śmierć - mówiła Anna.- Ingrid powiedziała, że stali na rogu Piątej Alei, czekając na zieloneświatło i nagle Hugh wtargnął na skrzyżowanie.Po przekątnej.Jakbychciał popełnić samobójstwo, choć jestem pewna, że nie to miał nacelu.On po prostu nie znosił czekania w tłumie.Był strasznie butny, wjakiśdziecinny sposób.I wolny jak ptak.Jego zdaniem człowiekniezależny to taki, który skacze przez parkan, chodzi po trawnikach,zrywa w parku bukiet kwiatów, w które wpycha swój wielki nos,zamawia w restauracji dania, które nie figurują w menu.Zawsze byłkrnąbrny i lubił wszystko robić po swojemu.Pamiętasz, jak powtarzał: Wolę działać po swojemu niż tak jak wszyscy"? Nienawidził tradycji,zasad oraz świateł ruchu.I wreszcie się stało.Cholera.Tak nie powinien umierać dorosłymężczyzna.Dorośli ludzie nie giną, przechodząc przez ulicę.Terazmuszę zadzwonić do dzieci i przekazać im, że ich ojciec nie miał dośćrozsądku, żeby przejść na zielonym świetle.A jego kochanka zamęczalekarzy w szpitalu, żeby pozwolili jej zrobić maskę pośmiertną.Jestempewna, że nie dostanie zgody.Czekają, aż zjawi się ktoś, kto załatwiformalności.Chyba ten zaszczyt przypadnie w udziale mnie, byłejżonie.O ileż byłoby prościej, gdybyśmy się nie rozwiedli.Wcale nie pragnęłam rozwodu.Powiedziałam Hugh, że natychmiastotrzyma moją zgodę, jeśli będzie się chciał żenić po raz drugi, ale żenie ma sensu się rozwodzić tylko po to, aby mieszkać oddzielnie.Wolałabym pójść do szpitala jako żona i zająć się czym trzeba.Nawetnie wiem, czy zechcą ze mną rozmawiać.Może będę musiała wezwaćbrata Hugh, Roberta, który mieszka w Nowym Orleanie.Na Keitha niema co liczyć, nie poradziłby sobie.Może Jade? Ale nawet nie wiem,gdzie teraz przebywa.Pojechała na biwak.Gdzieś nad jezioroChamplain.Boże.Marzę jedynie o tym, żeby położyć się spać.Albowyskoczyć przez okno.Nawet nie chcę myśleć o tym, co będzie jutro.Oddychając głęboko, siedziałem prawie bez ruchu i z oczami pełnymiłez uważnie słuchałem tego, co Annamówi.Pragnąłem zamienić się w kamienny mur i odgrodzić Annę odotaczającego ją chaosu.Cała wina była po mojej stronie, mogłem czućwstręt do siebie, mogłem litować się nad sobą.Ale wyrzuty sumieniastanowiłyby tylko akt tchórzostwa, próbę częściowego uwolnienia sięod przeciwności losu, które rządzą moim życiem, przede wszystkimjednak byłyby poddańczym gestem wobec przyszłości, próbą dobiciatargu z dniem, w którym Anna oraz reszta rodziny dowie się, że to zamną pędził Hugh, kiedy wpadł pod taksówkę.Wyrzuty sumienia doprowadziłyby do tego, że egoistyczniezacząłbym się roztkliwiać nad sobą, a nie mogłem tak postąpić wobecAnny.Poczucie winy, niespokojne, splamione sumienie, niemożnośćzrozumienia własnego wpływu na los Butterfieldów - wszystko tobyłoby dla Anny kolejnym ciosem.Najwyższy czas, żebym przestałmyśleć o sobie i po prostu towarzyszył Annie w jej smutku.Cokolwiekchciałem wyznać, było nieważne w porównaniu ze śmiercią Hugh;prawdziwa wersja zdarzeń nie miała na razie żadnego znaczenia.Mojaspowiedz zwiększyłaby jedynie rozmiary tragedii i rozpacz kobiety,która go kochała, która połączyła się z nim cieleśnie, dając począteknowemu życiu, która kiedyś widziała w jego oczach całe swojeistnienie.Po tych wszystkich uwagach, jakie czyniłem na tematodrębnego świata doznań oraz niepowtarzalnej percepcji, która jest uzródeł miłości bez granic, teraz kiedy siedziałem z Anną, obserwując,jak unosi się ponad warstwę normalnych uczuć, zrozumiałem chwiejnąi trudną do określenia istotę miłości; toteż gdy Anna znów zaczęłaszlochać, przytuliłem ją mocno do siebie i pojąłem, że całym sercemkocham ją oraz życie jako takie.Po pewnym czasie wstałem i przyrządziłem nam coś do picia.Biorącszklankę, Anna uśmiechnęła się.- Jesteś dobrym przyjacielem, David.Cieszę się, że tu jesteś.Byłobynieprawdą, gdybym powiedziała, że Hugh też by się z tego cieszył, alenie wyobrażam sobie nikogo innego, z kim wolałabym tu terazsiedzieć.Moi nowi znajomi odpadają.Pozostajesz tylko ty.I dzieci.Sammy.Tak, Sammy byłby pociechą.O Boże, muszę je zawiadomić.- Mógłbym cię wyręczyć.- Wiem, ale to mój obowiązek - rzekła, odstawiając na stół pełnąszklankę.- A potem co?- Potem szpital.Powinnam tam pojechać.Dowiedzieć się, co mamrobić.- Wszyscy ci pomogą.- Mam nadzieję.- Jestem tego pewien.- Zadzwonię do nich.- Wolisz, żebym poszedł?- Nie, ale tak będzie najlepiej.Nie powinieneś tu siedzieć, kiedy będęzawiadamiać dzieci o śmierci ich ojca.Skinąłem głową.- Wracaj do domu, David.Powinieneś być już w drodze do Chicago.Możesz mieć kłopoty.Sam mi mówiłeś.- To nie ma znaczenia.- Tak ci się wydaje, ale mylisz się.Każdy musi troszczyć się o siebie.Tak to już jest.Kiedyś Hugh powiedział: skończyły się marzenia oraju, teraz każdy walczy za siebie.- To nierealne.- Wracaj do domu.- Jestem w domu.- Nie.Przestań.Wiem, co czujesz.I jestem ci za to wdzięczna.Ale nicjuż nie można poradzić.Muszę się teraz wszystkim zająć, wziąć się wgarść.Przede mną cależycie i mogę sobie rozpaczać do woli, ale w tej chwili czeka mniezałatwianie różnych formalności.Muszę zadzwonić do dzieci i byćdzielna, nawet jeśli tego po mnie nie oczekują.Tak, muszę być dzielna.Wracaj do Chicago, a ja podzwonię po rodzinie i postaram sięzapomnieć, że to ty byłeś przy mnie, kiedy najbardziej potrzebowałampomocy.- Nagle głos się jej załamał, spuściła wzrok i znów zaczęłapłakać.- Muszę załatwić parę telefonów.A ty musisz wyjechać.Niepozostało nic innego.Chciałem zaprotestować.Nie chciałem jej opuszczać, ale wiedziałem,że nie wypada, abym siedział przy niej, gdy będzie dzwoniła do Keitha,Sama, Jade; gdyby to kiedyś wyszło na jaw, poczuliby się urażeni ioszukani, a tylko smutek powinien zajmować miejsce w ich sercach.Niewątpliwie dowiedzą się, że byłem w Nowym Jorku, kiedy Hughzginął, i na pewno zaczną zastanawiać się nad celem mojej wizyty.Może jednak, zanim znajdą rozwiązanie w tym strasznym labiryncieprzypadkowych zdarzeń, nadarzy się okazja, aby wyznać im, jakąodegrałem rolę w śmierci Hugh.Opuściłem mieszkanie Anny.Nie wiem, czy spodziewała się, iżwrócę do hotelu, czy też że zadzwonię do linii American Airlines izarezerwuję bilet do Chicago.Nie miało to jednak znaczenia.Niezamierzałem nigdzie wyjeżdżać.Noc była ciepła i bezgwiezdna.Wdomu Anny na parterze mieściła się restauracja, w której panował dużyruch.Zajrzałem do środka przez odsłonięte, jasno oświetlone okna:ludzie sprawiali wrażenie bardzo szczęśliwych [ Pobierz całość w formacie PDF ]