[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie powinienem był być natrętny.Ze względu na moje plany niemiałem prawa.Madi zamknęła oczy.Po to przyszedł, żeby znowu być słodki.%7łeby być tym mężczyzną, który mógł kochać i być kochanym.%7łebybyć tym mężczyzną, który nie istnieje, nie dla niej.Otworzyła oczy i spotkała jego wzrok.Wyczytała w nim tro-skę i opiekuńczość.I świadomość.Zwiadomość obiecującą na-miętność - ślepą i dziką, wymykającą się spod kontroli, oferującąnadzieję na niebo i kilka godzin zapomnienia.To, czego nie do-świadczyła nigdy przedtem.W tym momencie rzeczywistość przestała się liczyć.Wszystko,czego chciała, to być absolutnie szczerą.- Dzisiaj są moje urodziny - powiedziała wolno i łagodnie.- Wszystkiego najlepszego.- Skończyłam trzydzieści lat.- Nie pytałem.- Bardzo to rycerskie.- Zanurzyła palce u nóg głęboko wpiasek.- Ale mogłeś.Nie wstydzę się swojego wieku.Dotknął lekko jej policzka.Nie mógł się powstrzymać.Od-wróciła do niego zakłopotaną twarz.SR - Jednak cię to nie uszczęśliwia - powiedział.- Nie, jestem przerażona.- Położyła dłoń na jego dłoni.-Chodz ze mną, Lance.Zostań ze mną tej nocy.Kochaj się zemną.Zaskoczony, a równocześnie pragnący, przez moment wpa-trywał się w nią, a pózniej pokręcił głową.- To nie jest dobry pomysł, Madi.- Czule dotykał drugiegopoliczka.- Jesteś dzisiaj bezbronna, w potrzebie.Jutro będzieszżałować tego i nas.Pragnę cię bardziej niż kogokolwiek przedtem.Nie pragnę cię w ten sposób.Zcisnęła jego palce, potem uwolniła i cofnęła się.Zebraławszystkie siły i patrzyła na niego.- Prawdopodobnie myślisz, że mam doświadczenie z mężczy-znami.Nie wyglądam na niewiniątko, dziewicę.Nie zachowujęsię tak.Dodaj do tego fakt, że jestem dzieckiem aktorki, wycho-wałam się w Hollywood, i już masz materiał na rozpustnicę.-Popatrzyła mu prosto w oczy.- Dwóch mężczyzn, Lance.Po pro-stu, dwóch.- Madi.- Nikt mnie nie miał na jedną noc, nie było.nieodpowie-dzialności.- Odetchnęła głęboko.- Nie dzielę się sobą łatwo, wżaden sposób.Postąpił krok ku niej.- Nie musiałaś mi mówić tych rzeczy, Madi.Nigdy nic sobiepo tobie nie obiecywałem, nie myślałem, że jesteś niebezpieczna.Nigdy nie myślałem o tobie inaczej, jak o żywiołowej, interesują-cej i ekscytującej kobiecie.Niepowtarzalnej, nietypowej.- Musiałam ci powiedzieć - odparła - ponieważ chcę cięSR przekonać.Potrzebuję cię tej nocy, Lance.Potrzebuję, żebyś mnieobjął, żebym czuła ciepło drugiego człowieka.- A co z jutrem?- Jutro będzie jak dawniej, będę pewną siebie, nieprzenik-nioną Madi Muldoon.Jutro możesz znowu nazwać mnie Hollywo-od.- Opuszkami palców dotknęła jego ust.- Ale dzisiaj pragnę,żebyś mnie nazwał kochanką.Jej dotyk był jak ogień.- Co będzie z nami, Madi?- Możemy powrócić do dotychczasowego sąsiedztwa i kole-żeństwa.Oboje mamy plany i nie pasujemy do siebie.Wzięła go za rękę, pocałowała wnętrze dłoni.Pieścił jej poli-czek.- Dzisiejsza noc mnie przeraża.Nie potrafię być sama.Przeciągnął palcem po dolnej wardze.Zadrżała pod jegodotykiem.- Nie jestem bawidamkiem, Madi.Czy to mnie pragniesz,czy.- Nikogo więcej, Lance.- Słowa utknęły jej w gardle, te-raz musiała powiedzieć rzecz najtrudniejszą.Wiele już z siebiewyrzuciła.- Nigdy niczego, nikogo nie pragnęłam tak bardzo jakciebie.Nie mówię o obietnicach ani zobowiązaniach.Wiem, że tonie dla nas.Tylko dzisiaj, Lance.Jedna noc namiętności, której niepowinniśmy się poddawać, ale przed którą nie możemy sięobronić.- A jeśli powiem nie?- Wtedy poradzę sobie.sama.Lance pochylił się do jej ust, smakując je, tuląc, ale ciągleSR się wahając.- Musimy tutaj skończyć.- Tak.Zrobiła ruch, jakby chciała odejść, zatrzymał ją.Dotknąłupiętych w kok włosów, opadły na kark.Zanurzając ręce w jedwabi-ste fale, powiedział:- Co byś powiedziała na to, że odkąd ciebie spotkałem, nie je-stem w stanie patrzeć na inne kobiety, nie mogę skoncentrować sięna pracy, nie mogę spać?Ucałowała kąciki jego ust.- Powiedziałabym, że jestem zadowolona, że miałam nadzieję,że będziesz cierpiał, pragnąc mnie.-Przytuliła się, zniżającgłos do szeptu.- Powiedziałabym, że dzięki temu czuję się sil-na i bardziej pociągająca.Znowu musnął jej usta.- Zanim spotkałem ciebie, mówiłem sobie, że na-miętność nie jest ważna.Powiedziałem sobie, że w tym ukła-dzie rzeczy atrakcyjność seksualna nie ma znaczenia i mogęnad tym zapanować.Ty sprawiłaś, że byłem w stanie myślećtylko o kochaniu się z kobietą o włosach koloru karmelu, ko-bietą pewną siebie i zupełnie nie z mojego światka.- Dlaczego mi o tym mówisz? - Badała jego twarz.-Nie musisz absolutnie nic mówić.- Ponieważ chcę, żebyś wiedziała, że czuję do ciebiecoś szczególnego, chcę, żebyś wiedziała, jak mocno mnie za-uroczyłaś.Chcę, żebyś wiedziała, że mój plan utknął w mar-twym punkcie, odkąd pocałowaliśmy się pierwszy raz. To nie jest miłość - myślała Madi - ale o włos od niej."Stanęła na palcach i, dygocząc jak uczennica, przycisnęła ustaSR do jego ust.Zmiejąc się wyszeptała:- Ruszajmy więc i przerwijmy ten zastój.Wylądowali w jej mieszkaniu, być może dlatego, że Lance poprostu szedł za nią.Otworzył drzwi.Spojrzeli sobie w twarz.Madi głośno przełykała ślinę.Lance się uśmiechnął.- Taki jestem przerażający?- Tak.Nie.Tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •