[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tyler nie potrafił określić stanu jej świadomości.Przed paroma godzinami wypisano ją ze szpitala,ale wciąż jej sposób bycia budził jego niepokój.Miała takie samo jak pierwszego dnia w izbieprzyjęć mętne spojrzenie.Twarz bladą, nienaturalnie błyszczące oczy.- Cofnijmy się trochę w czasie - powiedział.- Parę godzin temu przywiozłem cię ze szpitala.Pamiętasz, że byłaś w szpitalu?- Tak, pamiętam.Pamiętam szpital.I że byłam w kręgielni.Ale potem.- Zamilkła,zmarszczywszy czoło.- Nie, potem to wszystko mi się pomieszało.Nic nie wiem o tym pontiakuczy fordzie.Całe ciało mnie boli.- I po chwili pytanie, całkiem innym już tonem: - Czy ja grałam wkręgle?- Nie, wczoraj wieczorem nie grałaś - odparł ze słabym uśmiechem.Coś w jej szklanym spojrzeniuukłuło go boleśnie w serce.- Tylko przyszłaś do kręgielni.I chyba nie byłaś z nikim umówiona.- A co.- Urwała, usiłując uporządkować rozproszone myśli.- Pamiętam, że spotkałam cię wmeksykańskiej restauracji.Miałeś na sobie jakiś mundur, prawda? Masz na imię Tyler.- Tak, w tej restauracji cię aresztowałem.Jestem szeryfem, nazywam się Tyler Cook.Widzisz, wraca ci pamięć.- Skąd ja się tam wzięłam?Odgarnął włosy z czoła, żeby lepiej ją widzieć.- Słucham? Skąd się tam wzięłaś?W jej dużych oczach był bezmiar bólu.- No, w tej meksykańskiej restauracji? Czy przyszłam tam z kimś? Pamiętam taką miłą siwą panią.- To Ella - rzekł Tyler.- Nie, nie przyszłaś z nią.No, skup się, pomyśl.- Nie mam się nad czym skupiać - odparła, czując absolutną pustkę w głowie.- Mówię poważnie.Staram się, ale.- Zamilkła i po dłuższej chwili rzekła z wyrzutem.- Chwileczkę.Przerzuciłeś mnieprzez ramię.Wyniosłeś mnie z tej knajpy jak worek z piaskiem.Jak to się mogło stać?- Musiałem cię aresztować.A sama nie chciałaś wyjść - dodał tonem usprawiedliwienia.- Za co musiałeś mnie aresztować?Była wzburzona, co mogło jej zaszkodzić.Tyler usiadł na brzegu łóżka, bacząc pilnie, aby jej niedotknąć.- No więc.zjadłaś obiad i nie miałaś czym zapłacić.Potem okazało się, że nie maszmotocyklowego prawa jazdy.- Popełniłam przestępstwo? - Patrzyła na niego ze zdumieniem.- Niemożliwe!- Widziałem cię, jak jechałaś.Oceniłem cię jako nowicjuszkę.O motocyklach wiedziałaś najwyżej tyle, %7łe można sobie na nich skręcić kark.' -Zjadłam obiad, wiedząc, że nie mam czym zapłacić?- Niezupełnie tak to było.Zjadłaś i nie mogłaś znalezć portfela.Pamiętasz tę miłą panią, Ellę,prawda? Z nią mamy pewien problem.Jest kleptomanką.Na szczęście prędzej czy pózniej zwracaskradzione rzeczy.Czy coś ci to mówi?- Tak, tak, pamiętam.- Oddychała ciężko.- I ta wstrętna kelnerka okropnie mnie potraktowała.Na szczęście, pomyślał Tyler, pomału wraca jej pamięć.- No widzisz - powiedział.- Nie ma co wpadać w panikę.Wszystko będzie dobrze.Ale chciałbymwiedzieć, kogo mam powiadomić o twoim wypadku.Do kogo mam zadzwonić?- Do kogo? - powtórzyła, chwytając oddech.- Chodzi mi o twoją rodzinę.Mówiłaś, że nie jesteś mężatką, ale musisz mieć kogoś bliskiego, ktosię o ciebie troszczy.- Rodzina? Oni.ja nie wiem.Nie pamiętam.- Jenny Kyle - podsunął jej delikatnie.- Kyle to twoje nazwisko.- Wiem - odparła.Ale nie wiedziała nic poza tym.Każdy ma rodzinę, myślała.I ona też.Gdzieś.Prawdopodobnie pamięć o tej rodzinie tkwi w jejzakamarkach mózgu, na razie niedostępnych. - Ojej! - jęknęła.Zakręciło jej się nagle w głowie.- Jest mi niedobrze.Tyler chwycił pusty kosz na śmieci.Podał jej.Pobiegł do łazienki, zwilżył ręcznik i przyłożył go doczoła Jenny.- Już mi przeszło.Ale ty zrób coś z tym swoim szlafrokiem!Spojrzał po sobie, mruknął pod nosem przekleństwo i mocniej zawiązał pasek.Nie miał czasu anigłowy zajmować się takimi drobiazgami.Był przerażony.Ona naprawdę nic nie wie o swojejrodzinie.Gdy odzyskała przytomność, karmiono ją różnymi środkami przeciwbólowymi.Możetrzeba uzbroić się w cierpliwość i usiłować pomóc jej pamięci?- Jenny - zaczął - pamiętasz, jak się nazywasz, postaraj się więc przypomnieć sobie coś więcej -swoją rodzinę, co robiłaś do tej pory.I zachowaj spokój.Oddychaj głęboko i niczym się nieprzejmuj.- Coś sobie przypominam - powiedziała, obejmując oburącz kosz na śmieci.- Tak.- No widzisz.Mów.- Pamiętam, że nie lubię, kiedy każe mi się zachować spokój.- Otworzyła szeroko oczy.- Pamiętasz, że byłaś w restauracji.A co było przedtem, nim tam przyszłaś?- Nie wiem.- Musisz wiedzieć.- W głosie jego brzmiała nuta rozpaczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •