[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W takim razie wyruszam jutro z samego rana.Nie musisz mitowarzyszyć - dodała, żałując, że już nie jest w drodze na południe.Odczuwała dziwną potrzebę samotności.Wciąż jednak daleko jejbyło do jasności myśli.Było pózno, czuła zmęczenie.Tak dawno niepływała, że teraz bolały ją wszystkie mięśnie.I ten strach: przedścięciem, przed potworem wodnym.I ta reakcja Kaana na to, że gouratowała.Pragnęła być sama i podążać wytyczoną ścieżką.Zerknęła na Dzielnego Orła, który siedział bez ruchu, jakbynieobecny, wpatrując się złotymi oczyma w płomienie.Jednookiopowiedział jej, że chłopak bardzo się niepokoił.Przyglądała się urodziwej buzi chłopaka, zmysłowym ustom, tak skorym do uśmiechu,przypominała sobie, jak miło jest przytulić się do niego i zasnąć.Nie,pomyślała, nie chcę podróżować zupełnie sama.Z Dzielnym Orłem totak.Tylko ja i on.Ale Jednooki nie miał zamiaru opuszczać kogoś, kto przeżyłwtrącenie do cenote w Chichen Itza.To tak rzadki przypadek, że ludzie zchęcią zapłacą niezłą sumkę, żeby tylko znalezć się w pobliżu tejdziewczyny.Chytremu kupcowi przyszło też do głowy, że zamiastwydać Dzielnego Orła myśliwym, może odnalezć jego własny lud izyskać spore wynagrodzenie za odstawienie go do swoich.- Wyruszam z wami - powiedział Jednooki.- Ciekaw jestem, co toza czerwony kwiat, którego szukasz.Musimy jednak wrócić najpierw doMayapan, bo schowałem w rezydencji Kaana twój worek podróżny, atakże wygrane z zakładów o wynik Trzynastej Rozgrywki.W dalekądrogę musimy się odpowiednio wyekwipować.Tonina zgodziła się potulnie.Dwa dni marszu do Mayapan, noclegw rezydencji Kaana, a trzeciego dnia rano są już na Białej Drodzewiodącej na południe.- Bogowie znów uśmiechnęli się do mojego ludu - rzekł radośniekról Mayapan. Królewski namiot rozświetlały jasno pochodnie i lampy oliwne.Muzykanci grali wesoło, pląsały tancerki, wnoszono półmiski z jadłem, atłusty monarcha i jego równie tłusta małżonka objadali się bez końca.W centrum uwagi był oczywiście Kaan.Ze wspaniałą obszywanąjadeitowymi zdobieniami przepaską na biodrach, w szkarłatnej opończyna ramionach, obwieszony naszyjnikami i girlandami kwiatów, zwłosami upiętymi w elegancki ogon jaguara.O dziewczynie, która gouratowała, nie pamiętał nikt.Oprócz Kaana.Wśród rozrywek i wygód królewskiego namiotu, mimozainteresowania młodych kobiet (przecież był wdowcem na wydaniu),wciąż przemyśliwał o śmierci.Przecież dobrowolnie się na niązdecydował, nie chciał żyć - a tu nic z tego.Przez Toninę żyje nadal, ana dodatek - znów obdarzony łaską bogów.Wyrzuty sumienia z powodu śmierci Jadeitowego Nieba nieustąpiły, przeciwnie, z każdą chwilą się wzmagały.Jakim prawem masię cieszyć przychylnością losu, gdy jej biedna dusza błąka siębeznadziejnie między niebem a piekłem? Jego obowiązkiem było byćprzy żonie, ochraniać ją.Dlaczego się poderwała i przewróciła, zrzucającurnę? Gdyby był przy niej, wezwałby akuszerki, może by uratowały i ją,i dziecko.Ale go nie było.Jadeitowe Niebo nie żyje.Ich syn nie żyje.On niezasługuje na to, by żyć.Nienawidził Toniny za to, co zrobiła: zaprzywrócenie go życiu, które jest dla niego torturą.A mimo to. Nie interesowały go śliczne, niemal nagie tancerki wyginającezmysłowo ciała.Wracał do jednego wspomnienia: tej chwili, gdyodzyskał przytomność na powierzchni wody, gdy Tonina obejmowała goramieniem, przyciskała do siebie i przywierała ustami do jego ust, bytchnąć w jego płuca życie.To była chwila przedziwnej bliskości,zupełnego odosobnienia, choć na oczach setek świadkówzgromadzonych na brzegu cenote.W wodzie zmyły się jej malowidła z twarzy, mógł zobaczyć, jakwygląda naprawdę.Nie była piękna, przynajmniej według kryteriówurody Majów, ale i nie była brzydka.Miała w sobie coś.coś, nad czymchętnie by porozmyślał.gdyby tylko Jego Najwyższa Dobroć dał muszansę na chwilę spokoju.- Zorganizujemy cały miesiąc obchodów! - rozwodził się monarcha.- Codziennie inna uroczystość, i tak przez dwadzieścia dni! Ten rokprzejdzie do historii jako Rok Kaana.Zostanie opisany w kronikach i.Kaan pocierał skronie, a przemówienie Jego Najwyższej Dobrocipuszczał mimo uszu.Po głowie błąkała mu się Tonina, jakby to onachciała mu coś powiedzieć, nie król.Ale umysł Kaana był zbyt zmącony,targało nim zbyt wiele emocji.Jeszcze niedawno omal nie zginął, ajednak - żyje.Miał tyle do przemyślenia, tymczasem król nie przestawałmówić.- Dlaczego nie przemówiłeś przed trybunałem w swojej obronie? -pytał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •