[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ten grudzień, pierwszy bez matki, stal się dla Wiery szczególnie ciężki.Dużo płakała i, codziwniejsze, nawet we śnie.Budząc się, ledwie zbierała siły, żeby poradzić sobie z tymisamoistnymi łzami.W pracy też nagle, ni z tego ni z owego, zaczynała toczyć łzy, a w gardlepowstawała dusząca grudka.Cały czas chudła i chudła tak, że spódnice okręcały się naokołoszczupłych bioder, a młodziutkie artystki pytały, jaką dietę stosuje.Rzecz była, oczywiście, nie wdiecie, a w tarczycy, powiększonej w młodości, a teraz wydzielającej do krwi ogromne dawkihormonu, od czego Wiera czuła się słaba, płakała, nie znajdowała sobie miejsca.A o ile symptomychoroby we wszystkich objawach pokrywały się ze zwyczajnymi cechami jej charakteru *płaczliwością, nieufnością, łatwym zmęczeniem * to choroby długo nie rozpoznawano.Przyjaciółkidawałyjej do zrozumienia, że nie wygląda dobrze, że wygląda na zmęczoną.Prawdopodobnie, tylko jeden Szurik czuł, że jej uroda wyblakła, biedniutka jak stara porcelanowafiliżanka czy skrzydełko motyla, co już swoje wylatal, stawała się coraz bardziej wzruszaj ąca.Szurik uwielbiał ją.Był wychowany przez przewidującą Jelizawietę Iwanownę w niepodważalnejwierze, że mama to człowiek wyjątkowy, artysta, wegetujący w kiepskiej pracy, pod żadnymwzględem nieodpowiadającej jej poziomowi wyłącznie z tej przyczyny, że praca twórcza wymagaod człowieka pełnego zaangażowania, a Wierusia wybrała dla siebie inny los * wychowanie jego,Szurika.Poświęciła dla niego artystyczną karierę.A on, Szurik, powinien to doceniać.I on doceniał.Teraz, po strasznej historii z babcią, panicznie bał się o matkę.Dokonała się ostateczna zamiana ról* Wiera postawiła syna na miejsce swojej zmarłej matki, a on z łatwością przyjął tę rolę iodpowiadał za nią, jeśli nie jak ojciec za dziecko, to jak starszy brat za młodszą siostrę, i opieka nadnią nie była abstrakcyjna, kontemplacyjna, a całkowicie praktyczna, pochłaniająca dużo czasu.Szurikowi było ciężko.Mimo że łatwo dostał się na studia, okazały się one dla niego trudne.Byłbez wątpienia humanistą i ta łatwość, z jaką opanowywał języki obce, w żadnym stopniu nieobejmowała innych przedmiotów.Na koniec pierwszego semestru nazbierało mu się wieleniezrozumiałego materiału ze wszystkich przedmiotów, z trudgm je zaliczał, stale korzystając zpomocy Ali i %7łeni.Podciągali go, a nawet robili za niego zadania.Chociaż sesji jeszcze nie zawalił,to miał w związku z nią złe przeczucia.Jedyny przedmiot, jaki szedł mu wspaniale, to angielski.Nieporozumienie, będące pośrednią przyczyną śmierci Jelizawiety Iwanowny, jakby się powtarzało:znowu go przez pomyłkę wpisano nie do tej grupy językowej.Kiedy zobaczył swoje nazwisko wgrupie  angielski * zaawansowani", nawet nie poszedł do dziekanatu, żeby właśnie.Zaczął chodzićna zajęcia, a nauczycielka dopiero na koniec semestru spostrzegła, że jeden z jej studentów przezpomyłkę w ciągu trzech miesięcy przyswoił pełny kurs szkolnego angielskiego i celująco poradziłsobie z nowym zakresem.We wcześniejszych latach Wiera w towarzystwie Szurika obowiązkowo bywała na lepszychteatralnych premierach i na dobrych koncertach.Teraz, kiedy proponowała Szurikowi wyjściedokądś, czasami odmawiał: nie miał czasu.Musiał się dużo uczyć, zwłaszcza z chemią miałproblemy * wydawała mu się pokręcona, rozgałęziona, pozbawiona logiki.W życiu Szurika nastąpiły zmiany jednocześnie we wszystkich sprawach * i wielkich, i drobnych.Jedno tylko pozostało niezmienne od zeszłego roku * poniedziałkowa Matylda.Przy czym,poniedziałki czasami rozciągały się i nainne dni tygodnia.Ponieważ Wiera zle znosiła samotne wieczory, Szurik, drzemiąc nad książkami,doczekiwał do jedenastej, kiedy mama brała swoje tabletki nasenne, zostawiał w swoim pokojuzapaloną lampkę i cichą muzykę, i w samych skarpetkach, z butami w ręku, otwierał wejściowedrzwi, nie skrzypiąc naoliwionymi specjalnie zawiasami, nie szczękając zamkiem, wkładał buty jużna klatce schodowej i zlatywał w dół biegiem po schodach, potem przez podwórze, przez mostekkolejowy, do Matyldy.Otwierał drzwi swoim kluczem, który mu powierzyła nie na znak ich miłosnego związku, ale jakoświadectwo przyjazni od tamtego dnia, kiedy Matylda zostawiła pod jego opieką koty.Przez szparęw drzwiach widział szerokie białe łóżko, leżącą na puchatych poduszkach Matyldę w białejobszernej koszuli, z luzno zaplecionym warkoczem na ramieniu, z grubą książką w gazetowej oprawie, w otoczeniu trzech czarnych kotów, śpiących w najdziwaczniejszych pozach na jejrozłożystym ciele.Matylda uśmiechała się do obrazu z przeciwka * do mocno zarumienionego młodzieńca w krótkiejskórzanej kurtce, ze śniegiem na gęstych włosach.Ona wiedziała, że całą drogę biegł, jak zwierzakdo wodopoju, i wiedziała, że biegłby nie dwadzieścia minut, a całą noc, a może nawet tydzień, żebyco prędzej ją objąć, dlatego, że jego głód był młody, zwierzęcy, a ona czuła gotowość zaspokojeniago.Czasami przychodziło jej do głowy, że chłopaka można by było trochę poduczyć, dlatego że on i włóżku dalej spieszył się do niej i nie było czasu na powolną czułość, na tkliwość, na delikatnąpieszczotę.A dobiegłszy, nagle odrywał się od niej, patrzył na zegarek, szybko ubierał się iwybiegał.Podchodziła do okna i patrzyła, jak on pędził przez podwórko na ulicę, potem migał wprześwicie między domami. Do mamy się spieszy * uśmiechała się dobrodusznie.* %7łebym się tylko, stara wariatka, nieprzywiązała."Bała się przywiązania, bała się zapłaty.Przywykła, że za wszystko należy płacić.14.Nowy Rok zapowiadał się smutny: tak to wymyśliła Wiera Aleksandrowna.Nastroiła się naszlachetny minorowy nastrój, wyjęła album Mendelssohna i wcześniej przećwiczyła Drugą sonatę.Nie była zbyt wysokiego mniemania o poziomie swojego wykonania, ale jedyny słuchacz, naktórego liczyła w noworoczny wieczór, był najżyczliwszy na świecie.Jej aktorska dusza nie umierała.Stary spektakl jej życia rozpadł się, odegrał, a ona zaczęła tworzyćsobie nowy z podręcznego materiału, z zestawu, jak mawiano w teatrze.Do Mendelssohnapasowała czarna suknia, zakryta, ale z przezroczystymi rękawami, odpowiednia dla wykonawczyni.I w czarnym jej do twarzy.Na mieszczańskie przesądy, że w czarnym się nie wita Nowego Roku *splunąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •