[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Patrzył w swój notesi przemawiał jak prokurator przed ławą oskarżonych w OldBailey (Old Bailey - sąd karny w Londynie.).- Ten incydentstanowił nie tylko kradzież prywatnej własności, panie Naidu,ale także zagrożenie dla życia wielu obywateli.I tak dalej, i tak dalej.Policjant mówił i mówił,prawdopodobnie usiłując wymusić na tacie jakąś reakcję.Mogłam im powiedzieć, że mogą sobie w ten sposób gadaćcałą noc, ale czułam, że lepiej trzymać język za zębami.Wkońcu zjawiła się Janice i przepchnęła się przed tatę, błyskającpokaznym biustem.Uśmiechnęła się promiennie do blondyna,chwyciła mnie za ramię i pociągnęła stanowczo za sobą dośrodka.Wchodząc po schodach, słyszałam, jak nawija:- To dobra dziewczyna, panie władzo, ale niedawnoumarła jej matka i obawiam się, że.Zamknęłam za sobą drzwi i położyłam się do łóżka.Po dziesięciu minutach wszedł ojciec.Chyba nigdywcześniej nie widziałam go w swoim pokoju.Usiadł na łóżkuBeli i rozglądał się ze zdziwieniem dookoła, jego wzrokzatrzymał się w końcu na parze rajstop owiniętych wokółbutelki po wódce.Obydwoje milczeliśmy.Bawiłam się kawałkiem obdartej tapety i patrzyłam na niego.W końcuuśmiechnął się niezręcznie i powiedział:- Nie podejrzewałem, że jesteś typem żeglarza, Ani.Nie znosiłam, kiedy tak mnie nazywał.Wzruszyłamramionami:Sprawy wymknęły się spod kontroli.Tata spojrzał na mniei westchnął:- Czy ty.- Co? - przerwałam bardziej agresywnie, niż miałamzamiar.Ojciec zawahał się.- Przykro mi, Nita - powiedział w końcu.Pokręcił głową izaczął jeszcze raz: - Przykro mi, że nie byłem.Boże, tylko nie to! To była ostatnia rzecz, której terazpotrzebowałam.Przerwałam mu:- Dobra, tato, w porządku.Naprawdę.Nie martw się.Odwróciłam się i zaczęłam grzebać przy telewizorze.Siedział jeszcze parę minut, aż w końcu dał za wygraną iotworzył drzwi.Wychodząc, odwrócił się i powiedział:- Dobrze.Gdybyś jednak.- spojrzał na mnie, po czym,powłócząc nogami, wyszedł z pokoju.Dwadzieścia sekundpózniej usłyszałam muzykę z bullseye'a dobiegającą zprzedpokoju.Leżałam i zastanawiałam się, jak do tego doszło, że ja imój tata nie jesteśmy w stanie wytrzymać ze sobą choćbyprzez chwilę.W którymś momencie po śmierci mamy pojawiłsię jakiś lodowaty wiatr, zimno, które krążyło i krążyło wposzukiwaniu swojego miejsca, aż w końcu, bez ostrzeżenia,wkradło się między nas dwoje.Nieustępliwy, czujny,niespokojny duch.A może zawsze było właśnie tak.Dziwne, bo pod wielomawzględami ja i ojciec byliśmy tacy sami.Ale mimo to nieczuliśmy się ze sobą dobrze - woleliśmy zdecydowanie towarzystwo mamy, Pusha czy blizniaczek - zachowywaliśmysię bardziej naturalnie wśród szczęśliwych ludzi z zewnątrz,którzy nie chowali się przed światem tak jak my.Być możeprzeżywaliśmy śmierć mamy bardziej od nich, możecierpieliśmy mocniej.Ale świadomość tego zdawała sięjeszcze pogarszać stan rzeczy.Więc unikaliśmy siebienawzajem, udając, że nie dostrzegamy, jak fatalnie się to nanas odbiło.A może po prostu ojciec nie mógł mi wybaczyć tego, jakwiele czasu mama spędzała ze mną, zanim umarła, jak wieleuwagi mi poświęciła.On nigdy nie widział takiej potrzeby.Pomyślałam o rzeczach, które zaczęły mi się przytrafiaćdawno temu - to przez nie musiałam trzymać się z daleka odświata i starać się nad sobą panować - nie chciałam, by mojetajemnice zostały odkryte.Wiedziała o nich tylko mama.Poczułam się nagle bardzo zmęczona tym wszystkim, bardzo ztym wszystkim samotna.Najwyrazniej musiałam zasnąć, bo następną rzeczą, jakąpamiętam, była nieprzenikniona ciemność, moje walące sercei poduszka mokra od łez.Zniło mi się, że biegnę bardzodługim, wąskim tunelem.Gonił mnie Kyle i choć biegłam cosił, wiedziałam, że depcze mi po piętach.Przed sobą, zakażdym zakrętem, słyszałam wołanie mamy:  Biegnij, Anita,biegnij.Jestem tu".Ale za każdym razem, gdy myślałam, żepojawi się za najbliższym zakrętem, tunel znowu zakręcał,naśmiewając się ze mnie, a przede mną była tylko ciemność.Kradzież łodzi oraz to, że o mały włos nie roztrzaskaliśmyjej w drobny mak w zderzeniu z promem, nie mogłyoczywiście ujść nam na sucho.Ale wtedy zdałam sobiesprawę, że Patryk jest znany miejscowym glinom.Musiałwcześniej jakoś dogadać się z policją - najprawdopodobniejwykorzystał swój osobisty urok, bo ukarano nas jedynieupomnieniem.Nie wiedziałam jednak o tym jeszcze, kiedy Patryk i Kyle przyszli po mnie dwa dni po całym zajściu, byzabrać mnie ze sobą na posterunek policji w Brockley, izamurowało mnie ze strachu.Poszliśmy najpierw po Denisa - Kyle i ja milcząc, Patrykmrucząc coś do siebie pod nosem.Kiedy Denis stanął wdrzwiach, rzucił na nas troje śmiertelnie przerażonespojrzenie, po czym wpuścił Patryka do środka, a sam wyszedłdo nas, na ulicę.Staliśmy na trawniku i czekaliśmy na powrót Patryka.- Myślicie, że wsadzą nas do więzienia? - spytał Denis.Wyglądał, jakby miał za chwilę wybuchnąć płaczem.Kyle wydawał się znudzony.- Jasne, że nie, wieśniaku - powiedział.- Dzieci niewsadza się do więzienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •