[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy sÄ…zgodni, że sam system autorytarny byÅ‚by zgubny dla ichwspólnego celu i prowadziÅ‚by tylko do starych oszustw,kÅ‚amstw i tworzenia hierarchicznych struktur.WykorzystujÄ…c w ten sposób uzyskanÄ… iutrzymywanÄ… wolność, pewne grupy pracujÄ…niestrudzenie nad obaleniem wolnoÅ›ci i przywróceniemporzÄ…dku Jednego Boga, Jednej Partii.Grupy te jednakwymierajÄ….Co pewien czas wydajemy ZarzÄ…dzenie oNaruszeniu PorzÄ…dku Publicznego - ZNPP - i danÄ…grupÄ™ likwiduje siÄ™ w ten czy inny sposób, jak krowy znosaciznÄ….Sekwencja filmowa.a teraz wyobraz sobie, że nieżyjesz i caÅ‚e twoje życie rozpoÅ›ciera siÄ™ przed tobÄ…panoramicznie: rozlegÅ‚y labirynt pokoi, ulic,krajobrazów, nie w sekwencji, ale wprzemieszczajÄ…cych siÄ™ wiÄ…zkach skojarzeÅ„.Twój pokójna strychu w St.Louis otwiera siÄ™ na poddasze wNowym Jorku, skÄ…d wychodzisz na ulicÄ™ w Tangerze.SÄ… tam wszyscy ludzie, jakich znaÅ‚eÅ›.CoÅ› podobnegodzieje siÄ™, rzecz jasna, w snach.Kiedy ma siÄ™ doczynienia z nieprzyjacielem, strategia polega nazwabieniu go na wÅ‚asny teren.Zamiast przekraczaćrzekÄ™, sprowadz ludzi z przeciwlegÅ‚ego brzegu na swojÄ…stronÄ™, gdzie znasz wszystko i masz pod sobÄ… swoichsojuszników. *Miasto podobne do Tangeru nad wezbranÄ… rzekÄ…,przepÅ‚ywajÄ…cÄ… tam, gdzie biegÅ‚a kiedyÅ› Avenida deEspaña.Razem z Waringiem i jego sÅ‚użącymTarguistim zatrzymaliÅ›my siÄ™ w pensjonacie Riverfront.Mamy balkon nad rzekÄ…, gdzie przesiadujemywieczorami na trzcinowych krzesÅ‚ach, patrzÄ…c, jakpÅ‚etwy rekinów krojÄ… poÅ‚yskliwÄ… zielonÄ… wodÄ™, poktórej pÅ‚ywajÄ… Å‚odzie.Zapach glinianych chaÅ‚up istojÄ…cej morskiej wody.Siedzimy, popijajÄ…c poncz, dżinz cukrem i cytrynÄ… albo rum z mlekiem kokosowym, alew tÄ™ miÅ‚Ä…, leniwÄ… scenÄ™ wkradÅ‚a siÄ™ faÅ‚szywa nuta.Do tego samego pensjonatu przychodzi na kolacjÄ™stary maniak religijny, bo jego żona jest zbyt wierzÄ…ca,żeby gotować, i caÅ‚ymi dniami czyta BibliÄ™.Krąży teżze trzydziestu naprzykrzajÄ…cych siÄ™ typów, którzynazywajÄ… siebie wybraÅ„cami Jehowy.Waring i jazamierzamy pozbyć siÄ™ ich raz na zawsze, wnoszÄ…cskargÄ™ do szwagra Targuistiego, kapitana policji.Kiedyma siÄ™ do czynienia z takimi Å›wirami, wszystkie chwytysÄ… dozwolone.Jak to siÄ™ czÄ™sto zdarza, los daje mi kuksaÅ„ca.Pewnego popoÅ‚udnia stojÄ™ na tyÅ‚ach pensjonatu, kiedyjakiÅ› wybrany dupek podpeÅ‚za do mnie jak wredny starykrab i mówi:- Uważasz, że Missouri to dziura? Ja jestem zMissouri.- Po czym wchodzi do holu, żeby czytaćBibliÄ™.W odlegÅ‚oÅ›ci dwudziestu kilku metrów widzÄ™jego żonÄ™, jak stoi przed drewnianym domem z 1910roku i rozmawia z drugim starym wenusjaÅ„skim Å›mieciem nazwiskiem siostra Willoughby.Wtedy dlazabawy unoszÄ™ siÄ™ w powietrze na wysokość szesnastumetrów, chyba zrobilibyÅ›cie to samo? Na mój widokbabsko zaczyna wrzeszczeć:- Szatan! Szatan! Szatan! - Wbiega do domu iwypada ze strzelbÄ….Przy kolacji spotykam tego biblijnego pierdziela zprzygarbionym synem-tÅ‚uÅ›ciochem, jakbywyrzezbionym ze starego Å‚oju.- Boże, Boże, gdzie jest moja towarzyszka? - jÄ™czystaruch i wlepia we mnie gaÅ‚y, nie podejrzliwie, ale poprostu tak jak gapi siÄ™ na każdego, kto pije piwo, a samwyglÄ…da paskudnie i niepoczytalnie.ZapomniaÅ‚em, żejest wegetarianinem, i nie bÄ™dÄ™ miaÅ‚ przyjemnoÅ›cioglÄ…dania, jak zjada swojÄ… drugÄ… poÅ‚owÄ™.Tak czyinaczej nie ma czasu do stracenia.Musimy dotrzeć nakomisariat, zanim zgÅ‚osi zaginiÄ™cie żony, a siostraWilloughby zacznie mówić jÄ™zykami.- Przepraszamy, że zawracamy panu gÅ‚owÄ™ naszymisÄ…siedzkimi sprawami, ale ta stara Willoughby wariuje.Wrzeszczy na amerykaÅ„skie nauczycielki z ważnymikartami kredytowymi American Express, że sÄ…dziwkami, a pensjonat Riverfront traci klientów, bowielebny Norton wygÅ‚asza w barze kazania owstrzemiÄ™zliwoÅ›ci.Ci ludzie nÄ™kajÄ… turystów.Kapitan unosi wzrok, jego twarz pochmurnieje.- PrzyszliÅ›my do pana dlatego, że żona wielebnegoznikÅ‚a jakiÅ› czas temu.Mamy poważne podejrzenia.wszystko wskazuje na to.Å›wiadek sÅ‚yszaÅ‚ strzaÅ‚.- On ma oczywiÅ›cie pozwolenie na broÅ„. (MarokaÅ„ska policja nie przeoczy niczego).- Kapitanie, on pewnie zjadÅ‚ szczÄ…tki żony.To jedenz obrzydliwych obyczajów tych ludzi.W dodatku taWilloughby.to bardzo niebezpieczna kobieta.Gotowajest napaść na turystÄ™ w drodze do banku.MarokaÅ„czycy sÄ… Å›wiatÅ‚ym, cywilizowanym narodem.Benemakada sÅ‚ynie, nawet w Ameryce, z szybkiegoradzenia sobie z ludzmi umysÅ‚owo chorymi, zanimpopeÅ‚niÄ… jakÄ…Å› strasznÄ… zbrodniÄ™.(MyÅ›lÄ™, że im wczeÅ›niej podadzÄ… siostrze WilloughbyjakiÅ› silny Å›rodek uspokajajÄ…cy, tym lepiej).Pakujemy siÄ™ do wozu policyjnego i zawozimysiostrÄ™ Willoughby do Benemakada.Prosimy tÄ™dy, donieba bram.Po chwili wychodzi do nas mÅ‚ody angielskilekarz, zdejmujÄ…c biaÅ‚y fartuch.- Torazyna, którÄ… w niÄ… wpompowaÅ‚em, uspokoiÅ‚abywÅ›ciekÅ‚ego konia.Zanim straciÅ‚a przytomność,wrzeszczaÅ‚a, że spadÅ‚eÅ› z nieba jak szataÅ„ski sÄ™p,porwaÅ‚eÅ› jej siostrÄ™ i zamieniÅ‚eÅ› w królika.- UnoszÄ…cbrew, przyjrzaÅ‚ mi siÄ™ pytajÄ…co.- NaprawdÄ™ to zrobiÅ‚eÅ›,stary? Dobra robota, i w ogóle.A, chyba trzeba jej daćjeszcze raz.WÅ‚aÅ›nie wezwaÅ‚a imienia paÅ„skiegonadaremno.Teraz czas na wielebnego Nortona.- Ależ mojej żony nie ma dopiero od tego popoÅ‚udnia.Po powrocie nie zastaÅ‚em jej w domu, nie mogÅ‚em teżznalezć siostry Willoughby, która miaÅ‚a przyÅ‚Ä…czyć siÄ™do nas podczas wieczornej modlitwy.- PaÅ„scy sÄ…siedzi twierdzÄ… coÅ› innego.Ich zdaniempani Norton nie ma już od blisko dwóch tygodni.- Kapitan wyciÄ…ga kartkÄ™ papieru.- Panie Norton, mamtutaj zezwolenie na strzelbÄ™.Gdzie jest ta broÅ„?- Cóż, wÅ‚aÅ›ciwie nie wiem.Zazwyczaj trzymam jÄ…tam w kÄ…cie przy drzwiach.Może ukradÅ‚y jÄ… arabusy.Wchodzi policjant ze strzelbÄ….- ZnalazÅ‚em jÄ… zakopanÄ… pod domem, kapitanie.- Panie Norton, mam obowiÄ…zek aresztować pana podzarzutem zabójstwa.JesteÅ›my cywilizowanym narodem.Nie stosujemy kary Å›mierci.JeÅ›li uznajÄ…, że popeÅ‚niÅ‚pan morderstwo w afekcie, może dostanie pan tylkodwadzieÅ›cia lat.- UÅ›miechajÄ…c siÄ™ upiornie, kapitanszturcha wielebnego.- Ona bzykaÅ‚a siÄ™ z jakimÅ›Arabem.Pan dostaÅ‚ szaÅ‚u.Zanim zorientowaÅ‚ siÄ™ pan,co siÄ™ dzieje, zabiÅ‚ pan żonÄ™.Kiedy pan to robiÅ‚, szatanmusiaÅ‚ kierować pana rÄ™kÄ….Przyznaj siÄ™, czÅ‚owieku,ulżyj swojej duszy.- MiaÅ‚bym zabić mojÄ… Å›wiÄ™tÄ… Mary? Musi pan byćszalony albo na żoÅ‚dzie komunistów!- Takie gadanie nie przyniesie panu nic dobrego.-Kapitan wskazuje na drugiego policjanta, który trzymaw objÄ™ciach szkielet.- Jak pan to wytÅ‚umaczy?- To obyczaj naszej sekty.PatrzÄ™ porozumiewawczo na kapitana, a on posÄ™pniekiwa gÅ‚owÄ….- Niektórzy ludzie przechowujÄ… same prochy [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •