[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawołał jej imię.147 Odwróciła się gwałtownie.Zmiech na jej ustach nagle zamarł, choć jego ostatniedzwięki wciąż pobrzmiewały w powietrzu.- Clarence!Uniosła brzeg spódnicy i zaczęła biec w jego kierunku.Zrobiło mu się przyjemnie,ponieważ opanowała ją radość na jego widok.Kiedy się zatrzymała, dysząc ciężko,wyrzucała z siebie urywane słowa.- Co tu porabiasz? Przez całe lato prawie cię nie widywałam.Clarence uderzyłrękawiczką o udo.Popatrzył w morze, któretego dnia miało opalizującą zieloną barwę.Lekka bryza niosła zapach ryb iwodorostów.Sprawiała, że materiał spódnicy przywierał do jej nóg, podkreślającich kształt i smukłość.Pierwsze miłe wrażenia, jakie odniósł na jej widok, gdzieś się ulotniły.Ich miejscezajęła irytacja.Nigdy nie przyszło jej do głowy, że ciężko pracuje, zdobywającwłasny majątek.Nie miała pojęcia o wartości pieniądza.Jest jak wszyscy należącydo jej sfery - drwił w myślach.Jak ta cała zubożała szlachta o długich rodowodach ipustych portfelach, żyjąca z tych swoich trzech procent i kilku akrów ziemi.W przypływie złości chciał ją zaatakować; pragnął, aby była inna.Ale kiedypopatrzył na jej uśmiechnięte usta, uświadomił sobie, że nie potrafi gniewać się nanią długo.- Co u ciebie, Jessalyn?Uśmiech pogłębił się na jej twarzy, oczy pojaśniały, przybierając w ostrychpromieniach słońca barwę morza.- Wspaniale, wspaniale.Właśnie wczoraj przypłynęła sardela.Szkoda, że tego niewidziałeś.Na butach w kolorze imbiru dostrzegł plamę piasku.Strzepnął ją rękawiczką.Mówiłzwrócony do ziemi.- Trewlany nie ożeni się z tobą, chyba wiesz.Interesuje go jedynie zabawa.Nie odpowiedziała.Zachęcony, zamierzał naciskać.Musiał ją przekonać, zawszelką cenę sprawić, by zrozumiała, że poza eleganckim wyglądem iarystokratycznym nazwiskiem McCady Trewlany sprawia jedynie wrażenieludzkiej istoty.Nie ma żadnych zasad ani skrupułów.Jest człowiekiem, który niezasługuje na miłość, a już na pewno nie potrafi jej dawać.Rzecz jasna, Jessalyn mogła tego wszystkiego nie dostrzec, McCady zwodził ją tymswoim uwodzicielskim uśmiechem, tym141 swoim uwodzicielskim wdziękiem.Zatem Clarence musiał użyć rozumu.- Jako porucznik w armii Jego Królewskiej Mości otrzymuje około dwudziestuośmiu szylingów na pokrycie wydatków.Nie ma żadnych innych stałych dochodów,Jessalyn.Jego bezużyteczny brat nie daje mu żadnych funduszy.Rzecz jasna,McCady ryzykuje.Jak wszyscy z rodziny Trewlanych.A szczęście sprzyja mu takjak im wszystkim.Szkoda gadać.Trwonią majątek i trwonią życie.Kiedy hrabia,jego brat, dojdzie w końcu do kresu, spowodowanego nadmiarem rozpusty, Mackodziedziczy po nim wyłącznie długi.I niesławę.- I tytuł.- Ach, o to ci chodzi.Pragniesz zostać hrabiną!- Nieprawda!Powiedziała to z takim naciskiem, że go przekonała.Pochylił się, podniósł muszlę icisnął nią w czaplę, która stała nieruchomo na linii brzegu z głową schowaną wpiórach.Muszla przeleciała obok celu, a ptak nawet się nie poruszył.- Jeżeli w ogóle odziedziczy tytuł - powiedział Clarence.Przyglądał się czapli, bonie mógł i nie chciał patrzeć na Jessalyn.- Caerhays prawdopodobnie się nie ożeni.Nie będzie go chciała żadna przyzwoita kobieta.Poza tym Mack będzie musiałprzeżyć.A przeżyć w Indiach Zachodnich jest dość trudną sztuką.Nie warto przytym wspominać o gwiazdkach z nieba, czyli o tych jego wynalazkach: żelaznychkoniach i samobieżnych powozach.- To nie są żadne gwiazdki z nieba! To przyszłość.Tylko wy wszyscy jesteście ślepii tego nie dostrzegacie.Szykanujecie go za tę wizję.Odwrócił się gwałtownie i badawczo spojrzał w jej twarz.Zobaczył to, czego sięspodziewał: podziw dla bohatera, który nie zasługiwał na nic więcej, tylko nawzgardę.- Owe wizje pochłonęły wszystkie pieniądze, jakie zdołał zgromadzić.Poza tymbardzo szybko mogą się skończyć jego śmiercią.Jeżeli przeżyje brata i zostaniehrabią, nie ożeni się z tobą.Ożeni się wówczas dla pieniędzy, ponieważ będzieostatnim z tej przeklętej przez Boga rodziny.Chociaż jest nieodpowiedzialny podkażdym innym względem, wypełni swój obowiązek dla zachowania rodu.Tętradycję rodzina Trewlanych149 podtrzymuje również, uratowało to ich linię przed wygaśnięciem wiele lat temu.Sznureczek bogatych panienek z miasta nie ma końca, a wszystkie zaprzedałyby iduszę, i ciało, aby ich nazwisko poprzedzano tytułem milady.Dobrze o tym wiedział.Siostra jego matki należała do tego typu kobiet.A jegowłasna matka zaprzedała duszę i ciało, aby mówiono o niej  kochanka lorda".Poczuł na sobie wzrok Jessalyn, spojrzenie owych ogromnych szarych oczu, któretak wiele wiedziały.I zarazem tak mało.- Dlaczego go nienawidzisz? - zapytała.Clarence przyglądał się, jak z każdą falą woda zalewa coraz więcej suchego piasku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • centka.pev.pl
  •